ROZDZIAŁ 51.
SYRIUSZ I REMUS
Od rozmowy w skrzydle minęło kilkanaście dni. Przyszedł marzec, a z nim powoli wiosna zaczynała budzić się do życia. Remusowi mimo wielu prób nie udało się porozmawiać z Hamishem. Chłopak unikał szatyna albo sam Lupin nie mógł podejść i zagadać przez stojącego obok Syriusza. Brunet dalej darzył Fratera czystą nienawiścią, a Remus jak to miał w zwyczaju, był uległy i nie chciał zaogniać sytuacji. Atmosfera była napięta, ale Lupin nie chciał tak łatwo zrezygnować z przyjaźni z Hamishem. Syriusz w tym samym momencie zaczął bardziej ufać zielonookiemu i ten nie chciał tego zaufania wystawiać na próbę. Skupił się na nauce do SUMów i solidnym wykonywaniu zadań prefekta. Prawie codziennie wieczorem razem z Lily robił obchód, dzięki czemu zawsze mogli porozmawiać w cztery oczy. Evans była osobą, której Remus zdradzał największe tajemnice, która dobrze, jak nie najlepiej go znała i z którą nie musiał się o nic martwić. Oprócz stanowiska prefektów i związanymi z nim zadaniami spędzali wiele czasu razem ucząc się, rozmawiając, wymieniają się poglądami. Remus nie mógł mieć lepszej przyjaciółki. Gdy szatyn sumiennie się uczył, albo wykonywał powierzone mu zadania, Syriusz razem z Jamesem i Peterem pokazywali swoją huncwocką naturę. Chyba nie było już w szkole osoby, która by nie poznała ich poczucia humoru. Żarty były zawsze inne, pomysłów im nie brakowało. Najczęściej przekonywał się o tym Severus Snape, czasem też inni ślizgoni i oczywiście Hamish Frater. Szarooki postanowił dać więcej luzu Remusowi i udowodnić, że mu ufa. Ich związek był czymś z czego mogli obaj być dumni. Już większość osób ich zaakceptowała i wiedzieli, że są parą, ale nawet wtedy dalej mieli grono adoratorów i cichych wielbicieli. Spędzali ze sobą wiele czasu, ale nie chodzili ze sobą krok w krok. Każdy miał prawo do prywatności, mimo to dzielili się sekretami z ich życia i potrafili dalej od nowa się w sobie zakochiwać i cieszyć swoim towarzystwem. Lupin unikał bliższej styczności wiedząc i mając świadomość, że to co robili w cieplarni czy łazience, w ich wieku i w szkole, było po prostu niewłaściwe. Syriusz oczywiście nie podzielał tego zdania, ale na luniaczkowe "nie" nie było rady. W końcu w pewnym stopniu zaakceptował ten stan rzeczy i na siłę nie podjudzał Remusa. Ich bliskość taka jaka była teraz, przynajmniej teraz zdecydowanie mu wystraczała. Czasem nawet nie miał czasu by o tym myśleć, Ashley zajmowała cały czas wolny członkom drużyny trenując więcej, dłużej i ciężej. Chciała pożegnać się ze stołkiem z pucharem na półce. Tak wiele dawała z siebie, że na jednym treningu spadła z miotły i przez kontuzję, oficjalnie razem z McGonagall wyznaczyły nikogo innego jak Hamisha Fratera na stanowisko kapitana. Mogła być trenerem nie grając, ale uznała, że tak będzie lepiej. W końcu prowadziła gryfonów już kilka lat i urlop pod sam koniec zwyczajnie jej odpowiadał. Wierzyła, że nauczyła ich tego czego mogła i przygotowała najlepiej jak umiała, by jej drużyna odniosła zwycięstwo. A Hamish? Chodził dumny jak paw i był widoczny wszędzie, gdy jego nazwisko zawisło w gablocie jako kapitan gryfonów zaczął prowadzić tam uczniów i się chwalić. Od tamtej pory Syriusz nie miał łatwo na treningach. Schodził z miotły zlany potem i wściekły za każdym razem coraz bardziej. Minęło tylko kilka dni bycia kapitanem Hamishem, a Syriusz przeszedł już kilka nerwowych załamań i chęci rezygnacji. Gdyby nie James i Remus pewnie już dawno by to zrobił. Tylko ta dwójka była w stanie wyperswadować mu ten idiotyczny pomysł z głowy. Jednak myśli i chęci dokopania Hamishowi i rzucenia mu pałką w twarz krzycząc "rezygnuję" były jak najprzyjemniejsza możliwość.
SYRIUSZ
Marzec trwał w najlepsze. Dzisiaj był 9 marca. Dla Syriusza od rana dzień jak każdy inny. Zaczął się pobudką, szybkim ogarnięciem i śniadaniem. Później zajęcia, obiad i znowu lekcje. Schody zaczęły się robić oczywiście zaraz po nich, gdy po kolacji przyszedł czas na trening. Ostatnio zaczęli trenować po kolacji, by nie musieli martwić się o czas spędzony na boisku i tym czy wyrobią się na posiłek. Na ten trening Remus nie mógł i nie chciał iść, nie chodziło o pogodę i chłód, a o inne ważne kwestie. Nic nie przekonywało szatyna.
- Muszę się uczyć do SUMów. Swoją drogą wy też. - powtarzał w kółko.
W odpowiedzi brunetowi zazwyczaj pomagał James, tłumacząc z Syriuszem Lupinowi, że nie mogą od tak zrezygnować z treningów przed tak ważnym meczem. Ta dyskusja, jak zresztą i każda inna skończyła się tym, że Remus oburzony szedł do biblioteki z Lily, Marlene i Mary, a naburmuszony Syriusz szedł na trening z Jamesem, Richardem, Peterem i Dorcas. Już od samego początku Syriusz miał dość. Hamish oburzył się, że nie ma związanych włosów (W końcu nic nie będziesz widzieć!), później o brudną miotłę (W końcu sprzęt, nawet własny, musi być czysty!), następnie o nierówny i za szybki lot (Przecież przeciwnicy muszą za Tobą wyrabiać!), a na koniec, że powinien celować i trafiać tłuczkiem celniej (Jakbym ja był pałkarzem zrobiłbym to lepiej!). Syriusz aż gotował się w środku ze złości idąc w stronę zamku, oczywiście jako ostatni, bo Hamish kazał mu posprzątać "za karę za kaeygodne zachowanie" po tym jak nazwał go Pizdokleszczem. W końcu zmęczony, zły i zirytowany wrócił do zamku, wszedł właśnie do Pokoju Wspólnego, gdzie Carter, Potter, Pettigrew, a także kilku starszych uczniów popijało ognistą i dobrze się bawiło. Remusa nigdzie nie było widać. W pewnym momencie Potter zauważył go i do niego pomachał, pokazując gestem by do nich podszedł.
- Remus zostawił Ci notatki i poszedł z Lily na obchód już jakiś czas temu. - wytłumaczył James.
- Jak tam trening Black? - zaśmiał się jeden ze starszych uczniów. - Podobno Frater nie daje Ci żyć.
- Dziwisz mu się? - zaśmiał się Carter. - Chodzi z Lupinem, na którego nasz Hamish ma chęć.
- On nie jest hetero? - chłopak podrapał się po głowie.
- Owszem jest, ale najwidoczniej dla Lupina może zrobić wyjątek. - wstawiony Richard miał zdecydowanie zbyt rozwiązany język.
- Jeszcze słowo o tym kutasie a nie ręczę za siebie. - powiedział Syriusz przez zaciśnięte zęby.
- To tylko chwilowe. - odezwał się James. - Ashley chce wrócić jeszcze przed meczem z krukonami.
- Jednak chce wrócić? - wtrącił się Richard. - Ja serio nie rozumiem tej kobiety.
- Nie tylko tej. - skomentował Black czując, że poprawia mu się humor.
- Bo ich nie da się zrozumieć! - Carter zrezygnowany opadł na kanapę.
- Nie mam takich problemów. - zaśmiał się Syriusz.
- W sumie masz, sam mówiłeś, że jesteś bi. - wyjaśnił jeden ze starszych uczniów.
- Tak, ale teraz mam Remusa i nie specjalnie interesują mnie inni.
- To raczej on ma Ciebie. - zauważył Potter. - Radzę Ci się zacząć uczyć, bo Cię udusi jak zobaczy, że z nami gadasz, a notatki leżą nietknięte.
- Fakt. Remi nie da mi zapomnieć jeśli nie zdam na wysokim poziomie tych egzaminów. - zaśmiał się Syriusz biorąc książkę do ręki.
- I zabroni Ci bzykanka. Pamiętaj celibat! - krzyknął Carter.
- Idę na górę, jak Remus przyjdzie to mu powiedzcie, by do mnie przyszedł. - Syriusz zignorował komentarz Richarda.
- Jasne, tylko się zabezpieczcie. - skomentował Carter. - Chociaż on jest facetem... I tak nie zaciąży, swoją drogą kto jest na...
- Zwolnij zboczeńcu. Zaraz władujesz im się do łóżka. - odezwał się Potter. - Panu Carterowi już nie polewamy.
- To czysto naukowe pytanie! - Richard się zaśmiał i krzyknął do Syriusza wchodzącego po schodach. - I tak się dowiem!
Black wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Założył sweter leżący na ziemi, już przyzwyczaił się do ubierania rzeczy Remusa, był to jego ulubiony nawyk. Usiadł wygodnie na łóżku i otworzył książkę na pierwszej stronie tytułowej gdzie była notka od autora, poznał styl pisma Remusa. Na górze pośrodku było napisane "Notatki dla irytujących chłopaków autorstwa Remusa Lupina." a na samym dole małymi literkami "Jeżeli się tego nie nauczysz to z całowaniem i innymi czułościami możesz się pożegnać." a w samym kąciku strony najmniejszym, co było trudno odczytać "Nie żartuje. Jeśli nie nauczysz się to czeka Cię ręczne polerowanie miotły." Syriusz uśmiechnął się na ten przypis autorski. No tak, grunt to dobra motywacja. Przekartkował na szybko notatki... zaklęcia obronne, coś z zielarstwa, kilka zagadnień z transmutacji, jak walczyć z boginem, a prawie na samym końcu zaklęcie Patronusa. Nad tym zagadnieniem zatrzymał się chwilę. Przypomniał sobie pierwsze lekcje jak próbowali wyczarować patronusy. Większość uczniów, którym się udało w ogóle, wychodziły tylko obłoki mgły. Po tych zajęciach Huncwoci raz wybrali się do Pokoju Życzeń, by spróbować wyczarować swoje patronusy cielesne. Jamesowi ukazał się jeleń, Remusowi wilk i Syriuszowi pies. Tylko Peterowi nie udało się wyczarować patronusa. Na następnych lekcjach Black zauważył, że Lupin ani razu nie utworzył cielesnego patronusa, mimo że potrafił. Jak później o to zapytał, okazało się, że Remus najzwyczajniej nie chciał zdradzić swojej tajemnucy i zwyczajnie znienawidził naturalną postać swojego patronusa, która tylko przypominała mu o jego likantropii. Syriusz od tamtej pory także nie wuczarowywał cielesnego patronusa. Najlepszym i najzabawniejszym momentem było, gdy pierwszy raz udało się Lily, bowiem okazało się, że jej patronusem była łania. Nawet nauczyciel nie mógł powstrzymać się od komentarza, że to znak iż Lily i James to bratnie dusze. Remus nie dawał o tym zapomnieć rudowłosej przez ponad tydzień. Black przez te wspomnienia mimowolnie wyjął różdżkę. Navelował w stronę wejścia do pokoju i już miał wymówić formułkę "Expecto Patronum", gdy drzwi nagle się o tworzyły i do środka wszedł Remus Lupin.
REMUS
Od dyskusji po kolacji, swoją drogą kolejnej z Syriuszem, nie mógł skupić się na nauce. Od kilku dni słabo sypiał przez stres związany z nauką, a Syriusz tego nie ułatwiał. No bo przecież to SUMy! Od tego zależy ich przyszłość, a Black woli z okularnikiem latać sobie na miotle i chwalić jaki to on jest utalentowany. Remus wywrócił oczami i skupił się na pisaniu notatek, swoją drogą dla Syriusza. Nawet nie zorientował się jak zaczął mamrotać pod nosem. "No tak ja się staram, a ten co? Ten siedzi na kiju i pałką uderza w latające kulki. I to ma być niby sport? Ph." Dopiero teraz zauważył, a raczej usłyszał, że rozmowa Lily i Marlene właśnie ucichła. Oderwał się od pracy i spojrzał na nie wzrokiem "To już sam ze sobą nie mogę porozmawiać o swoim irytującym chłopaku?".
- Wszystko okej? - zapytała Marlene rozbawiona zachowaniem szatyna.
- Ta. - mruknął Remus wracając oczami do notatek.
- Kogoś tu irytuje Black. - dodała Lily. - Uwierz znam to uczucie.
- Po prostu. - zaczął Remus nie wiedząc co powiedzieć. - On jest... Ugh... Czasem mam ochotę go udusić... A czasem rzucić na niego i całować... Ugh.
- Na tym polega dobry związek. - Marlene była dalej rozbawiona.
- Mam pomysł. To notatki dla niego? - zapytała Lily.
- Mhm. - Remus pokiwał potakująco głową.
- To napisz mu coś na stronie tytułowej. Jakieś ultimatum... - zaśmiała się Lily i po chwili podyktowała co ma napisać.
- Genialne Evans! - skomentowała Marlene.
- Oby podziałało. - odezwał się Remus po chwili dopisując coś jeszcze bardzo małym druczkiem na samym dole strony. - Wracamy do Pokoju Wspólnego? Zaraz musimy iść Lily na obchód.
Dziewczyny pokiwały na zgodę głowami. Mary stwierdziła, że zostanie jeszcze chwilę i pomoże pani Pince sprzątać. Tak też Remus razem z Marlene i Lily wracali do Wieży Gryffindoru rozmawiając o weekendowym wyjściu do Hogsmeade. W końcu po kilku minutach dotarli, w Pokoju Wspólnym było dość głośno. Remus zauważył jak Hamish idzie na górę w stronę pokojów i specjalnie nie zamierzał go zatrzymywać odprowadzając go wzrokiem, przy kominku James, Richard, Peter i kilku starszych uczniów zrobili sobie małą imprezę. Widać było, że Carter jest już wstawiony. Jak było widać? Tak, że tańczenie na stole nucąc marsz żałobny nie było nawwt jak na niego normalne.
- Remono! Czemuś ty jest Remono! - krzyknął Carter wskazując butelką ognistej na Remusa, którego właśnie zauważył. - Chodź do nas.
Remus wywrócił oczami i podszedł do grupki uczniów.
- To był Romeo, nie Remono. - powiedział szatyn i pomógł zejść ze stołu Carterowi. - Romeo! Czemuż ty jesteś Romeo? Skąd znasz tę książkę?
- Romeo? To nawet lepiej brzmi. Znalazłem raz u Ciebie na szafce jak byłem w waszym pokoju. - wytłumaczył Richard. - Gdzie Romeo zgubił swoją Julię?
- Że co? Ja? A Julia to Syriusz? - Remus zaśmiał się krótko. - To raczej wy powinniście wiedzieć, myślałem, że mieliście razem trening.
- Oh mieliśmy Luniaczku. - zaśmiał się James. - Hamish ma nawet nowe przezwisko. Twój chłopak mu je nadał.
- Doprawdy? Jakie? - zapytał z politowaniem patrząc na wstawionego okularnika.
- Pizdokleszcz. - zaświergotał Carter. - Uwierzysz? Pizdokleszcz! Pizdokleszcz!
- Dotarło. - Remus przypił sobie piątkę z czołem. - Gdzie on jest?
- Pizdokleszcz czy Black?
- Syriusz.
- Sprząta po ich treningu. - wtrącił Peter śmiejąc się z zachowania Pottera i Cartera.
- Nie chce wni... - zaczął Remus.
- Remus musimy już iść! - krzyknęła Lily.
- Muszę spadać. - odezwał się Remus i podał książkę Jamesowi. - Daj to Syriuszowi jak przyjdzie.
- Co to? - zapytał Potter.
- Notatki. Musi się tego nauczyć.
Remus ruszył za Lily do wyjścia. Przez pierwsze kilkanaście minut rozmawiali na temat SUMów, potem przeszli na tematy mniej stresujące, Remus wyżalił się Lily, że Hamish go unika i odgrywa się na Syriuszu, a także że boi się tego jak może się ta wojna skończyć. Później Lily opowiedziała mu o swojej rozmowie z Severusem sprzed kilkunastu dni co trochę załatwiło szatyna, ale po słowach Evans, że nigdy nie zdradzi jego sekretu całe napięcie z niego opadło. Obchód był spokojny, żadnych większych problemów. Raz musieli upomnieć uczniów o ciszy nocnej i powrocie do ich domu, ale tak pzoa tym to nic ciekawego się nie działo. W drodze powrotnej do ich Wieży minęli się z prefektami Ravenclawu i w końcu po kilku minutach spaceru byli już w Pokoju Wspólnym. Nie za bardzo rozumieli co się dzieje. Carter trzymał Pottera "na panne młodą" przy kominku i krzyczał "Wyjdź za mnie, albo spłoń na stosie". Lily patrzyła jak na wariatów, a Remus rozglądał się za Syriuszem, którego nigdzie nie było widać, zaczął się nawet martwić i w tym momencie został zauważony przez dwójkę gryfonów. Richard z radości upuścił na ziemię Jamesa i pomachał do szatyna.
- Twoja Julia czeka na balkonie! - krzyknął do zielonookiego.
- Ja... Ty... Co? - Remus nie wiedział co się dzieje, był zmęczony a stan Richarda nie pomagał w ich komunikacji.
- Łapa czeka w pokoju. O cześć Lilka. - okularnik zauważył rudowłosą, po czym znowu mówił do Remusa. - Uczy się albo ściemnia. Tylko wiesz, tam w pokoju to bez żadnych zabaw. Jestem za młody na bycie dziadkiem.
- Kuzynem matole. - krzyknął Carter.
- No przecież mówię, że teściem.
James i Richard zaczęli się kłócić, a Remus tylko wywrócił oczami i załamał ręce. Pożegnał się z Lily, która pistanowiła razem z Marlene i Dorcas popilnować nielegalnej imprezy i ruszył na górę do pokoju jego i chłopaków. Otworzył drzwi i zauważył jak Syriusz celuje w niego różdżką.
SYRIUSZ I REMUS
- To tylko ja! - szatyn uniósł do góry ręce w obronnym geście.
- Remi? - zapytał Syriusz opuszczając różdżkę.
- To zależy. Dla Cartera jestem Romeo i chyba stryjem, a dla Rogacza dziadkiem i teściem. - zaśmiał się Remusi podszedł do łóżka bruneta po czym usiadł obok niego.
- Romeo? - brunet zapytał rozbawiony.
- Ta. Richard bawi się w Shakespeare'a. Ty jesteś Julią.
- Julią powiadasz? - uśmiechnął się lubieżnie.
- Uczysz się? - zmienił temat wskazując na notatki.
- Chyba muszę. Ktoś mi dał niezłe ultimatum. - burknął szarooki.
- To motywacja. - Remus zaśmiał się cicho. - Jak widzę działa.
- Tyran. - odpowiedział i z zaskoczenia pocałował Remusa.
- Najpierw nauka. - skomentował szatyn zakrywając usta bruneta dłonią.
- A pghzij? - zapytał Syriusz, Remus nie rozumiejąc opuścił dłoń, by Black powtórzył wyraźnie. - A później?
- Później. - powiedział przesuwając się do bruneta, który chytrze się uśmiechnął, nachylił mu się do ucha i cicho szepnął. - Czas na sen.
- Ph. - prychnął w odpowiedzi szarooki. - Tyran i despota.
Remus tylko się uśmiechnął w odpowiedzi i oparł o ramię bruneta. Spojrzał co teraz przerabia Syriusz. Patronusy. Hm ciekawy temat.
- Do tego potrzebna była Ci różdżka. - mruknął cicho pod nosem przypominając sobie to co go spotkało przy wyjściu.
- Owszem. Chciałem sprawdzić czy dalej umiem go wyczarować. - odpowiedział mu cicho Syriusz.
- Nigdy Cię nie pytałem. - odezwał się Remus po chwili ciszy.
- O co? - zapytał Syriusz czytając kolejne informacje o patronusach.
- O twoje wspomnienie. O czym myślisz przywołując patronusa? - zapytał cicho bawiąc się skrawkiem swojego czerwonego swetra.
- O bracie. - odezwał się Syriusz.
- I myślisz, że skoro z nim się pokłóciłeś to nie zadziała? - zgdaywał szatyn.
- Mhm. - potwierdził Syriusz.
- Okej. - odezwał się Remus.
- Co okej?
- Spróbujmy. Ja wyczaruje swojego, a ty swojego.
- Dobrze. - Syriusz wziął różdżkę do ręki.
Remus wstał z łóżka i skupił się na jednym z najszczęśliwszych wspomnień jakie miał. Wypowiedział cicho zaklęcie i z końca różdżki wystrzeliły biało niebieskie płomienne wstęki, kształtując się w ogrągły obłok mgły. Przerwał czar i uśmiechnął się. Jak zawsze się udało.
- Nie spróbujesz przywołać cielesnego? - zapytał Syriusz stając obok szatyna.
- Nie. Nie cierpię tego czym jestem i nie chce tego pokazywać. - wyjaśnił smutno Remus. - No Twoja kolej!
- Dobrze.
Syrisuz pomyślał o swoim bracie, o ich najlepszych chwilach i wypowiedział formułkę. Z różdżki błysnęło małe światełko, ale nic więcej. Spojrzał smutno na rożdżkę a później na Remusa.
- Nic z tego nie będzie. - skomentował smutno.
- Spróbuj jeszcze raz, tylko z innym wspomnieniem. Na pewno masz jakieś, które jest szczęśliwe.
Syriusz pokiwał głową i zastanowił się. Czy aby na pewno ma takie? Przeszukał swoje myśli. No oczywiście. Ma i to najszczęśliwsze. Zamknął oczy starając sobie je całkiem przypomnieć. Z uśmiechem wymówił zaklęcie i już po chwili z różdżki wystrzelił jasny błekitny błysk rozświetlając ich Pokój niebieską poświatą, jego patronus ukształtował się w psa, dużego czarnego, takiego jak jego animagiczna postać. Remus uśmiechnął się szeroko widząc patronusa Syriusza.
- Udało się! - ucieszył się Syriusz.
- Cieszę się. Jeśli mogę spytać, jakie tym razem wybrałeś wspomnienie?
- Dzień kiedy wyznałeś mi uczucie, a ja tobie. - uśmiechnął się widząc rumieńce na twarzy Remusa.
Remus podszedł do Syriusza i objął jego szyje lekko pociągając włosy. Przybliżył się i pocałował. Syriusz uśmiechnął się oddając pocałunki szatyna.
- To już nie muszę się uczyć? - mruknął Syriusz między pocałunkami.
- Musisz. - burknął Remus i znowu złączył ich usta.
Całowali się dłuższą chwilę, czuli jak krew w nich buzuje, a temperatura podskakuje. Z delikatnych pocałunków przeszli do natarczywych i namiętnych. Ostrożnie i jakby z zawstydzeniem błądzili dłońmi po swoich ciałach. Remus wiedział, że nie mogą przekroczyć granicy.
- Musimy się uczyć. - mruknął między pocałunkami w usta Syriusza.
- Mhm. - odpowiedział mu Syriusz całując znowu. - Musimy. - i znowu do pocałował tym razem w szczękę - Zaraz. - znowu, tym razem w szyję
- Przestań. - zaśmiał się Remus odchylając głowę i dając tym większe pole manewru Syriuszowi, który wykorzystał okazję i zrobił szatynowi malinkę. - Syriusz nauka.
- Nauka. - powtórzył w skórę zielonookiego. - Tak, już.
- Syriusz. - Remus nie dawał za wygraną, lekko odsunął od siebie bruneta. - Najpierw nauka potem przyjemności. Poza tym jak dobrze pamiętam to byłem na Ciebie zły.
- Na mnie? - Syriusz zrobił smutną minkę. - Za co?
- Za olewanie nauki na rzecz Quidditcha.
Syriusz wzruszył tylko w odpowiedzi ramionami i znowu wrócił na łóżko opierając się na dużej zielonej poduszce. Remus po chwili z westchnięciem wyjął z torby swoje notatki i usiadł obok Syriusza opierając się na jego ramieniu.
- Jeśli Frater nie przestanie i Ashley nie wróci to zrezygnuje i nie będziesz musiał się martwić. - odezwał się Syriusz czytając jakieś zagadnienie z Zielarstwa.
- Dalej Ci nie odpuścił? Porozmawiam z nim. Szczerze i tak chciałem to zrobić. - odezwał się Remus. - Nie chce byś zrezygnował. Kochasz ten sport, może nie tak jak Rogacz, ale wiem, że jest dla Ciebie ważny.
- Chcesz z nim porozmawiać? O czym? - zapytał unosząc jedną brew.
- O tej całej sytuacji między nami. Zresztą nie mówmy teraz o tym. - stwierdził i przysunął się bardziej opierając po części o tors bruneta. - Dużo co jeszcze zostało?
- Trochę. - odezwał się mimowolnie wolną ręką sięgając do włosów szatyna.
- Mmm. - mruknął z zadowolenia szatyn i zamknął oczy. - To ty się ucz, a ja idę spać.
Syriusz myślał, że Remus pójdzie na swoje łóżko, ale nie. Zaskoczyło go to, że został w tej samej pozycji, a raczej podobnej, bo jeszcze mocniej wtulił się w jego tors. Black czując przyjemny zapach Remusa i dalej gładząc go po włosach wrócił do lektury. W penym czasie czuł, jak Remus zaczął oddychać miarowo od czasu do czasu wypuszczając uroczo świst powietrza przez uchylone usta. Uśmiechnął się do siebie wracając do czytania o tym jak opiekować się Zębatym geranium. W końcu po przeczytaniu całych notatek odłożył delikatnie książkę i wstał ze swojego miejsca, obszedł łóżko, by być obok Remusa i delikatnie, by go nie przebudzić, wziął szatyna na ręce i zniósł do łóżka. Przykrył go kołdrą i ruszył do wyjścia. Coś czuł, że pijanego Jamesa i Petera trzeba będzie podobnie jak Remusa zanieść do łóżek. Aż poczuł przyszły ból w plecach.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top