11

Szła po schodach, szmaragdowa suknia ciągnęła się tuż za nią. Słyszała muzykę, dobiegającą z sali balowej, różne rozmowy, głośne śmiechy.

Gdy znalazła się przed ogromnymi złotymi drzwiami, nie wiedziała, jak powinna się zachować. Bała się tego, co zastanie za nimi. Wzięła głęboki oddech i zrobiła krok do przodu. Wyciągnęła przed siebie dłoń, by pchnąć masywne drzwi, jednak zanim jej dłoń ich dotknęła, same się otworzyły, tuż przed jej nosem.

Zdziwiona przeszła przez ich próg i spotkała się ze spojrzeniem dwóch mężczyzn, dzięki którym dostała się do środka. Posłała im wdzięczne spojrzenie, choć na ich twarzy nie zauważyła nic poza obojętnością.

- Odyn życzy Panience udanego balu powitalnego na jej cześć. - Odezwał się jeden z nich, poprawiając dłonią formalny grafitowy strój.

- Dziękuję... - Odpowiedziała, marszcząc czoło. Była zaskoczona tym, co przed chwilą usłyszała. Oczywiście nie było to szczere, tego była pewna.

Zeszła po schodach, trzymając się złotej poręczy. Gdy schodziła, uniosła swój wzrok, co było wielkim błędem. Wszystkie ciekawskie spojrzenia były utkwione w jej osobie, a co gorsza tych spojrzeń było zdecydowanie więcej, niż się tego wcześniej spodziewała. Czyżby Odyn zaprosił cały Asgard?

Szła pomiędzy ludźmi albo bogami. Sama nie wiedziała, z kim może mieć tu do czynienia. Wszyscy ją przepuszczali, wyglądało to tak, jakby tworzyli dla niej specjalnie wyznaczoną ścieżkę. Osobom, które posyłały jej uśmiechy, odwdzięczała się tym samym. Nie wszyscy wyglądali na zadowolonych, widząc jej osobę. Słyszała śmiech, szepty pomiędzy sobą, a nawet głośne obelgi. Jednak wciąż zmierzała do końca sali, nie miała zamiaru się teraz wycofać. Chciała na własne oczy zobaczyć Odyna, a przede wszystkim znów spotkać się z Lokim...

- Midgardzkie dziecko. - Usłyszała za sobą kobiecy głos. Wciąż zmierzała przed siebie, nawet się nie odwróciła i nie zamierzała tego robić.

- Słabość Asgardzkich Bogów. - Powtórzył kolejny. Ten głos wydał się jej znajomy. Musiała go już kiedyś usłyszeć... Bogów? To ją najbardziej zdziwiło... Jest ktoś jeszcze oprócz Lokiego? Kim był drugi Bóg? Blondynem z młotem?

- Prawdziwa śmiertelniczka z cholernego Midgardu. - Zaśmiał się jakiś mężczyzna.

- Wygląda jak jakaś bogini. - Z pewnym uznaniem wypowiedziała kobieta. - Zmieniła się... - Dopowiedziała.

Nagle stanęła w pół kroku, gdy zauważyła przed sobą jakąś postać. Podniosła wzrok i ujrzała wcześniej wspomnianego blondyna.

- Pięknie wyglądasz. - Skomplementował, skanując ją swoim wzrokiem. Miał naprawdę ładne niebieskie oczy, jednak to zieleń bardziej do niej pasowała.

- Dziękuję. - Odpowiedziała z udawaną wdzięcznością. Gdy Cedella zrobiła krok, Thor wciąż stał w tym samym miejscu i nie zamierzał się ruszyć. - Chciałabym iść dalej, Thorze. - Oznajmiła.

- Najpierw Cedello chciałbym, żebyś ze mną zatańczyła. - Wyjawił. - Mogę cię prosić do tańca? - Dodał, wyciągając przed siebie dłoń.

- Powinnam odmówić, po tym, co usłyszałam od ciebie wczorajszego dnia. - Zauważyła z dumą. - Jednak pozwolę ci ten jeden raz zatańczyć z kimś tak wyjątkowym, jak ja. - Prychnęła. - Jesteś pewien, że możesz dostąpić tego zaszczytu? - Dopytała z ironią.

- Przepraszam za swoje wczorajsze zachowanie Cedello. - Przyznał ze skruchą. - Jednak słów, które wypowiedziałem, cofnąć nie zamierzam. - Dodał, unosząc wyżej głowę. - A skoro już raz dostąpiłem tego zaszczytu z twojej strony i to niejednokrotnie tamtego pamiętnego wieczoru, to jestem pewien, że teraz także jestem tego godzien. - Dodał pewnie, wyciągając swoją dłoń jeszcze bliżej dłoni Cedelli.

Ostatnie zdanie, które wypowiedział Thor, spowodowało, że Cedella straciła na chwilę kontakt ze światem. Gdy się ocknęła, od razu położyła swoją dłoń na jego. Wiedziała, że może dzięki tej chwili podczas ich tańca, uda jej się wydobyć z niego więcej informacji dotyczących tamtego wieczoru, którego nie pamięta, a chciała.

Thor prowadził ją na środek sali. Cedella mimowolnie zaczęła poszukiwać między tymi mijanymi przez nich ludzi szmaragdowych tęczówek. Była ciekawa, gdzie jest. Czy z kimś tańczy? A może stoi z boku i nie ma zamiaru się wychylać?

Gdy Thor zaprowadził ją tam, gdzie chciał, zatrzymał się i odwrócił w jej stronę. Posłał jej zwiadacki uśmiech i ułożył dłoń pośrodku jej pleców. Przeszły ją ciarki, gdy poczuła jego dotyk w miejscu, w którym nie znajdował się szmaragdowy materiał. Następnym razem poprosi Fullę o sukienkę, w której plecy nie będą odkryte. Drugą wolną dłoń położyła na jego karku.

Zaczęli się kołysać do ciekawej dla Cedelli muzyki, którą usłyszała po raz pierwszy. Dość skoczna i energiczna. Podobała się jej. Nawet bardzo, ale nie to było teraz najważniejsze.

- Nasze pierwsze spotkanie... - Zaczęła, przerywając ciszę między nimi panującą. - Pamiętasz je? - Dopytała, widząc jego dziwny wyraz twarzy.

- Owszem. - Przytaknął.

- Jak do niego doszło? - Zapytała zaintrygowana.

- Nie wiem, czy powinienem o tym wspominać. - Zaśmiał się gorzko.

- To dotyczy Lokiego? - Dopytała z uniesionymi brwiami.

- Można tak powiedzieć... - Odpowiedział. - Loki nie wie o naszym pierwszym spotkaniu. - Wyjawił. - I nie chcę, żeby się o nim dowiedział. - Dodał z powagą.

- Myślałam, że nasze spotkanie miało miejsce tutaj... - Przyznała zagubiona.

- Nie do końca. - Oznajmił, podgryzając wargę. - Pierwszy raz spotkaliśmy się w Midgardzie. - Dokończył. - Loki dużo mi o tobie mówił, a Odyn tylko mi pozwolił wtedy zwiedzić Midgard. - Dodał z lekkim uśmiechem.

Nagle ze środka sali znaleźli się na jej początku. Przez tę energiczną muzykę ich ruchy musiały się do niej przypasować. Poruszali się dość skocznie i zwinnie.

- Wykorzystałeś okazję. - Zauważyła.

- Nie żałuję. - Od razu przyznał z uśmiechem na twarzy. - Byłem tym pierwszym bogiem, który stanął na twojej drodze. - Dodał, uważniej przyglądając się jej twarzy.

- Ale nie ostatnim. - Wtrąciła.

- Polubiłaś mnie. - Oznajmił, lekko unosząc kąciki ust.

- Szczerze w to wątpię. - Prychnęła.

- Gdy Lokiego nie ma w pobliżu, jesteś bardziej warta uwagi. - Przyznał.

- Ty też wydajesz się wtedy milszy. - Zauważyła. - Towarzystwo Lokiego tak bardzo negatywnie na ciebie wpływa? - Dopytała zaciekawiona.

- Loki jest impulsywny. - Wyjawił. - Mógłby wyobrazić sobie niestworzone historię, z nami w roli głównej. - Dopowiedział. - Nie chcę, by ponownie do tego doszło. - Dodał nieco ciszej, spoglądając czy nikt na nich nie patrzy.

- Ponownie? - Powtórzyła zdziwiona.

- Tamten bal zakończył się w bardzo niedogodny dla nas wszystkich sposób. - Oznajmił. - Loki chciał zrobić coś, czego nie powinien. - Wyjawił. - Mnie zdecydowanie poniosło. - Zaraz dopowiedział. - Odyn uznał, że na nas obydwu działasz w zły sposób. - Dodał. - Frigga jako jedyna zachowała zdrowy rozsądek i zrobiła to, co zrobić należało. - Przyznał. - A ty nie byłaś niczemu winna. - Dokończył z pewną ulgą.

- Czemu cię poniosło? - Dopytała zaciekawiona.

- Przez ciebie, ale to nie twoja wina. - Przyznał, patrząc się wprost w jej oczy, jakby słowa nie wystarczyły i miał ją w tym jeszcze bardziej upewnić. - Nie chcę, żebyś miała poczucie winy. - Dodał z troską. - To ja byłem winny. - Stwierdził z powagą.

- Co zrobiłeś Thor? - Zapytała z gulą w gardle. - Co takiego się wtedy wydarzyło? - Dopytała z pewnym przerażeniem.

- Loki chciał cię tylko dla siebie. - Wyjawił, odwracając wzrok od jej natarczywego spojrzenia. - Cholerny egoista... - Dodał przez zaciśnięte zęby. - Nie mogłem na to pozwolić. - Przyznał stanowczo.

- Thor... - Zaczęła ze skruchą.

- Wybacz Cedello, nasz taniec dobiegł końca. - Zauważył, gdy muzyka, do której tańczyli, zaczęła grać coraz ciszej. Puścił wolno jej dłoń i odsunął się na bezpieczną odległość. - Dziękuję ci, wciąż tańczysz lepiej ode mnie... - Oznajmił z lekkim uśmiechem. Odwrócił się i powoli zmierzał w kierunku wyjścia.

- Poczekaj! - Zawołała za nim, jednak na marne. Nawet nie potrafiła już odnaleźć wzrokiem jego sylwetki pośrodku tego tłumu, który się zgromadził. Przepadł...

Nie wiedziała, co powinna o tym wszystkim myśleć. Przed balem i tą rozmową uznawała Thora za wroga... A teraz nie wiedziała, kim dla niej jest. Nie mogła powiedzieć, że jest jej przyjacielem, nie był nim. Miłością? Nie, nawet nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Jednak mogła bez problemu powiedzieć, że nie jest jej wrogiem. Może jest wrogiem Lokiego pomimo tego, że jest jego bratem, ale nie jej. Może Thor próbuje ją wykorzystać? Może jest zbyt naiwna... Na pewno musi to wszystko poważnie przemyśleć.

Zaczęła rozglądać się po całej sali, by wiedzieć, dokąd powinna zmierzać. Gdy zauważyła schody, wiedziała, że powinna udać się w przeciwnym kierunku. Tak więc zrobiła. Odwróciła się na pięcie i szła przed siebie. Szła, dopóki nie stanęła naprzeciwko złotego tronu, na którym siedział starszy mężczyzna z siwą brodą i przepaską na jednym oku. Obok niego siedziała Frigga, która gdy tylko ją zobaczyła, posłała jej szczery uśmiech. Gdy spojrzała na Friggę, dostrzegła obok niej Lokiego, który szeptał jej coś do ucha. Frigga jedynie przytakiwała głową.

- Witaj Odynie. - Gdy Loki usłyszał jej głos, od razu spojrzał się w stronę, z której dobiegał i zaskoczony patrzył, jak kłania się przed najwyższym z Bogów. - Witaj Friggo. - Dodała. - Dziękuję za zorganizowanie balu na moje powitanie. - Dopowiedziała wdzięczna, wstając na równe nogi.

- Pokaż mi swój pierścień. - Zażądał Odyn, wyciągając przed siebie dłoń.

- Widziałeś już mój pierścień. - Wtrącił zdenerwowany Loki. - Jej niczym się nie różni. - Dodał, podchodząc bliżej Cedelli.

- Loki... - Zaczęła spokojnie Frigga, upominając go. - Podejdź tutaj Cedello. - Poprosiła.

- Cedello... - Wyszeptał za nią Loki, gdy zaczęła iść w stronę Odyna. Stanęła przed nim i wyciągnęła przed niego dłoń, na której znajdował się pierścień ze szmaragdem. Odyn chwycił jej dłoń w swoje ręce. Kciukiem potarł szmaragd i przymknął w tym czasie oczy. Po chwili uchylił powieki i puścił wolno jej dłoń.

- Możesz wrócić do Lokiego. - Oznajmił, wskazując na jego osobę wzrokiem. Cedella pochyliła przed nim głowę i ruszyła do Lokiego, który czekał na dalszą wypowiedź Odyna. - Miałaś rację Friggo. - Zwrócił się do swojej żony. - To nadzieja dla Lokiego i nas wszystkich. - Dodał. Loki odetchnął z widoczną ulgą, posłał matce dziwne spojrzenie i chwycił Cedellę za rękę.

- Chodźmy w bardziej ustronne miejsce Cedello. - Wyszeptał, gdy kierowali się już w stronę okien. - Przepięknie wyglądasz. - Mruknął do jej ucha.

- Wszystko dzięki Fulli. - Przyznała ze szczerym uśmiechem. - Ty również wyglądasz inaczej, do twarzy ci w tym stroju i tej zieleni. - Stwierdziła, uważnie skanując jego osobę wzrokiem. Tak naprawdę wyglądał zabójczo. Ten strój oddawał jego osobowość. Cedella nie potrafiła oderwać od niego wzroku.

- Nam obojgu zdecydowanie pasuje ten kolor. - Oznajmił, zadowolony patrząc na jej suknię i jej wzrok wlepiony w swoją osobę.

Loki zaprowadził Cedellę na balkon. Oparła łokcie na balustradzie. Obserwowała całe otoczenie. Ogród nocą wyglądał na jeszcze bardziej bajkowy. Niebo nocą było jeszcze piękniejsze. I most, który dostrzegła z daleka... Jego tęczowe kolory zapierały dech w jej piersiach. Z każdą chwilą spędzoną w tym miejscu przekonywała się, że coraz bardziej chcę tu zostać. Z nim. To miejsce przypomina jej raj. Chce, żeby był to ich raj, ich miejsce w tym całym przeklętym wszechświecie, w którym będą mogli być razem.

- Cedello... - Zaczął, powoli zmierzając w jej stronę. - Jestem egoistą, chcę mieć wszystko wyłącznie dla siebie... - Cedella posłała mu ciekawskie spojrzenie i przerwała szybko jego wypowiedź.

- Do czego zmierzasz? - Zapytała.

- Pomimo tego jaki jestem, chcę dać ci wybór. - Przyznał, łapiąc jej dłoń w swoje ręce. - Może sen i to, w jaki sposób się zachowywałem, nie wskazywało na to, że pozwolę ci decydować o twoim życiu... - Dodał, nieprzerwanie patrząc w jej zdziwione oczy. - To jednak daje ci taki wybór, bo chcę, żebyś była szczęśliwa, ze mną bądź beze mnie, w Midgardzie czy Asgardzie. - Zapewnił, puszczając nagle jej dłoń i odwracając spojrzenie na most... Jeśli Cedella będzie chciała wrócić do Midgardu... Będzie musiał przeprowadzić ją przez Bifrost.

- Dobrze wiesz Loki, że decyzja już dawno zapadła. - Zauważyła, uśmiechając się lekko pod nosem. - Midgard to mój dom, podpowiada mi rozsądek. - Wyjawiła, przyglądając się z uwagą całemu Asgardowi. - Ale to serce ma przewagę i ono już dawno wybrało Asgard. - Przyznała, odbijając się od balustrady, by znaleźć się tuż obok Boga psot i kłamstw.

- Cedello... - Wyszeptał, unosząc dłoń na wysokość jej twarzy. Położył dłoń na jej policzku, schował jej jeden kosmyk włosów za ucho i przyglądał się jej z dziwnym wyrazem twarzy. Z pewnym uczuciem? Miłością? Troską? Nie potrafiła tego określić.

- Loki... - Usłyszeli głos za swoimi plecami. - Już czas. - Dopowiedział blondyn, kiedy ich spojrzenia padły na jego osobę.

- Chodźmy Cedello. - Postanowił Loki, chwytając jej dłoń.

- Nie wiedziałam, że przybędzie na ten bal tylu gości. - Wyjawiła, gdy zmierzali na środek sali.

- Ja także myślałem, że będzie mniejsze grono. - Przyznał z grymasem na twarzy. - Jednak Odyn i Frigga nie mogli sobie odpuścić kilkuset dodatkowych zaproszeń. - Wyjawił, wywracając oczami. - Cieszę się, że w końcu mogę cię zobaczyć. - Oznajmił, zalotnie na nią spoglądając. - Przez cały dzień nie wiedziałem co mam ze sobą począć... - Dodał zirytowany.

- Mam nadzieję, że w końcu znalazłeś sobie jakieś ciekawe zajęcie? - Zapytała z dziwnie szerokim uśmiechem. Przypomniało jej się to, co wcześniej mówiła Fulla. Prawdopodobnie chodził za nią ten cały dzień... Była ciekawa czy to była prawda.

- Oczywiście. - Przytaknął speszony. - Cedello... - Po dłużej chwili dopowiedział.

- Tak, Loki? - Dopytała.

- Wszystko w porządku? - Zapytał zmartwiony. - Wydajesz się aż nazbyt energiczna... - Dodał.

- To przez tę muzykę. - Odpowiedziała podekscytowana. - Powoduje, że aż chcę skakać. - Dodała z uśmiechem.

Muzyka nagle jednak ucichła, gdy tylko znaleźli się na środku sali. Wokół nich zgromadził się spory tłum. Cedella nie wiedziała, co się dzieje, a Loki wyglądał na zdenerwowanego.

- Co się dzieje? - Zapytała, szepcząc, jak najciszej potrafiła.

- Zaraz poproszę cię o jeden taniec. - Oznajmił, ze wzrokiem utkwionym w Friggę. Gdy tylko Frigga skinęła głową, dając mu znak, stanął naprzeciwko zdezorientowanej Cedelli.

- Cedello z Midgardu... - Zaczął oficjalnym tonem, wyciągając przed nią swoją dłoń. - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i pozwolisz, bym prowadził cię w tym tańcu, który tobie dedykuję? - Dodał z poważną miną.

- Tak, uczynię. - Przytaknęła, podając mu swoją dłoń.

Uniósł ich złączone dłonie na wysokość ramion, drugą wolną dłoń ułożył pośrodku jej pleców. W tym samym miejscu, gdzie wcześniej spoczywała dłoń jego brata. Poczuła przyjemne dreszcze w zetknięciu z jego skórą. Przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie i uśmiechnął się pod nosem, gdy zaczęła grać muzyka. Tym razem zdecydowanie wolniejsza.

Asgardczycy stworzyli krąg, to właśnie w jego środku tańczyli. Loki ją prowadził, gdy on zrobił krok, ona go powtarzała. Przypomniała jej się sytuacja w klubie... To był ich pierwszy taniec.

Nagle do jej głowy zaczęły napływać kolejne wspomnienia, jednak tym razem to nie były wspomnienia, o których pamiętała...

Wracała ze szkoły, jak zawsze prosto do domu do swojego ojca, który czekał z obiadem.
Po śmierci matki musiał sprawdzić się w każdej roli.
Był dla niej przyjacielem, który radził, jak powinna postąpić w różnych sytuacjach.
Był ojcem, który dbał, by nigdy żaden chłopiec jej nie skrzywdził, zawsze w jego pobliżu czuła się bezpieczna.
Był też matką, przyrządzał posiłki, zajmował się domem w każdy możliwy sposób i zawsze mogła, wbiec w jego ramiona mówiąc, że miał rację.
To był cudowny człowiek...
Droga, jaką zawsze zamierzała do domu, prowadziła przez park.
Tam zawsze zatrzymywała się na małym pomoście, obserwując spływającą w dole wodę.
Lubiła spędzać czas na świeżym powietrzu, obserwując otaczającą ją naturę.
Tym razem również zatrzymała się na pomoście, opierając łokcie o jedną z drewnianych belek.
Była w centrum miasta, ale w tym miejscu mogła poczuć jakby była w innym miejscu, zdała od tego zgiełku.
Po dłuższym czasie usłyszała kroki zmierzające w jej stronę.
Odwróciła się ciekawa, kto jeszcze lubi zatrzymywać się w takim miejscu jak ona.
Był to mężczyzna.
Stanął obok niej, dość blisko jak na nieznajomego.
Zerkała na niego, by lepiej przyjrzeć się jego osobie.
Młody mężczyzna, wysoki, dobrze zbudowany.
Miał blond włosy spięte w krótki kucyk. Niektóre kosmyki opadały mu na twarz.
Ubrany był... Dość zwyczajnie.
Trampki, ciemne jeansy, czarna katana, pod którą miał niebieską podkoszulkę.
Po kilku minutach tej niezręcznej ciszy postanowiła się odezwać.
- Ładne miejsce, prawda? - Zapytała, wciąż patrząc przed siebie.
- Tak. - Przytaknął.
- Często tu pan przychodzi? - Dopytała, próbując kontynuować zaczętą rozmowę.
- Jestem tu pierwszy raz. - Odpowiedział.
- Teraz będzie pan tu raczej częstym gościem. - Oznajmiła, uśmiechając się pod nosem.
- Jeśli pani także nim będzie to owszem. - Przyznał.
Po tych słowach jej wzrok wylądował na jego osobie.
Jego wzrok także spotkał się z jej.
Miał niebieskie oczy.
Połączenie oceanów z błękitnym niebem.
To były naprawdę ładne oczy.
- Może zdradzi mi pani swoje imię? - Zapytał, wciąż obdarowując ją swoim przenikliwym spojrzeniem.
- Cedella, ale wolę Ziggy jest mniej oficjalne. - Odpowiedziała.
- Cedella zdecydowanie bardziej do pani pasuje. - Stwierdził, próbując być przekonujący.
- A pan? - Zapytała. - Jak pan ma na imię? - Dopowiedziała widocznie zaciekawiona.
- Moje imię także jest oficjalne. - Przyznał z uśmiechem.
- Więc coś nas łączy. - Zauważyła zadowolona.
- Jak widać. - Mruknął.
- Więc jak ono brzmi? - Dopytała zaciekawiona.
- Thor. - Wyjawił. - Moje imię to Thor. - Wypowiedział całym zdaniem.
- Pierwszy raz je słyszę. - Przyznała. - Ale pasuje do pana. - Stwierdziła bez wahania.
- Moja rodzina ma tendencje do nadawania tak dziwnych imion. - Wyjaśnił, śmiejąc się pod nosem.
- Czy one coś znaczą? - Zapytała zaintrygowana. - Na pewno jest jakiś powód. - Stwierdziła.
- Większość z nich tak. - Odpowiedział.
- A pana imię? - Zapytała. - Ono ma jakieś znaczenie? - Dopytała.
- Grom. - Wypowiedział.
- To ciekawe. - Oznajmiła zamyślona. - Moje imię niestety nic nie oznacza. - Dodała nieco rozczarowana tym faktem.
- Każde imię ma jakieś znaczenie. - Stwierdził. - Może warto samemu je sobie nadać? - Dopytał, unosząc jedną brew.
- Samemu jest ciężko... - Zaczęła, jednak mężczyzna przerwał jej odpowiedź.
- Może księżyc? - Zapytał.
- Dlaczego akurat księżyc? - Dopytała.
- Wydaję mi się, że każdej nocy patrzy pani na niego... - Przyznał, unosząc wzrok na niebo. - Prosi, błaga o coś, czego nie może spełnić. - Dodał, jakby rozmarzony.
- Od kilku lat przestałam go prosić o cokolwiek. - Oznajmiła rozczarowana. - Teraz tylko patrzę na niego, od czasu do czasu, nic poza tym. - Dodała, krzyżując swoje dłonie na piersiach.
- Ale skąd pan wiedział? - Dopytała, kierując na niego swoje spojrzenie.
- Mój brat słyszał pani prośby... - Zaczął, jednak Cedella mu przerwała.
- Pański brat był moim sąsiadem? - Zapytała zdziwiona. - Ja przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś może to usłyszeć, na pewno za głośno mówiłam... - Dopowiedziała, jednak tym razem to Thor jej przerwał.
- Mój brat nie był pani sąsiadem. - Zaprzeczył.
- Więc jak... - Wyszeptała, nie potrafiąc tego zrozumieć.
- Nie mam pojęcia. - Przyznał. - Jednak wiem, że to nie przez przypadek usłyszał pewnej nocy pani prośby skierowane do gwiazd. - Stwierdził.
- Nie rozumiem... - Zaczęła, kręcąc głową.
- Ja też nie. - Zawtórował. - Byłby tu dzisiaj z panią, gdyby nasz ojciec był dla niego mniej surowszy i bardziej sprawiedliwy. - Wyjawił. - Bardzo chcę panią poznać, o niczym innym nie myśli. - Dodał.
- Jak ma na imię? - Zapytała ciekawa.
- Loki. - Odpowiedział.
- Co oznacza jego imię? - Zadała kolejne pytanie.
- Kłamstwo. - Oznajmił. - Ale może uda się pani zmienić jego znaczenie. - Dodał z nadzieją.
- Musiałabym go poznać... - Zauważyła.
- Muszę już iść. - Nagle powiedział. Dziękuję pani za rozmowę. - Dopowiedział z wdzięcznością. - Proszę wieczorem wypowiedzieć jego imię do księżyca. - Poprosił na odchodne. - Proszę zrobić to dla nas. - Dodał, posyłając jej dziwne spojrzenie.
- Tak, zrobię. - Przytaknęła. - Do widzenia. - Wyszeptała.
Mężczyzna odszedł w przeciwną stronę, w którą musiała zmierzać.
Po chwili rozmyślań ruszyła prosto do domu.
Przy obiedzie nie wspomniała ojcu o spotkaniu z tajemniczym mężczyzną.
Rozmawiali o szkole, jego pracy i wspominali mamę, jak zawsze.
Po wspólnej rozmowie udała się do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i sama nie wiedziała, kiedy zasnęła. Przebudziła się w nocy, kiedy na jej twarz padało jasne światło księżyca. Zmrużyła oczy i przypomniała jej się prośba Thora.
Wstała z kanapy i podeszła do okna. Otworzyła je, oparła łokcie o parapet, wychyliła bardziej głowę i spojrzała na księżyc. Zapomniała już jak bardzo lubiła na niego patrzeć każdej nocy przed snem. Przymknęła oczy.
- Loki... - Wypowiedziała na głos bez żadnych konkretnych uczuć, bez żadnych emocji.
- Thor... - Wyszeptała po chwili. Jednak wypowiadając to imię, nie była tak obojętna.

Nagle się ocknęła. Wspomnienie się skończyło, a ona dalej tańczyła u boku Lokiego.

- Cedello, wszystko w porządku? - Wyszeptał do jej ucha. - Nagle strasznie zbladłaś... - Dodał zmartwiony.

- Wszystko w porządku. - Odpowiedziała. - Nie musisz się martwić. - Zapewniła szczerze.

Gdy Cedella podniosła wzrok, dostrzegła pomiędzy gośćmi, którzy tworzyli ten krąg Thora. Przyglądał się jej, a ona odwzajemniała spojrzenie. To on musiał jakoś sprawić, że odzyskała tamto wspomnienie... Ale dlaczego akurat teraz? Dlaczego dzisiaj?

Nagle muzyka przestała grać. Loki puścił jej dłoń i stanął obok.

- Musimy klęknąć Cedello. - Wyszeptał.

Zrobiła tak, jak powiedział i klęknęła obok niego. Loki chwycił jej dłoń, na której znajdował się pierścień i uniósł ją, kładąc na swoją dłoń. Trzymali swoje dłonie w powietrzu wyciągnięte ku Odynowi, który do nich zmierzał.

Odyn przykrył ich dłonie swoimi. Przymknął oczy, wypowiedział słowa w języku, którego nie znała, a kryształy z ich pierścieni zaczęły świecić jeszcze bardziej intensywnie niż kiedykolwiek wcześniej. Gdy Odyn puścił ich dłonie, wydał radosny okrzyk w stronę zebranych gości. Znów nie wiedziała, co to oznaczało.

Muzyka znów zaczęła grać, Asgardczycy zaczęli klaskać i tańczyć.

Loki wstał z podłogi, wyciągnął do niej dłoń i pomógł jej wstać. Gdy Cedella stanęła z nim twarzą w twarz, Loki od razu chwycił jej twarz w swoje dłonie i zostawił na jej ustach niewinny pocałunek.

- Teraz Cedello... - Zaczął z uśmiechem na ustach. - Jesteś już tylko moja. - Wyszeptał z dumą. - Na zawsze tylko moja... - Dodał głębokim głosem.

I choć Cedella cieszyła się, że należy do Boga, że jest jego słabością, nie potrafiła znieść faktu, że niebieskie tęczówki na nią patrzą. A to z kolei nie dawało jej spokoju...

****

Właśnie moi Drodzy przeczytaliście najdłuższy rozdział jaki do tej pory powstał. I oficjalnie pozwalam Wam nienawidzić Thora. W następnych rozdziałach wszystko się wyjaśni. Jesteśmy coraz bliżej zakończenia pierwszej części. Czekam na cudowne komentarze z Waszej strony, które uwielbiam czytać i na nie odpowiadać. Więc do dzieła! I do zobaczenia niebawem Kochani! Besos 😘

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top