ROZDZIAŁ 50.
SYRIUSZ I REMUS
Remus siedział przy oknie zabitym deskami i obserwował budzące się do życia oddalone miasteczko Hogsmeade. Jego przyjaciele jeszcze spali i tylko on przez ból nie mógł dalej spać. To jest paradoksalne, że jest wykończony po przemianie, a nie umie zasnąć. Założył na siebie bluzę Syriusza i wtulał w nią mocno. Doskonale pamiętał ich pierwszą pełnię razem i ta zwykła rzecz przypomniała mu o tym. Wdychał zapach Syriusza, tym razem wzbogacony o aromat mugolskich papierosów. Remus nigdy by się do tego nie przyznał, ale zaakceptował ten zapach, dalej przeszkadzało mu trucie się Syriusza, ale nie mógł nic na to poradzić, że działanie wbrew innym leży w naturze Blacka. Spojrzał na delikwenta ze swoich rozważań i uśmiechnął się widząc jak ten spokojnie sobie śpi. Najgorsze było w tym to, że szatyn musi zakończyć ten słodki widok i obudzić resztę, bo powinni zbierać się do Hogwartu, inaczej zjawi tu się jakiś nauczyciel. Pierwszego obudził Petera i to zupełnie przypadkiem. Po prostu zapomniał, że ten leży na ziemi i zywczajnie wpadł na niego. Z Syriuszem i Jamesem był o tyle problem, że mieli bardzo głęboki sen i zwykle szturchanie nic nie dało. Przyłożył sobie różdżkę do gardła i wypowiedział "Sonorus" po czym gwizdnął w stronę dwójki gryfonów. Zerwali się w mgnieniu oka przywierając do siebe i poszukując zagrożenia. Remus odłożył różdżkę powstrzymując się z Peterem od śmiechu.
- No wreszcie wstaliście. - celnie zauważył gromiony wzrokiem.
- Nie mogłeś obudzić mnie, no nie wiem, pocałunkiem? - oburzył się Syriusz.
- Albo zwykłym "pobudka"? - dodał James.
- Zwykła pobudka nie zadziałała, a my musimy zbierać się do Hogwartu. - wyjaśnił szatyn.
- I teraz też nie dostanę całusa? - zapytał Syriusz przybliżając się do szatyna. - Poza tym, czy to nie moja bluza?
- Może i twoja. - odezwał się Remus. - A całusów nie będzie dopóki nie powiesz mi prawdy co zrobiłeś, że dzisiaj masz szlaban.
- Ugh, ale żeby tak z rana męczyć? - jęknął Black.
- Będę Cię męczyć tyle ile będzie trzeba. A teraz idziemy. - powiedział gdy wszyscy byli już ogarnięci.
Droga minęła im sprawnie, a dokładnie trójce z nich, bo zaraz po wyjściu z tunelu, Remus zasłabł i Syriusz niósł go na plecach do samego zamku nie słuchając narzekań i sprzeciwiu szatyna. Dopiero przy samym wejściu zgodził się, by Remus przeszedł resztę drogi sam i odstawił go na ziemię. Zielonooki nie chciał z nim rozmawiać i próbował być na niego obrażony. Inteligentnie nie wzięli ze sobą ani Peleryny Niewidki, ani Mapy Huncwotów, więc musieli starać się unikać nauczycieli i liczyć na dopisujące od czasu do czasu szczęście. Odprowadzili Remusa pod same schody Wieży Szpitalnej i tam chcieli się pożegnać.
- To do zobaczenia James i Peter, a ty. - Remus wskazał na Syriusza palcem. - Nie licz na żadne ciepłe słówka.
- Oj Remi daj już spokój. Znowu wprowadzasz mi cyclibat? - przypomniał sobie słowa użyte kiedyś przez Cartera.
- Jak już to celibat i żeby go wprowadzić musielibyśmy... A zresztą nieważne. - powiedział Remus rumieniąc się po same uszy.
- Coś mi się wydaje, że mogłoby mi się spodobać to co nieważne. - Syriusz uśmiechnął się szelmowsko.
- To źle Ci się wydaje. Dopóki nie poznam prawdy to nie masz co liczyć nawet na moje spojrzenie. Żegnam. - powiedział Remus i udał się schodami na górę.
SYRIUSZ
- Czemu nie chcesz mu powiedzieć prawdy? - zapytał James.
- Nie chce by znienawidził Fratera. - wyjaśnił idąc do ich Wieży.
- Nie łapie. Najpier chciałeś się go pozbyć z życia Luniaczka, a teraz jak masz szansę to Ci się odmienia?
- To nie tak, że mi się odmienia. Nie chce by Remus spojrzał na Fratera przez pryzmat tego co zrobił mi. To sprawa między nami i wciąganie w to Luńka nie jest dobrym pomysłem. - wyjaśnił Syriusz.
- Czyli chcesz by Hamish albo Remus zerwali z sobą kontakt, ale nie chcesz się wtrącać? - zapytał Peter. - Przecież to nie ma sensu Łapo.
- Nic co robię w trosce o Lupina nie ma sensu. - powiedział cicho wchodząc przez dziurę do ich Pokoju Wspólnego.
Przy kominku siedzieli uczniowie z młodszych roczników. Kilka dziewczyn uśmiechnęło się do Blacka i Pottera. Syriusz puścił im oczko. Potter patrzył na niego z politowaniem podejrzliwym wzrokiem.
- No co? - zapytał szarooki. - O miano Cassanovy Hogwartu trzeba dbać.
- Tyle, że pan Cassanova Hogwartu jest w związku. - wyjaśnił spokojnie James w chodząc po schodach do ich pokoju.
- To tylko niewinne zagrywki. Remi jest numerem jeden. - zaśmiał się brunet. - Glizdek powiedz mu coś...
- Kiedy ja myślę, że Rogacz ma rację. Skoro dalej chcesz mieć powodzenie u każdego to po co bawić się w związek?
- Tego nie powiedziałem. - wtrącił James. - Ja tylko Wąchaczu chce Ci wytłumaczyć, że związek to poważna sprawa.
- To był tylko niewinny gest. - Syriusz rzucił się na łóżko i zakrył głowę poduszką.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Do śniadania zostały jeszcze prawie dwie godziny. - odezwał się Peter i położył na swoim łóżku.
Gdy Pettigrew w najlepsze sobie chrapał, Potter cicho podszedł do Blacka i szturchnął go w ramię. Syriusz odsłonił twarz i spojrzał na okularnika, ten wskazał głową na łazienkę i Black załapał o co chodziło. Wziął paczkę papierosów i ruszył za Potterem do pomieszczenia. Otworzyli okno i usiedli na parapecie naprzeciw siebie.
- Czemu tak naprawdę nie chcesz powiedzieć Luńkowi o Fraterze? - zapytał okularnik.
- Rogacz znasz Luniaczka, zaraz by się denerwował. - wytłumaczył szarooki zaciągając się i wypuszczając dym ustami w stronę okna.
- Takie teksty to możesz gadać Glizdkowi. Mi stary wal prosto z mostu. - powiedział Potter i wziął od Syriusza papierosa zaciągając się nim.
- No dobra. Boję się, że Hamish mógł mówić prawdę. - Syriusz zaciągnął się dłużej i wypuścił dym patrząc jak znika między dachami wież zamku.
- Odnośnie czego? - zapytał okularnik.
- Tego co czuje do mnie Remus. Albo czego nie czuje. To co mówi to tylko słowa, a gesty mogą być fałszywe. - wytłumaczył szarooki zasępiając się.
- I to Cię martwi? Luniaczek to najbardziej szczera osoba jaką znam. Jeśli mówi, że Cię kocha to tak jest.
- Jednak miał rację. Frater. - Syriusz odezwał się po chwili milczenia.
- Z czym? - odezwał się Potter.
- Z tym, że jestem śmieciem, który sprzeciwił się rodzinie i także z tym, że trzymam Remusa w klatce.
- Tak nie jest. - wtrącił James.
- Po prostu boję się, że jak dam mu wolność to ode mnie ucieknie. - Syriusz kontynuował czując pieczenie oczu. - Że te kilka miesięcy razem to tylko wytwór mojej wyobraźni.
- Łapo. - zaczął okularnik łapiąc za ramiona szarookiego i patrząc mu w oczy. - Remus Cię kocha i nie wiem co musiałoby się stać aby przestał. To co mówił Frater nie było prawdą.
- Własny brat nie chce mnie znać. - drążył Syriusz. - Jestem śmieciem niegodnym rodu Blacków.
- Jeśli bycie normalnym równa się byciu śmieciem to ja także nim jestem i każdy kto nie jest tak zaślepiony jak twoja rodzina. Tworzymy jeden wielki śmietnik.
- Określenie "śmietnik" raczej by nie spodobał się Luńkowi. - zaśmiał się Syriusz.
- No tak, Luniak i jego mania czystości. - zaśmiał się James. - Zupełnie jak twoja rodzinka. TOUJOURS PUR.
- Weź mojego chłopaka nie porównuj z tym kretyńskim mottem. - jeszcze szczerzej się zaśmiał.
- No i taki zaciesz na twoim psim pysku mi się podoba Pchlarzu. - skomentował Potter.
- Dzięki Rogaś. Jesteś najlepszym kumplem jakiego mam.
- Ja myślę. Inaczej musiałbym pokazać Luniaczkowi gdzie jego miejsce.
- Pokonałby Cię we wszystkim.
- A w lataniu na miotle? - zamyślił się Potter.
- Jesteś genialny! Właśnie podsunąłeś mi pomysł na randkę. - skomentował Syriusz tajemniczo.
REMUS
Remus został zalany pytaniami przez Poppy Pomfrey i w końcu po wszystkich udzielonych odpowiedziach i badaniach mógł iść w spokoju spać. Rozmyślał o Syriusz i obawiał się, że ze snu nic nie będzie, ale jego organizm najwidoczniej był tak wykończony, że nawet nie zorientował się, kiedy oddał się w objęcia Morfeusza. Sen miał spokojny i bardzo długi, więc specjalnie nie był zaskoczony, że gdy otworzył oczy, słońce za oknami dawało ostatnie przebłyski zachodząc nieubłaganie szybko. Usiadł na łóżku i przetarł zaspane oczy. Pani Pomfrey zostawiła mu na stoliku wywar na wzmocnienie, wypił krzywiąc się i uśmiechnął widząc leżący na stoliku obok jego łóżka prezent od Syriusza. Sięgnął po jedną tabliczkę czekolady, otworzył i urwał sobie kawałek. Mógł być wściekły na Blacka, ale nigdy nie zrezygnowałby ze swojego ulubionego przysmaku. Za oknem zrobiło się już ciemno, a on kończył właśnie jeść kolejną tabliczkę czekolady, gdy niespodziewanie do sali wszedł Hamish Frater.
SYRIUSZ
Po rozmowie i spaleniu papierosa obudzili Petera i ruszyli na śniadanie. Rozsiedli się na swoich miejscach i z rozmowy z Carterem dowiedzieli się, że Ravenclaw ma nowego szukającego, ale nikt nie wie kim on jest, a także, że Voldemort werbuje nowych ludzi i coraz częściej słyszy się o zamachach na mugoli i rodziny czarodziejów. Po śniadaniu udali się na zajęcia. Jak zawsze próbowali napisać jakieś notatki dla Remusa, ale jakoś specjalnie im to nie wychodziło. Na zajęciach Syriusz układał sobie w głowie co chciał powiedzieć Remusowi, nawet namówił Jamesa by ten udawał przez chwilę szatyna i rozmawiał z nim, jednak to nie było takie łatwe na jakie się wydawało i specjalnie nie pomogło szarookiemu. Po obiedzie zaczął się stresować i nie skupiał się kompletnie na tym co mówili nauczyciele. Gdy minęły zajęcia James i Peter odprowadzili go pod salę Eliksirów, gdzie miał mieć szlaban, a sami udali się do Pokoju Wspólnego, gdzie umówili się z Carterem i dziewczynami na partyjkę eksplodującego durnia. Syriusz zapukał cicho i wszedł do środka sali. Zdziwił się lekko gdy zauważył Slughorna tłumaczącego coś Severusowi Snape'owi w jakiejś książce.
- I jeśli dodasz... - usłyszał Slughorn kroki Syriusza i urwał w połowie zdania odwracając się do chłopaka. - O Syriuszu już jesteś. Doskonale. Severusie dokończymy ten temat jutro na zajęciach, albo na spotkaniu Klubu Ślimaka.
- No... Dobrze profesorze. - powiedział ślizgon szorstko i szybko spakował swoje rzeczy po czym wyszedł z sali.
- Więc czym mam się zająć? - zapytał brunet chcąc jak najszybciej skończyć szlaban i udać się odrazu do Remusa, w końcu chciał i musiał z nim poważnie porozmawiać.
REMUS I SYRIUSZ
- Hamish? - zapytał zaskoczony szatyn. - Co ty tu robisz?
- Nie mogę Cię odwiedzić? - zapytał siadając obok jego łóżka na krześle.
- Jasne, że możesz, ale spodziewałem się tu... Zresztą nie ważne, na pewno nie Ciebie. - zaśmiał się nerwowo.
- Blacka? - Hamish bez problemu domyślił się na kogo czekał Remus. - Siedzi u Slughorna na szlabanie. Swoją drogą to trochę niesprawiedliwe, że ja dostałem większą i o wiele gorszą karę.
- Ty? A co ty masz wspólnego ze szlabanem Syriusza? I czemu dostałeś karę? - zapytał szatyn zaskoczony słowami Fratera.
- Black Ci nie mówił? - zapytał, a gdy wyczytał odpowiedź z grymasu na twarzy Remusa uśmiechnął się drwiąco. - Typowe, tajemnice w związku.
- To nie... Nie tak. Pewnie miał powód, by mi o tym nie mówić. - wytłumaczył cicho Lupin. - O co chodziło?
- O to, że wczoraj... - zaczął, ale przerwało mu głośne otworzenie drzwi od skrzydła.
Syriusz wyszedł chwilę temu od Slughorna, był zdenerwowany, bo jego szlaban się przedłużył, a dodatkowo po drodze dowiedział się od Marlene i Dorcas, że Hamish poszedł do Remusa. Dostał od Marle książkę dla szatyna i razem z nią biegiem rzucił się w stronę skrzydła. Wpadł do pomieszczenia jak huragan, dysząc podszedł do łóżka Remusa, gromiąc wzrokiem Hamisha.
- Mało Ci? - zaśmiał się Hamish. - Jak tam? Chcesz powtórkę?
- A jak tam szlaban z Filchem? - odgryzł mu się szarooki. - Poza tym powtórka? Niby czym miałbyś walczyć? Miotłą od Argusa Filcha? Masz zakaz używania różdżki poza lekcjami.
- Wolnego! - krzyknął Remus rozdzielając przybliżających się do siebie wrogo nastawionych gryfonów i przypominając im o swojej obecności. - Czy ktoś wyjaśni o co do cholery tutaj chodzi?
- O to, że pokonałem wczoraj twojego kochasia Blacka w uczciwym pojedynku jeden na jeden. Paraliż przeszedł? - zapytał ironicznie szarookiego.
- Rzucanie komuś zaklęcia Drętwoty w plecy nazywasz uczciwym pojedynkiem? - zapytał Syriusz patrząc na chłopaka z politowaniem. - Poza tym jak widać było tak słabe, że nic mi nie jest. Musisz trochę jeszcze poćwiczyć.
Remus przysłuchiwał się im z zaskoczeniem, zdezorientowaniem, strachem, złością, a co do Syriusza to jeszcze z troską. Co oni sobie myśleli pojedynkując się między sobą?
- Możecie mi wyjaśnić jakim na Merlina cudem mieliście pojedynem i czemu nic o tym nie wiem? - wtrącił się w ich dyskusję.
- To proste, Blacka duma została urażona i się na mnie rzucił. - odezwał się Hamish.
- Do prawdy? - zapytał Syriusz. - Jak dobrze pamiętam to ty wyciągnąłeś różdżkę pierwszy, pierwszy rzuciłeś zaklęcie. Ja używałem tylko zaklęć obronnych.
- Nawet pojedynkować się nie umiesz. Łatwo było Cię pokonać. - prychnął mu w odpowiedzi Hamish. - Poza tym twoja kara powinna być taka sama jak moja.
- Jeśli rzuca się komuś Drętwotę w plecy i to przy nauczycielach i innych uczniach to nie ma co się dziwić, że dostanie się sprawiedliwą karę.
- Drętwotę w plecy? - wtrącił Remus. - Przecież to wbrew zasadom uczciwych pojedynków... Na głowę upadłeś Hamish? Ty się tak nie ciesz Syriuszu, z Tobą porozmawiam sobie później.
- Nie moja wina. - oburzył się Syriusz, ale nie dokończył obrony widząc miną Remusa, właśnie rozzłościł wilczka, który pokazał pazurki i ostre ząbki.
- Nie obchodzi mnie kogo. Ile wy macie lat? O co wam poszło? Hamish?
- O co... Raczej o kogo... O Ciebie Remusie. Zawsze idzie o Ciebie. - skomentował Frater.
- Myślałem, że już sobie to wyjaśniliśmy. - powiedział cicho szatyn. - Wiesz, że ko...
- Że kochasz tego śmiecia i idiotę? Wiem i nie mogę tego zrozumieć.
- Syriusz nie jest śmieciem, co do idioty to bym się zastanowił. - wtrącił Remus. - Nie da się zrozumieć miłości Hamish.
- Masz rację, nie da się. - skomentował Frater. - Zostawię was samych, nie wiem po co tu przychodziłem.
Syriusz stał i nic nie mówił przysłuchując się dyskucji Remusa i Hamisha, a gdy w końcu Frater wstał i ruszył do wyjścia to nie mógł powstrzymać uśmiechu. Chłopak nie zwracając uwagi na wołającego jego imię Remusa wyszedł i wstrząsnął za sobą drzwi. Remus został sam na sam z Syriuszem.
- Przysięgam, że Cię zabiję. - odezwał się Remus. - Uduszę Cię, później wskrzesze i jeszcze raz uduszę.
- Luniek...
- Nie Luńkaj mi tu. - warknął w odpowiedzi szatyn.
- Dobrze. Kochanie... - zaczął i usiadł obok szatyna na łóżku. - Chciałem ci powiedzieć, ale obawiałem się reakcji.
Remus zatrzymał się na słowie "kochanie". Czy Syriusz naprawdę tak go nazwał? To było... Wow to było takie... Dziwne uczucie przeszyło jegi ciało. Momentalnie złość zaczęła opadać.
- Mówiłeś, że mi ufasz. - odezwał się cicho szatyn.
- Ufam Remi. - złapał go za dłoń. - Ufam jak nikomu. Bałem się, że jak się dowiesz, że walczyłem z twoim przyjacielem to będziesz zły.
- Nie jestem zły. - wtrącił szatyn. - Jestem cholera jesna wściekły i nie wiem na którego bardziej, na Hamisha, że zaczął czy na Ciebie, że pewnie go sprowokowałeś.
- Nikogo...
- Mam chęć uduszemia Hamisha za rzucenie zaklęcia Ci w plecy i sprawienia bólu, a zarazem rozumiem go, bo z Tobą nie da się dogadać i wytrzymać. Czasem czuję się z Tobą jak w...
- Powiedz to. Jak w klatce? - zapytał Syriusz smutno.
- Nie głąbie. - skomentował Remus. Jak w żłobku albo przedszkolu. Zachowujesz się jak dzieciak.
- Jestem dzieckiem. - oburzył się Syriusz.
- Tak, jesteś. Mimo to kocham tego zadufanego, dumnego, cholernie przystojnego i aroganckiego dzieciaka, więc przestań w to wątpić i doszukiwać się dziury w całym. Nie myślę o innych. Cholera moje myśli krążą tylko wokół twojej osoby. Nie śpię przez ciebie, albo o tobie śnie. Jesteś...
Nie dokończył, bo Syriusz przyciągnął go do siebie i namiętnie pocałował. Te kilka słów sprawiło, że serce Syriusza zaczęło szaleć jak chochliki kornwalijskie na wolności, a później zatrzymało się jak po zaklęciu uśmiercającym. Łączył ich usta w łapczywych i zachłannych pocałunkach.
-... Idiotą.
Dokończył Remus gdy się odsunął od Syriusza po czym sam wpił się w usta szarookiego. Już nawet znikły myśli o tym jak się czuje teraz Hamish. Teraz liczył się tylko ten przystojny brunet o nieziemskich szarych oczach. Pozwolił się objąć i przyciągnąć bliżej, chcąc czuć ciepło i zapach Blacka. Po serii długich namiętnych, czasem brutalnych pocałunków odsunęli się od siebie.
- Kocham Cię kretynie. - powtórzył Remus.
- Wiem. - odezwał się Syriusz i uśmiechnął szeroko. - Ja też Cię kocham.
Objął Remusa i przybliżył do siebie przytulając krótko. Nie mógł długo zostać, bo zaraz będzie kolacja, a jak po niej znowu Pomfrey ich nakryje to zabroni mu go odwiedzać już całkowicie, zostawił książkę od Marlene obok czekolad po czym krótko pocałował szatyna i ruszył do wyjścia.
- Upadek ze schodów tak? - mruknął Remus, gdy Syriusz już wychodził z sali, ten tylko w odpowiedzi chytrze się uśmiechnął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top