ROZDZIAŁ 5.

SYRIUSZ

Przestraszył się, że tym czynem w jakiś sposób uraził chłopaka, więc wycofał się bezpiecznie kilka kroków w tył. Było tak bardzo niezręcznie, że żaden nie wiedział jak zacząć rozmowę. Od tego na szczęście uratowało ich skrzypnięcie drzwi, w których stanęła Dorcas. Widok ten pobudził Syriusza. Jak ona mogła tu przyjść? Przecież on teraz rozmawiał z Remusem! Jego cholernym Remusem. "Czekaj co?" zapytał siebie. No tak. W końcu to do niego dotarło. On już nie traktował swojego przyjaciela jako przyjaciela. Nie mógł myśleć w jego obecności, nie mógł się na niczym skupić, nie mógł wytrzymywać bez rozmowy, a zarazem nie umiał z nim rozmawiać. Musiał w końcu to sobie przyznać. "Idioto, zauroczyłeś się w nim, w swoim przyjacielu". Spojrzał na podchodzącą do nich dziewczynę. "Dodatkowo zajętym przyjacielu".

- Cześć chłopcy, nie przeszkadzam? - zaczęła dziewczyna.

"Oczywiście, że przeszkadzasz" zdawało się krzyczeć spojrzenie szarookiego. W końcu to przez dziewczynę wszystko tak bardzo się skomplikowało. Ale czy na pewno? Przecież Remus nie byłby z kimś kogo nie kocha. Syriusz sam siebie oszukiwał myśląc, że taki facet może spojrzeć na niego inaczej. I już mu nie chodzi o to, że jest pewnie hetero a nie homo czy bi, chodziło mu o to, że taki mądry, dobry, pomocny, przystojny, zabawny, ostrożny i delikatny, a zarazem tajemniczy i pewny siebie, tak taki chłopak nie mógł spojrzeć inaczej na chłopaka takiego jak on, wybuchowego, zbyt pewnego siebie, głupiego, wpadającego ciągle w kłopoty, dziecinnego. Bolało go to i to nawet bardzo, ale nie chciał stracić przyjaciela przyznając się przed nim do swoich uczuć. Ha! Uczuć. Tak Syriusz wpadł po same uszy. Jak on kochał te włosy odbijające promienie słońca, te chude chłodne dłonie, te wszystkie blizny, ten rzadki, ale tak bardzo idealny uśmiech, te głębokie spojrzenie zielonych oczu, a także to jak rumienił się przy zwykłych sytuacjach. Bał się, że to wszystko zniknie gdy znajdzie sobie kogoś. Teraz musiał się z tym zmierzyć i to mu się ani trochę nie podobało.

- Nie. To teraz chyba ja przeszkadzam. - odezwał się Syriusz.
- Co ty gadasz Łapo? - powiedział Remus.
- Jak to co? Jesteście parą pewnie chcecie zostać sami. - kontynuował, a jego serce jeszcze bardziej się zaciskało.
- Naprawdę nie musisz, możesz zostać jak chcesz. - mówiła teraz dziewczyna, która podeszła do Blacka i położyła mu rękę na ramieniu. - Nam nigdy nie przeszkadzasz.
- Dzięki, ale wolę już iść. - popatrzył na dziewczynę i smutno się uśmiechnął, może mu się wydawało, ale dziewczyna chyba lekko się zarumieniła.
- Naprawdę? - zapytał Remus.
- Tak. Mam nadzieję, że do zobaczenia na kolacji. Yy cześć. - powiedział i ruszył do wyjścia.

Przy samych drzwiach odwrócił się by zauważyć jak Dorcas rzuca się na szyję Remusa, a później całuje. Jeśli jego serce jeszcze miało choć trochę siły, to właśnie ją straciło i rozpadło się na miliony małych kawałków. Wyszedł z sali. Przed nią wpadł na idącą w jego stronę panią Pomfrey.

- Już pan skończył? - zapytała.
- Tak, wszystko gotowe, czy mogę już iść?
- Jeśli mówisz, że jest skończone to oczywiście możesz, ale myślałam, że będziesz chciał iść z panem Lupinem, właśnie idę mu powiedzieć, że może już wyjść, ale przez kilka dni powinien się jeszcze oszczędzać.
- Nim ma kto się zająć. - uśmiechnął się smutno i bez pożegnania wyszedł ze skrzydła szpitalnego.

REMUS

Ciągle zastanawiał się co teraz zrobić. Czy zostawić to bez rozmowy czy jednak spytać czy miało to jakieś znaczenie dla Syriusza. "Co ty gadasz idioto" zapytał siebie. "Znaczenie? Przecież to chyba jasne, że Black chciał być tylko miły, nic więcej". Ale chcąc nie chcąc tworzyła się między nimi niezręczność, czego nie umiał znieść. Chciał się już odezwać gdy drzwi się otworzyły i weszła Dorcas. "No nie, proszę nie teraz!" krzyczał w duchu. Chciał jeszcze kilku minut sam na sam z Syriuszem. Chciał mieć go przy sobie. Nie mógł jednak tego powiedzieć im obojgu. Zraniło by ich to, pewnie też wkurzyło, a może i spowodowało strach, przez który uciekliby z sali i jego życia.

- Cześć chłopcy, nie przeszkadzam? - z zamyślenia wyrwało go pytanie dziewczyny.

Co miał powiedzieć? Prawdę? Że przeszkadza mu we wszystkim, ale nie chce jej zranić więc nic nie mówi?

- Nie. To teraz chyba ja przeszkadzam. - odezwał się Syriusz, czym zaskoczył chłopaka, a gdy jego słowa do niego dotarły nie mógł powstrzymać zszkowania.
- Co ty gadasz Łapo? - odezwał się, a chciał krzyczeć, że on nigdy nie będzie mu przeszkadzać.
- Jak to co? Jesteście parą pewnie chcecie zostać sami. - kontynuował, a serce Remusa zrobiło przewrót.
- Naprawdę nie musisz, możesz zostać jak chcesz. - mówiła teraz dziewczyna, która podeszła do Blacka i położyła mu rękę na ramieniu. - Nam nigdy nie przeszkadzasz.
- Dzięki, ale wolę już iść. - Popatrzył na dziewczynę i się uśmiechnął, a Dorcas chyba lekko się zarumieniła co nie umknęło Remusowi.
- Naprawdę? - zapytał Remus i nie wiedział czy pytał Syriusza, że go zostawia czy Dorcas, że dalej rumieni się na każdy uśmiech Blacka.
- Tak. Mam nadzieję, że do zobaczenia na kolacji. Yy cześć. - powiedział Syriusz i poszedł do wyjscia.

Wtedy Dorcas, która stała kilka kroków dalej, podeszła do niego szybkim krokiem i obieła go wokół szyi, by potem bez ostrzeżenia pocałować. Remus był tak zaskoczony, że nawet nie próbował oddać pocałunku. Nie był on choć trochę cudowny. Był taki zwykły i przeciętny, a usta Dorcas pozostawiały wiele do życzenia. Dziewczyna w końcu się od niego odsunęła i spojrzała mu w oczy.

- Tęskniłam za Tobą mój chłopaku - zaczęła, rozbawiona.
- Tak. Ja za Tobą też. - mówił patrząc na właśnie otwierające się drzwi.

Do sali weszła pani Pomfrey i Remus odetchnął z ulgą. Nie to, że nie mógł zostawać sam na sam ze swoją dziewczyną, ale najzwyczajniej nie chciał. Wolał już nawet pokazywać ich relację przed innymi byle nie musieć zostawać gdzieś tylko we dwójkę.

- Panno Meadowes czy nie powino być pani na kolacji? Za chwilę się zacznie. - zaczęła.
- Tak powinnam tam być, ale chciałam zobaczyć jak czuje się mój chłopak.
- Hmm rozumiem. - odezwała się zamyślona. - Teraz jednak proszę zostawić nas samych, muszę z panem Lupinem porozmawiać.
- Ale..
- Spokojnie zobaczycie się na kolacji.
- Naprawdę? To cudownie! - powiedziała uradowana dziewczyna. - W takim razie do zobaczenia Remus.
- Tak, do zobaczenia.

Potem Dorcas wstała i uśmiechnięta wyszła z sali, a pani Pomfrey posłała smutny uśmiech Remusowi.

- Myślałam, że to pana Blacka tutaj spotkam. A tu takie zaskoczenie, dziewczyna? No proszę tego się nie spodziewałam.
- Co pani ma na myśli mówiąc, że spotka tutaj pana Blacka?
- Oh nic. Naturalnie nic. - zaczęła podnosząc ręce w geście przeprosin. - Chciałam tylko powiedzieć, że zazwyczaj widać waszą dwójkę razem.
- Przyjaźnimy się, to dlatego. - czuł się winny wytłumaczenia.
- Oh oczywiście, ale nie o tym chciałam z panem rozmawiać.
- Więc o czym?
- 20 września będzie pełnia.
- To jeszcze sporo czasu.
- To prawda, ale chce by pan był kik6la dni wcześniej albo przynajmniej jeden w skrzydle, dobrze?
- To jest konieczne?
- Panie Lupin dobrze wiem jak organizm wilkołaka zachowuje się przed pełnią, więc lepiej dmuchać na zimno szczególnie po takim uderzeniu w głowę.
- Postaram się, ale nie obiecuję, nie chce mieć zaległości w nauce. A tak poza tym, naprawdę mogę już wyjść?
- Nie widzę żadnych przeciwwskazań, ale przez najbliższe dni proszę się oszczędzać.
- Dobrze i.. Dziękuję za pomoc, na panią zawsze można liczyć.
- Nie tylko na mnie. Panie Lupin ma pan naprawdę wspaniałych przyjaciół, proszę o tym pamiętać, a teraz niech pan ucieka na kolację.

Wstał z łóżka, jeszcze raz podziękował i ruszył do wyjścia. Gdy był przy drzwiach usłyszał jeszcze głos pani Pomfrey...

- Szczególnie pana Blacka!

LILY I JAMES

- Dobra skończone. To co idziemy na kolacje? - zapytał James.
- Ja muszę najpierw znaleźć dziewczyny, spotkamy się już w Wielkiej Sali.
- A usiądziesz bliżej mnie?
- Potter nie szalej. Zobaczymy, a teraz przepraszam.

I minęła go, a potem pożegnała panią Prince i wyszła. James nie zamierzał odpuścić, więc pobiegł za nią.

- Lily zaczekaj! - biegł za nią James krzycząc.
- Co ty robisz? - zapytała zaskoczona zatrzymując się w miejscu.
- Może chcesz bym ci towarzyszył w poszukiwaniach twoich przyjaciółek?
- A ty chcesz?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
- No skoro aż tak, to pewnie, chodź.
- Super.

I faktycznie ruszyli razem, ramię w ramię w stronę dormitorium gryfonów. Po chwili drogi, wchodzeniu po schodach i rozmowach z Grubą Damą przeszli przez obraz i ze wszystkich stron było czuć spojrzenia. James i Lily przyszli razem. Bez wytłumaczenia przeszli przez mały tłum i zatrzymali się obok kominka gdzie siedziały już Mary, Marlene i Dorcas.

- Wy? Razem? - zaczęła zaskoczona Marlene.
- Co? - zapytali razem. - Nie.
- Na serio? Ale wyglądało... A zresztą nie ważne. Byłam u Remusa i się pocałowaliśmy. Było wspaniale. Dziwne, że nie ma jeszcze tutaj Syriusza, był z nami, ale wyszedł i myślałam, że przyjdzie tutaj. - mówiła Dorcas
- Czekaj co!? Syriusz widział jak się całujecie? - zapytał podnosząc głos James.
- No tak, a to źle? - zapytała zdziwiona.
- Nawet nie wiesz jak. - powiedziała cicho Lily tak, że tylko James ją usłyszał.

Spojrzeli po sobie i zgodnie ustalili. Muszą znaleźć Syriusza i z nim porozmawiać. Teraz.

- Spotkamy się na kolacji. - powiedział James.
- Co? A wy gdzie idziecie razem? - zapytały dziewczyny.
- Zapomniałam książek z biblioteki. Do zobaczenia. - powiedziała Lily po czym złapała Jamesa i wyprowadziła z Wieży Gryffindoru.
- Pomyśl James, gdzie Black lubi przesiadywać gdy coś go gryzie?
- No nie wiem, może błonie?
- Jakiś pomysł, dobra chodźmy.

I pobiegli w stronę wyjścia ze szkoły, po cichu wymknęli się przez drzwi i ruszyli na błonia.

- Huncwoci mają takie ulubione miejsce obok jeziora pod drzewem, często tam przesiadujemy, nawet podpisaliśmy się scyzorykiem Syriusza na drzewie. - mówił James.
- Dobra James prowadź.

Ruszyli w stronę jeziora. Gdy byli już obok zauważyli siedzącego pod drzewem i patrzącego przed siebie Syriusza. Nie wyglądał na szczęśliwego. James wiedział, że lepiej będzie jak on sam z nim pogada.

- Słuchaj Lily ja sam z nim pogadam. Tak będzie lepiej, a ty wracaj do szkoły. Spotkamy się na kolacji i wszystko Ci opowiem.
- Dobra James, ale obiecaj, że tego nie zepsujesz, nie bądź taki bezpośredni i porozmawiaj na spokojnie.

Po czym zrobiła coś czego nikt by się nie spodziewał, przytuliła go i pobiegła w stronę zamku. James chwilę stał jak sparaliżowany by potem się uśmiechnąć i pójść do przyjaciela.

- Cześć Łapo. - zaczął siadając obok niego na co Syriusz gwałtownie podskoczył.
- Oh to tylko ty Rogacz. Nie strasz mnie tak. Co ty tutaj robisz?
- Mógłbym spytać ciebie o to samo. Co się dzieje Syri?
- Nic. Co ma się dziać? - zapytał nie patrząc przyjacielowi w oczy.
- Hej stary, przecież widzę że coś Cię gryzie. - uderzył go delikatnie w ramię. - Jesteśmy braćmi. Mi możesz się wygadać.
- Jak Ci to powiedzieć James? - zaczął nie mogąc już wytrzymać trzymania tego w sobie.
- Najlepiej od początku i z każdym szczegółem.
- Okej. No to chodzi o to, że ja... Ja chyba czuje... Czuje coś do Remusa. - mówił jąkając się, a potem ukrył twarz w dłoniach.
- Hej koleś spójrz na mnie.
- Nie mogę. Nie umiem wam spojrzeć w oczy. Jak mogłem zauroczyć się w przyjacielu? I to jeszcze takim, który ma dziewczynę?
- Syriusz.
- Jak mogłem to tak zepsuć.
- Syriusz!
- Tak skomplikować. Teraz pewnie będziecie mnie nienawidzić.
- Syriusz do cholery! - krzyknął James.
- Co? - zapytał zszokowany wybuchem przyjaciela i spojrzał mu w oczy.
- Nikt nie będzie Cię nienawidzić za to co czujesz.
- Nikt oprócz Remusa i całej reszty.
- W naszej szkole jest wiele takich osób. Osób, które kochają płeć taką jak jego albo obie. To nic złego.
- Mi nie chodzi o to że jestem bi tylko o to, że zauroczyłem się w przyjacielu.
- A co jest w tym złego? Kto wie czy gdyby nie Lily to też bym nie pokochał Remusa. Jest przystojny, dużo umie, jest zabawny. W sumie to taka męska wersja Lily.
- Dzieki stary. Serio mi pomagasz. - powiedział z sarkazmem.
- Oj Syri. Chodzi mi o to, że to co czujesz do Remusa to najnormalniejsza rzecz na świecie i nikt nie będzie Cię za to potępiać.
- A Remus?
- Tego nie mogę Ci powiedzieć. Tego musisz dowiedzieć się sam. Musisz z nim o tym porozmawiać i to szczerze.
- A co jeśli najzwyczajniej w świecie się boję?
- Możesz się bać. Nie mówię, że nie, ale czy strach nie jest po to by z nim walczyć i go pokonywać? Kurde Łapo jeśli kochasz Remusa, a widzę że tak jest to rusz swój zapchlony tyłek i mu to powiedz, wykrzycz czy wyśpiewaj, po prostu to zrób.
- Masz rację. Zrobię to. Jest jedno "ale".
- Jakie?
- Dorcas.
- Ona nie kocha Remusa. To może być jakieś zauroczenie.
- Nie wiesz tego James. Nie wiesz co ona czuje.
- Może i nie wiem, ale masz prawo do miłości tak jak ona.
- Nie James. To jest złe, nie chce mieszać w relacjach Remusa. Może przyznam mu się kiedyś. Gdy będzie wolny. Teraz niech będzie jak jest.
- Ale...
- Chodź stary, bo jestem głodny.

Po czym Syriusz wstał i bez słowa ruszył do zamku, a chwilę później pobiegł za nim James.

SYRIUSZ

Może i James ma rację? Może już dawno powinien tak zrobić i powiedzieć to co naprawdę czuje do Remusa? Ale gdyby zniszczył związek jego i Dorcas to przyjaciel nigdy by mu nie wybaczył. Narazie trzeba po prostu dać losowi prawo do decydowania za nas, tak będzie najlepiej. Idąc przez korytarze z Jamesem cały czas o tym myślał, nie wiedział czy chce iść na kolacje gdzie będzie Dorcas z Remusem, nie wiedział czy da radę patrzeć na ich szczęście. Musiał jednak udawać. Tak udawać przed innymi, a przede wszystkim przed sobą, że wszystko jest w porządku. Po chwili spaceru weszli do wypełnionej już uczniami i nauczycielami Wielkiej Sali. Na stołach jak zwykle było pełno jedzenia. Każdy rozmawiał, śmiał się, wygłupiał. James ciągnął Syriusza za ramię do stołu gryfonów gdzie siedzieli już Mary obok Petera i Marlene, potem Lily, obok dwa puste miejsca pewnie zarezerwowane dla nich, a obok... Dorcas na kolanach Remusa. Black widząc to gwałtownie się zatrzymał.

- Co się dzieje stary? - zapytał James, a potem spojrzał w tym samym kierunku co Syriusz. - Oh... Rozumiem, dasz radę bracie?
- Nie wiem James, po prostu chce zniknąć. - mówił, a jego oczy były zamglone, usta smutne i ramiona załamane.
- Hej Syriusz! Chodź usiąść ze mną! - z letargu wyciągnął go ku zdymieniu obojga chłopaków brat Syriusza, Regulus.
- Regi? - zapytał Syriusz odwracając się do stołu ślizgonów.
- Oj nie daj się prosić. Może mój dom wytrzyma kilka chwil z gryfonem. - powiedział z przekąsem patrząc na nadąsane miny innych ślizgonów.

Syriusz rozejrzał się po sali, nauczyciele patrzyli na tą sytuację, kilku uczniów też się zainteresowało. Przede wszystkim jednak zaskoczył go widok przyjaciół, patrzyli na niego smutno. Remus wyrywał mu smutnym spojrzeniem serce. Nie mógł na niego patrzeć, chciał się ukryć przed jego spojrzeniem, przed całym Remusem. Upuścił głowę, a potem uśmiechnął się do Jamesa znacząco.

- Dobra Reg, idę. Zróbcie mi miejsce obok. - powiedział patrząc w zielone oczy Remusa, który po chwili odwrócił wzrok.
- Jesteś pewny stary? - zapytał James tak cicho, że tylko ich dwójka mogła to usłyszeć.
- Nie każ mi teraz myśleć. Nie chce być obok niego, nie teraz.
- Wiesz że będziesz musiał prędzej czy później się z tym zmierzyć?
- Lepiej później. Wybacz Rogacz, idę do brata, do zobaczenia później w dormitorium.
- Nie rób żadnych głupot beze mnie Łapo.
- Nigdy w życiu. - przybił piątkę z Jamesem i poklepał po ramieniu.

James odszedł do stołu gryfonów by usiąść obok Lily. Syriusz stał tam jeszcze kilka sekund, spojrzał na Remusa, który znowu patrzył mu w oczy. Tym razem to Syriusz znowu spuścił głowę. Schował ręce do kieszeni i sztucznie się uśmiechnął, po czym podszedł do stołu ślizgonów i usiadł obok brata.

- No bracie, co to była za szopka? - spytał Regulus.
- Jaka szopka?
- Jak to jaka? To wejście do sali jako ostatni, ledwie żywy a potem patrzenie bykiem na tą nową parkę z twojego domu.
- Aa to, ja nie patrzyłem na nich bykiem Reg.
- Ta jasne, a ja jestem jednorożcem.
- O czym tak gadacie? - wtrącił się Evan Rosier.
- Nie twoja sprawa Rose, nadal się zastanawiam co ta ślizgonka w tobie widzi. - odgryzł się Syriusz.
- Jak to co? Czystą krew, przystojną twarz i nienaganny umysł.
- I niewyobrażalną skromność. - skomentował Syriusz.
- Odwal się Black od niego. Dobra lepiej gadaj czemu z tymi bufonami się zadajesz i nie jesteś wierny zasadom własnej rodziny? - kontynuował tym razem Avery.
- Nie chce mi się o tym z wami gadać. Regi możemy pogadać na osobności? - zwrócił się do brata.
- No możemy.
- Dobra to chodźmy.

Syriusz wstał od stołu i ruszył w stronę wejścia, za nim poszedł Regulus. Gdy byli już z dala od ciekawskich mogli spokojnie pogadać.

- Słuchaj Reg, jeśli chodzi o święta w domu...
- Oh błagam znowu się pokłóciłeś z rodzicami?
- No tak jakby im jeszcze nie przeszło za tamto i nie chce wysłuchiwać znowu jak jestem najgorszy.
- Dobra o co chodzi z tymi świętami?
- Ja zostaje na przerwę świąteczną w szkole, nie jadę do domu Reg.
- Co? Dlaczego? Syri, przecież nie możesz.
- Mogę i tak już postanowiłem Regi.
- Jesteś cholernym egoistą. I co? Ja mam z nimi siedzieć sam? Syriusz do cholery pomyśl czasem o innych a nie tylko od sobie. - powiedział i zdenerwowany wrócił do innych ślizgonów.

Syriusz chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co więc stał tam tak kilka minut po czym nie patrząc na innych wybiegł z Wielkiej Sali trzaskając z całym impetem drzwiami.

REMUS

Remus wyszedł ze skrzydła, ale słowa pani Pomfey nie dawały mu spokoju. Zastanawiał się czy faktycznie to wygląda inaczej niż dwoje przyjaźniących się ludzi. Czemu on tego nie zauważał? Może on sam tak robił, by inni tak pomyśleli. A co jak Syriusz się o tym dowie i wyzwie go od pedałów? Co jeśli to zniszczy ich przyjaźń? Nie mógł tego zrobić. Musiał skupić się by inni wierzyli, że jest szczęśliwy ze swoją dziwczyną i nie woli facetów, no dobra nie woli tego jednego konkretnego faceta. Tak się zamyślił, że wpadł na grupkę osób. Okazało się, że była to Mary, Marlene, Dorcas i Peter, którzy szli na kolację.

- Oh Remus patrz jak chodzisz! - krzyknął Peter rozmasowując sobie tył głowy, w którą oberwał głową zamyślonego Remusa.
- Merlinie! Glizdek przepraszam, nie chciałem. - powiedział wystraszony.
- Spoko, nic mi nie jest.
- Remus a ty jak się czujesz? - zapytała Marlene.
- To chyba moja rola pytać jak się czuje, skarbie jak się czujesz? - zapytała Dorcas, a Remusa wbiło w ziemie, "skarbie"?
- Yy dobrze Dora. - powiedział, a dziewczyna do niego podeszła i pocałowała po czym złapała za rękę i ruszyła w stronę Wielkiej Sali.
- Robisz to na pokaz? - zapytał cicho chłopak.
- Co takiego?
- To wszystko, pocałunek, zazdrość, Dora proszę cię.
- Nie Remus, nie robię tego na pokaz, naprawdę.
- Dobrze, chodźmy już lepiej na kolację.

Remusowi zrobiło się niedobrze od tych słów, dlaczego musiało go to spotkać? Jedno wiedział na pewno, dzisiaj już niczego nie zje. Poszedł posłusznie za dziewczyną i usiadł na ławce przy stole gryfonów. Jakie było zaskoczenie gdy Dorcas zamiast siąść obok usiadła mu na kolanach.

- Yy Dorcas? Co robisz? - zapytał.
- Jak to co? Siedzę na kolanach mojego chłopaka. Oj Remi wyluzuj trochę.
- Wyluzuj...

Powtórzył jakby do siebie, ale już nic więcej nie powiedział. Nie czuł nic przy tych drobnych gestach. Złapanie za rękę? Nic. Pocałunek? Nic. Siedzenie na kolanach? Nic. Spojrzenie szarych oczu Syriusza? Wybuch bomby w jego sercu i stado wściekłych motyli w brzuchu. Po chwili jego dumania i rozmów jego przyjaciół do sali weszła Lily. Była bardzo zszokowana gdy zobaczyła Remusa i Dorcas, ale nie skomentowała tego za co był jej wdzięczny. Usiadła cicho dwa miejsca od nich i patrzyła na swój pusty talerz.

- Lily wszystko okej? - zapytał zmartwiony dziwnym zachowaniem przyjaciółki.
- Co? A tak, okej. - mówiła bez wyrazu.
- Lilka nam nie powiesz? - spytała Dorcas całując w policzek Remusa, któremu powoli było co raz gorzej w pieszczotach jego i jej.
- Dorcas zajmij się lepiej zachowaniem choć trochę kultury i usiądź jak człowiek.
- Yy nie? Tu jest mi dobrze, poza tym to nie twoja sprawa Evans.
- Ah tak? Nie moja, no to super.

Skończyła i odwróciła się do nich plecami. Remus był zły na Dorcas, że przez nią Lily się obraziła. Miał już dość jej aroganckiego zachowania. Byli ze sobą ledwie dwa dni, a on już tego nie mógł znieść. Co on zrobił?

- Remus halo! - znowu z zamyślenia wyrwała go Dorcas.
- Co? Tak słucham Dora?
- Nie słuchasz mnie, pytałam czy idzemy do Hogsmeade razem.
- Yy tak pewnie, a kiedy jest wyjście?
- 20 września.
- Co? Niestety Dorcas wtedy nie mogę, jadę do domu, bo moja mama jest chora.
- Naprawdę Remus? Tych wyjść w ciągu roku nie ma dużo, nie możesz przełożyć tego na później?
- Przełożyć na później chorobę? Serio? Pff typowe. - mówiła ściszonym głosem Lily.
- O co Ci chodzi Evans?
- Mi? Oh o nic. Po prostu zachowujesz się jak dziecko, które chce lizaka.
- Weź się ode mnie odczep.
- Dobrze, Remus współczuję panny.
- Lepiej nie odzywaj już się.

I tak znowu Lilka przestała się odzywać. Remus był na granicy nerwów. Już chyba nie mogło być gorzej. Nic bardziej mylnego. Jak bardzo się zdziwił gdy po chwili w sali pojawili się Syriusz i James którzy szli w ich stronę. Po chwili zatrzymali się i zaczęli rozmowę. Syriusz patrzył w jego stronę, więc Remus odwrócił się udając, że rozmawia z Dorcas. Po chwili usłyszeli na całą salę krzyk Regulusa, który chciał by Syriusz usiadł obok niego. Wymienili kilka zdań, a później Syriusz rozejrzał się po sali. Ich spojrzania się spotkały. Remus miał nadzieję, że przekaże nim wszystkie jego emocje i co czuje. Nie potrwało to jednak długo, bo Syriusz spuścił głowę. Gdy znowu popatrzyli sobie w oczy Syriusz krzyknął do Regulusa że do nich idzie. Lupin nawet nie mógł opisać tego jak było mu z tym źle. Nie mógł patrzeć w te szare oczy bez bólu więc odwrócił się do innych. Gdy spojrzał w jego stronę po raz któryś z kolei, ten znowu rozmawiał z Jamesem, po czym Potter zaczął iść w stronę ich stołu, aby usiąść obok Lily, a Syriusz na chwilę znowu złapał kontakt wzrokowy z Remusem, jednak znowu spuścił głowę, schował ręce do kieszeni i lekko się uśmievhnął, na co serce Remusa zrobiło pełny obrót. Potem chłopak poszedł i usiadł obok innych ślizgonów. Rozmawiali tam, czasem się uśmiechali, a Remus ciągle tam patrzył nie przejmując się wszystkim co działo się obok niego, czuł tylko czasem pocałunki Dorcas na policzku albo to jak próbowała złapać jego dłoń, która przypadkiem ciągle cofał do kieszeni. W pewnym momencie zauważył jak Syriusz i Regulus wstają i idą w stronę wyjścia, jednak zatrzymali się obok i zaczęli rozmawiać. Po chwili Regulus widocznie zdenerwowany wrócił do stołu ślizgonów, a Syriusz stał tam jeszcze kilka minut jakby był posągiem po czym wybiegł z sali trzaskając za sobą drzwiami. Wszyscy momentalnie odwrócili się w tamtą stronę, a Dorcas w końcu siadła obok Remusa, ten nie wiele myśląc wstał z miejsca. Nie mógł pozwolić by Syriusz był sam, smutny. Musiał z nim porozmawiać, pocieszyć. Po prostu musiał.

- Chłopaki coś się stało z Syriuszem, muszę... Musimy z nim pogadać.
- Ale on przecież siedzi z Reg.. - powiedział James, ale przerwał gdy zauważył, że przy stole ślizgonów nie ma jego kumpla.
- Dobra chodźmy go poszukać. - powiedział Peter.
- Idę z tobą Remus. - odezwała się Dorcas.
- Nie. - powiedział stanowczo. - To sprawa między nami.

Lily gdy zauważa pewność siebie i stanowczość Remusa, a także odmowę i urażoną dumę Dorcas uśmiechnęła się i kiwnęła głową na zgodę ze słowami Lupina. I tak we trójkę - Peter, James i Remus ruszyli w stronę wyjścia by poszukać Syriusza.

SYRIUSZ

Biegł przez korytarze w nieznanym sobie kierunku. Po kilku minutach zauważył, że dobiegł, a raczej wszedł po schodach na siódme piętro. Dobrze wiedział, że nie wolno na nie wchodzić bez pozwolenia dyrektora, mimo to szedł (już spokojnym marszem) przed siebie, rozglądając się czy nikogo tu nie ma. Razem z resztą Huncwotów nie raz już byli na tym piętrze. Głównie z jednej przyczyny. Pokoju Życzeń. Mimo częstych odwiedzin tego miejsca, nigdy nie znalazło się ono na Mapie, ponieważ pokój ten jest nienanoszalny, to znaczy, że nie można go umieścić na żadnej mapie i jednoznacznie opisać, a przede wszystkim tak łatwo odkryć. Na Mapie Huncwotów Pokój Życzeń nie pokazuje się, a osoby w nim znajdujące się "znikają" z samej mapy. Tam też Syriusz chciał pójść. Tam mógł pomyśleć i tam nikt mu nie przeszkodzi. Przeszedł kilka kroków i spojrzał na gobelin z Barnabaszem Bzikiem tańczącym z trollami, potem odwrócił się. Naprzeciwko gobelinu przeszedł obok ściany trzy razy myśląc o tym, że chce by pokój się pojawił. Kilka sekund później w ścianie pojawiły się duże drzwi, przez które spokojnie przeszedł. W pokoju stał duży czerwony fotel, obok kanapa, przed nią mały kawowy stolik a naprzeciwko kominek, w którym buchały ciepło płomienie. Usiadł w fotelu i oparł łokcie na kolanach, by zaraz opuścic głowę i achować ją w swoich dłoniach. Dał upust swoim myślom, które błądziły po jego głowie i nie dawały spokoju. Dlaczego jest takim idiotą? Pokłócił się z bratem o taką błahostkę. Ale nie może postąpić inaczej, nie wytrzyma w tym domu wariatów. Woli spędzić święta w szkole. Może nawet sam, bo większość uczniów wyjeżdża do rodzin. Rodzin. Co za dziwne słowo. On sam jej nigdy nie miał. Nie poprawka. On nigdy nie miał NORMALNEJ rodziny. Liczyły się i liczą dalej tylko dla niego trzy osoby: brat Regulus, kuzynka Andromeda i wujek Alphard. Nikt więcej. A teraz jego brat ma mu za złe. Nazywa go egoistą. Syriusz nawet nie zauważył jak po policzkach zaczęły spływać mu pojedyncze łzy. Nie chciał wyjść na bekse, w końcu to Black. On jeat twardy jak kupa trolla, a ta jest twardsza od kamienia. Siedział i płakał, szumiało mu w uszach, głowa bolała.

- Dlaczego jestem takim idiotą? - zapytał sam siebie.
- Nie jesteś Syri. - nagle odezwał się za nim głos.

Przerażony odwrócił wzrok. Obok drzwi stał James i Peter, a tuż obok niego samego, Remus Lupin.

REMUS

Razem we trójkę chodzili po zamku bez sensu rozglądając się po mapie i szukając Blacka. Byli prawie wszędzie: na błoniach przy jeziorze, w dormitorium, w każdej toalecie (męskiej i damskiej), sprawdzili kilka sali, szukali w niektórych tunelach, byli nawet w bibliotece (Remus uparł się żeby tam zajrzeć mimo, że to ostatnie miejsce, w którym Syriusz mógł przybywać), a teraz właśnie byli na Wieży Astronomicznej, gdzie Syriusz lubił przychodzić sam by posiedzieć i pomyśleć.

- Nie ma go tu. - mówił James.
- Musi gdzieś być, na mapie go nie widać. - mówił Peter ciągle przeglądając kawałek pergaminu.

"Oh Syriuszu gdzie jesteś? Nie mogę znieść myśli, że Cię nie mogę znaleźć. Gdzie jesteś?" - myślał zestresowany Remus. Najbardziej się denerwował, chciał znaleźć swojego przyjaciela i dowiedzieć się co się stało. Nawet pytał Regulusa, ale ten nie chciał z nim gadać. "Gdzie jesteś?" - powtarzał jak mantrę. Nagle coś sobie przypomniał.

- Cholera! Pokój Życzeń. Tam jest, dlatego nie ma go na mapie. Idziemy! - krzyknął tak, że James i Peter podskoczyli.
- Mózgu ty nasz! Jesteś geniuszem, biegiem na siódme piętro. - powiedział Potter i ruszył w stronę schodów.

Po kilku minutach byli już na siódmym piętrze i szli w stronę gobelinu. Przed nim zatrzymali się, a potem przeszli wszyscy razem szybko trzy razy. Ku ich zadowoleniu drzwi pojawiły się.

- To co wchodzimy? - zapytał Remus jeszcze bardziej zestresowany.
- Ty pierwszy, a my tuż za Tobą, tylko cicho by go nie wystraszyć. - mówił James.

Lupin pokiwał głowa i delikatnie złapał za klamkę. Cicho otworzył drzwi i zauważył ku jego wielkiej uldze czarne włosy Syriusza. Kamień spadł mu z serca. Chłopak siedział na fotelu przed kominkiem z rękami ukrytymi we własnych rękach. Zdecydowanie płakał, bo było słychać pociąganie nosem i widać jak ciało chłopaka się trzęsło. Remus uchylił bardziej drzwi i wpuścił reszta grupy, a potem sam podszedł do chłopaka od tyłu. Zatrzymał się przy samym fotelu gdy usłyszał jak chłopak coś mówi.

- Dlaczego jestem takim idiotą? - dało się cicho słyszeć zachrypnięty głos.

Remusowi serce przyśpieszyło, a także mocno ukuło. Nigdy nie widział w takim stanie własnego przyjaciela. Nie mógł znieść takiego widoku. A dodatkowo jeszcze to pytanie. Nie mógł wytrzymać.

- Nie jesteś Syri. - odezwał się spokojnie mimo, że chciał krzyczeć.

Chłopak odwrócił się do niego przestraszony. Chyba nie słyszał jak weszli we trójkę. Patrzył na każdego, ale nie w oczy.

SYRIUSZ I REMUS

Syriusz wytarł o szatę mokre policzki, by nie zauważyli, że płakał. Nie wiedział jak zareagować na ich wizytę, kompletnie się jej nie spodziewał. Nie chciał być zły, ale nie mógł się opanować. Cały żal przemieniał się w zdenerwowanie.

- Co wy tu robicie? - zapytał z wyrzutem. - Chciałem być sam. Jak mnie tu znaleźliście?
- Szukaliśmy Cię stary wszędzie. Remus pomyślał, że możesz tu być. - zaczął James.
- To prawda. Widzieliśmy jak wybiegasz z sali. - mówił Peter, który tak naprawdę tego nie zauważył i gdyby nie uwaga Lupina nigdy by się nie ogarnął.
- Łapo... Syriuszu co się stało? - zapytał Remus.

Remus starał się brzmieć jak najdelikatniej, chciał z całej siły przytulić chłopaka. Pocieszyć. Delikatnie podszedł do Syriusza i położył mu rękę na ramieniu. Black pod wpływem dotyku zadrżał, ale było to miłe uczucie. Tak bardzo chciał by Remus był jego. Czy mu się wydawało, że chłopak się o niego martwił? Odważył się w końcu spojrzeć na niego. Zielone oczy wywiercały mu dziurę w sercu. "Cholera, czemu musisz mieć tak cudowne oczy" - pomyślał i szybko zganił się za takie myśli - "On ma dziewczynę kretynie, nie myśl o nim." Musiał coś zrobić zanim utonie w tym spojrzeniu. Postanowił się odezwać.

- Ja... Ja po prostu.. Po prostu pokłóciłem się z Regi'em i nie mogłem wytrzymać. Wszystko jest źle. - znowu ukrył twarz w dłoniach.
- Hej. Już spokojnie. - mówił do niego Lupin i delikatnie gładził po ramieniu.
- Co dokładnie się stało? - odezwał się James, który podszedł razem z Peterem i usiadł na kanapie obok.

Remus ciągle kucał przy szarookim i gładził jego ramie. Bardzo chciał złapać go za rękę lub przytulić, ale nie mógł sobie na to pozwolić. Syriusz natomiast nie chciał by opuszczał rękę, która tak delikatnie chłodziła, a także rozluźniała jego spięte mięśnie. Musiał im powiedzieć co się dzieje. Wiedzieli oni od zawsze, że jego rodzice są straszni, ale nie wiedzą o tym o czym rozmawiał z bratem.

- Rozmawialiśmy na różne tematy, a później powiedziałem mu, że... Że zostaje na święta w szkole... Na co on się wściekł i...
- Chwila. - wtrącił się James. - Łapo zostajesz w szkole?
- Tak Rogacz. Nie mogę... Nie chcę wracać do domu. Bardzo bym chciał być z bratem, ale ja nie wytrzymam kolejnym obraz i tego poniżania ze strony moich rodziców. Ja muszę tu zostać, ale Regulus tego nie rozumie. Jego rodzice akceptują. Ba! Nawet są z niego dumni. A mnie nienawidzą. Reg nazwał mnie egoistą, że zostawiam go samego z nimi. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że on ma racje. Jestem pieprzonym egoistą. Uciekam, a go zostawiam tym ludziom pod opieką.
- Chwila. - odezwał się Peter. - Czyli chodzi o to, że twój brat nie spędzi z tobą świąt?
- Nie Pete. Chodzi o to, że Regulus jest zły o rzekomy brak wsparcia ze strony własnego brata, co oczywiście Siri nie jest prawdą. - mówił Remus.
- Jest. - powiedział Black i znowu spojrzał w te zielone oczy.
- Nie jest! - krzyknął Remus.

Wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem. Nigdy nie podnosił tak głosu. Był zdenerwowany tym, że Syriusz jest smutny. Chciał mu pomóc, ale nie wiedział jak. Musiał pomyśleć co mógłby zrobić. Syriusz patrzył na niego jak na ducha. Czy on na niego krzyknął? Remus krzyknął? Przecież to nie w jego stylu. Coraz bardziej zadziwiał i intrygował go ten człowiek.

- Remus ma racje. - pierwszy otrząsnął się z szoku James. - To nie jest prawda, martwisz się o Regulusa jak nikt, dbasz o niego, opiekujesz się nim i jestem pewien, że nigdy nie robisz niczego egoistycznie.
- A czy nie można czegoś z tym zrobić? - zapytał Peter.
- Ale co dokładnie Glizdek masz na myśli? - spytał James.
- No nie wiem, jakoś zadziałać by byli razem we święta. - mówił.
- Genialne! - drugi raz tego wieczoru Remus podniósł głos.

Remus się wyprostował i złapał za ramiona swojego przyjaciela, a ten spojrzał na niego jak na wariata. Syriusz tak naprawdę pomyślał sobie jak cudownie by było go teraz przytulić... Albo ewentualnie pocałować. Remus uśmiechnął się promiennie co jeszcze bardziej zadziałało na Blacka, który zrobił się delikatnie czerwony. Dalej patrzył zaskoczony na chłopaka przed nim, ale nic nie mówił.

- Chodzi mi o to... - mówił Remus ucieszony, że coś wymyślił. - ...że przecież nie musicie być oddzielnie.
- Jak to nie? Mówiłem. Ja do domu nie jadę na święta. - w końcu Syriusz coś dał radę powiedzieć.
- No tak. Ty nie jedziesz, zistajesz w szkole. A co gdyby i Regulus został?
- Chwila. - odezwał się James. - Kurwa Remus jesteś genialny! Regulus zostanie z tobą na święta. Albo jeszcze lepiej! My także zostaniemy z tobą!
- Co!? - pytał z niedowierzaniem szarooki.
- No to. Spędzimy święta razem i każdy będzie szczęśliwy. Co ty na to Pchlarzu? - pytał James.
- Naprawdę byście to dla mnie zrobili? - zapytał Syriusz patrząc w oczy Lupina.
- Oczywiście, że tak. Nie zostaniesz sam. Rodzice jakoś to zrozumieją, w końcu w następnym roku też są święta. Mamy jeszcze kilka miesięcy do ich przekonania. Nie zostawię... Znaczy nie zostawimy Cię tu samego. - mówił zarumieniony przez swój błąd Remus.

Chłopak miał nadzieję, że Syriusz tego nie usłyszał. Oh jak bardzo się pomylił. Black nie pokazywał na zewnątrz emocji, ale wewnętrznie skakał pod sam sufit. Jego Remus nie chciał go zostawić samego na święta. Wymyślił taki idelany pomysł i do tego chciał z nim spędzić ten czas. Trudno mu było zrozumieć jak wspaniałych ma przyjaciół. Znalazł małe "ale", z którym musiał się z nimi podzielić.

- A co z moimi rodzicami? Co jeśli się nie zgodzą? - zapytał tracąc radość z planu.
- Postaramy się ich do tego przekonać. W tym musi pomóc nam twój brat. - mówił James. - Uda się na pewno stary. Ja zostaje z tobą na stówe, Remus też, a Pete?
- Ja jeszcze nie mogę powiedzieć. Muszę się spytać mamy co o tym myśli, bez obrazy Łapo. - mówił zakłopotany.
- Oczywiście Glizdek. Cholera dziękuję wam. - mówił uśmiechnięty Syriusz.
- Wiesz, że na nas możesz zawsze liczyć, w każdej sprawie Syri. - powiedział Remus.

Ku zdymieniu i zachwytowi Syriusza objął go ramionami i mocno przytulił. Black czuł się jak w siódmym niebie. Schował głowę w zagłębieniu szyi Remusa i wdychał jego zapach. Połączenie czekolady, herbaty ziołowej, zapisanego pergaminu i starych książek. Zakochał się w tym zapachu i chciał go czuć już zawsze. Gdyby wymyślili zapach Remusa jako perfumy wykupiłby wszystkie fiolki. Dla Remusa było to tak nagłe i ogarniające uczucie, że nie mógł się powstrzymać. Musiał go przytulić. Nie żałował tego. Chciał go przytulać już ciągle. Gdzieś miał Dorcas. On musiał mieć go. Jego Syriusza. Dla dwójki gryfonów czas się zatrzymał. Jednak musiało to zostać to drastycznie przerwane. Na plecy Remusa rzucił się nagle okularnik.

- Grupowe przytulanko, to takie słodkie! - krzyczał James.

"Serio Rogacz? Zabije Cię kiedyś" - pomyśleli Remus i Syriusz w tym samym momencie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top