1

- Loki... - Wyszeptała, przewracając się na drugi bok. - Daj mi spać... -  Westchnęła błagalnie.

Gdy jednak czarna puchata kulka wciąż wchodziła jej na głowę i łaskotała długim puszystym ogonem, nie miała już wyboru i musiała wstać by nakarmić kota, który ewidentnie domagał się o jedzenie, jak miał to w zwyczaju.

- Nigdy nie dasz mi się wyspać, co? - Zapytała patrząc w jego zielone oczy, jedno zdecydowanie ich do siebie zbliżało, ten sam kolor oczu, którego inni mogli im tylko pozazdrościć. - Jemy dzisiaj rybkę czy wolisz jednak kurczaka? - Zapytała, powoli podnosząc się z łóżka. - Dobra, milcz jeśli chcesz... - Westchnęła. - W takim razie to ja wybieram twoje menu. - Zaśmiała się dźwięcznie i pogłaskała kota po głowie, pamiętając o jego ulubionym miejscu, za sterczącymi uszami.

Dłonią przejechała wzdłuż zmęczonej twarzy, od dłuższego czasu nie potrafi się wyspać, nie spowodu koszmarów, a właśnie miłych i kolorowych snów no i później porze, o której zwykła chodzić spać.

W końcu wstała na równe nogi i przyciągnęła się niczym jej puchaty przyjaciel.

Ruszyła swawolnym krokiem do kuchni, w której stała niebieska miska w czarne kości, cóż za absurd. Koty nie jedzą kości, a ów kości bardziej utożsamiają się z psem, nie kotem. Cóż, ale Loki nie narzekał, zjadłby z tej miski wszystko, cokolwiek by się  tam nie znalazło, nawet kość.

Z górnej szafki, na którą musiała się wspiąć przy pomocy palców, wyjęła puszkę tuńczyka, którą sprawnie otworzyła i całą jej zawartość wsypała do kociej miski. 

- Loki, tuńczyk czeka na ciebie w misce! - Zawołała kota, który pojawił się przy misce w mgnieniu oka. Czasem zastanawiała się czy kot naprawdę ją rozumie, zachowywał się tak jakby rozumiał każde jej słowo, to było niebywałe, może właśnie dlatego tak bardzo kochała tego futrzaka?

Loki to jej jedyny, wierny i prawdziwy przyjaciel. Zawsze, gdy wracała  myślami do tego dnia, w którym go poznała. Zastanawiała się co by się stało, jeśli wracałaby wtedy z pracy inną drogą?
Wtedy Loki, za pewne nigdy nie stanąłby na jej drodze. Ale to musiało być przeznaczenie...

Gdy tego dnia zabrała go rannego z ulicy do weterynarza, myślała, że zrobiła dobry uczynek i powinna wracać do domu, oczywiście bez nowo poznanego osobnika. Jednak, gdy spojrzała w jego oczy... Nie potrafiła odejść i zostawić go samego.

Gdy weterynarz, dość przystojny weterynarz, zaszył ranę kota, zabrała go do swojego domu.

W domu zaczęła myśleć nad odpowiednim dla niego imieniem.

W internecie zaczęła przeglądać miliony stron z odpowiednimi imionami dla kota, przez przypadek znalazła stronę, w której były imiona z mitologii nordyckiej, o której tego dnia pierwszy raz usłyszała.

Zaciekawiły ją te imiona, oraz ich znaczenia.

Thor...
Odyn...

I wreszcie Loki... Bóg kłamstw. Spodobało jej się, ale nie była pewna czy do niego pasuje, przecież ten kot nie jest kłamcą...

Ale gdy odwróciła się za siebie dostrzegła, że kot, który przed chwilą spał smacznie na kanapie, wykończony po dzisiejszym dniu, w którym nie dość, że został ranny, to znalazł nowy dom, teraz owe zwierzę z gracją i pełne energii przechodziło z jednego mebla, na drugie. Wtedy dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i wypowiedziała imię, które od tamtego momentu wypowiada codziennie, aż do dziś dnia.

- Loki...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top