ROZDZIAŁ 74.
SYRIUSZ I REMUS
Już od samego ranka Huncwoci byli na nogach, na siłę wciskając resztę rzeczy do kufrów i toreb. Trzy razy sprawdzali czy na pewno wszystko zostało zabrane nim wyszli z pokoju na śniadanie, po którym ruszą na dworzec w Hogsmeade, by na całe wakacje wrócić do rodzin. W Wielkiej Sali wrzało od rozmów, krzyków, wymiany nowych adresów korespondencji, czy płaczu w przypadku osób z ostatniego roku, opuszczających już zupełnie mury Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. W całej tej wrzawie, była dwójka młodych gryfonów, którzy wyjątkowo nie cieszyli się końcem roku. Remus od samego rana obserwował smutno Syriusza, bojąc się zbliżającego pożegnania, którego i tak nie unikną. Syriusz natomiast nie wiedział czy w ogóle powinien się odzywać, doskonale wiedział, że Lupin nie może z nim rozmawiać przez smutek i żal związany z rozstaniem na dość długi okres. Brunet siedział na swoim miejscu, nic nie jadł tylko przyglądał się skupionej, ale ewidentnie zmartwionej twarzy siedzącego obok szatyna. Szybko zbliżył się do zielonookiego i niespodziewanie pocałował go w policzek.
- To był ciekawy rok. - zaczął śmiejąc się pod nosem z zaskoczenia chłopaka.
- Nie rób tego. - jęknął w odpowiedzi Remus.
- Czego? Nie mogę cię już nawet pocałować w policzek? - zapytał zdezorientowany.
- Nie o to mi chodzi. - westchnął głośno i na chwilę przymknął oczy, by moment później spojrzeć w te szare tęczówki Blacka. - Nie zaczynaj się ze mną żegnać. Proszę.
Syriusz widział jak Remus jeszcze bardziej markotnie wygląda po tych słowach, powoli przesunął się do niego bliżej i objął ciasno ramionami, Lupin wtulił się w bruneta mocniej dłońmi ściskając materiał koszuli szarookiego.
- Nie mam zamiaru się jeszcze z tobą żegnać. Mam czas na to do samego przyjazdu do Londynu, a w tym momencie zamierzam przytulać mojego chłopaka i spędzić miło czas z nim, Rogaczem i Glizdogonem. - wytłumaczył przytulając do siebie drżącego szatyna.
- Pierwszy raz w życiu nie chce wakacji. - zaśmiał się słabo zielonooki.
- To tylko dwa miesiące. - odezwał się James. - Dacie radę. Wytrzymaliście kryzys prawie miesiąc, więc wytrzymacie i wakacje.
- Zawsze możemy się spotkać. - dodał Peter.
- No właśnie jeśli chodzi o Łapę to nie zawsze. - zasmucił się szatyn.
- Hej Remi. - zaczął Syriusz gładząc jego włosy. - Nawet jeśli miałbym wymknąć się z domu, to postaram się z tobą spotkać.
- A z nami? - zaśmiał się Potter. - My się już nie liczymy, tak? No pewnie faceta sobie znalazł i już przyjaciół nie ma.
- Oj Rogaś nie spinaj się tak. - zaśmiał się Syriusz. - Jesteście tak samo ważni jak Remus. Tyle, że twojej parszywej gęby Łosiu nie pocałowałbym za żadne skarby.
- Też cię kocham Pchlarzu. - James rzucił w niego chlebem. - Swoją drogą, Lupin słyszałem, że będziesz się widział z Evans.
- Mhm. - mruknął Remus odsuwając się od bruneta. - Zamierzamy się spotkać w wakacje być może kilka razy. Nie Rogacz, nie przekaże jej nic i nie powiem kiedy i gdzie się zobaczymy, ona naprawdę nie wybaczyłaby mi gdybyś nagle na nas wpadł.
- To mógłby być zupełny przypadek. - zastanowił się okularnik i zrobił słodką minkę.
- Nie Rogacz. - urwał Remus i wrócił wzrokiem do Syriusza. - Rozmawiałeś z Regulusem?
- Nie. - stwierdził Syriusz luźno, ale szatyn zauważył jak się spiął. - Pogadam z nim w domu.
- Nie chcesz o tym rozmawiać, prawda? - stwierdził Remus i objął pod stołem dłoń bruneta. - W porządku. Mam nadzieję, że się pogodzicie. Nie chcę byś był w domu samotny...
- Nie będę sam. - wtrącił szarooki.
- Nie sam, tylko samotny. To różnica Syriuszu. - wyjaśnił zielonooki.
- Mam Stworka. - powiedział dumnie.
- Że tego skrzata, który najchętniej by cię otruł? - dodał James. - Niezły przyjaciel.
- Po prostu brakuje mu wychowania. Mały...
- Nie obrażaj go. - wtrącił Remus. - Pamiętaj, że masz nas i listy.
- Jakbym mógł zapomnieć? Ciągle mi o tym przypominasz. - zaśmiał się Syriusz i poczochrał włosy Remusowi.
- Możesz na Merlina przestać? - warknął Remus łapiąc za nadgarstek Syriusza. - Żebym ja ci zaraz twoich włosów nie dotknął.
- Ależ ja nie mam problemu z tym byś to ty ich dotykał Remusie. Możesz dotykać całego mnie, skarbie. - uśmiechnął się patrząc na zawstydzonego szatyna. - A co to za rumieńce?
- W końcu się doigrasz. - Remus wywrócił oczami i pod nosem się uśmiechnął.
- Powiedział do ciebie "skarbie", a ty mu nic nie zrobiłeś. - zauważył James. - Jesteś chory?
- Chory z miłości. - zaśmiał się Peter, a Remus spojrzał zaskoczony najpierw na nich, a później na Syriusza.
- To nie moja wina, skarbie. - dodał Syriusz.
- Ja cię zaraz...
Urwał zauważając jak w stronę drzwi Wielkiej Sali rusza Hamish. Nie rozmawiał z nim od kilku dni, bo chłopak go unikał, ale Remus nie był pewny czy chodzi o to, że dalej jest z Syriuszem czy o coś innego. Hamish jednak odwrócił się i spojrzał na niego, ciepło się uśmiechnął, po czym podszedł do niego.
- Cześć Remus. - zaczął Frater. - Możemy pogadać?
- No my... - zaczął patrząc na Syriusza, a później znowu na Hamisha. - No dobrze.
Syriusz tylko poczuł jak Remus puszcza jego dłoń i wstaje z miejsca powoli oddalając się, by razem z Hamishem zatrzymać się przy wejściu, wystarczająco daleko, by Huncwoci ich nie usłyszeli. Remus oparł się o ścianę i spojrzał na Hamisha, który chyba układał sobie w głowie to co chce powiedzieć.
- A więc tak. - zaczął po chwili nerwowo masując sobie kark. - Chciałem tylko powiedzieć, że przemyślałem sobie trochę. Jeśli tak naprawdę nic we mnie nie widzisz...
- Hamish... - zaczął Remus robiąc grymas na buzi.
- Nie, daj mi skończyć. - dodał. - Jeśli nic we mnie nie widzisz to cię nie zmuszam, odpuszczę. Skoro kiedyś nie zauważałem cię to może znowu mi się uda. Wybacz, że mówię tak bezpośrednio, ale inaczej nie umiem.
- Czyli właściwie co? - Remus zmarszczył brwi.
- Czyli będzie tak jak kiedyś. Znajomi z roku, ale nic więcej. - wyjaśnił krótko. - Nie o to ci ciągle chodziło?
- Tak, ale... - zaczął odwracając się na chwilę, by zobaczyć jak Syriusz mruży oczy, po czym znowu spojrzał na Fratera. - Myślałem, że się przyjaźnimy.
- Myślę, że przyjaźń nam nie wyszła Remusie. Lepiej będzie dla ciebie i dla mnie jak wrócimy do mówienia sobie tylko cześć i krótkich rozmów na temat nauki. Nic innego nie ma sensu. My... znaczy ja cierpię, gdy jestem z tobą dłużej niż kilka minut i nie mogę cię przytulić.
- Możesz, ale ci nie chodzi o przytulenie w tym sensie, prawda?
- Wiesz, że nie Remusie. - Hamish uśmiechnął się smutno. - Być może jeszcze kiedyś zauważysz u mnie to co ja widzę w tobie i odwzajemnisz uczucie.
- Czyli to koniec?
- Nie było nawet początku. - zaśmiał się Hamish.
- Nie w tym sen...
- Wiem. - wtrącił Frater rozbawiony i szturchnął szatyna w ramię. - Trzymaj się Rem. Syriusz jest szczęściarzem.
Remus popatrzył na Blacka i znowu na Fratera, który znowu ciepło się uśmiechnął po czym ruszył do wyjścia, jednak zatrzymała go dłoń na jego ramieniu. Odwrócił się do Remusa, który także ciepło się uśmiechnął i objął go, przytulając krótko, ale wystarczająco długo by mógł odwzajemnić uścisk.
- Skoro tak chcesz, niech tak będzie. - powiedział szatyn odsuwając się od chłopaka. - Trzymaj się Hamish i miłych wakacji.
- Wzajemnie.
Czyli tak to teraz miało wyglądać? Znowu znajomi z roku, ale nawet nie przyjaciele? Remus nie rozumiał tego, ale nie chciał sprawiać przykrości Hamishowi, więc się zgodził na jego propozycję. Powoli wrócił do przyjaciół i usiadł obok nich, czuł na sobie ich wzrok, ale nie zamierzał im się zwierzać. Po chwili westchnął cicho i spojrzał na siedzącego obok Syriusza, który obserwował go badawczo.
- Nie patrz tak na mnie. - powiedział cicho.
- Nie będę jeśli powiesz co to było? - zapytał obserwując uważnie reakcję szatyna.
- Chodzi o rozmowę? - zapytał. - To tylko wymiana zdań między mną a Hamishem.
- A o czym rozmawialiście? - ciągnął brunet.
- Gdybym powiedział ci o czym to już by nie była rozmowa między mną a Hamishem. Nie ciągnij tego tematu Black.
- Myślałem, że już skończyliśmy z mówieniem po nazwisku. - odpowiedział mu cicho i odwrócił się do Jamesa i Petera, którzy obserwowali dwójkę gryfonów z pewną konsternacją na twarzach. - Robimy ostatni dowcip w tym roku?
- Czyli teraz jesteś obrażony? Myślałem, że mi ufasz i mamy takie sytuacje za sobą. Nie udawaj, że mnie nie słyszysz! - zapytał Remus, ale Syriusz mu nie odpowiedział udając, że szatyn nie zadał żadnego pytania. - Łapo!
- Czemu krzyczysz!? - warknął Syriusz nie patrząc na szatyna. - Siedzę obok ciebie.
- Czemu nie możesz zaakceptować mojej prywatności? - zapytał smutno Remus. - Nie mogę i nie chce rozmawiać o Hamishu, bo trudno mi o tym mówić, jeszcze do mnie wszystko nie dotarło.
- Przytulałeś się z nim. - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Owszem i to tak cię boli? - Remus uniósł brew.
- Nic mnie nie boli. Zresztą nie ważne. - machnął ręką i spojrzał na Jamesa. - To jak Rogacz z tym żartem?
Remus pokręcił głową z rezygnacji, gdy James na niego spojrzał błagalnie. Wstał ze swojego miejsca i nie zwracając uwagi na resztę przyjaciół ruszył do wyjścia. A Syriusz w tym czasie przechodził wewnętrzną walkę czy za nim pobiec czy jednak dalej być obrażonym. Głupia duma postawiła na tym drugim.
REMUS
Lupin nie powstrzymywał łez spływających po jego policzkach. Akurat dzisiaj musiał pokłócić się z Blackiem. Zatrzymał się w pustym korytarzu i zjechał plecami po ścianie siadając na zimnej posadzce. Twarz schował w dłonie i pozwolił sobie na pełny żal i smutek. Nie wiedział ile tak płakał i załamywał się nad sobą, siedział i szlochał, pozwalając by emocje nim owładnęły. Usłyszał kroki i szybko przetarł twarz rękawem swetra. Wstał i otrzepał się z kurzu, akurat w tym momencie tuż zza rogu wyszedł Peter dysząc ciężko.
- Na Merlina, cały jesteś! - krzyknął zdyszany Pettigrew. - Martwiliśmy się widząc, że prawie całą godzinę siedzisz w jednym miejscu i się nie ruszasz.
- A no tak. - Remus zrozumiał. - Mapa tak? Jak widać nic mi nie jest.
- Musimy iść, właśnie pierwsze wozy wyjechały na dworzec, zaraz się spóźnimy na pociąg. Rogacz i Łapa czekają w pokoju, rzeczy już są w drodze, jak nie w pociągu. - mówił zasapany.
- Idź. - stwierdził Remus, nie miał zamiaru teraz widzieć Syriusza. - Spotkamy się w pociągu.
- Na pewno? - zapytał niepewnie.
- Mhm.
Remus pokiwał głową i chwilę poczekał aż Peter sobie pójdzie, by ze świstem wypuścić powietrze. Przetarł ręką dłoń i jeszcze raz otrzepał ubranie z kurzu. Powoli ruszył do wyjścia ze szkoły. Miał nadzieję, że nie będą na niego czekać tam Huncwoci. Zauważył jak wsiadali do wozu odwracając się do tłumu, obok którego stał. Szybko schował się za filarem i poczekał aż usłyszy odjeżdżające wozy. Dopiero wtedy wyszedł z ukrycia i z ostatnią partią uczniów wsiadł do wozów, by udać się na dworzec. Nawet nie zwracał uwagi z kim tam jechał, a gdy kareta zatrzymała się w Hogsmeade na spokojnie przeszedł na peron i nie rozglądając się wszedł do pociągu jako jedna z ostatnich osób, jakie było jego zaskoczenie gdy znalazł pusty przedział, gdzie od razu wszedł i usiadł przy samym oknie czekając aż pociąg ruszy, a on po kilku godzinach jazdy zobaczy swoich rodziców. Przyjemne myśli zasłoniły te o Syriuszu. Co ta kłótnia oznaczała dla nich? Nawet się nie pożegnają, a zobaczą się dopiero po wakacjach, czy taka cicha przerwa nie wpłynie na ich związek?
- Dla mnie po prostu ta rozmowa była ciężka i nie chciałem o niej rozmawiać. - powiedział sam do siebie przymrużając oczy i patrząc na puste siedzenie przed sobą.
- Kiedy się domyśliłeś, że tu jestem? - usłyszał nagle głos Syriusza.
SYRIUSZ
Gdy Remus wyszedł z Wielkiej Sali on westchnął głośno i przejechał sobie dłonią po twarzy.
- Co z wami jest nie tak? - zapytał James. - Czy nie możecie w końcu przestać się kłócić i być dobrą i szczęśliwą parą?
- Rogacz to nie jest takie proste. - odezwał się Syriusz.
- Nie Łapo. - wtrącił okularnik. - To ty po prostu to tak utrudniasz. Mówisz, że mu ufasz, a obrażasz się bo przytulił Fratera.
- Właśnie! - warknął Black. - Przytulił Fratera. Gdyby to był ktoś inny to bym nie robił afery, ale to ten gość, który się do niego ślini! Nie moja wina, że nie ufam temu...
- Nie ufasz Remusowi, a nie Fraterowi Łapo. - wtrącił Potter. - Gdybyś ufał Lunatykowi to byś nie robił dramy o zwykły przyjacielski uścisk.
- Ty jesteś po mojej stronie? - zapytał Syriusz.
- Nie jestem po żadnej stronie Pchlarzu. Jesteś moim najlepszym kumplem, a Remus jest twoim facetem, ale też jest moim przyjacielem i nie chce byście się ranili głupimi słówkami.
- To niby czemu nie chciał nam powiedzieć o czym rozmawiali? - dodał Syriusz.
- Może była to trudna rozmowa, albo skrywała jakiś sekret. O takich rzeczach nie mówi się na lewo i prawo.
- Czyżbyś... - Syriusz zmrużył oczy.
- Na Merlina nie! - zreflektował się okularnik. - Nie przywołuje twojej głupoty! Mówię tylko, że ta rozmowa to ich sprawa, a ty musisz naprawdę zaufać Luniaczkowi, on jest mądry i wie co robi.
- A ty co Glizdek o tym sądzisz? - brunet zapytał milczącego do tej pory Petera.
- Zgadzam się z Rogaczem. Lunatyk jest za mądry, by zwracać uwagę na Fratera. Pewnie tylko się żegnali na wakacje i dlatego się przytulili. To nic nie znaczy.
- Czyli jak zwykle jest moja wina i to ja zwaliłem? - zapytał nagle Syriusz.
- Przykro mi to mówić, Stary, ale tak. Zwaliłeś Pchlarzu jak zawsze. Leć do Lupina i go przeproś.
- Zrobię to już w pociągu, mam już nawet pewien pomysł.
- To co teraz robimy? - zapytał Peter.
- Mam pomysł na idealny dowcip. - zaśmiał się James.
Szybko udali się do pokoju, po potrzebne przedmioty, a później do lochów, gdzie tak jak ustalili, użyli zaklęć, by ślizgonom zmieniły się języki. Uciekli z miejsca zbrodni nim ktoś mógł pomyśleć, że są w to zaangażowani. Pobiegli prosto do ich pokoju, z którego skrzaty właśnie wynosiły ich rzeczy, Remusa, jak zauważył Syriusz nie było. Wziął od Jamesa mapę i rozejrzał się, szatyn był na jednym korytarzu obok Wielkiej Sali i stał w miejscu.
- Co on tam robi? - zapytał Peter.
- Raczej nic. Siedzi albo stoi. - zauważył James. - Przydałoby się po niego pójść, zaraz wozy odjeżdżają.
- Ja nie pójdę. Jak mnie zobaczy to ucieknie. - wtrącił Syriusz. - Glizdogon biegnij po niego, a my poczekamy przy wyjściu ze szkoły.
- No dobra. - stwierdził Peter i pognał do szatyna.
- Dobra to jaki masz plan na Luniaczka? - zapytał James gdy zostali już sami.
- To tajemnica, ale będzie mi potrzebna peleryna. - wyjaśnił.
James wiedział, że przynajmniej na razie nie wyciągnie nic z bruneta, więc nie zagłębiał się w temat, posłusznie dając mu materiał. Razem zeszli schodami i zatrzymali się w umówionym miejscu przypatrując się jak pierwsze osoby jadą w stronę stacji.
- Nie chce wracać. - odezwał się Syriusz.
- Nie dziwię ci się. Mając takich starych sam wolałbym zostać na cały rok w szkole. - skomentował James. - Ale pamiętaj, że masz nas. Pisz kiedy tylko będziesz mógł.
- Chciałbym się z wami zobaczyć.
- Jeśli dasz radę się wymknąć to wystarczy słowo, a się spotkamy. - James objął go ramieniem. - Wytrzymasz jakoś beze mnie te dwa miesiące.
- Gorzej z Remusem. Jeśli dzisiaj się nie pogodzimy to przez te dwa miesiące nasz związek może znowu przestać istnieć, akurat gdy mi wybaczył! - Syriusz uderzył w kamienny filar i syknął z bólu, a z jego kostek na dłoni popłynęła krew.
- Tępy jesteś Pchlarzu. - stwierdził okularnik. - Użyj jakiegoś zaklęcia.
- Wszystkie lecznicze zna Rem, mi one nie wychodzą. - zauważył Black i owinął sobie dłoń krawatem. - Do wesela się zagoi.
- Już planujesz ślub? Szybki jesteś. - zaśmiał się James.
- Ja to już jestem na etapie nocy poślubnej, ale raczej chodziło mi o ciebie i Evans. - wyjaśnił brunet.
- To trochę poczekasz. My jesteśmy na etapie chodzenia po tej samej ziemi. Swoją drogą skąd wiesz, że dostaniesz zaproszenie?
- Stary ja będę najważniejszym gościem! W końcu twój świadek musi być na ślubie, nie?
- Mój co? - zaśmiał się Potter. - Chyba śnisz!
- Ah to ta...
- Już jestem! - przerwał im Peter.
- A gdzie Remus? - wtrącił Syriusz rozglądając się za szatynem. - Nie przyszedł?
- Stwierdził, że spotkamy się już w pociągu. - Peter wzruszył ramionami.
- Więc... idziemy? - zapytał James.
- No skoro nie chce iść z nami, to nie widzę innego wyjścia. - odpowiedział mu Syriusz i ruszył do wozów.
Po drodze odwracał się szukając czy aby na pewno zielonooki się nie zdecyduje. Raz nawet jak już wsiadali do karety wydawało mu się, że widział obok filaru czuprynę szatyna, ale to wyobraźnia mogła mu płatać figle. Zmartwiony usiadł i bez rozmowy z przyjaciółmi, czekał aż dojadą do Hogsmeade, po pewnym czasie szli już w stronę pociągu, a Syriusz próbował wyszukać w tłumie szatyna, jednak go tam nie było. Weszli do pociągu i Syriusz zatrzymał się obok wolnego przedziału.
- Tu się rozdzielimy. - odezwał się do Jamesa i Petera. - Jeśli wszystko się powiedzie to spotkamy się za jakiś czas w waszym przedziale.
- Poczekasz tu na Remusa pod peleryną tak? - domyślił się James.
- Tak. Użyje zaklęcia i zamknę go w przedziale, by móc z nim poważnie porozmawiać. - wyjaśnił swój plan.
- To powodzenia. - James poklepał go po ramieniu. - Widzimy się później.
- Powodzenia. - dodał Peter i ruszył z Jamesem w stronę kolejnych przedziałów.
Syriusz wszedł do przedziału nie zamykając za sobą drzwi usiadł na miejscu. Każdą osobę wyganiał tłumacząc, że przedział jest zajęty, ale osoby teraz okupują łazienkę. Kilka oburzeń, ale nic poza tym. W końcu, gdy ruch się zmniejszył wyjrzał na peron i zauważył tam zielonookiego, który kierował się do drzwi niedaleko jego kryjówki. Zarzucił na siebie materiał peleryny i usiadł mając nadzieję, że Remus wykorzysta wolny przedział. Nie mylił się, już po chwili do środka wszedł szatyn zamykając za sobą cicho drzwi i siadając obok okna naprzeciwko niego.
SYRIUSZ I REMUS
Syriusz schowany pod materiałem przypatrywał się smutnej twarzy szatyna i wściekał się na siebie za sprawienie Remusowi przykrości. Nagle spojrzał prosto na niego mrużąc delikatnie oczy i się odezwał.
- Dla mnie po prostu ta rozmowa była ciężka i nie chciałem o niej rozmawiać. - odezwał się szatyn, a serce Syriusza się zatrzymało, nie panował na tym co robi.
- Kiedy się domyśliłeś, że tu jestem? - zapytał mimowolnie.
- Co!?
Zapytał zaskoczony Remus wstając gwałtownie i opierając się plecami o okno jakby chciał przez nie uciec. Syriusz uznał to za najlepszy moment, by się ujawnić. Zdjął z siebie pelerynkę i spojrzał na przerażonego i zaskoczonego szatyna, który tylko otwierał i zamykał usta.
- Widzisz przez pelerynki, czy zwyczajne szczęście? - zaśmiał się Syriusz rozsiadają na miejscu.
- Co ty... Co ty tu... Robisz? - zapytał jąkając się i także niepewnie usiadł na swoim miejscu patrząc badawczo na bruneta.
Syriusz westchnął głośno i wyjął różdżkę, Remus przełknął ślinę, ale nic nie powiedział. Black w tym czasie wycelował w drzwi i wymówił zaklęcie zamykające, później machnięciem zasłonił zasłony, by nikt z zewnątrz nie mógł zajrzeć do środka, a na koniec użył zaklęć wyciszających na cały ich przedział i schował różdżkę z powrotem do kieszeni. Remus przyglądał się temu zaskoczony, zdezorientowany i niezdecydowany co ma teraz zrobić.
- Teraz możemy rozmawiać. - stwierdził Syriusz i założył ręce na swoim torsie. - Jesteś na mnie zły?
- Ja... - zaczął Remus patrząc na Syriusza. - Nie wiem... nie wiem co powiedzieć.
- To może ja będę mówił, a ty będziesz słuchał i mi nie przerywał, co ty na to? - zaproponował Syriusz.
- Mhm. - Remus pokiwał głową na zgodę.
- To od początku. Remusie zachowałem się jak skończony kretyn. Rzuciłem się na ciebie tylko dlatego, że to głupie irracjonalne uczucie zazdrości przyćmiło mi zdrowy i właściwy osąd. I wiem co sobie teraz myślisz, że pewnie ci nie ufam i już myślałem, że mnie zdradzasz z Fraterem. I z tym drugim masz rację. Masz cholerną rację. Zawsze jak widzę cię z nim, albo z kimś innym myślę o tym, że może mi ciebie zabrać, bo niby po co taki ktoś jak ty miałby być z kimś takim jak ja? - z każdym słowem reakcje szatyna się zmieniały, od zaskoczenia, przez rozżalenie i złość, po rozbawienie i tak w kółko. - Nie umiem wytrzymać jak widzę, że ktoś ma twoją uwagę. Miłość przyćmiewa mi zmysły i jedyne co widzę to ciebie i uczucia, którymi cię darzę. Ufam ci Remus i wiem, że mówiąc iż mnie kochasz, nie kłamiesz, ale i tak się boję. Boję się, że znowu cię zawiodę i będzie jak po... Po tym co zrobiłem. Nie chcę cię stracić, bo cię kocham i wiem, że jestem kretynem. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, jedyne co mogę zrobić to cię przeprosić. Przepraszam cię, że jestem kretynem, który kocha cię jak wariat i tak też się zachowuje.
Remus znowu tylko otwierał i zamykał usta nie będąc pewnym, czy aby na pewno nie śni. Zamknął oczy i po kryjomu się uszczypnął, by znowu otworzyć oczy i ujrzeć zestresowanego swoim wyznaniem i ciszą ze strony szatyna, Syriusza. Remus poruszył się niepewnie, na co Black wypuścił nerwowo powietrze. Chwilę później szatyn wstał i w dwóch krokach znalazł się tuż obok i obejmując ciasno dłońmi twarz bruneta, wpił się w jego usta skradając namiętny pocałunek, chwilę później odwzajemniony przez zaskoczonego, ale szczęśliwego szarookiego. Odsunął się na chwilę by spojrzeć w szare oczy.
- Wystarczyło powiedzieć "ufam ci". - zaśmiał się szatyn. - Ale narzekać na takie wyznania nie zamierzam. Kocham cię kretynie. Mój kretynie.
I znowu pocałował brunet, który rozanielony objął szatyna w pasie i pociągnął tak, że Remus nie wiele myśląc i mając możliwości, usiadł na jego udach okrakiem dalej penetrując usta bruneta. Syriusz zachęcony zachowaniem szatyna wjechał dłonią pod koszulkę zielonookiego, na co szatyn z dreszczem jęknął. Syriusz wykorzystał okazję, do zabawy dołączając język walczący teraz zaciekle o dominację z tym Remusa, który jednak w końcu skapitulował, na co brunet uśmiechnął się dumnie, a Remus wywrócił oczami. Gdy Lupin odsunął się od ust Black w celu złapania powietrza, szarooki wykorzystał okazję i wargami zaczął badać fakturę skóry na szyi Remusa, który w tamtym momencie całkiem zapomniał jak się oddycha. Z jego ust od czasu do czasu uciekało westchnięcie albo cichy jęk, gdy ust i język Syriusza wyznaczały tylko sobie znany ślad po policzku, szyi i obojczyku szatyna.
- Syri... - wychrypiał głosem przesyconym od emocji.
- Hm? - mruknął Syriusz dalej całując szyję szatyna, w tym samym czasie dłońmi gładząc gorące plecy, później boki i na końcu tora szatyna.
- Ja...
Zczął cicho, wręcz wyginając się w stronę bruneta. Wtedy właśnie Syriusz poczuł o co chodziło właśnie szatynowi. Uśmiechnął się lubieżnie i odsunął patrząc mu w oczy.
- Tak? - zapytał drocząc się z zielonookim. - Co takiego skarbie?
- Wiesz o co chodzi. - warknął Remus wtulając się w tora bruneta.
- Wiem? - kontynuował swoją grę.
- Proszę Syri. - jęknął Remus, wręcz błagalnym głosem. - Proszę.
- No nie wiem. - Syriusz zacmokał ustami.
Wtedy Remus zrobił coś co zaskoczyło ich obu, zjechał dłonią po ciele bruneta i zatrzymał się dłonią na wysokości intymnej części dolnej bruneta masując ją ręką delikatnie, a Syriusz z głośnym syknięciem odchylił głowę do tyłu, ciało wyginając w łuk do szatyna. Tym razem to Lupin się zaśmiał.
- Możemy... so... sobie pomóc... wza... wzajemnie.
Wyjęczał Syriusz dręczony przez rękę szatyna, która raz znikała, by znowu delikatnie zaczepić o coraz większe wypuklenie w spodniach Syriusza. Remus nie musiał być drugi raz przekonywany. Nomawiany przez ciche jęki Syriusza, nie czekając na zgodę wpił się w usta bruneta, który oddał pocałunek, zaraz znów przejmując dowodzenie. Dłonie zjechały na biodra szatyna, a później na jego pośladki i Syriusz uniósł chłopaka do góry, po czym w jednym dużym kroku posadził go na miejscu naprzeciwko tak, że teraz to Remus był pod nim. Syriusz z ust znowu przeszedł na policzek, szyję i obojczyk, klękając, podczas gdy dłonie pod bluzką wodziły po rozgrzanym ciele chłopaka. Szatyn rozpływał się pod tym dotykiem i oddychał ciężko, dłońmi kreśląc nieznane nikomu kształty geometryczne na plecach bruneta, który ustami właśnie zjechał na brzuch przed chwilą odsłonięty i czule zajął się zabawą językiem wokół pępka doprowadzając Remusa na skraj wytrzymałości. Syriusz z precyzją chirurga wargami przemieszczał się niespiesznie w doskonale sobie znany cel, a Remus próbował powstrzymać swoje usta przed zawstydzającymi dźwiękami. Syriusz dotarł do kolejnej bariery w postaci spodni. Jednym sprawnym ruchem zdjął je do połowy ud całując teraz podbrzusze i wodząc dłońmi po skórze nóg szatyna, który bał się że skończy jeszcze zanim brunet go dotknie. W końcu i Syriusz stracił cierpliwość, dłońmi zsunął spodnie do kostek po czym przeniósł je na uda i ugniatając delikatnie rozchylił, by mieć łatwiejszy dostęp do ostatniej przeszkody. Spojrzał w zamglone oczy szatyna po czym z chytrym uśmieszkiem złapał zębami materiał i pociągnął w dół, by jego oczom ukazał się cel jego podróży. Uśmiechnął się szeroko widząc, że Remus naprawdę jest podniecony i gotowy do każdej jego zabawy. Jedna dłoń bruneta jechała udem w górę a Remus wiercił się na małym miejscu, jęcząc i patrząc na niego podniecony. Ręka Syriusza "zupełnie przypadkiem" zahaczyła o czubek członka szatyna, a ten z przeciągłym imieniem bruneta wygiął się w łuk, z jego oka spłynęła pojedyncza łza, a Syriusz zachęcany taką reakcją nie czekając dłużej objął ręką członka Lupina i zaczął po nim delikatnie jeździć w dół i górę za każdym razem zaczepiając czubek, przez co Remus wręcz łkał błagając bruneta o litość, której jednak Black nie zamierzał jeszcze dawać. Czując pulsowanie zwalniał ruchy, by zaraz znowu je przyspieszać i tak w kółko. Sam nie panował nad swoim ciałem i drugą ręką już rozpinał swoje spodnie, by ustami pocałować i polizać czubek, czując słonawy i gorzkawy smak preejakulatu, a później zanurzyć usta i wziąć połowę członka do ust. Dla Remusa był to koniec, przekroczona granica, skraj, zerwanie wszystkich przeszkód. Zdążył tylko odsunąć głowę Syriusza i dojść z przeciągłym jękiem zmieszanym z wykrzyczeniem imienia bruneta, na jego brodę i szyję. Black warknął niezadowolony z przerwanej i szybkiej zabawy, ale szybko się zreflektował i wrócił ścieżką pocałunków po całym ciele szatyna do rozchylonych w niemym krzyku ust zielonookiego, by złączyć je w delikatnym i czułym pocałunku. Odsuwając się spojrzał na spełnioną twarz szatyna, rozluźnioną i rumianą. Uśmiechnął się i pocałował go w czoło. Remus ocknął się z przyjemnej nieświadomości i spojrzał niepewnie na Syriusza, chciał czegoś spróbować, ale się bał.
- Syri możesz usiąść przede mną?
Wychrypiał jąkając się, Syriusz zdziwiony wykonał prośbę szatyna siadając na sowim wcześniejszym miejscu i patrząc wyczekująco na szatyna. Ten najwolniej jak się dało zsunął się z siedzenia i na kolanach przeszedł do zszokowanego Blacka, który zarumienił się na sam widok szatyna, a jak tylko pomyślał do czego zielonooki zmierza, co chwilę brakowało mu powietrza. Lupin zatrzymał się tuż przy nogach Syriusza, by spojrzeć na rozpięte już spodnie bruneta i delikatnie bardziej przepraszająco się uśmiechnąć do bruneta.
- Rem... - zaczął Syriusz widząc strach i niepewność w oczach szatyna. - Nie rób tego... Nie musisz... Jeśli nie chcesz...
Remus zdziwiony uniósł brew, by później sam podnieść się wyżej i namiętnie pocałować Syriusza, który gest oddał odrazy wzdychając w usta szatyna. Lupin dłońmi powoli zjechał do materiału spodni bruneta i dwoma ruchami je zdjął podobnie jak Syriusz wcześniej jego, które dalej były na wysokości jego kostek. Jedynie zdążył poprawić bokserki przed rozpoczęciem swojego planu, który miał konkretny cel umiejscowiony między nogami zawstydzonego szarookiego. Remus nie bawiąc się w czekanie i droczenie jak w jego przypadku, z brunetem, zsunął szybko bokserki i prawie odrazy chwycił w dłoń członka bruneta, sprawiając, że ten wygiął się w łuk sapiąc przy tym głośno. Syriusz złapał dłońmi po obu stronach oparcie siedzenia i wbił mocno palce podczas, gdy ręka Remusa ustalała najlepsze tempo dla członka Syriusza i jego przyjemności, co wychodziło mi naprawdę dobrze. Black odchylił głowę kładąc ją na oparcie i zamknął oczy, jednak szybko je szeroko otworzył i spojrzał w dół, gdzie Remus językiem jechał tym samym śladem, co jeszcze chwilę temu ręka. Syriusz nie powstrzymał gardłowego jęku widząc spojrzenie tych zielonych oczu i malinowych ust, które właśnie niepewnie pierwszy raz brały do ust członka Syriusza, który myślał, że jego serce i mózg zaraz wybuchnął, podobnie jak rozgrzane do czerwoności ciało. Tego wszystkiego było za wiele, wiedział że jego koniec będzie szybszy niż kiedykolwiek indziej. Dodatkowo Remus zachęcony odgłosami Syriusza przyspieszył i członek to wysuwał się, to znowu do połowy wsuwał w usta przejętego szatyna. Remus czując pulsowanie i napinające się mięśnie ud Syriusza, na których umiejscowił dłonie odsunął się od członka ustami i resztę roboty dokończył ręką. Nie czekał długo na moment spełnienia Syriusza, który wychrypiał imię ukochanego i znowu zamknął oczy próbując złapać oddech, co w tych okolicznościach było niezmiernie trudne. Remus w tym czasie w pełni przytomny wstał, poprawił ubrania i wyjął różdżkę, używając zaklęć doprowadził ich i przedział do pełnej czystości. Otworzył okno i dopiero teraz zauważył, że oni jechali. Pociąg jechał. Zdziwiony odwrócił się do Syriusza i zamarł, gdy zdał sobie sprawę, że ten poważnie mu się przypatruje. Zaczerwienił się i spuścił wzrok na swoje buty, przełknął ślinę.
- Cholera, kocham cię. - wychrypiał Syriusz wstając i podchodząc do szatyna.
- Ja ciebie też. - stwierdził Remus dalej nie patrząc na bruneta.
- Rem spójrz na mnie. - stwierdził Syriusz obejmując jedną ręką w pasie szatyna.
- Wstydzę się po tym co zrobiłem.
- Co zrobiłeś? Że to przed chwilą? To była najcudowniejsza i najbardziej przyjemna z rzeczy w moim życiu. - powiedział i uniósł drugą ręką podbródek szatyna by ten musiał w końcu spojrzeć mu w oczy. - Chyba byłbym wariatem, gdybym stwierdził, że mi się nie podobało. Doprowadza mnie pan do szaleństwa, panie Lupin.
Syriusz nachylił się i pocałował Remusa uśmiechając się w jego ust, gdy ten odwzajemnił gest dłonie wplatając we włosy bruneta i przybliżając jego twarz jeszcze bliżej swojej. Remus urwał pocałunek i spojrzał głęboko w szare tęczówki Syriusza.
- Pan także sprawia, że szaleję, panie Black.
- Może to czas by oszaleć?
Zapytał Syriusz znowu całując szatyna namiętnie w usta, jednak ten pocałunek był krótszy i bardziej delikatny, przepełniony uczuciami. Odsunęli się od siebie i uśmiechnęli ciepło.
- Chodźmy do Rogacza i Glizdogona. - odezwał się Syriusz zdejmując zaklęcie z drzwi i wychodząc na korytarz. - Tak mogę się z tobą godzić zawsze.
- Nie przyzwyczajaj się. - stwierdził zarumieniony szatyn patrząc na Blacka. - To tylko jednorazowy wybryk, z powodu czekającej nas przerwy. A teraz prowadź.
- Tak jest panie prefekcie. - zaśmiał się Syriusz. - Moja sweterkowa księżniczko.
- Chcesz mieć opuchnięte oko na wakacje? - warknął Remus uderzając w ramię rozbawionego bruneta. - Wiesz taka pamiątka ode mnie, podobna do tej z twojej szyi.
- Mojej szyi? - Black zatrzymał się obok jednego przedziału. - Zrobiłeś mi malinkę?
- Zaznaczyłem swoją własność. - zaśmiał się Remus i pocałował zdenerwowanego Syriusza w policzek po czym wszedł do przedziału gdzie siedzieli James, Peter, Richard i Frank.
- Nie końcu! Długo was nie było! Za godzinę będziemy w Londynie! - mówił James grając z resztą w eksplodującego durnia.
- Syriusz zgubił między siedzeniami różdżkę. - skłamał Remus.
- I za znalezienie, nagrodą była malinka na szyi? - zapytał rozbawiony Carter. - Nam nie zamydlisz oczu Lupin. Wyżyliście się chociaż?
- Tak, było cudownie. - stwierdził Syriusz.
- Nie wiem o czym mówisz. - powiedział w tym samym momencie Remus, po czym spojrzał morderczo na rozbawionego Syriusza. - Ja cię kiedyś zabije, Black.
- Nie zrobisz tego. - stwierdzili wszyscy jednocześnie, a później się zaśmiali.
Remus pokręcił głową i uśmiechnął się. Spojrzał na Syriusza i usiadł razem z nim na wolnym miejscu, łącząc ich dłonie razem i wtulając się w chłopaka. Mieli rację, nigdy nie zrobiłby mu krzywdy. Za bardzo kochał tego kretyna. Reszta drogi do Londynu minęła im na rozmowach i grach, a także jedzeniu słodyczy zakupionych w wózku. Najgorszy był moment, gdy usłyszeli komunikat, że za kilka minut będą na stacji. Remus mimowolnie posmutniał i spojrzał na Syriusza, który także markotny patrzył na niego.
- Będziemy ze sobą pisać. - Syriusz zdobył się na uśmiech. - Nie waż mi się z nikim flirtować, bo nie ręczę za siebie.
- I wzajemnie, kotku. - Remus puścił mu oczko, a Syriusz przyciągnął go i szybko pocałował, podczas gdy reszta zbierała swojej rzeczy przygotowując się do wyjścia.
Pociąg zaczął nagle zwalniać co oznaczało, że właśnie wjeżdża na stację. Richard, Frank, Peter i James ruszyli do wyjścia, podobnie jak Remus i Syriusz. Ci ostatni jednak zdecydowanie wolniej niż reszta. Gdy zostali sami w przedziale Syriusz pchnął Remusa na cześć drzwi i namiętnie pocałował.
- Uważaj... - powiedział całując go. - ...na siebie. - znowu pocałunek. - I do zobaczenia... - znowu pocałunek. - ...za dwa miesiące.
- Kocham cię. - wyszeptał Remus i wtulił się w koszulę Syriusza, który objął go ramionami dłonią gładząc włosy szatyna.
- Ja ciebie też.
Właśnie wtedy usłyszeli dźwięk hamulców pociągu, a za oknem rozciągały się tłumy czekających z niecierpliwością rodziców uczniów. Remus westchnął głęboko i trzymając za rękę bruneta ruszył do wyjścia, przy którym stali James i Peter. Richard i Frank udali się do kolejnego wagonu, gdzie była dziewczyna Franka i przyjaciółka Richarda.
- To co, widzimy się po wakacjach? - zaczął Peter.
- Dokładnie. - potwierdził Remus. - Na pewno nie chcesz się urwać z wakacji i spotkać na Pokątnej?
- Nie. Obiecałem mamie spędzić z nią wspólnie wakacje. Dawno nie byłem nad morzem. Przywiozę wam pamiątki.
- Na to liczymy. - odezwał się James i odwrócił do Syriusza, Remus podszedł do okna podziwiając tłumy ludzi. - Stary masz do mnie pisać, a jakby rodzinka cię denerwowała to zawsze możemy zgadać się i wywinąć im jakiś kawał.
- Ja też będę tęsknić Rogacz. - zaśmiał się Syriusz i objął mocno Jamesa. - Dam znać jakbym potrzebował pomocy w dogryzieniu matce.
- Na to liczę. - zaśmiali się i odsunęli od siebie. - Luniaczku uważaj, wiesz na co.
- Ta jasne. - Remus pokiwał głową przypomniając sobie o pełni, którą spędzi sam zamknięty w piwnicy pod domem. - Dam radę.
- Pewnie, że dasz. Kto jak nie ty? zaśmiał się okularnik i objął go podobnie jak Syriusza.
Pociąg powoli zwolnił i w końcu zatrzymał się, a drzwi magicznie się otworzyły i tłumy uczniów ruszyły na przywitanie dawno nie widzianych krewnych. James jeszcze raz wyściskał przyjaciół mówiąc, że mogą go odwiedzać kiedy chcą i wybiegł z pociągu od razu wpadając w objęcia dobrze im wszystkim znanej kobiety - jego matki. Peter tak samo po pożegnaniu ulotnił się do swojej rodzicielki i w pociągu zostali tylko Syriusz i Remus.
- Propozycja poznania rodziców drugiej połówki byłaby na tym etapie czymś dziwnym? - zapytał nagle Remus patrząc w oczy obejmującego go Syriusza.
- Trochę, ale bardzo w naszym stylu. - zaśmiał się Black. - Oni wiedzą, że ty...
- Wiedzą, że ktoś jest. Napisałem im to w liście zaraz po tym jak zaczęliśmy razem chodzić. - wyjaśnił Remus. - Poza tym, to moja mama mi wyjaśniła, że widzenie czegoś w tej samej płci nie jest złe, a ojciec to po pewnym czasie zaakceptował. Chyba wielki Syriusz Black się nie boi?
- Ależ skąd! - oburzył się szarooki. - Bardziej zastanawia mnie jak zareagują na moje nazwisko.
- To ciebie poznają, a nie twoją rodzinę Syriuszu i jestem pewne, że cię polubią.
- Skoro tak, to prowa...
- Syriusz rodzice już czekają, pośpiesz się. - nagle do pociągu wszedł Regulus, a Syriusz westchnął i spojrzał przepraszająco na Remusa.
- Innym razem. Idź i nie denerwuj rodziny. - stwierdził Remus i przytulił chłopaka. - Cześć Regulus.
- Cześć Lupin. - dodał Regulus i ruszył do wyjścia. - Chodź bracie!
- Idę. - powiedział Syriusz całując szybko w usta szatyna po czym wyszedł z pociągu.
Remus westchnął głośno i uśmiechnął się ciepło po czym także wyszedł na peron. Tuż przed nim stali jego rodzice uśmiechając się szeroko, jego mama płakała, a ojciec machał do niego. Jeszcze raz rozejrzał się zauważając jak Syriusz z grymasem podchodzi do rodziców dumnych i patrzących na niego z pogardą i wyższością. Przeklnął ich i wrócił spojrzeniem do rodziców podchodząc do nich i rzucając się im w objęcia.
- Skarbie! - krzyknęła jego matka, wręcz dusząc go do swojego ciała.
- Kochanie, on nie może oddychać. - ojciec szatyna próbował odsunąć od szatyna kobietę, która niechętnie w końcu to zrobiła. - Witaj synu.
- Cześć tato. - Remus przybił piątkę z ojcem i uśmiechnął się jeszcze raz zerkając tam gdzie stał Syriusz, jednak go już tam nie było.
- No Remusie. - odezwała się nagle jego matka, sprowadzając go z powrotem na ziemię, spojrzał na nią ciepło się uśmiechając. - Kim był ten młodzieniec, z którym tak obejmowałeś się i całowałeś w pociągu?
Ah tak. Zdecydowanie tęsknił za tą kobietą, przed którą nic się nie ukryje. W końcu po prawie roku rozłąki mógł spędzić czas ze swoimi staruszkami. Miał nadzieję, że Syriusz także nie będzie miał nieprzyjemności w te wakacje...
Nikt nie mógł wiedzieć, jak wtedy bardzo się mylił...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top