ROZDZIAŁ 43.

REMUS

To była bardzo ciężka noc dla Remusa. Zasnął na kilka godzin i znowu nad ranem się przebudził. Cały czas zastanawiał się co powinien powiedzieć Hamishowi. Czy zwykłe "przepraszam" wystarczy? Gdyby nie Syriusz to szatyn nie miałby teraz mętliku w głowie. Zielonooki obudził się godzinę przed budzikiem Petera. Nie budząc reszty umył zęby, przemył twarz, ubrał się w mundurek i wsadził do torby potrzebne na zajęcia książki. Po chwili namysłu sięgnął także na stolik nocny Jamesa po Mapę Huncwotów. Jak najciszej wyszedł z ich pokoju. Miał nadzieję, że taki ranny ptaszek jak Hamish będzie już na nogach. Wchodząc do Pokoju Wspólnego odetchnął z ulgą widząc swojego przyjaciela siedzącego obok kominka na kanapie. Cicho do niego podszedł.

- Cześć. - zaczął siadając obok i zwracając na siebie uwagę.
- Hej. - odezwał się niepewnie odwracając, jakby kogoś szukał, Remus zrozumiał aluzję.
- Nie ma go ze mną. - skomentował. - Możemy porozmawiać?
- Tutaj? Nie boisz się, że zaraz zbiegnie ze schodów i zrobi kolejną scenę zazdrości? - Hamish byl zirytowany.
- Może przejdziemy się na dziedziniec? - zaproponował zielonooki.
- Możemy. - zgodził się Frater.

Wstali ze swojego miejsca i ruszyli do wyjścia. Hamish przeszedł przez dziurę i czekał aż Remus uczyni to samo. Gdy chłopak chciał to zrobić, ktoś złapał go za ramię. Przeraził się na myśl, że może to być Syriusz. Powoli odwrócił się do tej osoby.

- Lily!? - prawie pisnął. - Co ty tu robisz?
- Co ja tu robię? - zapytała patrząc na Hamisha. - Raczej co wy tu robicie? Razem, o tej porze. Syriusz wie?
- Kolejna. - skomentował Frater wywracając oczami. - To ja idę.
- Czekaj Hamish. - Remus zatrzymał go machnięciem ręki. - Daj mi chwilę. Pogadam z Lily i do ciebie dojdę.
- Jak chcesz. - odezwał się i ruszył w stronę schodów.
- Lily ja po prostu... - zaczął Remus, gdy Hamish się oddalił.
- Czy Black nie ma powodu do zazdrości? - wtrąciła patrząc na niego poważnie.
- Ja... Co!? Lily nie! To nie tak jak myślisz. - szatyn zaczął się bronić.
- Więc jak? Wytłumaczysz mi?
- Ja... Ja chciałem porozmawiać z Hamishem. Wiem, że miałaś być przy tej rozmowie, ale ja tak naprawdę wolę ją przeprowadzić sam na sam. Proszę zrozum mnie.
- I nic do niego nie czujesz? - dopytała.
- Do niego? Nie! Kocham Syriusza. Chce z nim tylko porozmawiać i go przeprosić za zachowanie Łapy. Hamish to mój przyjaciel, tylko przyjaciel. Proszę Lily, zaufaj mi, wiem co robię.
- Ufam. Dobrze, będę Cię kryć, ale tylko ten jeden raz. Nie przepadam za Blackiem, ale nawet mu nie życzę źle. Nie zrań go Remus. - powiedziała i przytuliła chłopaka, po czym weszła do Pokoju Wspólnego.

Remus ruszył w dół schodów. Na samym końcu stał Hamish oparty o barierkę. Frater uśmiechnął się na widok schodzącego z góry szatyna. Ten powoli podszedł do chłopaka i nerwowo przeczesał włosy.

- Evans wypuściła Cię? Jak tam przesłuchanie? - odezwał się ruszając w stronę dziedzińca.
- Lily tylko się martwi. - odezwał się smutno Remus idąc za drugim chłopakiem.
- Mhm. - burknął cicho w odpowiedzi. - O czym chciałeś pogadać?
- Ja... Ja chciałem Cię przeprosić. - powiedział cicho, nerwowo bawiąc się paskiem od torby. - Wiesz za...
- Za Blacka tak? - Hamish zatrzymał się i odwrócił do szatyna. - Czemu z nim jesteś?
- Co to za pytanie? - oburzył się zielonooki. - Kocham go.
- Jesteś tego pewny? - zapytał smutno.
- Tak, jestem. - powiedział dosadnie i ruszył przed siebie.

Szli w niezręcznej ciszy, zajęci własnymi myślami. Remus uważnie przyjrzał się Hamishowi. Był to chłopak trochę niższy od niego. Włosy w kolorze siwego blondu kręcą się i zasłaniają mu pół twarzy. W czekoladowych oczach czają się iskierki szaleństwa. Oczy te są optycznie powiększane za każdym razem, gdy Hamish zakłada swoje kwadratowe okulary do czytania i nauki. Ma jasną karnację, jego twarz pokrywają piegi i gdzieniegdzie młodzieńczy trądzik. Lekko zadarty nos dodaje mu młodzieńczego uroku. Wszystko to tworzy, może nie przystojnego, ale na pewno uroczego chłopaka. Remusa jednak najbardziej intryguje i interesuje charakter gryfona. Cichy, wstydliwy i zawsze niewinny, gdy otworzy się przed kimś, zmienia się w pewnego siebie, upartego i czasem zadufanego w sobie chłopaka, który lubi postawić na swoim i się wywyższać, mimo że nie ma wielkiego autorytetu i posłuchu u innych, zazwyczaj jest po prostu lekceważony i ignorowany.

- Przemyślałeś moją propozycję? - zapytał Hamish wyrywając Remusa z rozmyślań.
- Jaką?
- Wspólnego wyjścia do Hogsmeade. - wyjaśnił.
- Oh tak... Przemyślałem. Hamish nie gniewaj się ale...
- Ale nie? Zgadłem? Black Ci zabronił?
- Co!? Nie! To była moja decyzja. Po prostu uważam, że lepiej...
- Lepiej co? - wtrącił Hamish. - Lepiej nie denerwować Blacka? Masz swoje zdanie w ogóle?
- To nie tak. Mam swoje zdanie. To była moja decyzja. Ja myślę, że tobie chodziło o inny rodzaj wyjścia, myślę...
- Tak? - zapytał Hamish.
- Myślę, że to nie miało być przyjacielskie wyjście.
- Remus nie możesz nazwać rzeczy po imieniu? Tak. Chodziło mi o randkę. - wyjaśnił.

Remus mimo że był gotowy na te słowa, to i tak się zdziwił. Dotarli właśnie na dziedziniec i mimo, że była końcówka stycznia, to było w miarę ciepło, nawet mimo zalegającego wszędzie śniegu. Remus usiadł na murku i spojrzał na swojego przyjaciela, który usiadł obok niego.

- Wiesz, że jestem z Syriuszem. - powiedział spokojnie szatyn.
- Wiem. Nie mam zamiaru rozwalić Ci związku. Po prostu uważam, że Black nie sprawia, że jesteś szczęśliwy. On Cię blokuje, zabrania wszystkiego.
- Proszę przestań. Mówisz jakbyś...
- Jakbym co? Nadal się nie domyśliłeś? Czy może zwyczajnie nie chcesz tego zaakceptować? Tak Remus, jestem Tobą zauroczony. Podo...
- Proszę nie mów tego. - Remus zaczął kręcić głową.
- Podobasz mi się. - odezwał się mimo słów Remusa i delikatnie przybliżył do chłopaka. - Czuję coś do Ciebie.
- Czemu?
- Co czemu? Czemu się to stało? Nie mam pojęcia. Zawsze uważałem, że jestem hetero i dalej tak uważam, ale do Ciebie czuję coś czego nie umiem opisać. Sprawiasz, że chce się uśmiechać, że jestem szczęśliwy.
- Proszę przestań. - Remus wstał z miejsca i opuścił głowę. - Jestem zajęty, a ty jesteś dla mnie tylko przyjacielem. Lubię Cię, tylko lubię Hamish.
- Wzbraniasz się, bo jesteś z Blackiem. Pezypomnieć Ci jaki byłeś przez niego przygaszony? On podcina Ci skrzydła Remus! Nie widzisz tego!? - Hamish wstał i podszedł do szatyna, wyciągnął do niego dłoń, ale została odtrącona.
- Nie! Kocham Syriusza, a on kocha mnie. Nie możesz tego mi mówić. Nie możesz. Ja... Ja nie chcę.
- A gdyby Blacka nie było? Gdybyś nie musiał wybierać? Odwzajemniłbyś moje uczucia?
- Ja.. Ja nie wiem. Jesteś dla mnie przyjacielem. Nigdy nie traktowałem Cię inaczek i nigdy nie dawałem Ci podstaw byś uważał inaczej. Jesteś moim przyjacielem. - Remus nie wiedział co mówić, był bliski załamania.
- Nie pokochałbyś mnie? - Hamish zapytał cicho.
- Nie Hamish. Przyjaźń. Przyjaciel. Tylko to mogę Ci zaoferować. Nie chce Cię stracić. Nie chce stracić przyjaciela.
- Nie stracisz mnie. - Hamish wykorzystał moment i przytulił szatyna. - Skoro mam być twoim przyjacielem, to nim będę, ale jeśli Syriusz Cię zrani lub nie będziecie już razem to zacznę walczyć. Będę o ciebie walczył Remus.
- Chce tylko by było jak dawniej, chce twojej przyjaźni.
- Dobrze. - odezwał się cicho i ruszył w stronę zamku zostawiając Remusa samego ze swoimi myślami.

- Nie zrezygnuję z Ciebie. Mimo wszystko będę walczyć o twoje uczucia. - powiedział do siebie szeptem jak był już na tyle daleko, by szatyn go nie usłyszał.

Remus poczuł jak po jego policzku spływają pojedyncze łzy bezsilności.

SYRIUSZ

- Wyłącz to cholerstwo! - krzyknął Syriusz słysząc znienawidzony przez wszystkich budzik Petera.

Podniósł się do siadu i przetarł dłonią oczy. Ziewnął przeciągle, po czym przeciągnął się i zaczął rozglądać po pokoju. James grzebał w swoim kufrze, a Peter próbował naprawić budzik, który chyba miał nieprzyjemne spotkanie z podłogą. Remusa nie ma. Chwila, co? No tak, łóżko szatyna było puste. Syriusz zmarszczył brwi.

- Gdzie Luniek? - zapytał pozostałych Huncwotów.
- Nie wiem, pewnie w bibliotece. - odezwał się Peter.
- Widzieliście gdzieś mapę? Byłem pewny, że ją tutaj odkładałem. - dodał James przeszukując stolik.
- Coś mi tu śmierdzi i to nie jest bielizna Rogacza. - odezwał się Syriusz.
- Bardzo śmieszne. - oburzył się okularnik. - Torbę zabrał, to pewnie nie zaszczyci nas swoją obecnością przed śniadaniem.
- To zbierajmy się. Muszę z nim poważnie porozmawiać.

Syriusz biegiem ubrał się w czarne spodnie, koszulę i swoją skórzaną kurtkę, zarzucił na szyję krawat i ruszył do łazienki umyć zęby i poprawić włosy. Po paru minutach cała trójka była gotowa i ruszyła w stronę Wielkiej Sali. Szarooki rozglądał się po drodze poszukując czupryny szatyna, niewyjściowej buźki Fratera lub rudych włosów Lily. Ostatnie zauważył już na schodach. Szybko podszedł do dziewczyny.

- Evans gdzie jest Remus? - zapytał bez żadnych uprzejmości.
- Nie wiem. - odpowiedziała szybko, za szybko.
- Kłamiesz. Gdzie on jest? - zapytał patrząc na nią poważnie i nagle coś do niego dotarło. - Jest z nim prawda?
- Z nim? - zapytała udając, że nie rozumie.
- Nie udawaj. Gdzie oni są? I czemu do cholery jasnej nie jesteś z nimi? - Syriusz się zdenerwował.
- Łapo zluzuj majty. - podszedł do niego James.
- To prawda. Znaczy nie to o majtach. - odezwała się rudowłosa. - Remus jest z Hamishem, ale nie wiem gdzie.
- Miałaś być z nimi. Nie wiadomo co Fraterowi wpadnie do głowy.
- Remus poprosił mnie bym dała im porozmawiać w cztery oczy. - wyjaśniła spokojnie. - Teraz przepraszam, ale idę na śniadanie, a ty Black zaufaj mu. Remus nie widzi poza Tobą świata, a Hamish to tylko jego przyjaciel.

Rudowłosa ruszyła w dół. Syriusz spojrzał smutno na Jamesa i Petera po czym także ruszył w dalszą drogę. Powiedział wczoraj Remusowi, że mu ufa. Chciał mu to udowodnić i nie przejmować się uciskiem gdzieś w okolicach klatki piersiowej. Wchodząc do Wielkiej Sali nie zauważył ani Hamisha ani Remusa. Usiadl na swoim miejscu o rozejrzał się po sali, jego wzrok zatrzymał się na szczerzącym się do niego Evanie.

- Co Black twój chłopczyk Cię zostawił? - zapytał głośno. - Swoją drogą szybko się pocieszył, nieźle się z tym Fraterem obściskiwał na dziedzińcu.
- Spieprzaj Rosier. - wysyczał przez zaciśnięte zęby i wrócił wzrokiem do swoich przyjaciół.
- Chyba mu nie wierzysz? - skomentował James.
- Nie. Co nie zmienia faktu, że tego paszczura Fratera nie ma, tak samo jak Lupina.
- Zaraz przyjdą. Nie daj się sprowokować.

Syriusz nic nie odpowiedział. Spojrzał w stronę drzwi, w których właśnie stał Hamish Frater. Remusa nie było widać. Syriusz nie wiedział co ma o tym myśleć. Postanowił jednak nie obić twarzy Fratera. Gryfon przeszedł obok nich z uniesioną głową i dumą wymalowaną na twarzy. Black zacisnął pięści pod stołem. Już miał wstać i iść szukać Remusa, gdy zguba pojawiła się w wejściu.

SYRIUSZ I REMUS

Na twarzy szatyna malowało się zdenerwowanie, zawstydzenie i smutek. Syriusz nie mógł zrozumieć tych emocji. Poza tym, czy Lupin płakał? Na to wskazywały zaczerwienione oczy. Syriusz wstał i poczekał aż szatyn podejdzie. Remus prawie biegiem zjawił się obok bruneta i mocno wtulił głowę w jego klatkę piersiową, zaciskając dłonie na jego koszuli. Po chwili zaskoczenia Syriusz odwzajemnił gest szatyna nie wiedząc jak ma to zachowanie interpretować.

- Co on Ci powiedział? - zapytał odgarniając niesforne włosy z czoła zielonookiego.
- Później. Nie chce teraz o tym rozmaiwać. - odezwał się cicho.
- Możemy usiąść? Mi nie przeszkadza twoja bliskość, ale znowu się na nas gapią. - zaśmiał się Black.
- Mhm. - mruknął Remus i usiadł na swoim miejscu, pod stołem złapał dłoń bruneta.
- Porozmawiamy po zajęciach. - odezwał się po chwili Syriusz. - Wystarczy twoje słowo, a ukatrupie tego gnojka.

Remus zaśmiał się cicho i złożył na ustach szarookiego delikatny pocałunek, później złapał za jedną kanapkę i zaczął ją powoli jeść. Syriusz także zaczął nakładać sobie jedzenie od czasu do czasu spoglądając na szatyna z uśmiechem troski. Po śniadaniu udali się na pierwsze zajęcia po przerwie świątecznej. Uczniowie narzekali na nauczycieli, że Ci nawet nie odpuszczają im z nauką zaraz po świętach. Wręcz przeciwnie. Przed egzaminami jeszcze więcej zaczęli wymagać. James i Syriusz mieli wywalone na lekcji robiąc sobie żarty i rzucając papierowymi kulkami w Hamisha Fratera, a Peter próbował tak jak Remus wyciągnąć coś z zajęć. W końcu po kilku godzinach nauki i kilku przerwach, w tym obiadowej na której James wylał zupę, na której kilka osób z Hufflepafu się poślizgnęło za nim ktoś to posprzatął, przyszedł czas na pierwszy po tej przerwie trening Quidditcha. Remus wyjątkowo zgodził się być na nim, bo obiecał porozmawiać z Syriuszem. Dlatego dzisiaj specjalnie wyszli wcześniej ze szkoły i udali się do szatni drużyny. James i Peter zostali z kilkoma osobami na boisku, a Remus mógł spokojnie pogadać z Syriuszem.

- Co Ci powiedział? - Syriusz ponowił pytanie.
- Tylko się nie zdenerwuj i nic mu nie rób. Powiedział, że... Że coś... Coś do mnie... Czuje. - zaczął się jąkać.
- Ale że tak czuje, czuje? - zapytał głupio nie wierząc w to co słyszy.
- Że mu się podobam i że jest we mnie zauroczony, ale ja mu odrazu powiedziałem, że jestem z Tobą i że traktuje go tylko jak przyjaciela. - wytłumaczył szybko.
- Zaakceptował to? - zapytał zdejmując bluzę, pod którą miał tylko podkoszulek.
- Tak. Powiedział, że nie zniszczy mojego związku i że będzie czekał. - odezwał się Remus podchodząc do jednej z szafek, na której zapisane było "Black" i obok serduszko, przejechał po tym palcem.
- Czekał na co? - zapytał podchodząc do szatyna.
- Na nasze zerwanie. - odpowiedział po chwili czujął oddech Syriusza na swoim karku.
- To się nie doczeka.

Skomentował Syriusz i oparł się o szafkę, objął Remusa w pasie i przyciągnął do siebie bliżej, po czym pocałował delikatnie. Lupin odsunął się po chwili i spojrzał na Syriusza. W świetle zachodzącego słońca wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Przybliżył się znowu i zainicjował kolejny pocałunek. Początkowo tylko delikatnie muskał wargi szarookiego, ale temu szybko znudziły się podchody chłopaka i objął go mocniej, przybliżając do siebie i pogłebiając pocałunek. Zaczepnie łapał zębami za wargę, kreślił językiem ślad na wargach szatyna. Mimowolnie dłoniami zaczął gładzić plecy chłopaka najpierw przez sweter, później wkładając się pod spód i gładząc nagie. Remus zareagował dreszczem i jęknięciem, a Syriusz wykorzystał okazję i wpakował się do ust szatyna językiem zaczynając wspólny taniec. Remus zarzucił mu niedbale ręce na szyję i z zachłannością oddawał pocałunki domagając się coraz to większej bliskości. Obaj zaczęli odczywać przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Zwykła uczucie bliskości powoli przeradzało się w podniecenie i pożądanie tego drugiego. Syriusz pomyślał, że jeśli teraz nie przerwą to za chwilę mogą mieć pewne problemy w niższych partiach ciał. Remus pomyślał o tym samym lekko się spinając. Syriusz wykorzystał okazję i delikatnie podsunął materiał swetra Remusa w górę jeżdżąc dłońmi po wystających łopatkach i reszcie pleców. Remus skupiał się na obejmowaniu rękami szyji bruneta i utrzymywaniu równowagi. Jego nogi były jak z waty. Nie mógł się powstrzymać, mimo że dalej uważał, że to trochę za szybko. Tym razem jednak nic nie było w stanie przerwać tego wspaniałego ciepła drugiego ciała. A jednak, chyba za szybko wyciągnęli wnioski. Zajęci sobą nie zauważyli i nie usłyszeli niczego szczególnego.

- No proszę, proszę. - odezwał się Carter w wejściu do szatni.

Remus odskoczył w mgnieniu oka od Syriusza, czerwony jak burak szybko zaczął poprawiać swoje ubranie. Spojrzał na Syriusza, a później w tym samym kierunku co on. To nie był tylko Carter. W wejściu stała cała drużyna. Carter i James opierali się niedbale o framugę drzwi i szczerzyli jak wariaci. Ashley i Dorcas stały z poważnymi minami i miały założone dłonie na piersiach, Alicja szerzyła się podobnie jak chłopaki i pogwizdywała. Tylko Hamish na szarym końcu był przygaszony i szybko wyszedł z pomieszczenia.
Remus zrobił się cały czerwony.

- Mówiłem wam, że pewnie się pieprzą. - skomentował Carter wskazując na dwójkę gryfonów.
- Ale żeby tak tutaj? - Ashley nie wiedziała czy jest bardziej zaskoczona czy zła. - Black za takie coś to będziesz miał u mnie przewalone. My czekamy, a ty się zabawiasz z Lupinem.
- Przerwaliście mi w najlepszym momencie, więc się nie liczy. - Syriusz nie był zawstydzony, do granic możliwości powstrzymywał się od parsknięcia śmiechem.
- Merlinie... Syriusz zamknij się. - odezwał się Remus i przejechał sobie dłonie po twarzy. - Wybacz Ashley, to pierwszy i ostani raz.
- Na Ciebie się nie gniewam Remus. A tu napaleńvu biegiem na boisko. Tak Cię przetrenujemy, że na dupie nie będziesz mógł siedzieć.
- Równie dobrze możesz go tu zostawić. Po tym też na dupie siedzieć nie będzie mógł. - zaśmiał się Carter, a Remus jeszcze bardziej zrobił się czerwony.
- Zamknij się Carter. Remi już wystarczająco jest czerwony. - zaśmiał się Syriusz i objął swojego chłopaka, złożył delikatny całus na jego czerwonym policzku.
- Dobra Black. Dokończysz zabawy później. Teraz bez żartów dupy na miotły, bo w nocy będziecie trenować.

Syriusz pochylił się do chłopaka i pocałował jego czerwone ucho delikatnie przygryzając płatek, po czym przesunął się i pocałował go szybko w usta i razem z resztą wyszedł z szatni. Jeszcze zdążył szepnąć Remusowi na ucho.

- Liczę na ciąg dalszy.
- Chyba w twoich snach. - odpowiedział mu Remus dalej niedowierzając, że zostali przyłapani w takiej sytuacji.

Ashley nie oszukiwała, trenowali przy akompaniamencie gwiazd i księżyca. Gdyby nie powrót na kolację, to by trenowali do późnej nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top