3. Poszukiwania

Należałam do osób, które muszą wszystko w punktach wypisać sobie na kartkę. Inaczej ciężko byłoby mi powiedzieć, ile już osiągnęłam i co dalej potrzebuję zrobić. Oczywiście nie zawsze tak było, ale w tak istotnych rzeczach, jak doprowadzenie tego testu do stanu rzeczywistego, potrzebowałam to zrobić.

- I co? – spytałam Sabaa, kiedy wieczorem po spotkaniu z przyjaciółkami, siedziałam w koszuli nocnej przed stolikiem. – Powiedział coś komuś?

- Nie – pokojówka pokręciła głową. – Co prawda panicze i panienki próbowały go zagadywać, lecz ani im, ani panu nic nie powiedział. Prócz jednej rzeczy...

- Jakiej? – dopytywałam, mrużąc oczy nad pustą kartką.

- Że tajemnice, plany i inne sprawy „jego pani", zabierze ze sobą do grobu – wyznała dumnie. – On jest wspaniały! Widać Lionel jest wobec panienki lojalny, wierny...

- Za wcześnie na to – zbeształam ją.

Mimo to na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Taki drobny i lekki, który zniknął zaraz po tym, jak zdałam sobie z niego sprawę. Z dziwnego, wręcz podejrzanego powodu cieszyłam się i byłam całkiem zadowolona, że Lionel wykazał się takim a nie innych zachowaniem. Tylko, że to mógł być jedynie gra aktorska, która ma prowadzić do wykrycia sekretów oraz tajemnic.

Wiedziałam, że nie wolno zbyt łatwo ufać ludziom. Byli zdradliwi i mogli zadziałać na moją niekorzyść. Jedynym osobom, którym należało ufać to: Sabaa, Meridian, Kira, Malta i ja sama. Bo one mnie nie zdradzą, nie oszukają i nie porzucą w potrzebie. Z czym nie mogłam mieć pewności w wypadku kogoś nowego, takiego jak Lionel.

- Idź spać – rzuciłam do Sabaa, posyłając dziewczynie uśmiech. – To był długi dzień.

- Dobrze panienko – Sabaa ruszyła do drzwi po krótkim dygnięciu.

- Ach! Sabaa!

- Tak?

- Dobra robota

Na jajowatej buzi pokojówki pojawił się szeroki, przeszczęśliwy uśmiech. Takie pochwały uwielbiała słuchać, z czym się nie kryła, wręcz na nie się łasząc. Była przy tym przewidywalna.

- Dobranoc panienko!

I zostałam sama. Dopiero wtedy prawdziwie skupiłam się na liście, którą miałam wykonać. Potrzebowałam jej, ale mogła mi ona również zaszkodzić. Problem w tym, że bez niej będzie mi ciężko, więc musiałam ją wykonać pomimo widocznego ryzyka. Potem dobrze ukryć. W miejscu, w którym nikt jej nie znajdzie, ani nie wpadnie, że właśnie tam mogłoby się znajdować.

- Ściana to najlepsze wyjście – mruknęłam wpatrując się w boazerię na jednej ze ścian.

Dawno temu znalazłam idealny schowek, tuż przy komodzie. Miejsce to dodatkowo ukryłam dużym kwiatem, który raz na jakiś czas zmieniał swoje położenie ze względów strategicznych. Prócz tego dbałam o to, żeby nie została odkryta. Nawet przez Sabaa.

- Zaczynajmy – szepnęłam chwytając pióro i przytrzymując lewą ręką kartki.

Punkty dawać mogły mi siłę, szczególnie jeśli potem zostaną skreślone.

1. Rozejrzeć się i poszukać informacji na temat magów.

2. Znaleźć kogoś, kto byłby kimś zaufanym i zawrzeć współpracę.

3. Zebrać materiały do pracy nad testem (Malta).

4. Nagroda pieniężna dla magów (ja + Meridian + Kira).

5. Zmusić ojca do zgody w udziale w teście.

6. Zatrudnić więcej magów...

Urwałam, po czym zmieniłam kolejność numeru piątego i szóstego. Zdecydowanie bardziej będzie mi potrzeba więcej magów przed zaproponowaniem ojcu udziału. Tym razem, jednak to ten mag może mi pomóc w rekrutacji, z pewnością będzie znał innych lub będzie wiedzieć jak ich znaleźć. Zaś ja zapewnię reszcie zatrudnienie, umowy oraz pieniądze. Dokładnie to w czym byłam dobra.

7. Ukrycie własnej tożsamości i kontaktowanie się z arystokracjom oraz pospólstwem przez listy, albo pośredników.

8. Zatrudnienie asystenta i rozwój testów.

9. Stanie się obrzydliwie bogatą, niezależną kobietą.

10. Wprowadzenie zniżek na testy, bony dla biednych oraz kolejne miejsca pracy.

Z satysfakcją przyjrzałam się swojemu dziełu, zadowolona z własnej pomysłowości, objawiającej się głównie nocą. Wiedziałam, że to pierwszy krok do sukcesu, choć to właśnie sam początek będzie najtrudniejszy i zdeterminuje jak to się skończy.

Przed laty magowie się ukryli, kiedy stało się jasne, że większość ludzi się ich boi, niezdrowo im zazdrości i uważa za zagrożenie. Właśnie dlatego tak ciężko było teraz odszukać przynajmniej jednego z nich. A przecież to oni są dla mnie kluczowi. Owszem mogłam im zapewnić anonimowość, ukryć ich i pilnować, żeby byli bezpieczni. Jednak, żeby to zaproponować, najpierw potrzebowałam przynajmniej jednego z nich znaleźć. Dopiero potem znaleźć w sobie nawzajem jakiś rodzaj zaufania, by móc rozpocząć współprace.

Westchnęłam odkładając pióro i składając zapisaną kartkę na pół. Następnie wstałam, gasząc świecę i po ciemku ruszyłam do skrytki. Nigdy nie mogłam być pewna, że nikt mnie nie podglądał, wobec czego musiałam uważać. Zresztą nawet bez światła spokojnie dotrę dokładnie tam, gdzie chciałam przez znanie ścieżki do skrytki na pamięć. W końcu znałam swoją własną sypialnię, jak własną kieszeń. Bez trudu potrafiłam również otworzyć skrytkę tak, aby nie wydobył się ani jeden dźwięk oraz tak, żeby nikt nie wiedział co robiłam.

Czasami przez to czułam się niczym złodziej lub przynajmniej ktoś, kto musiał się ukrywać. A także swój własny sekret.

Zamknęłam skrytkę i oparłam głowę o boazerię. Ta ciągła ostrożność stawała się coraz bardziej męcząca. Aż nie mogłam się doczekać momentu, w którym ucieknę stąd wraz z Maltą. Do tego czasu powinnam mieć wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić dobry dom oraz zapewnić nam dobre warunki. Tak, abyśmy mogły żyć tak, jak chciałyśmy.

I może nie będzie idealnie, lecz z czasem wszystko się poprawi. Byłam nawet gotowa żyć z nią dopóki sobie kogoś nie znajdzie. Zaś wtedy spytać, czy dalej mogłabym z nimi żyć, bo wątpiłam, by kiedykolwiek udało mi się znaleźć sobie samej partnera. Nie przez te lata, kiedy żyłam praktycznie sama, bojąc się komukolwiek zaufać.

*********

To był już trzeci dzień, podczas którego nie udało mi się znaleźć żadnego tropu. Nic też nie wskazywało, żeby miało się to zmienić w najbliższym czasie. Szukałam wszędzie, gdzie mogłam, weszłam nawet – w przebraniu! – do domu rozpusty, żeby popytać.

Opadłam na kanapę patrząc nieszczęśliwie na Sabaa. Dalej się czerwieniła po usłyszeniu gdzie byłam. Jej reakcja była tak różna od tej Lionela, który chichotał w koncie, próbując przynieść mi herbatę. Dalej nie mógł uwierzyć, że za jego poradą, rzeczywiście tam poszłam. W dodatku w jego ubraniach, które mu zwróciłam po powrocie. Nie wyglądałam może w nich tak źle, ale też nie doskonale, ponieważ dalej Lionel był wyższy ode mnie. Więc pewnie wyglądałam w nich niczym nastolatek próbujący udawać dorosłego, mimo to mnie wpuścili. Co na niewiele się zdało.

- Moja pani – Lionel postawił na stoliku przede mną parującą herbatę z uśmiechem na wargach.

W czerwonych oczach płonęło rozbawienie, którego nie był wstanie powstrzymać. Zresztą dlaczego miałby się tak starać? Szczególnie, gdy żadnej z nas nie udało się znaleźć żadnego tropu. Z tego też powodu pozwalałam mu na tę jawną bezczelność. Zdecydowanie lepiej było słuchać śmiechu, niż użalać się nad sobą w ciszy.

Mój wzrok zatrzymał się na skrytce, której nie otwierałam od czasu ukrycia kartki. Był to niemal cios prosto w brzuch. I to tak mocny, że wyciskał powietrze zgromadzone w ciele.

Potarłam oczy, zaraz potem wzdrygając się na widok ciasteczek znajdujących się tuż przed moją twarzą. Ze zdziwieniem podniosłam wzrok, szukając przyczyny talerzyka lewitującego przede mną. Lionel, jak zwykle patrzył na mnie z góry z mieszanką złośliwości i rozbawienia. Gestem proponując, abym wzięła sobie ciastka dla poprawy humoru. Choć osobiście wątpiłam, żeby w jakikolwiek sposób on miałby się poprawić.

- Sam je zrobiłeś? – spytałam biorąc cały talerzyk z rąk Lionela.

- Nie – wzruszył ramionami. – Podkradłem z głównej kuchni, kiedy nikt nie patrzył. Wziąłem tyle ile mi się udało.

Arogancja wręcz wypływała z każdego jego ruchu, dając mi powód do zaśmiania się. Ojciec doprawdy nie miał oka do wyboru służby. Szczególnie takiej, która miała należeć do mnie. Nie mogłam uwierzyć, że zabrał z ulicy Lionela, który zachowywał się właśnie w ten sposób i niczego nie zauważył. Byłam naprawdę ciekawa u kogo poprzednio pracował i za co został wyrzucony. Chociaż podejrzewałam, że znałam odpowiedź na to drugie.

- Nieźle. To przydatna umiejętność – parsknęłam, unosząc ciastko do ust.

Sabaa zbladła, wybałuszając oczy na mężczyznę. Zdawała się ledwo panować nad przyśpieszonym oddechem. Zapewne, gdyby nie to, że należała do silnych kobiet, padłaby, mdlejąc już w tym momencie. I to przez same rewelacje Lionela.

- Nie aż tak, jak ukradzenie ubrań swojemu kamerdynerowi i udanie się do domu rozpusty po informację, moja pani.

Zachichotałam, wrzucając sobie ciastko do ust. Ku zgorszeniu Sabaa byłam prawdziwie rozbawiona bezczelną uwagą mężczyzny. W zasadzie bawiło mnie praktycznie wszystko, co było z nim związane. Prawdopodobnie sam nie wiedział, że w ten sposób działa na innych. Nawet dziewczyny powiedziały mi, że mam bardzo zabawnego człowieka przy swoim boku.

- Ale wiesz... ja nie zostałabym ukarana, co innego ty – zauważyłam, popijając herbatę na przemian z jedzeniem ciastek.

- Jesteś tego pewna, moja pani? – Lionel uniósł ku górze lewą, srebrną brew. – Moim zdaniem, twoja kara byłaby znacznie większa niż moja. Gdyby ktoś zobaczył, że jesteś w pokoju mężczyzny, moja pani, raczej zareagowałby w jeden możliwy sposób. A z tego ciężko byłoby się wytłumaczyć. Szczególnie z twoimi motywami.

- Słuszna uwaga – strzeliłam palcami w Lionela. – O tym nie pomyślałam w swojej błyskotliwej dedukcji. Ale... tak czy inaczej nie zostałam złapana.

- To prawda. Moje gratulacje, moja pani – parsknął Lionel, wykrzywiając usta.

- Lionel! – Sabaa wreszcie nie wytrzymała.

Wzięła kamerdynera na bok, aby go porządnie zrugać, ku mojemu jeszcze większemu rozbawieniu. Dla niej liczyło się w wielkim stopniu, by każdy mówił do mnie z szacunkiem. Była tak zapatrzona w prawidłowo funkcjonującą relację pracownik- pracodawca, że nie zauważała niczego innego znaczącego. Potrzebowała również wywołać ten sam efekt u innych. Jednakże wątpiłam, żeby kiedykolwiek udało jej się to zrobić i wywołać jakikolwiek efekt u Lionela. Zdążyłam zauważyć, jak upartą, bezczelną i dumną osobą on był. Prócz tego było mało prawdopodobne, żeby się zmienił pod wpływem słów Sabaa. Kobieta nawet nie potrafiła patrzeć komuś prosto w oczy, dlatego też Lionel robił co chciał.

Choć mężczyzna zapewne robiłby co chciał i bez tego. Był po prostu tego typu osobą, która nie słuchała, wykonując zwyczajnie powierzoną mu pracę w taki czy inny sposób. Po swojemu i na swoich zasadach.

- Zostaw go – rzuciłam, machając ręką. – To i tak nie ma sensu.

- Ależ panienko!

- Sabaa – ostrzegawcze spojrzenie wystarczyło, aby dziewczyna dała spokój. Lionel nawet nie wyglądał na przejętego, ziewając potężnie. – Nie mam nic przeciwko jego zachowaniu, więc go po prostu zostaw.

- Jeśli panienka tego właśnie chce – wyszeptała Sabaa zaciskając mocno wargi. Rzuciła ostrzegawcze spojrzenie srebrnowłosemu, nim ostatecznie ruszyła do mojej sypialni. – Pójdę posprzątać.

- Mmm – przytaknęłam, pochłaniając ostatnie ciastka. – Gratuluję złodziejskich zdolności – mruknęłam, odkładając talerzyk na stolik. – Jednak musisz z tym uważać. Gdyby ktoś cię przyłapał, miałbyś wielkie problemy. Tak samo jak ja.

- Będę uważał – obiecał mężczyzna. – Jeśli mogę...

Podniosłam wzrok, obejmując dłońmi filiżankę. W ten sposób przyzwalałam mężczyźnie na kontynuację, gdy ten dalej się wahał. Lionel miał dziwnie niepewną minę, jak gdyby to, co chciał powiedzieć było czymś o olbrzymiej wartości.

- Moja pani, mogę zapewnić maga – powiedział z trudem. – Tak się składa, że mój przyjaciel nim jest.

- Poważnie?! – moje oczy rozbłysły. Chwyciłam bladą, ciepłą dłoń Lionela z zachwytem na twarzy. – Nie kłamiesz?

- Nie, moja pani – przesunął wolną dłonią po karku. – Jeśli bardzo ci zależy, mogę poprosić go o przyjazd, moja pani.

- Bardzo! Uratowałbyś mi życie!

Przez twarz Lionela przemknął uśmiech. Zadowolony uśmiech, który zignorowałam, za bardzo zajęta szczerzeniem się od ucha do ucha. Wreszcie miałam jakąś szansę zrobić jakieś postępy.

Teraz mogłam nawet skreślić jeden punkt z listy i ćwiczyć mowę przekonującą ów delikwenta do współpracy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top