ROZDZIAŁ 73.
SYRIUSZ I REMUS
Następnego dnia Remus wstał jak zwykle przed innymi. Po skończonej porannej toalecie, postanowił do końca się spakować. Już jutro zobaczy swoich rodziców, za którymi Lupin wyjątkowo mocno się stęsknił. Najciszej jak się dało, by nie obudzić przyjaciół, użył zaklęcia "Pakuj" na swój kufer. Została mu tylko torba z książkami i kilka ubrań na łóżku. Gdy klamry od kufra zatrząsnęły się, pod wpływem dźwięku przebudził się James. Przetarł oczy, ziewnął i spojrzał na zielonookiego, który siedział do niego tyłem wpatrując się w Syriusza, który dalej w najlepsze spał. Potter wstał ze swojego łóżka i podszedł do tego należącego do szatyna, cicho usiadł obok niego. Remus czując, że materac ugina się pod nim mocniej, odwrócił się i spojrzał na zaspanego okularnika, siedzącego obok niego.
- Obudziłem Cię? - zapytał Remus przyglądając się jeszcze zaspanemu Jamesowi.
- To nic. - Potter machnął ręką ziewając. - Nie możesz spać?
- Trochę. - Remus znowu spojrzał na Syriusza. - Martwię się o niego.
- Czemu? - mówili szeptem bojąc się, że osoba o której rozmawiają się przebudzi.
- No wiesz, jutro wracamy, a on i jego rodzice...
- Wiem. - okularnik wtrącił smutno.
- Jeszcze ta sprzeczka z Regulusem. Bez brata nie będzie miał nawet z kim porozmawiać. - zasmucił się szatyn.
- Ma nas. - skomentował Potter. - Będziemy pisać listy, może uda nam się spotkać.
- Chyba, że rodzice znowu mu zabiorą sowę, albo dadzą mu karę. - dodał Remus.
- Jednak nie tylko to Cię martwi. - zauważył James.
- Nie. - odpowiedział szczerze i spojrzał na okularnika. - Boję się... Boję się tego, że zrobi coś głupiego.
- Dalej mu nie wybaczyłeś? - James bardziej stwierdził niż zapytał. - Słuchaj Luniek nie możesz do końca życia być na niego zły i obrażony.
- Nie jestem. Prawda jest taka, że ja czuję, że już mu wybaczyłem. - uśmiechnął się do zaskoczonego Pottera. - Ja boję się, że przez swoją dumę i upór będzie znowh kłócić się z rodziną, a widzę jak to się na nim odbija. Syri nie panuje nad swoimi emocjami.
- Obawiasz się, że pokłóci się z rodzicami albo bratem i...
- I że znowu nie będzie dawał znaku życia. Nawet nie wiesz jaki byłem przerażony w tamte wakacje, gdy nagle przestał do mnie pisać.
- Już wtedy... No wiesz...? - niepewnie zapytał James.
- Czy już wtedy coś do niego czułem? - dokończył Remus i uśmiechnął się. - Chyba tak. Jakby tak się zastanowić to już od czwartego roku traktowałem go trochę inaczej niż Ciebie czy Petera.
- On się do tego nie przyzna, ale sam zaczął widzieć w tobie kogoś więcej niż przyjaciela, już pod koniec trzeciego roku, gdy ta krukonka zaczęła Cię podrywać.
- Ona mnie nie podrywała. - wtrącił Remus rozbawiony. - Chciała tylko zbliżyć się do Syriusza i myślała, że przeze mnie jej się uda.
- No to nieźle. - zaśmiał się okularnik.
- Wtedy powiedziałem jej, że jest zajęty, ale nie przyznałem się później Syriuszowi do tego, że była nim zainteresowana, a ja skłamałem.
- Czemu to zrobiłeś? Mówiłeś, że czujesz coś do niego od czwartego roku.
- To zabawne, ale chyba po prostu wtedy bałem się, że dziewczyny zniszczą naszą paczkę.
- Po twoim pseudozwiązku z Dorcas mamy tego potwierdzenie. Poza tym Łapa ciągle kręcił się wśród lasek, by wzbudzić w tobie zazdrość.
- Jedyne co we mnie wzbudzał to mdłości. - skomentował Remus. - A raczej te tłumki, które ciągle nas śledziły. Właściwie nawet nie wiem kiedy przestały.
- Chyba wtedy, gdy Syriusz po meczu na czwartym roku przyznał, że interesują go chłopcy. - zastanowił się Potter. - A dodatkowo odkryliśmy twój sekret i Łapa nie chciał Cię dosłownie opuszczać na krok.
- Kto by pomyślał, że Cassanova Hogwartu zechce być z kimś takim jak ja. Kiedy przyznał się przed Tobą, że coś do mnie ma?
- Dopiero na tym roku, choć ja domyślałem się prawie od początku, ale nie byłem pewny, a on sam ciągle zaprzeczał.
- Lily też odrazu zaczęła podejrzewać coś, ale oficjalnie przyznałem jej się też na tym roku. W sumie to do końca nawet nie byłem pewny czy na pewno jestem homo, czy bi, myślałem, że jestem hetero, a wtedy musiał pojawić się on i zwątąpiłem, dodatkowo tylko jeśli chodzi o niego tak mam.
- Bo wiesz Luniaczku. - zaczął rozbawiony Potter. - Ty po prostu jesteś Łaposeksualny.
- Nawet tego nie skomentuje. - Remus wywrócił oczami. - Dodatkowo mówi mi to ten, który od tylu lat widzi tylko jedną dziewczynę.
- No wiesz! To cios poniżej pasa. - James uśmiechnął się słabo.
- Prawda zawsze boli Rogaś.
Usłyszeli ściszony głos Blacka, który w następnej chwili otworzył oczy i spojrzał na dwójkę gryfonów, po czym przyciągnął się ziewając i podniósł się do siadu.
- Ładnie to tak podsłuchiwać? - James uśmiechnął się szeroko.
- Od kiedy nie śpisz? - zapytał Remus w tym samym momencie, nerwowo bawiąc się swetrem.
- Coś między tym jak Rogacz pogrążał mnie i zawstydzał, a tym jak stwierdził, że jesteś... Jak to szło? Łaposeksualny? Nawet dobre, muszę sobie zapamiętać. - puścił oczko Lupinowi i uśmiechnął się szeroko.
- Polecam się na przyszłość. - James skłonił się. - A teraz panowie, budzimy Glizdogona i idziemy jeść.
- Nigdzie nie idę. - Syriusz opadł teatralnie na poduszki. - Rem zostańmy cały dzień w łóżku. Tylko ty, ja i cisza wokół. Od czasu do czasu pocałunek, ciągłe obejmowanie i przytulanie, no i jeśli będziesz chciał to może coś więcej. - poruszył znacząco brwiami przyglądając się zawstydzonemu szatynowi. - Co ty na to?
- Kusząca propozycja, ale niestety muszę odmówić. - odezwał się Remus. - Wstawaj, bo z Jamesem zrzucimy Cię z łóżka.
- Żadna siła mnie z niego nie wyciągnie. - skomentował Blacka kurczowo łapiąc się kołdry i poduszki, po chwili uniósł jednak głowę i spojrzał na Remusa. - No chyba, że pewien przystojny szatyn biorący prysznic razem ze mną.
- Zapomnij. - uciął Remus cały czerwony.
- Przeżyłbym bez takich wyznań i propozycji. - dodał Potter.
- Prysznic z Tobą, albo zostaje tu. - Syriusz zdjął z siebie kołdrę i ułożył dłonie na piersi patrząc wyczekująco na Remusa.
- Ah tak?
Remus uśmiechnął się ciepło do Syriusza, który zdziwiony i zaciekawiony uniósł brwi przyglądając się jak Lupin powoli podchodzi do niego, ani na chwilę nie zrywając kontaktu wzrokowego. Syriusz sapnął cicho i uśmiechnął się, gdy Remus zaczął nad nim się pochylać. Dłonie Lupina złapały te Syriusza w nadgarstkach, a twarz jeszcze bardziej się zbliżyła do tej szarookiego. Black podniósł lekko głowę chcąc wyjść naprzeciwko szatynowi i szybciej złączyć ich usta w pocałunku, jednak Remus nagle się odsunął dalej wciskając jego ręce i przez to uniemożliwiając mu ruch, dodatkowo uścisk był wystarczająco mocny, by brunet nie dał rady się wyrwać. Syriusz był na przegranej pozycji.
- Rogacz pomóż. - zaśmiał się Lupin. - Złap go za nogi.
- Wykorzystałeś mnie perfidnie!
Zaśmiał się Syriusz, próbując wyrwać, gdy Remus i James podnosili go za ręce i nogi po czym przeszli z nim kilka kroków do łóżka Petera i ostentacyjnie rzucili na śpiącego jeszcze gryfona. Pettigrew z przeciągłym jękiem uniósł się do siadu i z zaskoczeniem obserwował leżącego na nim Syriusza.
- Cześć Glizdek. Nie patrz tak na mnie. To był pomysł tamtej dwójki. - wskazał za swoje plecy na Remusa i Jamesa.
- Co? - ziewnął po czym rozejrzał się zaspale. - Czemu tutaj leżysz, Łapo?
- No wiesz. - zaczął dźgając go palcem w brzuch. - Wygodne to naturalne wypełnienie.
- Przestań. - Peter miał łaskotki i zaczął oddychać szarookiego przez co ten spadł na podłogę tuż pod nogi Remusa. - Wybacz Łapo, nie chciałem.
- Przynajmniej mam niezłe widoki. - skomentował brunet patrząc z dołu na Lupina. - Z każdej strony jesteś taki przystojny?
- Zależy dla kogo. - stwierdził Remus i pomógł wstać szarookiemu.
- Jak to dla kogo!? Oczywiście, że dla mnie. - udał oburzenie. - Ktoś inny patrzy na ciebie leżąc u twoich stóp?
- Na szczęście znam tylko jednego takiego kretyna.
- Ten kretyn dalej liczy na wspólny prysznic. - szepnął na ucho Remusowi. - Co ty na to?
- Nie ma mowy. - odszepnął mu szatyn i pocałował w policzek.
- Niedawno nie miałeś z tym problemu. - powiedział mi Syriusz. - Słyszeliście go? Jaki tyran?
- Nie marudź Łapo, tylko się zbieraj. - wtrącił James.
- Czuje się jak niewolnik. - jęknął, ale posłusznie wziął ubrania i udał się do łazienki.
James i Peter poszli w ślady Remusa i zaczęli pakować swoje rzeczy do kufrów, tylko Syriusz nie ruszył się z tą robotą, ale on zawsze robił wszystko na ostatnią chwilę. W końcu po kilkunastu minutach Syriusz łaskawie wyszedł z łazienki i mogli udać się na śniadanie. Peter i James szli przed nimi żywo dyskutując na temat tego kto wygra puchar domów, a Remus i Syriusz szli w ciszy, zostając kilka metrów w tyle.
- Idziesz dzisiaj do biblioteki? - zapytał Syriusz widząc książki trzymane przez szatyna.
- Taki jest plan.
- Długo tam będziesz? Musisz tam iść?
- Nie wiem, a co? Chcesz spędzić ze mną trochę czasu przed wyjazdem do domów? - kąciki ust szatyna uniosły się.
- Zaczynam się bać, że potajemnie nauczyłeś się sztuki legilimencji.
Syriusz uśmiechnął się szeroko i zawiesił ramieniem na zielonookim patrząc na niego wesoło.
- Nie będziemy widzieć się dwa miesiące. Daj mi się sobą nacieszyć ten ostatni dzień. - skomentował uśmiechając się smutno.
- Mi też to nie pasuje. - powiedział szczerze Remus. - Ale to tylko dwa miesiące prawda? Raczej nie znajdziesz sobie nikogo i o mnie nie zapomnisz.
- No wiesz! - Syriusz uderzył go w ramię, gdy wchodzili już do Wielkiej Sali, kilka osób się dziwnie na nich spojrzało. - Nawet tak nie mów. Niech tylko się dowiem, że ty startujesz do innej osoby niż ja...
- O to się nie martw. Ty mi w zupełności wystarczasz, nie będę szukać innych atrakcji.
- Ja myślę. - Syriusz cmoknął go w policzek. - Więc jak z tym spędzeniem czasu razem?
- Obiecałem pani Pince, że jeszcze dzisiaj, razem z Lily pomożemy jej w porządkach. - powiedział, a na twarzy Syriusz pojawił się grymas. - Zróbmy tak, do obiadu spędzam czas z Lily, a później jestem tylko dla Ciebie. Pasuje?
Syriusz uśmiechnął się szeroko i pokiwał na zgodę głową, gdy siadali na swoich miejsach. Później dłońmi objął twarz zaskoczonego szatyna i pocałował szybko w usta, a od kilku osób przyglądających się zapewne im, słychać było westchnięcie. No tak, pół szkoły (głównie ta żeńska) oddałaby nawet całą magię, byle być na miejscu Remusa. Black dłonią przejechał po policzku zielonookiego i jak gdyby nigdy nic odwrócił się do Jamesa i Petera, nakładając sobie przy tym jedzenei na talerz.
- Lubię takie kompromisy. - Remus usłyszał nagle Syriusza, który zerkał na niego kątem oka uśmiechając się chytrze. - Jak się nie zjawisz na obiedzie to osobiście pofatyguje się do biblioteki i siłą Cię z niej wyciągnę.
- Dobrze. - zaśmiał się Remus łącząc ich dłonią pod stołem i kładąc głowę na ramieniu bruneta. - Poza tym nie dałbyś rady wyciągnąć mnie z biblioteki.
- Sygerujesz, że jestem za słaby? - Syriusz uniósł brew i zerknął na Remusa, kciukiem gładząc wierzch dłoni szatyna.
- Raczej sugeruję to, że nie doceniasz umiejętności przeciwnika.
- Broniłbyś się?
- Owszem. - stwierdził Remus kiwając lekko głową i uśmiechając się. - A do tego mogę śmiało powiedzieć, że bym wygrał.
- Od kiedy jesteś taki pewny siebie, hm?
Remus już otwierał usta by coś odpowiedzieć, ale przeszkodził mu Potter, który wpadł na genialny pomysł z lewitującymi jajkami, które chwile później dzięki różdżkom Pottera i Blacka, poleciały w stronę stołu ślizgonów. Remus nie musiał się nawet odwracać, by wiedzieć kto był celem. Spojrzał z politowaniem na resztę Huncwotów, których pomysł Pottera wyjątkowo bawił, szczególnie Syriusza, który z chęcią się dołączył do zabawy.
- Panowie Potter i Black - usłyszeli za sobą głos profesora Flitwicka. - Jeśli dobrze pamiętam, jajka są do jedzenia, a nie rzucania w innych uczniów.
- Gdy my panie profesorze nic nie zrobiliśmy. - Potter uśmiechnął się głupio i przeczesał włosy.
- I niby jajko na głowie Severusa Snape'a nie jest waszym dziełem?
- Ależ skąd! Moje jajka są na miejscu, prawda Łapo?
- W majtki mu nie zaglądałem. - odezwał się Syriusz, udając powagę i patrząc na nauczyciela. - Ale wydaje mi się, że wszystko jest tam na swoim miejscu.
Remus załamał się i głową uderzył o ławkę z cichym "Merlinie za jakie grzechy", podczas gdy Flitwick powoli zaczynał się denerwować.
- Dzięki Łapo. Na ciebie zawsze można liczyć. - odezwał się James. - Widzi pan profesor? Mamy potwierdzenie.
- To nie są jajka Rogacza. I on raczej nie ma ich jadalnych. - Syriusz zastanowił się. - Choć jakby się uprzeć to mgmf...
- Wystraczy. - jęknął Remus zasłaniając dłonią usta Syriusza.
- Anatomia męskiego ciała nie była tematem naszej rozmowy. - wtrącił Flitwick załamany zachowaniem Syriusza i Jamesa.
Podczas gdy Peter zwijał się ze śmiechu, a Syriusz burczał coś w rękę Remusa, Potter starał się nie wybuchnąć śmiechem, jak i kilku uczniów przysłuchujących się od początku tej wymianie zdań. Lupin błagalnie patrzył to na Syriusza to na Jamesa to na Flitwicka.
- Czemu rzuciliście jajkami w Severusa? - zapytał spokojnie profesor.
- Nie zrobiliśmy tego umyślnie i celowo. Pomyliły nam się zaklęcia i samo się stało. - wyjaśnił spokojnie James.
- Remusie, a ty czemu nie zareagowałeś? Jesteś prefektem i nie powinieneś tolerować i pobłażać takiemu zachowaniu.
- Ja... - zaczął Remus opuszczając głowę, wiedział, że nauczyciel ma rację. - Przepraszam panie profesorze.
- Panie profesorze on nie zauważył jak to robiliśmy. - wtrącił James. - Poza tym jajko jest dobrą odżywką na przetłuszczone włosy. Nie zrobi krzywdy.
I te kilka słów przesądziło, Flitwick odjął punkty i upomniał ich, by później bez czekania na przeprosiny ruszyć do stołu dla nauczycieli. Remus odsunął dłoń od ust Syriusza i popatrzył na dwójkę gryfonów z politowaniem i wściekłością.
- Tylko wy jesteście w stanie stracić dla domu punkty w dzień wręczania pucharu domów. - skomentował Remus kręcąc głową z dezaprobatą. - Zadowoleni jesteście z siebie?
- Ten tekst o odżywce na włosy? Genialny Rogacz. - zaśmiał się Syriusz ignorując naganę Remusa.
- Sama prawda. - James przybił piątkę z Blackiem.
- Rozumiem, że nikt mnie tu nie słucha. - Remus powiedział dość szorstko i wstał z miejsca, wziął swoje rzeczy i ruszył do wyjścia, ale został zatrzymany przez Syriusza. - Puść mnie Black.
- To tylko żarty Rem...
- To te "tylko żarty" - zrobił dłońmi cudzysłów - Rób sobie przez cały dzień. Właśnie dostałem naganę, że nie wywiązuje się z zadań prefekta, a to wszystko dlatego, że wam zachciało się robić głupie żarty. - wyrwał się z uścisku Syriusza i ruszył do wyjścia nie słuchając jak za plecami Black krzyczy jego imię.
Syriusz zrezygnowany opadł na miejsce, nawet krzyki nie zatrzymały Remusa, który był zły na niegi za głupie zachowanie.
- Przejdzie mu. - odezwał się James.
- Ta. - powiedział Syriusz smutno i wrócił do posiłku, a raczej do grzebania łyżką w owsiance, bo stracił apetyt. - Głupio, że Flitwick obwinił go za coś co zrobiliśmy my.
- Przeprosimy Luniaczka na obiedzie, a do tej pory wymyślimy jakąś niezłą zemstę na Smarku. - skomentował James. - Luniek nie umie się długo gniewać.
- Może pójdę go teraz przeprosić. - zaczął Syriusz, ale James przerwał mu machnięciem ręki.
- Daj mu chwilę. Niech się uspokoi... - wyjaśnił Potter, gdy nagle zauważył Lily idącą obok nich z dziewczynami. - Ej Evans, umówisz się ze mną?
Ta jednak zignorowała go, ku niezadowoleniu okularnika. Peter przypatrywał się temu zajadając kolejnym stosem kanapek, a Syriusz dalej nie mógł pozbyć się wyrzutów sumienia.
REMUS
Rozdrażniony szatyn szybko pokonał puste korytarze i wręcz wpadł do biblioteki, strasząc przy tym panią Pince, którą również szybko przeprosił. Wziął stos książek przygotowanych przez bibliotekarkę i zaczął chodzić z nimi między rządami, odkładając przy użyciu zaklęć lewitujących, na ich odpowiednie miejsca. W tym samym czasie zdążył się uspokoić i przemyśleć sytuację ze śniadania, tak naprawdę nie był zły na swoich przyjaciół, przyzwyczaił się już, że lubią sobie żartować... czuł rozgoryczenie wobec samego siebie, jak zawsze nie zareagował nawet słowem na zachowanie przyjaciół, przez co Flitwick miał rację upominając go. Postanowił zająć się znowu pracą, już od dłuższego czasu Remus ćwiczył magię bezróżdżkową, która wychodziła mu coraz lepiej, nawet teraz gdy nie był w pełni skupiony, potrafił umieścić książki na swoim miejscu bez użycia różdżki. Od dawna chciał się tego nauczyć, podobnie jak magii niewerbalnej, jednak było to czasochłonne i trudne. Nikt nie wiedział o tym, że próbuje się teho uczyć, nawet jego najbliżsi przyjaciele, ponieważ szatyn uważał, że informacja o tym nie jest nikomu potrzebna, a znając resztę Huncwotów pewnie chcieli by to wykorzystać do kolejnych dowcipów. Po kilku kolejnych udanych próbach postanowił chwilę odpocząć i po kryjomu zjeść czekoladę, usiadł przy jednym z wolnych stolików ukryty za regałami książek i wyjął tabliczkę swojego ulubionego lekarstwa, przy okazji wziął jedną z książek ze stosu i zaczął sobie czytać. Pochłonięty do reszty lekturą, o dziwo naprawdę ciekawą, nie zauważył jak do niego podchodzi pewna osoba.
- "Upadek pogańskiej magii" Bathilda Bagshot. Czy to czekolada? - usłyszał nad uchem głos Lily i uśmiechnięty odwrócił się do niej.
- Cześć Lily. Masz mnie, owszem to czekolada. - odezwał się wstając z miejsca.
- Jak dasz mi kawałek to udam, że tego nie widziałam. - wyciągnęła rękę.
- To szantaż. - zaśmiał się szatyn dając słodycz dziewczynie. - Albo łapówka.
- Lubię takie łapówki. - powiedziała z pełną buzią. - Nie było Cię na śniadaniu.
- Byłem, ale poszedłem.
- Pokłóciłeś się z Blackiem? - zapytała domyślając się o co chodzi.
- Nie była to kłótnia sama w sobie, bardziej brak zrozumienia. - wyjaśnił szatyn.
- O co poszło? - zapytała.
- Snape oberwał od Syriusza i Jamesa jajkiem, akurat widział to Flitwick, który upomniał mnie, że jako prefekt nie zareagowałem. - wytłumaczył, układając książki tym razem przy użyciu różdżki.
- Jajkiem? - Evans nie kryła rozbawienia.
- Mi do śmiechu nie jest. Oni nigdy nie myślą o konsekwencjach i o tym, że komuś może się oberwać i ktoś na tym zawsze traci.
- W tym przypadku ty straciłeś swoją nienaganną opinię w oczach Flitwicka? - zapytała z lekkim sarkazmem. - Oj proszę Cię Rem, o to jesteś zły?
- Nie jestem zły. - zaczął. - No przynajmniej nie na nich, jestem zły na siebie, że nawet niczego nie powiedziałem. Jak zresztą zawsze.
- Nie wierzę, że to mówię, ale to normalne, że nie upominasz przyjaciół, a Flitwick nie chciał sprawić Ci przykrości, wiesz że on jest... dziwny.
- Wiem, masz rację. - uśmiechnął się. - Chodźmy dokończyć z tymi książkami, bo obiecałem chłopakowi spędzić dzień razem.
- Plany z Blackiem? - zaśmiała się. - A co to za okazja?
- Chcemy pobyć ze sobą przed wakacjami. Znając rodziców Syriusza, to przez całe wakacje nie będzie mógł wychodzić i się nie zobaczymy.
- Raczej znając Blacka i jego brak pohamowania ciętego języka. - dodała Lily. - Poza tym macie przecież sowy i listy.
- W tamte wakacje zabrali mu sowę, bo coś zrobił.
- Czy ten człowiek nie umie się powstrzymać? - Lily pokręciła zrezygnowana głową.
Po dłuższym czasie w końcu zostały im ostatnie sztuki książek. Remus stracił rachubę czasu, podobnie jak Lily. Rozmawiali na temat tego czy mają jakieś plany w wakacje.
- Ale my spotkamy się prawda? - zapytała nagle Lily. - Może wycieczka do Londynu albo na Pokątną?
- Jeśli rodzice się zgodzą. A właściwie zapomniałbym, jak zareagowała Petunia na wieść, że przywieziesz kota?
- Zrobiła scenę rodzicom i próbowała wmówić im uczulenie na koty, ale badania temu zaprzeczyły. Mama uwielbia zwierzęta i nie może się już doczekać by go zobaczyć, a tata tylko mówi, że to moje zwierzę i moja odpowiedzialność.
- Moja mama początkowo nie umiała przyzwyczaić się do sów. Tata jednak dostawał ich tyle z Ministerstwa, że w końcu musiała je zaakceptować. Za to do mojej Lupy bardzo szybko się przekonała, najwidoczniej ta sowa ma coś w sobie.
- Lupa to wredne ptaszysko. - dodała rudowłosa. - Dziobie i skrzeczy jakby ją ktoś z piór obskubywał. Jest okropna.
- Zależy dla kogo. Syriusza na przykład uwielbia, bez problemu potrafi mu zasnąć na ramieniu.
- Bo Black nie wiadomo na Merlina jakim cudem, ma podejście do zwierząt, mój kot nie ma z nim nawet problemu, a nie wszystkim ufa. Ciekawe czy z dziećmi też tak ma. - zastanowiła się.
- Jeśli kiedyś zobaczę go z dzieckiem to ci powiem. - zaśmiał się Remus. - Myślę, że byłby świetnym ojcem.
- Ta, chyba chrzestnym. Z Tobą raczej potomka się nie dorobi.
- Nie wiadomo czy nasz związek przetrwa i czy nie zechce nagle założyć z kimś rodziny.
- A chcesz, by przetrwał? - zapytała ciekawa. - Wasz związek.
- Nie wychodzę w przyszłość aż tak daleko, ale... Chyba chce, tak chce. - stwierdził. - Nie potrafię pokochać kogoś innego, nie chce z nas rezygnować i nie chce by Syriusz ode mnie odszedł.
- To dobrze, bo nigdzie się nie wybieram.
Usłyszeli nagle ta dobrze im znany głos.
SYRIUSZ
Po śniadaniu razem z Jamesem i Peterem, Syriusz wrócił do pokoju, z początku mieli plany na dowcipy, ale widząc brak zainteresowania ze strony Blacka, Potter zrezygnował z pomysłu. Od prawie godziny Syriusz leżał na łóżku szatyna głupio patrząc się na sufit i co chwilę pytając Jamesa czy już czas na obiad. Może Remus się obraził, ale szarooki nie zamierzał rezygnować ze wspólnego planu spędzania razem dnia. Po kolejnych minutach nic nie robienia, Potter zirytowany wyciągnął Blacka i Pettigrew wręcz siłą na błonia. Na jeziorem przebywało większość uczniów ciesząc się ciepłym dniem lata i ostatnim dniem szkoły. Syriusz siedział na drzewie i śmiał się, gdy cały mokry Peter usiadł pod nim na trawie, James wepchnął go do wody, a później oblał Dorcas i Marlene, któr teraz goniły go po brzegu krzycząc, że go uduszą. Przez dłuższy czas nie było Richarda, który jak się okazało chodził uporczywie jak cień za jedną z krukonek, w której Syriusz zauważył dziewczynę, o której opowiadał im Carter, ta co użyła na nim "Aquamenti". Black ze swojego miejsca miał doskonały widok na wszystko co działo się wokół niego, ale mimo poprawy humoru, dalej przejmował się kłótnią z Remusem. W końcu zmęczony James podszedł do niego i uświadomił mu, że się zasiedzieli i muszą wracać, bo zaraz spóźnią się na obiad. Syriusz zeskoczył z drzewa i wręcz pobiegł do zamku, wpadł z impetem do Wielkiej Sali odrazu rozglądając się, są szatynem.
- Nie ma go. - powiedział cicho. - Uduszę go.
- A tu gdzie? - zapytał James widząc jak Syriusz kieruje się do wyjścia.
- Idę po swoją zgubę. - stwierdził. - Zobaczymy się za godzinę obok naszego drzewa. A i weź coś do jedzenia.
Powiedział i nie czekając na reakcje okularnika, ruszył w stronę biblioteki. Nawet jeśli Remus był na niego zły, czy obrażony, to nie zamierzał rezygnować, zobaczą się dopiero przy sprzyjających wiatrach na pokątnej pod koniec wakacji, a taka rozłąka dla Syriusza nie była niczym przyjemnym. Wszedł do biblioteki z cichym "dzień dobry" skierowanym do pustego biurka, no tak, pani Pince jak reszta, jest na obiedzie. Powoli i cicho zaczął chodzić po pomieszczeniu i poszukiwać szatyna, którego znalazł już chwilę później. Zauważył go z Lily, o czymś rozmawiali, postanowił narazie się nie ujawniać, choć w pełni był widoczny dla dwójki gryfonów, którzy jednak go nie zauważyli. Nie planując tego, oparł się niedbale o regał z książkami, ręce zakładając na klatce piersiowej i zaczął przysłuchiwać się rozmowie.
SYRIUSZ I REMUS
- Lupa to wredne ptaszysko.
Usłyszał Lily, uśmiechnął się słysząc imię sowy Remusa, którą on sam bardzo lubił, bo jest wyjątkowo mądrym ptakiem.
- ...Syriusza na przykład uwielbia. - tym razem odezwał się Remus, a Black jeszcze szerzej się uśmiechnął. - Bez problemu potrafi mu zasnąć na ramieniu.
- Bo Black nie wiadomo na Merlina jakim cudem ma podejście do zwierząt. - Syriusz uniósł brew rozbawiony tym spostrzeżeniem. - ...Ciekawe czy z dziećmi też tak ma.
- Jeśli kiedyś zobaczę go z dzieckiem to ci powiem. - "Robi się coraz ciekawiej" pomyślał szarooki. - Myślę, że byłby świetnym ojcem.
To stwierdzenie zamurowało bruneta, wpatrywał się tępo w szatyna i głupio uśmiechał. "A więc to o takich rzeczach rozmawiacie" pomyślał rozbawiony.
- Ta chyba chrzestnym. Z Tobą raczej potomka się nie dorobi. - Syriusz pokiwał głową, niestety musząc się zgodzić z uwagą rudowłosej.
- Nie wiadomo czy nasz związek przetrwa, czy nie zechce założyć z kimś rodziny. - "Chce z Tobą, z nikim innym" pomyślał brunet.
- A chcesz by przetrwał? Wasz związek. - poruszył się nerwowo przyglądając rekacji szatyna, był bardzo ciekawy jego odpowiedzi.
- Nie wychodzę w przyszłość aż tak daleko, ale... - Syriusz zaczął się stresować, a jego serce biło jak szalone. - Chyba tak, tak chce. Nie potrafię pokochać kogoś innego, nie chce z nas rezygnować i nie chce by Syriusz ode mnie odszedł.
Syriusz uśmiechnął się kącikiem ust i spojrzał z czystą miłością i rozczuleniem na Remusa. Nie mógł już po takich słowach się powstrzymać i postanowił się ujawnić.
- To dobrze, bo nigdzie się nie wybieram.
Remus zaskoczony wypuścił ostatnią trzymaną książkę i sojrzał na niego z zdezorientowaniem mieszanym z przerażeniem, domyślił się, że Black musiał tu stać już od dłuższej chwili.
- Długo tu stoisz i podsłuchujesz? - zapytała Lily, widząc, że Remusa wcieło.
- Trochę. - Syriusz wzruszył ramionami uśmiechając się półgębkiem.
- Co tu robisz? - tym razem to Remus wychrypiał cicho.
- Oh to banalnie proste. - Syriusz odepchnął się od regału i podszedł do szatyna. - Mówiłem prawdę z tym, że Cię stąd wyciągnę jeśli nie będziesz na obiedzie. - spojrzał poważnie na zaskoczonego szatyna i znowu się lekko uśmiechnął. - Nie było Cię.
Remus zdołał tylko wydusić ciche "Oh" nim Syriusz złapał go w pasie podrzucił, siłą przerzucając sobie przez ramię tak, że Remus zwisał głową w dół pośladki miejąc blisko głowy bruneta. Zaskoczenie przerodziłi się w przerażenie i zdenerwowanie.
- Black puść mnie! - krzyknął machając rękami i nogami.
- Nie ma mowy. Idziesz ze mną. - skomentował i ruszył do wyjścia.
- Ale Lily... - Remus próbował złapać się ostatniej deski ratunku.
- Na mnie nie licz Rem. - zaśmiała się rudowłosa. - Sam chciałeś spędzić ten dzień z Blackiem.
- Doprawdy? - podchwycił Syriusz i spojrzał na zarumienionego szatyna.
- Odczep się. - burknął cicho i przestał wierzgać. - Poza tym mogę iść sam.
- Wiem. - powiedział gdy już wyszli na korytarz. - Ale tak jest zabawniej.
Remus nie spodziewał się, że Syriusz klepnie go w tyłek. Czerwony jak burak spojrzał z dołu na uśmiechniętego Syriusza.
- Przeginasz. - warknął szatyn i znowu zaczął się szarpać. - Puszczaj mnie!
- Chcesz znowu dostać? - zaśmiał się Syriusz, a Remus momentalnie został sparaliżowany. - Grzeczny chłopiec.
- Tylko mnie postaw na ziemię, a nie dasz rady uciec. - syknął Remus. - Co ty chcesz zrobić? Poza tym chyba miałem być obrażony.
- Miałeś, nie miałeś, ja planów nie zamierzam zmieniać. A tak się składa, że obiecałeś mi wspólny dzień, pamiętasz? Poza tym po tych słowach w bibliotece uznałem, że już się nie gniewasz.
- Błąd. - Remus wywrócił oczami. - Jestem wściekły.
- Oh doprawdy? - Syriusz uniósł brew, choć Remus nie mógł tego widzieć, cisza Lupina była wymowna. - Właśnie. Ty, mój drogi, nie umiesz się długo na mnie gniewać.
Remus już chciał coś dodać, gdy kątem zauważył jak w ich kierunku zmierzają przyjaciele - James, Peter, Richard, Frank i dziewczyny. Jedyne co mógł zarejestrować to ich śmiech, gdy zbliżyli się do ich dwójki.
- Czyli o to Ci chodziło, gdy mówiłeś, że idziesz po swoją zgubę? - zaśmiał się James.
- Dokładnie. - zaśmiał się Black, a Remus znowu spróbował się wyrwać, bez rezultatu. - Nie uda Ci się, skarbie.
- Ja Ci dam skarbie! - uderzył go pięścią w plecy. - Tylko mnie puścisz, a nikt Cię nie obroni!
- To już podchodzi pod agresję? - zaśmiał się Frank.
- Raczej pod ich codzienność. - stwierdził Carter. - Idziemy nad to jezioro?
- Jezioro!? - krzyknął Remus znowu próbując się wyrwać. - Black nawet się nie waż! Puszczaj mnie, ale już!
- Uspokój się moja księżniczko. - zaśmiał się Syriusz. - Idziemy popływać.
Remus zaczął wymieniać każdą znaną sobie obelgę i wyrywać, raz nawet prawie mu się udało, ale w końcu musiał przyjąć do wiadomości to, że przegrał. Całą grupą na błoniach byli już po kilkunastu minutach. Remus znowu zaczął walczyć, wiedząc co go teraz czeka.
- Syriusz proszę! - spróbował wzbudzić w nim litość. - Obiecuje być grzecznym, tylko mnie puść.
- A co z tego będę miał? - zapytał zatrzymując się na chwilę w miejscu.
- Cokolwiek, tylko mnie postaw na ziemi. Poza tym mam różdżkę w kieszeni i może mi wypaść! - spróbował od tej strony.
- Cokolwiek? - uśmiechnął się przebiegle i mocniej ścisnął uda szatyna.
- Nie to co chodzi Ci po głowie. - jęknął Remus. - Głowa mnie już boli od tego wiszenia. Proszę Syri.
Syriusz westchnął ciężko, ale wiedział, że ze zdrowiem szatyna nie zamierza się sprzeczać. Powoli i ostrożnie odstawił Remusa na ziemię i odsunął się na krok.
- Lepiej?
Zapytał szarooki, w tum samym momencie, gdy szatyn się na niego rzucił.
- Uduszę Cię! Jak mogłeś!? - krzyczał szatyn okładając go, jednka nie używając do tego siły.
- Kochanie, wybacz mi! - Syriusz nie mógł pohamować śmiechu.
- Interweniujemy? - usłyszeli głos Richarda.
- Nie warto. - odpowiedział mu Potter.
Syriusz w pewnym momencie złapał nadgarstki szatyna i siłą przyciągnął chłopaka do siebie, pocałował zachłannie nie dając chwili szatynowi nawet na wzięcie porządnego oddechu. Zielonooki zaobsorbowany pocałunkiem, nie załapał, że była to zaplanowana imtryga bruneta, by niezauważenie wyjąć z kieszeni jego spodni, różdżkę. Już mając przedmiot schowany u siebie odsunął się od szatyna i uśmiechnął.
- Jak ja Cię nienawidzę. - sapnął Remus.
- Kochasz go! - krzyknął Richard z wody. - Black, Potter, Pettigrew chodźcie do wody. Ty też Lupin!
- O nie. Ja nie zamierzam pływać.
Remus cofnął się o krok, jednak natrafił na kogoś. Kogoś kto nagle obiął go w pasie i nagle podniósł mnie do góry, mikowolnie krzyknął, a widząc Łapę przeraził się.
- Rogacz trzymaj. - rzucił różdżkę szatyna okularnikowi co nie uszło uwadze Remusa. - Teraz nic nie stoi na przeszkodzie.
Syriusz uśmiechnięty zaczął biec z szatynem na rękach w stronę małego pomostu szeroko uśmiechnięty, a Remus próbował się wyrwać.
- Nawet nie próbuj!
Remus wręcz wykrzyczał, jednak prośby i groźby na nic się zdały, słyszał tylko śmiechy, gdy został wrzucony do wody z głośnym pluskiem. Jednego jednak Syriusz się nie spodziewał, tego, że szatyn będzie trzymał go i pociągnie za sobą do wody. Obaj szybko wynurzyli się, a Remus spojrzał z mordem na Syriusza, który tylko ciepło się uśmiechał podpływając szybko do szatyna. Pocałował go namiętnie nie przejmując tym, że wszyscy na nich patrzą śmiejąc się albo pogwizdując. Oderwali się od siebie i razem powoli podpłynęli do brzegu, cali mokrzy wyszli z wody i usiedli na trawie. James podał różdżkę szatynowi, który kilkoma zaklęciami szybko wysuszył swoje ubranie, Syriusz popatrzył na niego prosząco.
- Zapomnij. Wrzuciłeś mnie do wody, to teraz sam kombinuj z mokrymi ciuchami. - stwierdził szatyn.
- Oh no chodź tu.
Warknął Syriusz i przyciągnął Remusa do siebie trochę za mocno, przez co opadł na trawę, a Remus na niego. Nie zraził się jednak tym szczególnie i szybko złączył ich usta, ciesząc się, gdy Remus odwzajemnił pocałunek.
- Nie myśl, że to Ci pomoże. - powiedział Remus między pocałunkami. - Dalej jestem zły.
- Beze mnie byłoby Ci nudno. - zaśmiał się Syriusz. Przyznaj, że Ci się podobało.
- Jak mnie wrzucałeś do wody czy jak niosłeś jak lalkę przez cały zamek? - zapytał podnosząc się i siadając obok bruneta.
- Oba. - stwierdził brunet, wstał i w wyciągnął dłoń do szatyna. - Chodźmy się przejść.
Remus przyjął dłoń i dał się podnieść, ruszył brzegiem dalej trzymając dłoń szarookiego.
- Jesteś zły na rano? - zapytał Syriusz po chwili ciszy.
- Nie jestem. Nie słyszałeś jak mówiłem to Lily?
- A mówiłeś? - zapytał. - Najwidoczniej wtedy jeszcze nie podsłuchiwałem. Gdy przyszedłem rozmawialiście o Lupie.
- Oh no tak. - zaśmiał się Remus. -Lily za nią nie przepada.
- Ja tam uwielbiam tego ptaka. Co prawda twojego bardziej, ale... Ał! - dostał od szatyna w głowę. - No co!?
- Nic. - sapnął szatyn.
- Słyszałem jak gadaliście o dzieciach. Serio tak myślisz?
- O czym?
- O tym, że byłbym dobrym ojcem. - Remus zatrzymał się i spojrzał na Syriusza.
- Byłbyś świetnym ojcem. - stwierdził szatyn. - Może jeszcze będziesz.
- Wątpię. - stwierdził i przytulił szatyna. - Dwóch facetów nie może mieć dziecka.
- Nie musisz....
- Być z Tobą? - wtrącił brunet. - To prawda, nie muszę.
Remus spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami, a później opuścił głowę. Syriusz położył dłoń na jego podbródku i podniósł głowę szatyna, by Remus na niego spojrzał.
- Nie muszę, ale chce. Może to za wcześnie i nie powinienem tego mówić, ale chce być z Tobą Rem, być z Tobą nawet po szkole, kochać cię i być kochanym tylko przez ciebie. Nie zamierzam znaleźć nikogo, bo nikt nie będzie taki jak ty, nikt nie będzie Tobą. A ja nie chce nikogo oprócz Ciebie.
- To... - Remus powsttzymywał łzy. - Dziękuję.
Syriusz objął go ramieniem i pocałował w skroń po czym ruszył znowu przed siebie. Remus wtulił się w bok bruneta uśmiechając delikatnie.
- Nie wiem, czy ci mówiłem, albo czy powiedział Ci James, ale...
- Tak? - zapytał Syriusz, gdy Remus nie odezwał się dłuższąc chwilę.
- Wybaczyłem Ci.
- Wiem, że ten dowcip z jajkiem był głupi. - zaczął Syriusz nie załapując o co chodzi szatynowi.
- Nie Black. Ja Ci wybaczyłem. Wybaczyłem Ci... No wiesz...
Powiedział spokojnie, a Syriusz z wrażenia gdy zrozumiał, zatrzymał się i spojrzał szeroko otwartymi oczami na szatyna. Remus uśmiechnął się ciepło, a Black rzucił się mu na szyję, zabierając całe powietrze. Remus oddał uścisk, w którym stali tak kilka mimut jak nie godzin, podczas gdy Syriusz ciągle mówił ciche "dziękuję" albo "kocham Cię". Remus nie żałował swojej decyzji, jeśli komuś był w stanie wybaczyć taką głupotę, to tylko Syriuszowi. Do końca spaceru rozmawiali o tym jak Syriusz może wymknąć się z rodzinnego domu i być może podczas wakacji spotkać z szatynem i resztą przyjaciół. W końcu po kilku godzinnym spacerze z przerwami na namiętne pocałunki i pełne uczuć wyznania, wrócili do zamku idealnie na rozpoczynającą się za kilka minut kolację. W Wielkiej Sali usiedli naprzeciw Jamesa i Petera. Był to ostatni dzień przed ich wyjazdem, co oznaczało, że kolacja była uroczysta, a przed nią miało odbyć się wręczenie pucharu domów. Mimo, że czuli pewien zawód, to i tak ucieszyli się wieścią, że to krukoni w tym roku zdobyli go, a nie ślizgoni. W następnym roku postarają się bardziej, choć znając naturę Huncwotów, nie mają na to szans. Po przemowie dyrektora w końcu pojawiło się jedzenie i zaczęły głośne rozmowy. Nie obyło się bez zmian miejsc, pożegnań z najstarszymi uczniami, płaczu, radości. Wszyscy z drużyny uroczyście wznieśli okrzyk na cześć Ash i życzyli powodzenia w dalszej karierze. Syriusz i Remus nie rozdzielali się nawet na krok, ciągle w siebie wtuleni i wpatrzeni jak w najcenniejsze obrazy. Później zabawa pożegnalna przeniosła się do Pokoju Wspólnego, gdzie najstarsi opowiadali najzabawniejsze historie z ich nauki w Hogwarcie. Każdy mimo pożegnań, miał bardzo dobry humor, z którym po kilku godzinach rozmów i cichej zabawy poszli spać. I być może tylko dlatego, że już jutro się rozdzielą, albo tylko dlatego, że Remus po prostu tego chciał, pozwolił Syriuszowi ze sobą spać. Mocno w siebie wtuleni, z mieszanką szczęścia i smutku pozwolili sobie na sen. W końcu już jutro Hogwart Ekspres pojawi się na stacji w Hogsmeade, by zabrać ich do Londynu i oddać w ręce rodziców na całe wakacje, które zapowiadały się naprawdę ciekawie dla czwórki przyjaciół.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top