ROZDZIAŁ 72.
SYRIUSZ I REMUS
Przyłapanie przez Filcha na Wieży Astronomicznej skończyło się na tłumaczeniu przed opiekunem ich domu. Profesor McGonagall była zdumiona, gdy dowiedziała się o tym co zrobili, a co najważniejsze, że byli to oni, sami, we dwójkę. Lupin na spokojnie wytłumaczył, że chcieli powtórzyć sobie gwiazdozbiory przed egzaminem z Astronomii, a na Wieży są najlepsze warunki do obserwacji nocnego nieba. Później przeprosił za siebie i bruneta, który banajmniej miał gdzieś rozmowę i dla zabawy denerwował kotkę Filcha, ciągnąc ją za ogon, gdy tylko woźny na niego nie patrzył. W końcu McGonagall westchnęła i stwierdziła, że w tym przypadku przymknie na ich wybryk oko i że liczy na wysokie wyniki z egzaminów, przynajmniej u Lupina. Argus Filch oburzył się i domagał bardziej surowej kary, a gdy nic nie wskórał, wściekły wyszedł z gabinetu mamrocząc coś o tym, że "kiedyś to stosowano kary" i coś o krzykach uczniów w lochach. Za nim do wyjścia ruszyli Lupin i Black, któremu być może tylko się przewidziało, że McGonagall uśmiechała się w ich kierunku. Po drodze do ich Wieży, Syriusz nie omieszkał śmiać się z ich wpadki i skomentować tego cichym "dobrze, że się nie bzykaliśmy" za co dostał w głowę od czerwonego po same koniuszki uszu Remusa. Gdy weszli do Pokoju Wspólnego spotkali się z dziwnym widokiem, mianowicie Peter, James, Richard i Frank ścigali się w jedzeniu dyniowych ciastek. Remus podszedł do nich i zatrzymał się przed ich stołem.
- O hej... - zaczął James jedząc ciastko. - Co tak długo?
- Obciąganie to żmudna i długa robota.
Odezwał się Syriusz obejmując od tyłu Remusa i całując go w szyję. Szatyn słysząc jego komentarz, otworzył szeroko oczy i ręką odciągnął jego głowę od swojej szyi.
- Nie słuchajcie go! - krzyknął Remus uderzając Blacka w tył głowy. - Złapał nas Filch i mieliśmy rozmowę z McGonagall.
James, Richard, Peter, Frank i dziewczyny roześmiali się z zachowania dwójki gryfonów.
- Mnie przekonuje bardziej wersja z obciąganiem. - skomentował Carter w przerwie między ciastkami. - Black masz mój głos.
- To żadne głosowanie! - jęknął Remus. - I żadnego obciągania nie było.
Syriusz zaśmiał się widząc jaki Remus jest czerowny, nachylił się do jego ucha i szepnął mu.
- Jeszcze nie.
Szybko pocałował sparaliżowanego Remusa w policzek i usiadł na jedynym wolnym miejscu, na fotelu pod kominkiem. Remus dalej stał wpatrując się jak gryfoni jedzą ciastka, a później ruszył w stronę siedzeń. Odwrócony tyłem do Syriusza patrzył na zajętą przez dziewczyny kanapę. Westchnął, gdy poczuł ręce oplatające go w pasie, po czym poczuł jak ciągną go do tyłu. Nim się obejrzał, siedział na kolanach Syriusza, który wtulał głowę w zagłębienie jego szyi.
- Aż tak się stęskniłeś za czułością? - szepnął do bruneta.
- Mhm. - mruknął Black.
- Peter! Peter!
Usłyszeli nagle okrzyki kilku gryfonów, gdy Pettigrew brał do buzi ostatnie ciastko ze swojego talerza. Syriusz zaśmiał się i sam krzyknął do przyjaciela "Dawaj Glizdek!", a Remus wywrócił oczami, przy okazji wodząc palcem po obejmujących go, dłoniach Syriusza. Spojrzał przed siebie i wtedy zauważył to czego tak bardzo się obawiał. Po drugiej stronie pokoju stał Hamish patrząc wprost na niego. Remus przełknął ślinę i spojrzał na siedzącą na kanapie Lily, która obserwowała go już od dłuższej chwili.
- Chcesz z nim porozmawiać? - zapytała Remusa.
- Kto z kim? - wtrącił Syriusz patrząc na rudowłosą.
- Pytałam Remusa, a nie ciebie Black. - warknęła dziewczyna.
- Nie wiem Lily czy to dobry pomysł. - Remus odpowiedział jej cicho. - Coś czuję, że nasza przyjaźń już nie ma sensu.
- O kim mówicie? - zapytał Syriusz trochę zmartwiony.
- O Hamishu. - powiedział spokojnie Remus, poczuł jak ciało Syriusza się napina, a ręce mocniej ściskają jego brzuch. - Możesz nie łamać mi żeber?
- Przepraszam. - Black szybko poluźnił uścisk.
Remus przesunął się i siadł na udach Syriusza bokiem, by widzieć szarookiego. Przejechał dłonią po policzku i uśmiechnął się. Black złapał dłoń Remusa po czym przyciągnął ją do swoich ust i złożył delikatny pocałunek na jej wierzchu.
- Jeśli chcesz to z nim porozmawiaj. - powiedział cicho. - Jakby zamierzał Cię pocałować to...
- Nie możesz robić krzywdy każdej osobie, która choćby na mnie spojrzy. - zaśmiał się szatyn, a Syriusz się rozluźnił.
- Czemu nie? - zapytał przekrzywiając głowę na bok. - Dopiero Cię odzyskałem i nie zamierzam nikomu oddawać.
- Po pierwsze nie można Ci nikogo krzywdzić, bo to karalne, a po drugie jeszcze nie odzyskałeś. Jesteś na okresie próbnym. - Remus uśmiechnął się widząc grymas Syriusza i złożył na jego ustach szybkiego całusa.
- A ci znowu swoje. - skomentował James siadając na ziemi obok kanapy. - Nawet pięciu minut nie wytrzymacie bez lizania się?
- Zazdrosny jesteś? Poza tym wytrzymałem ponad miesiąc. Wiesz, że Ciebie też kocham Rogaś. - Syriusz posłał mu całusa, a Remus się zaśmiał. - Kto wygrał?
- Glizdogon. Z nim nie da się wygrać, jeśli chodzi o jedzenie. - jęknął James.
- A gdzie on jest? I Frank? - zapytała Lily.
- Pobiegli rzygać. - zaśmiał się Richard. - Swoją drogą Frater o Ciebie pytał Remus.
- Nadal mu się nie znudziło? - warknął Syriusz znowu przytulając mocniej Remusa.
- Jutro z nim pogadam. A teraz może chodźmy już spać? Zostało nam tylko kilka godzin do egzaminów. - zaproponował Remus.
- A będę mógł spać z Tobą? - zapytał Syriusz.
- Nie.
Uciął Remus i zasłonił ręką usta, gdy Syriusz próbował go pocałować. Syriusz spojrzał na niego oburzony i pocałował jego rękę, po czym ją polizał jak pies. Remus wzdrygnął się i zrobił grymas obrzydzenia. Spojrzał się na szarookiego z politowaniem i wytarł ślinę o jego koszulę.
- Zaczynam żałować swojej decyzji. - skomentował kręcąc głową z dezaprobatą.
Dziewczyny pożegnały się z gryfonami i ruszyły do pokoju. Podobnie zrobili Richard i Frank, którzy byli współlokatorami. W Pokoju Wspólnym zostali sami Huncwoci.
- To... wybaczyłeś już głupotę Łapie? - zapytał James Lupina.
- Nie do końca. - skomentował szatyn. - Trochę jeszcze potrwa zanim mu wybaczę, jeśli w ogóle.
- Będę się starał byś to zrobił. - stwierdził Syriusz i pocałował zielonookiego w policzek.
Remus lekko zdezorientowany całą sytuacją wstał z kolan Syriusza, po czym ruszył do pokoju. Za nim ruszyli śmiejąc się James, Syriusz i Peter. Lupin przebrał się w piżamę i ułożył na łóżku, podobnie jak reszta. Black przyglądał mu się dłuższą chwilę nie wiedząc o czym tak myśli szatyn, a Remus walczył sam ze sobą, zastanawiając się czy przypadkiem nie zadziałał z Syriuszem zbyt pochopnie. Zachowują się jakby nic nigdy się nie stało, a Lupin nie umie zapomnieć o tym co zrobił szarooki, nie mógł mu wybaczyć, przynajmniej jeszcze nie. Z tymi smutnymi myślami zamknął oczy i zasnął.
Przez kolejne dni odbywała się reszta egzaminów, do których, z całej czwórki Huncwotów, poważnie podchodził tylko Remus. Od poranka w środę, do egzaminu z Mugoloznawstwa w piątek, ciągle siedział z nosem w książce, przebywał głównie w bibliotece, gdzie razem z Lily uczył się, a czasem rozmawiał, a raczej słuchał wyrzutów Hamisha, albo tego jak mówi o tym, że powrót do Blacka to głupota. "Skoro skrzywdził Cię raz, zrobi to ponownie." ciągle miał w głowie słowa chłopaka. Prawda była taka, że od wtorkowego spotkania na Wieży Astronomicznej bardzo dużo myślał o tym wszystkim. Zastanawiał się czy nie postąpił zbyt pochopnie, nieodpowiedzialnie czy nawet źle, a Syriusz zaczął zauważać dziwne zachowanie Remusa. Lupin kochał Blacka i to ze wzajemnością, ale ta rysa na szkle zrobiona przez głupotę Syriusza, przeszkadzała w swobodnym spoglądaniu na świat. Czy naprawdę mogli liczyć na szczęśliwe zakończenie ich historii?
REMUS
W piątek, po skończonym egzaminie z Mugoloznawstwa, Remus razem z Lily, siedział w bibliotece i pomagał pani Pince porządkować książki przed wakacjami. Już za dwa dni mieli wyjeżdżać do swoich rodzin, by na dwa miesiące odpocząć od obowiązku szkolnego. Remus był rozdarty, z jednej strony tęsknota i chęć zobaczenia bliskich, z drugiej szkoła, przyjaciele i oczywiście Syriusz. Ciągle zastanawiał się nad tym, co właściwie ma zrobić z Blackiem, odczuwał w tym samym czasie chęć rzucenia mu się na szyję i chęć ucieczki przed szarookim jak najdalej.
- Dalej o tym myślisz?
Z zamyślenia wyrwał go głos Lily, która doskonale wiedziała z jakimi problemami próbował sobie poradzić, a także starała się mu pomóc, za co był jej niezwykle wdzięczny.
- Nie da się ukryć. Boję się, że Hamish ma rację i sytuacja z Syriuszem może się powtórzyć. - powiedział cicho, zaklęciami lewitacji ustawiając książki na ich miejsca.
- Przecież mu ufasz, poza tym Hamish swoje rady i słówka może sobie... schować. - powiedziała spokojnie. - Tu nie liczy się zdanie innych, a to, co ty czujesz Remusie. Spytam poraz nie wiem który, kochasz go prawda?
- Z każdym dniem wydaje mi się, że coraz bardziej. - Remus uśmiechnął się, oczami wyobraźni widząc twarz Syriusza.
- I ty jeszcze wątpisz, że mu wybaczysz. - zaśmiała się cicho. - Na tym uczuciu powinieneś się skupić, a nie przejmować tym co mówią inni. Nikt za ciebie tego nie zrobi Remus. Nikt nie wybaczy Syriuszowi i nikt nie pokocha go tak jak ty.
- Kilka dziewczyn by się znalazło. - burknął pod nosem.
- Tak, ale on patrzy, a nie widzi. Widzi tylko Ciebie Rem. - skomentowała rudowłosa. - Ty i on zależy od tego czy byłbyś w stanie mu wybaczyć.
- Byłbym w stanie?
Zapytał bardziej siebie. Przypomniał sobie wszystkie przyjemne wspomnienia sytuacji, gdy z Blackiem był szczęśliwy. Wewnętrznie czuł, że mimo tego co się stało, on dalej bezgranicznie ufa Blackowi i nawet teraz walczy z chęcią wybaczenia mu, ale jakaś niewidzialna bariera mu to ciągle uniemożliwia.
- No już wystarczy. - usłyszeli nagle głos bibliotekarki. - Dziękuję wam za pomoc. Może zdążę jeszcze wspomnieć dyrektorowi o dodatkowych pumktach dla waszego domu.
Lily i Remus uśmiechnęli się, mimo że puchar domów na pewno w tym roku nie przypadnie Gryffindorowi. Serdecznie pożegnali się, obiecując jutro także pomóc, po czym wolnym krokiem skierowali się do Wieży Gryffindoru, by tam razem z resztą przyjaciół czekać na kolację.
- Dziwne, że dzisiaj Hamisha nie było w bibliotece. - zaczął w pewnym momencie Remus.
- Powinieneś się cieszyć. Tylko namieszałby Ci w głowie. Lubię go, ale czasem naprawdę potrafi zirytować człowieka.
- To prawda, gdyby nie on Syriusz nie byłby taki zazdrosny.
- Miłość nie wybiera. - zaśmiała się Lily.
- Masz rację. Czemu więc dalej jesteś tak negatywnie nastawiona do Jamesa? - zaśmiał się Remus.
- No wiesz co! - dziewczyna udała oburzenie. - Potter to całkiem inna sprawa.
- To całkiem taka sama sprawa Lily.
- Rozmawiamy teraz o tobie, a nie o dziecinnych napuszonych lalusiach.
- Rozumiem, że jestem poziom wyżej niż oni? Miło.
- Oh daj już spokój. Lepiej powiedz co zrobisz z Blackiem.
- A co ma zrobić? Będę z nim, bo go kacham. Ufam mu i coraz bardziej przekonuje się do wybaczenia mu jego głupoty.
- W końcu jakieś konkrety. Rozumiem, że teraz poczekasz, by zobaczyć czy na wybaczenie zasługuje?
- Zgadłaś. Niech trochę jeszcze się postara i udowodni, że nie popełniłam błędu wybaczając mu jego dziecinne zachowanie.
- To będzie trudne, gdy w pobliżu ciebie kręci się Hamish. On zawsze wzbudzi w tobie wątpliwości.
- On tylko je potęguje Lily, ja sam ciągle je mam.
- Zawsze Black może wybić mu pomysł skrócenia was, z głowy. - zaśmiała się Lily. - Podobnie jak kilka zębów.
- Sugerujesz, że Syriusz nie panuje nad swoją agresją? - zapytał z udawanym oburzeniem.
- Sugeruję, że nie panuje nad swoją zazdrością Remusie.
- Hm. - zamyślił się Remus. - Trafne spostrzeżenie.
Zaśmiał się, a chwilę później także Lily. Z dobrymi humorami weszli po schodach ich Wieży. Mimo kilku wad, Syriusz dla Remusa był idealny i szatyn nie miał problemu z zaakceptowaniem jego dziwactw, które także na swój pokręcony sposób mu się podobały. Rozmowy z Lily utwierdzały Remusa w przekonaniu, że jest w stanie wybaczyć Syriuszowi tę sprawę z Severusem. W końcu wybaczyć można wszystko, jeśli tylko się chce, a tak się składa, że Remus chciał. Chciał Syriusza.
SYRIUSZ
Razem z Jamesem i Peterem, Syriusz piątkowe popołudnie spędził na robieniu kawałów ślizgonom i nie tylko. Już na obiedzie, w Severusa zupie znalazły się gałki oczne szczurów, z zapasów Slughorna, które potajemnie ukradli dzień wcześniej. Dodatkowo Syriusz Fraterowi zmienił napój na zepsute mleko, a później, gdy ten chciał odpłacić się za to jakimś zaklęciem, Black użył na nim zaklęcia zmieniającego barwę i tak czarna szata Hamisha stała się różowa. Dobrze, że Remus nie pojawił się na obiedzie, bo widok uciekającego Syriusza przed wściekłym Hamishem w różowej szacie, mógłby być denerwujący. Już nie raz szatyn, przeprowadzał rozmowę z Blackiem na temat robienia dowcipów na Hamsihu, jednak szarooki szczególnie nie przejmował się tymi kazaniami i dalej męczył Fratera. Później, po zabawnym obiedzie, zaklęciem sprawili, że w lochach wybuchające kulki co chwile straszyły nie spodziewających się "ataku" ślizgonów, a Huncwoci mieli ubaw. Najlepszą atrakcją tego dnia jednak było rzucanie w Severusa papierem toaletowym, który w odpowiedzi używał zaklęć obronnych, jednak te nie miały szans z pociskami. Mimo, że byli na piętrze gdzie znajdowała się biblioteka, w której był Remus, Syriusz razem z Jamesem nie powstrzymywali się z innymi od śmiechu, gdy Severus szedł po korytarzu z przyczepionym do buta papierem. Dopiero natrafienie na Flitwicka sprowadziło ich na ziemię. Tylko oni w ostatnie dni szkoły byli w satnie stracić kolejne punkty. Zdenerwowani z takiego obrotu spraw, udali się do Pokoju Wspólnego by tam obmyślić plan zemsty i poczekać na kolację, do której zostały prawie dwie godziny. Siedzieli na kanapach przy kominku razem z dziewczynami i Carterem, który przyszedł cały mokry, po tym jak chciał poderwać jedną krukonkę, a ona użyła "Aquamenti".
- Nudzi mi się!
Jęknął Syriusz, który od dłuższej chwili leżał rozwalony na całej kanapie bawiąc się swoją różdżką w dłoniach, obok niego na fotelu siedzieli James i Peter walcząc o większy kawałek do siedzenia, a naprzeciwko na drugiej kanapie Marlene rozmawiająca ze zdenerwowaną Mary, a także Dorcas patrząca maślanymi oczkami na Syriusza.
- To rozbierz się i ubrania popilnuj. - powiedział James, ale pożałował swoich słów widząc uśmiech Blacka.
- Chciałbyś zobaczyć mnie znowu bez gaci co?
- Widziałeś go bez gaci? - zainteresował się Carter rozbawiony sytuacją.
- Zupełnie przypadkowo. Nie ma czym się chwalić.
- Kto nie ma ten nie ma Rogacz. - uśmiechnął się lubieżnie. - Przyznaj, że kręci cię mój wygląd.
- Twoje lędźwia na mnie nie działają, jeśli o to ci chodzi. Z takimi atrakcjami to do Luniaczka.
- Ah gdyby tylko tutaj był i tego chciał, to moje majtki jak i reszta garderoby, leżałyby na podłodze, a my w łóżku. - rozmarzył się brunet.
- Sposób jal zawstydzić dziewczyny. - zaśmiał się widząc wzrok Marlene i Dorcas. - Meadowes co ty taka czerwona.
- Trochę tu gorąco. - jęknęła cicho. - Możemy zmienić temat?
- Moim zdaniem temat łóżkowych podbojów jest dość zabawny. Szczególnie, że po prostu ich nie ma.
- Nie chce wam panowie przeszkadzać w tej jakże interesującej konwersacji. - usłyszeli głos, a gdy odwrócili się, zauważyli Franka. - Ale mam nowe karty i może byśmy zagrali partyjkę eksplodującego durnia?
SYRIUSZ I REMUS
Remus wszedł do Pokoju Wspólnego i odrazu zauważył swoich przyjaciół przy stoliku obok kominka. Grali w karty, a dziewczyny rozmawiały obserwując ich zmagania. Syriusz, Richard i Peter odwróceni byli do szatyna tyłem, więc nie zauważyli jak podchodzi. Poza tym Black był zbyt zajęty, jak to określił wcześniej "rozwalaniem konkurencji" i nie usłyszał jak Remus cicho podchodzi do niego od tyłu.
- Black twoja kolej! Frank już skończył swoją turę. - krzyknął Richard. - Tylko nie kantuj, bo będziesz karne zadanie miał.
- Raz mi się zdarzyło, a będziesz do końca życia wypominał! - oburzył się Syriusz i rzucił kartę na stół.
- Kto nie ma szczęścia w kartach, ten ma szczęście w miłości. - odezwała się nagle Marlene.
- No nasz Black to raczej ani w tym ani w tamtym nie ma szczęścia. - zaśmiał się Carter.
- Dzięki kutasie. Graj. - warknął Syriusz.
Brunet nie wiedział, że tuż za jego plecami zatrzymali się Lily i Remus, który nad jego ramieniem obserwował wszystkie jego karty, a raczej ostanią kartę. James go dostrzegł, ale Remus przyłożył palec do ust by go nie wydał.
- Twoja kolej Rogacz. Spróbuj mnie udupić, a się zamszczę.
- Hmm. Ciekawe jaką to masz ostatnią kartę. Nieśmiałek? - zapytał niby siebie patrząc kątem oka na Remusa, który pokręcił głową i ręką zasłonił jedno oko, a James zrozumiał. - Nie ułatwię ci życia, łap Cyklopa.
Rzucił niby kartę Cyklopa, a Syriusz zachwycony rzucił na nią swoją i różdżką dotknął krzycząc "Dureń", wtedy dopiero zauważył, że pod jego kartą jest inna. Troll górski. Nim się zorientował karty eksplodowały, a sam Syriusz usłyszał za swoimi plecami z nikim nie dający się pomylić śmiech. Odwrócił się i popatrzył morderczo na śmiejącego się Remusa.
- Ty! - krzyknął i wstał z miejsca. - Pomogłeś Rogaczowi bym przegrał. Doigrałeś się panie Lupin.
Remus spojrzał na niego i uśmiechnął się ciepło, po czym zrobił dziubek i posłał mu całusa, a poźniej ruszył biegiem na drugą stronę pokoju, Syriusz ruszył za nim... unikając innych uczniów Remus uciekał przed Syriuszem śmiejąc się.
- To Rogacz! Ja mu tylko dałem podpowiedź! - krzyczał Remus robiąc uniki przed Syriuszem.
- Rogaczem zajmę się później. - warknął Syriusz.
Remus pobiegł po schodach chcąc się schować w pokoju, jednak Syriusz tuż przy drzwiach go złapał. Przycisnął go do drewna i położył dłonie po obu stronach jego głowy. Powtórzył pozycję sprzed kilku miesięcy, gdy to jeszcze nie byli razem, a Remus wrzucił Blacka do kałuży.
- Coś Ci to przypomina? - zapytał Syriusz.
- Doskonale. - mruknął Remus czując wypieki na policzkach.
- I co ja mam z Tobą zrobić? - szarooki uśmiechnął się.
- Darować życie? - odpowiedział mu Remus także się uśmiechając.
- Mam lepszy pomysł. - stwierdził Syriusz.
Remus przełknął ślinę doskonale pamiętając, jak skończyła się ta kwestia wtedy. Pod zimnym prysznicem. Przerażony zerknął na Syriusza, który uśmiechał się przebiegle. Nim jednak Remus nastawił się na kolejną zimną kąpiel, Black pochylił się i złączył ich usta w delikatnym i czułym pocałunku. Lupin otworzył szeroko oczy, ale dosłownie chwilę później je zamknął i oddał pocałunek. Jego dłonie objęły szyję bruneta i przybliżyły bliżej chłopaka. Syriusz przeniósł dłonie na talię szatyna, po czym objął go w pasie, by ich ciała do siebie przylgnęły jak najbliżej. Niewinny, delikatny pocałunek przerodził się w namiętny i żarliwy, a ich policzki i uszy paliły żywym ogniem. Remus przyciskany do drzwi, nawet nie poczuł, gdy łokciem nacisnął klamkę i otworzył wejście, przez co wpadł do środka razem z Syriuszem. Gdyby nie refleks Blacka i utrzymanie ich w równowadze, to by wylądowali na pogłodze, a tak szatyn lekko pchany w stronę łóżka dalej obejmował i całował się z brunetem, który w końcu dotrał z zielonookim do upragnionego mebla i pchnął na niego Remusa, który oderwał się od Syriusza z cichym westchnięciem. Popatrzył na Syriusza, który zawisł nad nim. Włosy bruneta opadały mu na czoło, ale właściciel nie zwracał na to uwagi uśmiechając się do zdezorientowanego i zawstydzonego Lupina.
- Mam Cię.
Odezwał się Syriusz i prawą dłoń położył obok głowy Remusa, drugą natomiast złączył z tą szatyna. Dalej zestresowany Lupin mimowolnie położył dłoń na plecach bruneta, który jeszcze szerzej się uśmiechnął.
- Zawsze miałeś.
Wychrypiał Remus szeptem patrząc w szare oczy z dziwnym błyskiem. Syriusz słysząc taką odpowiedź jeszcze szerzej się uśmiechnął po czym zniżył i namiętnie pocałował szatyna, który odrazu oddał pocałunek. Dłoń zielonookiego zaczęła wodzić po plecach bruneta badając i tak dobrze jej znany teren, a Syriusz drżał lekko pod tym dotykiem ku zadowoleniu Remusa. Pocałunek przerwał szarooki, który ustami zszedł najpierw na szczękę, a później szyję Remusa, który jęknął gdy szarooki przyssał się na jego skórze. Na pewno został tam czerwony ślad, Syriusz odsunął się na kilka centymetrów by podziwiać swoje dzieło, a później przeniósł spojrzenie na patrzącego na niego z wyrzutem szatyna i znowu ciepło się uśmiechnął.
- Jesteś mój.
Powiedział Syriusz, na co Remus zdołał tylko kiwnąć głową. To wystarczyło Blackowi za odpowiedź. Znowu łapczywie złączył ich usta, a dłonią zjechał na tors szatyna, wywołując u niego jęk. Black wykorzystał okazję i wtargnął do warg gryfona z językiem, pogłębiając tym samym pocałunek. Dłonie bez ich woli zaczęły badać ciała, a oni oddawali się swojej bliskości, łapczywie i bezsłownie prosząc o więcej.
- No bardzo ładnie.
Usłyszeli nagle głos Cartera i oderwali się niechętnie od siebie ostatni raz patrząc na siebie z pożądaniem, by przenieść zrezygnowany wzrok na delikwenta przerywającego im taką chwilę. Okazało się, że pan "Bardzo ładnie" nie był sam. Obok Richarda stał rozbawiony całą sytuacją Potter i kręcił głową powstrzymując się od parsknięcia śmiechem. Syriusz przywrócił się na plecy obok szatyna i podziękował w myślach Merlinowi, że jego przyjaciel nie postanowił jeszcze stanąć na wysokości zadania. Wpadka na całowaniu, zdecydowanie nie mogłaby równać się przyłapaniu ze wzwodem w spodniach. Remus wypuścił głośno powietrze, był cały czerwony, zawstydzony całą sytuacją, do której po tylu razach powinien się już przyzwyczaić, ale zwyczajnie nie mógł.
- Nauczcie się pukać. - warknął Syriusz.
Podniósł się do siadu i spojrzał na Remusa, który dłonią przejechał sobie po twarzy i także podniósł, spróbował się uśmiechnąć, ale wyszedł mu dziwny grymas.
- To raczej wy nauczcie się zamykać drzwi, jak zamierzacie się pieprzyć.
Zaśmiał się Carter, a Remus otworzył szeroko oczy, spojrzał nerwowo na Syriusza, który uśmiechał się kącikiem ust i patrzył przepraszająco na szatyna. Faktycznie zapomnieli zamknąć drzwi, zbyt zajęci sobą nawzajem. Black złączył ich dłonie leżące na łóżku, po czym znowu spojrzał na Cartera i Pottera.
- Przyszliście pooglądać, czy czegoś chcieliście? - zapytał nie siląc się na uprzejmości.
- Chcieliśmy tylko przypomnieć, że zaraz będzie kolacja, ale ty Black to raczej głodny Lupina jesteś. - zaśmiał się Carter. - Czyli to co powiedziałeś wcześniej było prawdą.
- Co takiego? - zainteresował się Remus patrząc to na Syriusza, to na Richarda i Jamesa.
- Nic takiego. - powiedział Black mordując wzrokiem Cartera.
- Oh nic Łapo? - zaśmiał się James.
- Jak to szło Potter? - Carter udawał zastanowienie. - Gdyby tylko tutaj był i tego chciał?
- Dokładnie tak. - zaśmiał się James, a Syriusz czuł jak Remus coraz mocniej ściska jego dłoń.
- A potem jak? - kontynuował Carter. - To moje gacie leżałyby na podłodze, a my w łóżku? Chyba tak to szło, prawda Black?
- Nie żyjecie.
Warknął Syriusz do dwójki zadowolonych z siebie gryfonów i chciał wstać, ale powstrzymał go mocny uścisk ręki szatyna i nerwowo obadł z powrotem na łóżko, przełknął ślinę i spojrzał na Remusa. Szatyn nie ukazywał żadnych emocji, dalej patrząc na Jamesa i Richarda, jakby na coś czekał.
- To my może zostawimy was samych. - powiedział James szturchając Richarda i wycofując się powoli z pokoju, dalej byli rozbawieni.
- Wkopaliście mnie, a teraz uciekacie!? Typowe. I to się nazywa niby przyjaźń? - Syriusz prychnął gdy drzwi zamknęły się.
Niepewnie spojrzał na szatyna, który przyglądał mu się badawczo, dalej jednak nie ukazując na twarzy żadnej emocji. To jeszcze bardziej przeraziło bruneta.
- Chyba musimy sobie coś wyjaśnić, panie Black. - Remus powiedział spokojnie, zbyt spokojnie jak na oko bruneta.
- Rem... - zaczął Syriusz.
Nie dokończył jednak, gdyż został popchnięty na łóżko, a chwilę później Remus zawisł nad nim i nie czekając na żaden komentarz wpił się w usta zaskoczonego bruneta. Lupin "zupełnie przypadkiem" kolanem naparł na krocze bruneta, który w odpowiedzi jęknął i oddał pocałunek, który mimo, że delikatny i czuły, zdecydowanie był namiętny. Nie mógł powstrzymać się od dotknięcia ciała szatyna, ale po tym jak chciał przejechać dłońmi po plecach szatyna, ręce zostały mu zablokowane przez uścisk dłoni Remusa tuż nad nadgarstkami.
- A więc jak to było hm? - zapytał Remus patrząc na Syriusza z góry.
- Remus... - wysapał Syriusz czując znowu kolano szatyna w konkretnym miejscu, kolejny jęk wydobył się z jego ust.
- Wiem jak się nazywam. Czekam. - Remus mówił spokojnie i powstrzymywał się od uśmiechu na reakcje bruneta.
- To były.. Umm. - przerwał czując jak szatyn całuje go w szyję. - Tylko... Żarty i... Umm - znowu pocałunek tym razem w ucho. - Nie pomagasz...
- Kontynuuj. - szepnął mu szatyn na ucho by później delikatnie ugryźć płatek, aż Syriusz sapnął.
- Proszę... - jęknął Syriusz czując kolejny raz jak kolano szatyna napiera na zdecydowanie już nabrzmiały materiał spodni.
- O co takiego? - mruknął Remus ustami znowu wracając na szyję.
- Wiesz... o co... Rem. - wychrypiał owładnięty emocjami.
- Na nagrodę trzeba sobie zasłużyć. - Remus cmoknął go szybko w usta i wstał zostawiając na łóżku oniemiałego Syriusza. - To będzie twoja kara... - spojrzał na wzwód chłopaka i uśmiechnął się delikatnie. - Być może nauczy cię to, że o pewnych sprawach w towarzystwie się nie rozmawia.
- Drugi raz... - jęknął Syriusz odchylając głowę do tyłu. - Jesteś tyranem Lupin.
Remus zaśmiał się i ruszył do wyjścia słysząc kolejny jęk zawodu Syriusza, przy drzwiach odwrócił się do bruneta.
- Czekam na ciebie na kolacji, więc pośpiesz się.
- Skąd u ciebie nagle tyle władczości i pewności siebie? - zapytał Syriusz.
- Mam dobrego nauczyciela. - puścił mu oczko i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Podczas gdy Syriusz musiał uporać się ze swoim problemem, Remus spokojnie razem z Jamesem, Peterem i Richardem usiadł przy stole w Wielkiej Sali.
- Czemu Blacka nie ma? - zapytał Carter.
- Musiał przemyśleć swoje zachowanie. - zaśmiał się Remus i wrócił do picia swojej herbaty.
Prawda była, że cała pewność siebie już zniknęła z szatyna i sam nawet nie wiedział jakim cudem zdołał zrobić coś takiego. Był z siebie na swój sposób dumny, dodatkowo przez te kilka chwil potwierdził to o czym myślał. On mógł i chciał wybaczyć Syriuszowi, ale szarooki nie będzie miał tak łatwo. O łaskę trzeba błagać.
- Mam się martwić o swojego kumpla? Zrobiłeś mu krzywdę? - zapytał James.
- Krzywdę? - zapytał Remus patrząc pytająco na Pottera. - Nie skrzywdziłbym Syriusza. Zresztą zapytaj go sam. Właśnie idzie.
I faktycznie, Syriusz z czerownymi policzkami, powoli podszedł do ich stołu i usiadł na swoim miejscu obok Remusa, który teraz, bez swojej pewności siebie, także się zawstydził, ale mimo tego popatrzył na szarookiego.
- Łapo, co ten nasz Luniaczek Ci zrobił? - zaśmiał się Potter widząc grymas na twarzy bruneta.
- Raczej czego nie zrobił. - jęknął Syriusz i spojrzał obwiniająco na szatyna. - Tyran.
- Też Cię kocham.
Zaśmiał się Remus i chciał cmoknąć w policzek bruneta, ale ten przekręcić głowę w ostatniej chwili i pocałował szatyna w usta, dłoń kładąc na jego policzku i nie pozwalając się odsunąć. Dopiero gdy Syriusz czuł, że zaczyna brakować mu powietrza odsunął się od ciężko oddychającego szatyna i spojrzał na niego zwycięsko.
- Wiem. - odpowiedział mu i przyjrzał się jak szatyn patrzy na niego z wyrzutem. - Coś nie tak, Remi?
- Nie wiem co działo się w tamtym pokoju, ale musiało być grubo. - zaśmiał się Carter.
- Nic się mie działo. - powiedział spokojnie Remus. - Musieliśmy z Syriuszem sobie coś wyjaśnić.
- I wyjaśniliście? - zapytał tym razem Peter.
- Oh, oczywiście, prawda Syri?
- Mhm. - mruknął Syriusz i uśmiechnął się szeroko do Remusa. - Zdecydowanie wyjaśniliśmy.
Do końca kolacji nie rozmawiali już na ten temat, choć Carter nie odpuszczał. Syriusz mimo tego co szatyn zrobił, rozbawiony złączył ich dłonie pod stołem, kciukiem zgładząc wierzch, a Remusa przeszedł dreszcz na dotyk, jednak nie dał po sobie tego poznać. Przynajmniej dziś chciał wywyższać się i być w hierarchi nad pewnym siebie, przystojnym brunetem o szrych oczach, który zawrócił mu w głowie. A Syriusz być może tylko przez zmęczenie, dzisiaj poddał się woli szatyna, który wygrał walkę, ale przegra wojnę. Gdy leżeli już w swoich łóżkach, obaj nie mogli powstrzymać uśmiechów. Dzień był męczący, ale zdecydowanie warty zapamiętania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top