Halloween Cz.1

One Shot tak jak podejrzewałam będzie miał jeszcze jedną lub dwie części.. jeśli wam to przeszkadza napiszcie postaram się go jakoś skrócić ;-; (=^.^=) Ps: wyszedł mi bardziej nieco krwawy kryminał, mam nadzieję że jest znośny i nie będzie wam to przeszkadzać.. ><

<><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><><>

Funkcjonariusze rozwijali żółtą taśmę, odcinając hotel od reszty świata. Tłum gapiów zatrzymywał się by choć chwilę móc zobaczyć miejsce zbrodni, szepcząc między sobą spekulacje dotyczące ofiary oraz jej powiązań z panoszącym się w mieście mordercą. Policjanci natomiast z trudem starali się powstrzymać dziennikarzy chcących zdobyć jak najlepszy materiał, mający przynieść im względy u szefa jak i kolejny zastrzyk gotówki.

Innymi słowy, dzień jak co dzień.

Od kilku minut siedziałam w samochodzie, z kamienną twarzą przyglądając się cyrkowi rozgrywającemu się po drugiej stronie ulicy. Radio powoli snuło piosenkę za piosenką grupy Linkin Park, jesienne liście opadały na przednią szybę mojego czarnego Nissana Maximy, z kolei telefon od pewnego czasu wibrował na siedzeniu obok próbując dać mi do zrozumienia, że inspektor powoli zaczyna się niecierpliwić.

- I czym ten kretyn się tak przejmuje?.. Przecież to zwłoki, nigdzie mu nie uciekną.

Westchnęłam cicho, sięgając do schowka po schowane tam dokumenty i innego rodzaju papiery potrzebne do tej piekielnej roboty. Odznaka, niewielki notes, długopis z czarnym atramentem, oraz telefon który ostatecznie i tak zignorowałam wylądowały w kieszeni mojego ciemnego płaszcza który już od pierwszych dni jesieni stał się moim nieodłącznym elementem ubioru. Po prostu nienawidziłam zimna. Od pewnego czasu wysyłałam prośby do szefostwa o przeniesienie w jakieś cieplejsze klimaty, ale cóż poradzić, ponoć jestem potrzebna tutaj. Innymi słowy, mają moje prośby w czterech literach.

Niechętnie wyszłam z ciepłego samochodu, powolnym krokiem zmierzając w stronę bloku okupowanego przez prasę oraz starających się ich odgonić policjantów.

- M-mówiłem już że nie możecie przejść!.. - Odrzekł do mnie jakiś nowy, nim jednak zdołałam sięgnąć po odznakę jeden ze starszych policjantów widzący całą sytuację szybko ruszył w naszą stronę przepuszczając mnie przez taśmę. 

- Panienka Takeichi, nareszcie! Inspektor oczekuje pani na piętnastym piętrze, wschodnie skrzydło pokój 1735.

- A wy jak zawsze macie problemy Vigier.. - Zerknęłam na tłum dziennikarzy atakujący młodego policjanta który z przerażeniem w oczach starał się utrzymać wszystkich za żółtą granicą. - Dalibyście kilka strzałów ostrzegawczych, zamiast się niepotrzebnie męczyć.

- Sama dobrze wiesz, że prawo zabrania!..

- Prawo to, prawo tamto. Gdybym miała tak jak wy przestrzegać drobiazgowo całej tej paplaniny i durnych papierków nie robiłabym w tym zawodzie. - Odparłam, zerkając na młodzika. - A tobie nowy dam małą radę. Nie idź w ich ślady i zajmij się czymś innym niż stertą papierów bo nadejdzie taki dzień, że żółta taśma cię nie obroni.

Starszy policjant pokręcił głową, wpuszczając mnie do oświetlonego, hotelowego holu. Wilgotne powietrze zdążyło z lekka pofalować mi włosy które opadały na ciemny płaszcz, z kolei grzywka nadal uparcie próbowała dostać mi się do oczu co było jasnym znakiem, iż niedługo nadejdzie pora by znów ją przyciąć. Mijałam recepcjonistkę otoczoną tłumem chcących się wymeldować klientów, którzy albo nie zdawali sobie sprawy że czeka ich jeszcze przesłuchanie, albo najzwyczajniej w świecie mieli je gdzieś sądząc, że skoro mają kasę to policja gówno im może zrobić.

Weszłam do hotelowej windy, czując na sobie kilka ciekawskich spojrzeń funkcjonariuszy z którymi robię w tym fachu od dobrych kilku lat. Ci starsi, mający doświadczenie całkiem nieźle się trzymali, jednak "młodziki" zmieniali się jak rękawiczki i ciągle musieli przysyłać jakichś nowych szalonych ochotników chcących zgrywać bohaterów. Z czasem przestałam nawet zwracać na nich uwagę, ponieważ prędzej czy później i tak lądowali w jakiejś opuszczonej uliczce bez choćby kropli krwi w żyłach, lub wręcz przeciwnie, wszystkie ich flaki lądowały na ścianie budynku. Zależy na kogo akurat trafili. Osobiście wolałabym tą pierwszą wersję, choć ta druga robi większą furorę i bardziej ją nagłaśniają.. no cóż, co kto lubi.

A oto moja sytuacja w skrócie. Od roku pracuję jako konsultantka w "specjalnym dziale policyjnym" specjalizującym się w tematach jak to zwykli nazywać ludzie, "nadprzyrodzonych". Od tak, zwykła jednoosobowa francuska "agencja" zwalczająca potwory czające się pod waszymi łóżkami. Łapiące was za nogi podczas snu, wciągające pod mebel urządzające sobie krwawą rzeź.. No dobra, jak na razie miałam tylko dwa takie przypadki. Na przyszłość, proście rodziców żeby dokładniej sprawdzali co siedzi wam pod łóżkiem. Albo kupujcie mebel z szufladami, wtedy nie dość, że nie musicie pod nim odkurzać to jeszcze nie ma opcji, żeby coś wam się tam zalęgło. Od taka rada. Przynajmniej zaoszczędzicie mi ewentualnej dodatkowej roboty po godzinach.

Tak więc, mam 22 lata, "cudowną" pracę, zrąbaną psychikę, dziesiątki niezłych scenariuszy do horrorów, "kochanego" wręcz szefa, kondycję zachowaną dzięki pogoni za żądnymi krwi monstrami.. jakieś plusy tej sytuacji? Nieźle płacą, no i auto mam niezłe. Tak przynajmniej uważam. Moja bryka, moja sprawa.

- Takeichi! - Wrzasnął starszy inspektor, zanim w ogóle zdążyłam wyjść z windy. - Czemu znowu nie odebrałaś?! Przez ciebie tracimy cenny czas!

- Weź wyluzuj, bo umarlaka obudzisz i co będę robić przez resztę nocy? - Odparłam, rzucając mu zdjęty w windzie płaszcz. Naprawdę, im starsze to tym bardziej nerwowe. Jak tak dalej pójdzie czaszka mu pęknie i kto to będzie sprzątać?

Ruszyłam w stronę odpowiedniego pokoju, zwracając uwagę na smugi krwi na ścianie i dywanie. Albo ofiara jeszcze żyła i starała się dobiec do pokoju, albo zabójca od tak postanowił ozdobić swoje miejsce zbrodni. Mało prawdopodobne, ale jeśli tak by było to gość punktuje. Seryjni mordercy, po prostu ich uwielbiam!

- Kim jest ofiara, jak zginęła, ewentualne powiązania z drugim światem, moja kawa? - Zapytałam w progu, zakładając trzymane w tylnej kieszeni rękawiczki.

- Debra Fillion. Rozcięta dolna część podbrzusza oraz gardło, przyczyna śmierci: obstawiam wykrwawienie ale jak sama wiesz oficjalnie musimy ogłosić nagłą niewydolność serca by nie wzbudzać paniki wśród cywili, co do drugiego świata podobnie jak poprzednie ofiary ma na karku ten sam niewielki tatuaż przedstawiający czarne skrzydła, a twoja kawa jest na biurku obok przyrządów medycznych. - Podsumowała Priya, moja jedyna kumpela oraz zarazem najlepsza znana mi pani patolog. - Z mlekiem, do tego dwie łyżeczki cukru.

- Jesteś boska. Jakieś oznaki walki? - Zapytałam, popijając zasłużoną kawę. Doprawdy.. nie mają kiedy mordować? Jak już, to najlepiej przed 22:00, trochę szacunku dla człowieka i jego jakże zasłużonego snu! Nie wspominając, że jestem na nogach już trzecią noc z rzędu i brak snu odbije się na moim stosunku do reszty ludzkości.

- Znalazłam kilka siniaków mogących wskazywać na próby obrony, ale nawet jeśli to miało to miejsce najpewniej przed rozcięciem brzucha. Zgadnij, co było potem?

- Biegła przez korytarz starając się utrzymać flaki na miejscu? - Odparłam, na co jeden z policjantów z "jakiegoś" powodu pobiegł do łazienki. Ile razy im mówiłam żeby nie żarli tyle pączków?.. - Ej, to miejsce zbrodni, nieco szacunku!

- Brawo. Po czym wydedukowałaś?

- Na pewno nie po śladach krwi na ścianie korytarza.

- Sarkazm wywołany przez brak snu, proponuję się wyspać. Coś jeszcze?

- Zakładam że dobiegła do pokoju.. - Stanęłam w drzwiach by móc odegrać ową scenkę. - Planowała dobiec do telefonu i wezwać pogotowie albo policję z czego i jedno i drugie mogłoby tu po niej co najwyżej posprzątać.. - Mówiąc to wskazałam na funkcjonariuszy za sobą. - ..ale nasz sprawca stanął za nią i szybkim, płynnym ruchem podciął gardło kończąc jej marny żywot. O ile oczywiście jeszcze wtedy żyła. Dodam, iż był praworęczny.. sądząc po miejscu i nacięciu zrost coś pomiędzy 175-180 cm. Facet.

- Skąd wiesz, że facet?

- Przesadnie zadbany makijaż, ładna kiecka, nie wygląda na lezbę?

- Mhm, a tak na serio?

- Mimo że malowana brunetka, raczej trzeba by siły żeby ją przytrzymać, nie uważasz? No i zwykle podczas szarpanin z udziałem kobiet zdarzają się ślady zadrapań na ciele a takowych jak zgaduję nie znalazłaś. Poza tym, sądząc po wielkości siniaków musiałaby ją zabić dosyć tęga kobieta, a takie zwykle wolą siedzieć w knajpach i gardzą ruchem. No i powiedz szczerze, widząc ją uważasz, że spotykałaby się z jakąś tęższą laską? To definitywnie typ który zrobi wszystko, żeby facet zwrócił na nią uwagę.

- No dobra, zbadam to w laboratorium i podeślę ci wyniki. Zakład o to co zawsze?

- Szykuj kasę, mam ochotę na dużą latte z ekstra pianką.

- Skończyłyście już?! - Tę jakże cudną chwilę oczywiście musiał przerwać szef. - Jak nie macie nic do roboty idźcie przesłuchać resztę świadków!

- To jeszcze tego nie zrobiliście? - Odparłam, udając zaskoczenie. - Litości, znając tutejszy system połowa gości już zdążyła wyjechać a reszta rozesłała relację na fejsa.

- Więc przesłuchaj tych którzy zostali! - Lanneugrasse wyglądał na nieźle wkurzonego, jednak szybko się oddalił odbierając telefon prawdopodobnie od własnego szefostwa. Ech.. ta drabina władzy.

- No, to ja się zmywam. Dzwoń jak będziesz coś miała.

- Jasna sprawa. Obstawiasz wykrwawienie czy gardło?

- Gardło. Znałam kiedyś człowieka który w podobnym stanie sam się zoperował tylko po to, żeby zafundować kolejnym pokoleniem namiastkę piekła na ziemi.

- Mówisz o swoim słynnym nauczycielu?

- To bydle chociaż umarło nadal z piekła rzuca mi kłody pod nogi. - Odparłam, zapisując sobie kilka i tak mało ważnych notatek po czym wyszłam z pokoju zgarniając od jednego z funkcjonariuszy swój kochany płaszcz. Oficjalnie ogłosiłam fajrant. Zwłoki obejrzane, szef wkurzony, jako takich nowości nadal brak. Po prostu żyć nie umierać! Chyba, że jest się tamtą zmasakrowaną brunetką. Peszek. Raz podrzynasz gardło, raz to ciebie patroszą. Co gorsza, moim jedynym śladem był owy dziwny tatuaż który od pewnego czasu pojawiał się na ofiarach. Nie wiedziałam skąd pochodzi, nie miałam żadnych wskazówek, a co gorsza, równie dobrze mógł nie mieć z moją pracą nic wspólnego. Może laski od tak odwiedziły tego samego tatuażystę który okazał się psycholem i teraz lata za nimi z nożem kuchennym pożyczonym od ciotki z parteru?

Po kolejnej przejażdżce windą wróciłam do przepełnionego wrzeszczącym tłumem holu. Funkcjonariusze chyba wreszcie ruszyli cztery litery i wzięli się do jako takiej roboty, ale zorganizowanie błagało o pomstę do nieba. Idąc w stronę wyjścia, kątem oka dostrzegłam jak Vigier przesłuchuje jakiegoś ciemnowłosego gościa. Dlaczego zwróciłam uwagę na coś, co w normalnych okolicznościach olałabym jak szef moją podwyżkę? Może dlatego, że jego lazurowe spojrzenie wlepione było prosto we mnie.

Przez te wszystkie lata przywykłam do spojrzeń kierowanych w moją stronę. Były ich dziesiątki. Wredne, ciekawskie, złowieszcze, psychopatyczne, maślane, chamskie, zwyczajne. Jego było..

Inne.

Dziwny dreszcz przeszedł po moich plecach, gdy jego twarz wykrzywiła się w uśmiechu skierowanym w moją stronę. Na wszelki wypadek obróciłam się za siebie, jednak nie było za mną nikogo poza kilkoma pracownikami hotelu starającymi się wykonywać swoją pracę pomimo ogarniającego ich zewsząd chaosu. Gdy ponownie na niego spojrzałam, nadal wlepiał we mnie to swoje spojrzenie wyraźnie chcące dać mi do zrozumienia, że czegoś wobec mnie oczekuje.

Nie mając czasu ani chęci na tego typu podchody opuściłam hotel, chcąc jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Przeszłam przez ulice ignorując trąbiące samochody i klnących w moją stronę kierowców, po czym zasiadłam na kierownicą odpalając silnik i ustawiając ogrzewanie na maksimum.

*********

Od kilku długich minut siedziałam w przepełnioną gorącą wodą wannie, starając się zresetować przepracowany umysł. Po ciągłej pracy należała mi się chwila dla siebie, a tym bardziej wieczór, o ile "wieczorem" można nazwać 01:38 w nocy. W pomieszczeniu urządzonym stylem indyjskim unosiła się para wymieszana z zapachem jaśminu i drzewa sandałowego, a kilka świeczek stojących na parapecie rzucało nikłe, złote światło w ciemnym pomieszczeniu co jedynie potęgowało mój wypoczynkowy klimat.

Niestety życie bywa brutalne, i nim się spostrzegłam moja mała, słodka chwila dobiegła końca. Słysząc dźwięk pochodzący ze Skypa, niechętnie wyszłam z wanny, mając nadzieję że olejki zapachowe choć w niewielkim stopniu zmyją ze mnie zapach śmierci który jak już zdołałam się przekonać, zwabiał zbyt wiele nieprzyjemnych kreatur.

Wyszłam z łazienki, narzucając na siebie czarny szlafrok i ruszyłam do salonu po laptopa zgarniając po drodze ręcznik którym zaczęłam wycierać mokre włosy. Rozsiadłam się na wygodnym, szarym narożniku i odebrałam połączenie od mojego znajomego z działu kryminalistyki.

- No, zaskocz mnie. - Odparłam, starając się wytrzeć mokre włosy.

- A może by tak "dzień dobry" albo "dobry wieczór"? - Zapytał Nataniel, odkładając na bok trzymane w dłoni papiery. - Nieco manier jeszcze nikogo nie zabiło.

- Przejdź do sedna, i tak masz szczęście że nie śpię. Poza tym, zdziwię cię ale w Nowym Jorku była jedna akcja gdy pewna laska..

- Mogłabyś nie kończyć? Wiesz przecież, że nie uznaję tych twoich paranormalnych dziwactw.

- Czyli, jak jakiś wilkołak wgryzie ci się w tchawicę to będzie fakt i zaczniesz to uznawać?

- Weź skończ. A teraz fakty: tak jak prosiłaś, razem z Priyą porównaliśmy różne narzędzia zbrodni których "prawdopodobnie" mógł używać zabójca. Głębokość, kształt, wszystko wskazuje na to, że tak jak podejrzewałaś mamy do czynienia z jedną bronią, a co za tym idzie prawdopodobnie i osobą.

- Czyli seryjny morderca.

- Mogłabyś się chociaż nie uśmiechać. - Prychnął pod nosem, jak to zwykł robić podczas większości rozmów ze mną. Nie moja wina. Tylko mojej zrąbanej psychiki. - Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak asertywność lub empatia?

- Przecież jestem empatyczna, potrafię myśleć i patrzeć na świat oczami innych. Głównie morderców, demonów, potworów i polityków.

- Weź nie mieszaj do tego naszej polityki..

- Zwariowałeś? Ze wszystkich wymienionych to najgorszy rodzaj piekła! Co najmniej połowa polityków robi za wzór do naśladowania w zaświatach, nie wiedziałeś?

- Możemy wrócić do sedna sprawy? Chciałbym już wrócić do domu jeśli łaska.

- Mów.

- Więc jak już wspominałaś, mamy seryjnego mordercę. Co do narzędzia zbrodni, porównaliśmy kilka możliwych opcji z czego jedna pasuje wręcz zbyt idealnie.

Podszedł do stojącego za nim laptopa, i otworzył zdjęcie przedstawiające jedną z moich ulubionych broni białych.

- Czyli opcja z rządnym krwi tatuażystą nie jest aż tak naciągana..

- ..Wolę nie wdrażać się w szczegóły.

- A wiedziałeś, że sztyletów używano dawniej do eliminacji przeciwników politycznych?

- Daj mi już święty spokój z tą polityką! Przekazałem ci wszystko co na razie wiemy, reszty dowiesz się jutro.

Leniwie zamknęłam laptop, nie potrzebując już więcej informacji. Wszystkie wskazówki powoli nabierały sensu, jednak przede mną nadal najgorsza część zadania. Poskładanie ich wszystkich i likwidacja problemu.

Odrzuciłam na bok ręcznik, odruchowo zerkając na stojącą nieopodal fotografię przedstawiającą ciemnowłosego mężczyznę o bladej karnacji, przecinającej wargę bliźnie i czarnym płaszczu. Niechętnie podniosłam się z kanapy, i podeszłam do szafki z której zdjęłam zdjęcie zamknięte w czerwoną, zdobioną pozłacanymi wzorkami ramkę. Nigdy nie lubił tego typu rzeczy. Do dziś pamiętam jego wykrzywioną minę, gdy na święta dostał ode mnie srebrny medalion z krzyżem. Nigdy nie lubił dodatków i innego rodzaju świecidełek, był facetem w starym stylu lubiącym prostotę i czarny kolor, za to nienawidził ekstrawagancji. Chyba tym bardziej wszystkich dziwił fakt, że za ucznia wziął sobie rudą dziewczynę z heterochromią która pod żadnym względem nie spełniała jego podstawowych kryteriów.

Musiałaś wybierać akurat tą? - Czasami zdawało mi się słyszeć jego poirytowany głos w mojej głowie. - Od zawsze byłaś beznadziejnym przypadkiem, nie wiem po co cię w ogóle szkoliłem!

- Nie trzeba było umierać, teraz przewracaj się w grobie czy co tam chcesz bo ramka zostaje. - Odparłam sama do siebie, w duchu tęskniąc za tym starym prykiem i jego zrytą twarzą która to nieraz straszyła mnie po nocach.

Po odłożeniu zdjęcia na miejsce wróciłam do pokoju, i przebrałam w ciemną koszulę nocną którą dostałam na urodziny od Pryi. Niby nie do końca w moim stylu, ale jak już ją mam to w niej chodzę. Położyłam się na swoim dwuosobowym łóżku, wcześniej nastawiając budzik i sprawdzając wiadomości które wcześniej zignorowałam przez brak wolnego czasu. Jak się spodziewałam, były to głównie zaproszenia na imprezę Halloween które natychmiast odrzuciłam nie mając czasu na tego typu głupoty.

***********

Następny dzień zaczął się tak samo jak wszystkie inne. Wstałam o szóstej, odbyłam szybką gimnastykę, wzięłam prysznic, obejrzałam fragment wiadomości podczas wybierania ubrań do porannej przebieżki, a na końcu zajęłam się włosami które jak zwykle o poranku spięłam w wysoki kucyk.

Po przebiegnięciu kilku kilometrów przez park i ulice, tradycyjnie udałam się do jednej z knajpek, stojącej niedaleko mojego obecnego mieszkania zamawiając śniadanie składające się z jajecznicy, startej zasmażanej cukinii z dodatkami i ziołowej herbaty. Odkąd przenieśli mnie do Francji spędzałam tu każdy poranek, wspominając domowe posiłki z czasów młodości. Nie żebym nie potrafiła gotować. Potrafię. Ale cudze zawsze smakuje najlepiej.

Gdzieś w niewielkim telewizorze zawieszonym w kącie pomieszczenia nadawane były wiadomości zawierzające relację z wczorajszego wypadku. Tak jak powiedziała Priya, podano iż ofiara zmarła przez nagłą niewydolność serca a kolei "eksperci" w tej sprawie zaczęli dyskusję o coraz częstszych chorobach zagrażających naszym życiu spowodowanych przez naszą niedbałość o zdrowie. Mimowolnie zaśmiałam się, gołym okiem dostrzegając techniki manipulacyjne mające na celu wmówienie ludziom, iż w rzeczywistości nie zagraża im nic ze strony panoszącego się po ulicach zabójcy. Cóż, ludzie w końcu wiedzą swoje, choć to z góry było wiadome iż przynajmniej połowa da się na to nabrać. Niektórzy są po prostu głupi, inni natomiast potrzebują w to wierzyć by móc czuć się bezpiecznie. Nie winię ich za to.

- Pani detektyw tutaj? - Usłyszałam za sobą obcy głos, lecz nim zdążyłam się obejrzeć osobnik odsunął krzesło i dosiadł się do mojego stolika. Nie kryłam swojego zaskoczenia, gdy moim oczom ukazał się mężczyzna dzień wcześniej przesłuchiwany w hotelu przez Vigiera. Te same niebieskie oczy, roztrzepana fryzura.. zmienił się tylko ubiór. Elegancki strój zastąpiły ciemne dżinsy, szara bluza oraz czarna firmowa kurtka. - Jakiś postęp w śledztwie?

- Nawet jeśli, nie powinno cię to interesować. - Odparłam, wstając od stolika. - Iris, poproszę kawę na wynos.

- Już podaję! - Zawołała zza lady rudowłosa dziewczyna, biorąc się do pracy podczas gdy ja odniosłam naczynia do odpowiedniego okienka. Po uregulowaniu rachunku odebrałam od dziewczyny kubek z gorącym napojem i wyszłam z knajpki zostawiając należyty jej napiwek.

Szłam chodnikiem w stronę domu, a głowę zaprzątały mi myśli związane ze sprawą. Tatuaż na plecach dziewczyn musiał coś symbolizować, jednak opcji było zbyt wiele. Sekta? Czarna magia? Demonologia? Tajne stowarzyszenie? Opcji było mnóstwo, a odnalezienie tej właściwej graniczyło z cudem. 

Niestety, musiałam radzić sobie sama, zwłaszcza, iż policja ma swoje sprawy a fakt, że Priya i Nataniel mi pomagają zawdzięczam jedynie pomyślnemu zrządzeniu losu. Z Priyą poznałyśmy się jeszcze za czasów gdy odbywała studia, a ponieważ była jedyną osobą która ogarniała tematy medycyny zmuszona byłam prosić ją o pomoc w kilku przypadkach, co pomogło jej w przyswojeniu wiedzy i zapoznaniem się z miejscami zbrodni. Gdy znalazła pracę w policji nadal oferowała mi swoją pomoc, a fakt iż do dyspozycji otrzymała profesjonalny sprzęt oraz dostęp do pewnych informacji jedynie pomógł naszej współpracy. Nataniela z kolei poznałam po przydziale do policji jako "Konsultantka do spraw specjalnych". Było to z rok temu, a zapoznała nas Priya podczas sprawy z grasującym po mieście wampirem. Blondyn w dalszym ciągu nie uznaje "Drugiego Świata", i mimo iż wie o jego istnieniu odrzuca wszystkie sprawy z nim związane mogące płynąć na jego logiczne postrzeganie świata. Przynajmniej zachowa zdrową psychikę. Interesują go fakty, i to właśnie w ich kwestii proszę go o pomoc, gdyż mam pewność iż w przeciwieństwie do reszty zespołu mimo wszystko mogę mu zaufać. Tak oto we trójkę stanowimy nieoficjalny zespół w tajemnicy przed przełożonymi.

A jak "łowca" wylądował w policji? Jak już mówiłam, robię w tym zawodzie od kilku lat, jednak pewnym osobom niezbyt podobał się fakt, iż jakaś "dziewczynka" miesza im się do pracy. Powiem więcej, kilka razy nawet mnie przymknęli za "utrudnianie śledztwa" i wyciągać mnie musieli "starsi koledzy po fachu" którzy wreszcie wynegocjowali mi prawo do pracy w zamian za wstąpienie w szeregi gliniarzy. Oczywiście nie miałam wyjścia i musiałam na to przystać pod groźbą kolejnego zatrzymania, dlatego jestem jedyną Łowczynią która z Wolnego Strzelca stała się "Konsultantką". Doprawdy żałosne.. Gdyby reszta dowiedziała się, że jestem jakimś przydupasem pewnie wyśmiałaby mnie na miejscu! Ktoś "w górze" najwidoczniej źle mi życzy. To Hughes. Cóż za "uroczy" człowiek..

Z braku jakichkolwiek pomysłów postanowiłam zadzwonić do Nathaniela, i dopytać czy nie dowiedział się czegoś nowego. To było oczywiście pewne, że o tej porze stuprocentowo nie będzie miał żadnych konkretnych informacji ale miałam ochotę nieco go podrażnić.  Wybrałam szybko numer, i wsłuchując się w sygnał ruszyłam dalej popijając swoją ukochaną kawę, gdy ktoś złapał mnie za rękę wciągając do jednego z ciasnych zaułków. Upuściłam papierowy kubek na ziemię, a moja ręka odruchowo powędrowała do trzymanej w kieszeni brzytwy, która to momentalnie znalazła się przy gardle mojego napastnika.

Z tą różnicą, że tym razem i jak poczułam chłód stali na swojej szyi.

Pozbawiona jakichkolwiek emocji wpatrywałam się w lazurowe oczy chłopaka, którego tym razem nie mogłam zignorować.

- Mówił ci już ktoś, że ciężko zwrócić twoją uwagę?

- Zwykle staram się ignorować zbędną paplaninę. - Jednocześnie odsunęliśmy od siebie bronie, które powędrowały z powrotem do naszych kieszeni. - Czego tu szukasz?

- Przysłali mnie z Nowego Jorku, mam cię wspomóc przy śledztwie. - Odparł, bacznie mi się przyglądając. - Więc to ty jesteś ta słynną uczennicą Hughesa? Miło wreszcie poznać chodzącą "legendę"..

- Obejdzie się, dam sobie radę. - Odparłam, i już miałam go opuścić gdy przeszkodziła mi jego ręka oparta o ścianę. Westchnęłam, spoglądając na niego z lekka poirytowanym wzrokiem. - Masz mi coś jeszcze do powiedzenia? Śpieszę się.

- Osoba którą ścigasz jest moja. - Warknął, co momentalnie zwróciło moje zainteresowanie. Pomimo swoich słów, nie był zbytnio przekonujący co u łowców bywało rzadkością.

- Czyżby sprawy osobiste?

- Niewyrównane rachunki.

- Czyli zemsta?

- Nie twój interes.

- Po pierwsze, chyba jednak mój, biorąc pod uwagę fakt że przebywasz na moim terenie. Po drugie.. jeśli chcesz mnie okłamać musisz się bardziej wysilić.

Musiało minąć kilka długich sekund, gdy na jego twarzy ponownie zagościł niewielki uśmieszek. Mimowolnie przewróciłam oczami, nigdy nie lubiłam tego typu zachowania u facetów. Zwyczajnie mnie irytowali.

- Najwidoczniej nie jestem tak dobrym kłamcą jak myślałem.

- To faceci w ogóle myślą? Muszę to sobie zapisać. A teraz wybacz, ale mam robotę.

Przeszłam obok niego, chcąc jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu. Nadal czułam na sobie jego spojrzenie, jednak postanowiłam je zignorować i nadal działać po swojemu. Nie chciałam niczyjej pomocy, działanie w zespole gryzło się z moim światopoglądem oraz wyznaczonymi przez samą siebie zasadami.

Poza tym, jak dla mnie był zbytnio denerwujący.

********

Po powrocie do mieszkania pierwszą rzeczą którą uczyniłam był rozluźniający prysznic, i zmiana sportowych ubrań na ciemne dżinsy i czarną, zapinaną koszulę. Weszłam do gabinetu, gdzie ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu czekały na mnie przefaksowane przez Priyę i Nataniela wyniki sekcji zwłok, oraz informacje na temat ofiary. Po szybkim przeglądzie otrzymanego materiału przypięłam zdjęcia i dokumenty na białą tablicę stojącą w kącie pokoju, gdzie już widniały prowizoryczne notatki oraz czas i miejsca zgonów dziewczyn. Jak dotąd nie miałam żadnych konkretnych wskazówek, a informacje na temat Debry były jedynymi jakie tamtej dwójce udało się dla mnie zdobyć. Niestety, Lanneugrasse z "jakiegoś powodu" niezbyt za mną przepadał i nie udzielał mi żadnych konkretnych informacji, dlatego w kwestii policyjnych dokumentów zdana byłam głównie na szczęście.

- Powinnaś skupić się na broni. - Usłyszałam za sobą głos, jednak nie zdążyłam nikomu przyłożyć gdyż osobnik zdążył odsunąć się poza zasięg mojego ciosu.

- Co TY tu robisz? I jak długo tu jesteś? - Zapytałam, starając się jakoś zachować resztki cierpliwości i zdrowego rozsądku. Mężczyzna jakby nic sobie nie robił z mojego pytania, i od niechcenia przeglądał dokumenty pozostawione wcześniej na biurku dotyczące jakiejś starej sprawy. W tamtej chwili nie wiedziałam co irytowało mnie bardziej.. jego zachowanie w stosunku do mnie czy to, że zachowuje się jak Hughes. Choć w sumie, i tak na jedno wychodziło.

- 15 minut. Wspominał ci już ktoś, że mało słyszysz gdy jesteś pod prysznicem?

- Wspominał ci już ktoś, że wścibskość to drugi stopień do piekła?

- W zasadzie to ósmy, w gwoli ścisłości. - Uśmiechnął się cwaniacko, podając mi papiery które niemalże mu wyrwałam. - I po co te nerwy?

- Mówiłam ci już, żebyś się nie mieszał. Nie obchodzi mnie kto cię przysłał, ale mam ich w głębokim poważaniu tak samo jak ciebie więc go away jeśli łaska. - Odparłam, w momencie gdy przed moją twarzą pojawił się podejrzanie wyglądający dokument.

- Wiedziałem że tak powiesz, dlatego się ubezpieczyłem. - Odrzekł z wyraźną satysfakcją, podczas gdy ja z niedowierzaniem czytałam dokument informujący mnie o nakazie współpracy z owym osobnikiem podpisany przez.. o zgrozo, mojego "kochanego" szefa!

- Jak ty?!..

- Mam dar przekonywania. - Zaśmiał się, wyciągając  moją stronę rękę. - Łowca sektora szóstego Nowego Jorku. Moje imię, Armin.

Cicho zaklęłam pod nosem, niechętnie podając mu rękę w celu oficjalnego przywitania jakie miało miejsce podczas spotkania dwóch łowców. Nienawidziłam stawianie mnie przed faktem dokonanym, jednak najwidoczniej inni nie mieli problemu z niepytaniem mnie o zdanie. - Łowca sektora siódmego w Japonii.. Obecnie dwunastego na terenie Francji. Moje imię, Hikari.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top