Rozdział 8

- Pan Damon Salvatore? - zapytał policjant 

- Tak, to ja 

- Ta pani - wskazał na sąsiadkę - Twierdzi, że ktoś włamał się do pańskiego domu i nie daje się przekonać pani Elenie, że to nieporozumienie, twierdzi, że złodzieje zapewne was zastraszyli i dlatego boicie się ich wydać. Czy to prawda? Jeśli tak to bez obaw, pomożemy wam i zabierzemy do aresztu, nie musicie się niczego obawiać, teraz przed Świętami kradzieże mogą być zmorzone, jeśli ich nie schwytamy mogą napadać na inne domy. Chyba nie chcecie odpowiadać za współudział w przestępstwie, bo jeśli ich nie wydacie i pozwolicie im uciec, zostaniecie ukarani karą pieniężną lub jakąś inną, więc jak, sami ich wyprowadzicie czy mamy po nich iść? Ale gdy ich zgarniemy, to i przy okazji i was 

- Nikogo nie będę przyprowadzał i pani Elena też nie bedzie tego robić - odpowiada stanowczo i chwyta mnie za dłoń 

- W takim razie zabieramy was wszystkich 

- Nikogo panowie nie zabieracie, ponieważ jak już mówiła moja dziewczyna to jest nieporozumienie, do mojego domu nie włamali się żadni złodzieje tylko mój brat Stefan ze swoją dziewczyną Caroline przylecieli z Włoch by zrobić mi niespodziankę urodzinową i zostać na Święta, po za tym nie weszli przez okno czy taras, a zwyczajnie przez drzwi, a jak je otworzyli? To proste, skoro to mój brat to jasne jest to, że to tak samo jego dom jak i mój, a jak jego dom to i posiada do nich klucze, są tylko trzy komplety kluczy, jedne mam ja, drugie ma Stefan, a trzecie ma Elena i jestem pewny, że każdy z tych kompletów jest w posiadaniu tych trzech osób. Ah nie, jest jeden wyjątek, klucze mojego brata są aktualnie w posiadaniu naszej sąsiadki 

- No dobrze, wszystko pięknie, cacy, ale skoro to pana brat to dlaczego ta pani go nie zna? - uśmiechnął się chytrze pewny, że złapał chłopaka na kłamstwie i będzie mógł się popisać przed swoją koleżanką z pracy, która teraz stała obok niego i przysłuchiwała się przesłuchaniu 

- I tym razem mam proste wyjaśnienie. Ta pani wprowadziła się jak mój brat przebywał we Włoszech, dlatego go nie poznała, bo nigdy wcześniej nie widziała go na oczy. Czy ma pan jeszcze jakieś pytania? A może mam zawołać brata i jego dziewczynę w celu wylegitymowania? Serio pan myśli, że pomagałbym złodziejom? Pierwszy bym ich wydał. Jeśli to już wszystko to zapłacę mandat za nie potrzebną fatygę 

- Ale to nie pan wzywał policje tylko ta pani - po raz pierwszy głos zabrała ciemno skóra policjantka 

- To prawda, ale to u mnie są potencjalni złodzieje. Ta starsza odważna pani spełniła swój obywatelski obowiązek nie zważając na nic, starała się pomóc jak najlepiej umiała i jestem jej za to wdzięczny, gdyby to byli prawdziwi złodzieje zapewne zabrali by wszystkie cenne przedmioty, a po akcji tej pani nie mieliby jak uciec i teraz byście ich zabierali, a nie szukali po całym mieście, a więc by nie przedłużać, proszę o wypisanie mandatu, może tego nie dostrzegacie, ale wszyscy przeżyliśmy chwile grozy, a dla starszych osób to jest skrajnie niebezpieczne, tym bardziej gdy zabraknie w domu lekarstw

- To pani nie ma lekarstw? - zainteresowała się policjantka 

- A no nie mam, skończyły się, musze wykupić 

- A na co bierze pani lekarstwa?

- Dziecko drogie, lepiej zapytać na co nie biorę 

- Rozumiem, czyli wydaje pani dużo pieniędzy na lekarstwa?

- Oj tak, ale co poradzić, leki trzeba brać 

- I starcza pani jeszcze na jedzenie, rachunki i inne potrzebne wydatki?

- Czasami brakuje, wtedy ograniczam na jedzeniu 

- To straszne. W takim razie nie będziemy wypisywać panu mandatu. Za te pieniądze, proszę wykupić sąsiadce lekarstwa i co tam jeszcze potrzeba 

- Ale nie trzeba, ja sobie sama poradzę 

- Bez obaw, zadbamy o naszą sąsiadkę i nie musi mi pani anulować mandatu, wystarczy mi na wszystko 

- Rozumiem, a mimo to nie wypisze panu mandatu, niech to będzie nasz prezent urodzinowy dla pana. Wszystkiego najlepszego - uśmiechnęła się

- Bardzo dziękuję - brunet odwzajemnił gest. Policjant się skrzywił, chciał jeszcze drążyć, ale widząc wzrok ślicznej koleżanki ugryzł się w język i burcząc pod nosem pożegnanie podążył za dziewczyną. Oboje wsiedli do auta i po chwili już ich nie było 

Na placu przed domem zostali tylko oni, zadowolony Damon, że udało mu się zirytować policjanta, sąsiadka której było teraz wstyd przez to, że narobiła takiego zamieszania, było jej głupio, że bezpodstawnie oskarżyła te niewinne dzieciaki i za to, że wydało się to, że sobie nie radzi finansowo, no i zmieszana Elena, z jednej strony, była smutna z powodu sytuacji sąsiadki, gdyby tylko wiedziała już dawno pomogłaby kobiecie, wyrzucała sobie, że niczego nie dostrzegła, a przecież wystarczyło zapytać od teraz wszystko się zmieni, no i druga sprawa, która nie dawała jej spokoju, a mianowicie słowa i zachowanie Damona. Czemu skłamał? Czemu powiedział, że są razem. Nie rozumiała jaki miał w tym cel, chciała to jak najszybciej z nim wyjaśnić, ale teraz musiała zająć się kobietą, bo ta nadal była bardzo blada 

Podeszłam do starszej pani i delikatnie położyłam jej dłoń na ramieniu, na mój gest się wzdrygnęła 

- Przepraszam, nie chciałam pani wystraszyć 

- Nie przepraszaj dziecko, to ja jestem winna wam przeprosiny, jest mi tak głupio, że aż nie wiem jak mam spojrzeć wam w oczy, tyle stresu się przez głupią babę najedliście, wstyd 

- Niech się pani nie obwinia, dobrze pani zrobiła, to pani się najbardziej zestresowała, a stres schorowanym ludziom bardzo szkodzi, dlatego zabieram panią do siebie, musi się pani uspokoić 

- Dziękuję ci dziecko, ale oddam klucze panu Damonowi i pójdę do siebie, odsapnę trochę i pójdę do apteki 

- Wykluczone, nie zgadzam się, ani na pani pomysł, ani na Eleny - oznajmił brunet 

- Pomysł naszej sąsiadki mi też się nie podoba, ale nie rozumiem co złego jest w moim pomyśle - pytam wbijając w niego spojrzenie 

- Ależ nic kochanie, ale u ciebie w domu już pewnie wszyscy są, a jak nie to zaraz będą

- No i co z tego?

- A no to z tego, że będą o wszystko wypytywać, a pani Anna powinna teraz wypocząć, a nie odpowiadać na setki pytań, po za tym u ciebie jest twój pięcioletni brat, on jest kochany, ale jak to dziecko robi sporo zamieszania i hałasu, a pani Anna potrzebuje ciszy 

- Masz racje, to co w takim razie proponujesz?

- Idźcie do mojego domu, Stefan i Caroline po podróży i tak będą odpoczywać, więc w domu będzie cicho, przygotuj dla naszego gościa melisę na uspokojenie, a ja idę do apteki wykupić pani lekarstwa, niech pani tylko powie gdzie jest recepta 

- Synku, nie musisz tego robić 

- Wiem, że nie muszę, ale chcę. To jak, gdzie ta recepta?

- Mam ją w kuchni na stole 

- Dom jest otwarty?

- Tak 

- W takim razie zaraz jestem z powrotem, już dawno powinniśmy o panią zadbać, to nie pani powinno być wstyd tylko nam 

- Damon ma racje, mam wyrzuty sumienia. Przepraszamy, teraz wszystko się zmieni, już nie będzie pani sama, my we wszystkim pomożemy i przy pani będziemy 

- Tak i nie przyjmujemy odmowy, bo się pogniewamy - Damon pogroził jej palcem 

- Och dzieci, nawet nie wiem co mam powiedzieć i jak ja się Wam odwdzięczę? - pytała ocierając mokre policzki 

- Nic nie musi pani mówić, jesteśmy sąsiadami i musimy sobie pomagać nawzajem 

- Tak, Elena ma racje, a jeśli chodzi o odwdzięczenie się to wystarczy, że będzie pani nadal naszym strażnikiem i w razie co to pogoni pani złodziei łopatą i bedzie dobrze - po słowach chłopaka wybuchamy śmiechem, po chwili rozchodzimy się w dwie przeciwne strony, a ja chociaż wiem, że pani Anna jest teraz najważniejsza, to jednak czuje nie smak nie wyjaśnionej sprawy z Damonem 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top