ROZDZIAŁ 34.

SYRIUSZ I REMUS

Remus niepewnie objął bruneta w talii nie przerywając ich pocałunku. Pierwszego oficjalnego pocałunku pokazującego, że naprawdę są razem. Wśród wiwatów, krzyków, gwizdów, westchnień, chichotów, braw, i tym podobnych zabiegów, dwójka gryfonów słysząc tylko swoje przyspieszone bicie serca i nierówne oddechy oddawała się przejemności i cieszyła z własnej bliskości. Remus pozwalił Syriuszowi przejąć całkowitą kontrolę i pogłębiać pocałunek. Wplątał dłonie we włosy bruneta zrzucając kapelusz od przebrania Syriusza i niszcząc jego fryzurę. Syriusz natomiast jeździł dłonią po plecach chłopaka drugą ciągle uporczywie trzymając policzka jakby bał się, że chłopak może uciec. Gdyby nie brak powietrza, to mogliby trwać tak ciągle. W końcu jednak musieli się od siebie odkleić. Remus zawstydzony słysząc te wiwaty i czując spojrzenia uczniów i nauczycieli schował twarz w materiale stroju bruneta, mocno wtulając się twarzą w jego klatkę piersiową.

- Za ten coming out trzeba wypić! - krzyknął Richard zadowolony bujając się na boki w rytm muzyki razem z Jamesem u boku.
- Panie Carter! - odezwała się McGonagall.
- Spoko pani profesor. - odezwał się i uniósł ręce w obronnym gaście. - Chodziło mi o soczek!

Remus i Syriusz zaśmiali się i jeszcze mocniej wtulili w siebie. Syriusz pocałował czoło szatyna i pozwolił sobie na spojrzenie mu w oczy. Policzki chłopaka były zaróżowione a oczy zamglone, najbardziej jednak się rzucał w oczy uśmiech szatyna. Muzyka w tym momencie zwoliniła tempa. No dobra. To Lily razem z Marlene i Dorcas wyprosiły u nauczycieli wolniejszy kawałek i podbiegły do reszty. Dorcas i Marlene wzięły jakichś starszych puchonów, a Lily bez zbędnego gadania chyciła Pottera za nadgarstek i pociągnęła na parkiet. Syriusz spojrzał na uradowanego okularnika i się uśmiechnął. Złapał za dłoń szatyna i także pociągnął go na parkiet. Remus na początku nie wiedział co się stało. Dopiero później zrozumiał. Objął szyję bruneta, Syriusz natomiast objął go w pasie i przyciągnął bliżej siebie. Remus położył głowę ma ramieniu Blacka i razem z nim zaczął powoli kołysać się w rytm muzyki. Lupin nie wiedział czy to ogień w lewitujących lampionach i dyniach sprawia, że jest mu tak gorąco czy bliskość szarookiego i wiedza, że już nie będzie musiał ukrywać przed innymi ich związku. Podniósł głową i pocałował chłopaka delikatnie w policzek, na co ten spojrzał na niego uśmiechnięty.

- A to za co? - zapytał.
- Za wszystko. Za to, że jesteś. Syriusz ja... - zaczął niepewnie Remus. - Kocha...
- Odbijany! - krzyknęła Marlene i chwyciła Remusa odiągając go tym samym od Syriusza.
- Ej! On właśnie! No ej! Tak się nie robi. - mówił Syriusz z udawaną pretensją i sam porwał Dorcas do tańca.

Śmiali się i zaczęli tańczyć gdy piosenka zmieniła się na szybszą. Lawirowali wśród par, krzyczeli, obracali się, robili piruety. Syriusz nawet zatańczył walca z Jamesem zdecydowanie nie pod rytm muzyki, a Remus mógł zatańczyć wolnego z Lily. Po kilkunastu minutach byli tak zmęczeni, że Remus musiał iść uśiąść. Lily odeszła od nich do stołu ślizgonów i wyciągnęła na parkiet swojego przyjaciela Severusa, jednak chyba zaczęli się o coś znowu sprzeczać i w połowie przerwali taniec, a Lily smutna wróciła do stołu gryfonów.

- Więc co wcześniej chciałeś mi powiedzieć, hm? - zapytał Syriusz Remusa, oplatając go od tyłu rękami w pasie i delikatnie całując w szyję, na co szatyna przeszedł miły dreszczyk.
- Było minęło. Poza tym profesor McGonagall Cię szukała. - odezwał się czerwieniąc.
- Panie Black no nareszcie! Ileż można pana szukać! - odezwała się nagle kilka metrów od nich i zaczęła do nich podchodzić.
- Wrócimy do tego. - odezwał się Syriusz i jeszcze raz pocałował szyję chłopaka po czym chwycił ciastko leżace na jednej z tac. - Pora zrobić przedstawienie.

Szybko załozył kapelusz i poprawił strój. Podszedł do nauczycielki Transmutacji, która widząc jego przebranie przyprała zirytowany i załamany wyraz twarzy, ale powstrzymała się od komentarza.

- Panie Black mam informację odnośnie pańskiego szlabanu u naszego gajowego.
- Pani profesor bez obrazy, ale jest zabawa. Może porozmawiajmy o tym jutro? - zaproponował i odwrócił się do reszty, która śmiała się z ich wyglądu i przyglądała co takiego wymyślił Black.
- I tak pana to nie ominie. - upomniała go, a ten uśmiechnął się chytrze do reszty i wrócił wzrokiem do kobiety.
- Tak wiem pani profesor. - powiedział.
- To dobrze. - powiedziała i odwróciła się do niego.
- Pani profesor! - krzyknął gdy ta chciała odejść.

Ta odwróciła się z powrotem i spojrzała na niego zaskoczona. Syriusz odchylił głowę unosząc do niej rękę w teatralnym geście i wyciągając ciastko w stronę nauczycielki.

- Proszę ciasteczko pani profesor.

Odezwał się a cała reszta wybuchła niekontrolowanym śmiechem. McGonagall zrobiła się czerwona, ale nic nie powiedziała. Odwróciła się na pięcie i ruszyła do innych nauczycieli. Uśmiechnęła się pod nosem i zaśmiała gdy wiedziała, że nikt nie widzi. Syriusz podszedł do stolika i dostał oklaski i dodatkowo kolejny kubek "soczku". Wypił go szybko i spojrzał chytrze na szatyna. Ten uniósł brew nie wiedząc o co chodzi brunetowi.

- Wyglądasz dobrze Albusie. - skomentował i pociągnął chłopaka za rękę na parkiet wśród kolejmych salw śmiechu innych.

Objął szatyna jedną ręką w pasie drugą łącząc z jego. Remus położył wolną dłoń na ramieniu szatyna i pozwolił się prowadzić w trochę żywszym tańcu.

- Ty też jesteś niczego sobie Minerwo. - szepnął mu na ucho szatyn, na co ten się zaśmiał.

Zatańczyli jeszcze jeden kawałek i Remus naprawdę musiał odpocząć. Wrócił do stołu, przy którym były teraz max trzy osoby. Usiadł obok Cartera, który wcisnął mu do ręki kolejny kubek napoju.

- Że nauczyciele jeszcze się nie ogarnęli. - skomentował popijając napój.
- I oby tak zostało. - zaśmiał się gryfon. - Gdzie zgubiłeś swojego kochasia co?
- On ym gdzieś poszedł z Jamesem. - skomentował, faktycznie Syriusza nigdzie nie było widać.

W tym samym czasie natomiast Syriusz z Jamesem podeszli do nauczycieli i żywo z nimi dyskutowali na temat jednej ważnej kwestii.

- No prosimy. Pani profesor obiecuję uczyć się lepiej. - skomentował James.
- A ja być grzeczniejszy. - dodał Syriusz.
- Nie obiecujcie czegoś czego nie dacie rady wykonać. Albusie co o tym sądzisz? - zapytała McGonagall.
- Niech się rozerwą. Pozwól im. Nie często mają taką okazję. - odezwał się dyrektor uśmiechając ciepło.
- Skoro tak uważasz. Dobrze, ale bez szaleństw. - odezwała się do dwójki gryfonów.
- Tak jest pani kapitan. - zasalutowali szczerząc się jak wariaci i pobiegli w stronę innych.

Remus dopijał właśnie z Carterem napój gdy pobiegli do nich James z Syriuszem. Byli zdyszani, ale uśmiechali się szaleńczo.

- Carter pamiętasz jak mówiłeś, że coś tam grałeś na gitarze? - zapytał Potter.
- No niby tak, a co? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Mamy pewien pomysł i przyda nam się twoja pomoc. Wchodzisz w to? - zapytał Syriusz.
- Czemu nie. Wchodzę. - skomentował i ruszył razem z Jamesem w stronę tłumu uczniów.

Syriusz i Remus zostali sami. Spojrzeli na siebie. Remus był jednocześnie zaciekawiony, przerażony i załamany, na co to znowu mogli wpaść. Syriusz natomiast szaleńczo się uśmiechnął.

- Mam dla Ciebie niespodziankę. - powiedział i wyciągnął do niego dłoń.

Remus niepewnie chwycił za ręką bruneta i dał się pociągnąć. Na początku myślał, że idą znowu tańczyć. Jakie było jego zaksoczneie gdy podeszli pod prowizoryczną scenę, na której już stali James z Carterem i dobierali sprzęt. Syriusz odwrócił się do szatyna i szeroko uśmiechnął. Pocałował go w przegub ręki i wskoczył na scenę. Zaciekawieni uczniowie zaczęli podchodzić bliżej. Syriusz podszedł do chłopaków i zaczął z nimi o czymś rozmawiać. Później wziął do ręki gitarę i udał się na środek sceny, a serce Remusa zatrzymało się. Podszedł do mikrofonu i stuknął w niego, by sprawdzić czy działa.

- Ym no to ten. Razem z moją prowizoryczną kapelą chcieliśmy zagrać dla was dwa kawałki zespołu The Eagles. Mam nadzieję, że się wam spodoba. - powiedział i spojrzał ostatni raz na Remusa.

Ten pokazał mu, że trzyma kciuki, ale to uśmiech szatyna najbardziej motywował bruneta. Nastroił gitarę i zaczął płynnie grać pierwsze nuty. Chwilę później doszła do niego melodia wygrywana przez Cartera, a reszta instrumentów magicznie grała sama. James stał przy drugim mikrofonie z miotłą do sprzątania w ręce co rozbawiło szatyna. Najwidoczniej miał odpowiadać za chórki. Syriusz po przygrywce przyłożył usta do mikrofonu.

Well, I heard some people talkin' just the other day
And they said you were gonna put me on a shelf
But let me tell you I got some news for you
And you'll soon find out it's true
And then you'll have to eat your lunch all by yourself
(tutaj przyłączył się do niego James wyciągając lekko końcówki)
'Cause I'm already gone
And I'm feelin' strong
I will sing this vict'ry song, woo, hoo,hoo,my my woo,hoo,hoo

(Syriusz znowu śpiwał sam)
The letter that you wrote me made me stop and wonder why
But I guess you felt like you had to set things right
Just remember this, my girl, when you look up in the sky
You can see the stars and still not see the light (that's right)

(James znowu zaczął śpiewać)
And I'm already gone
And I'm feelin' strong
I will sing this vict'ry song, woo, hoo,hoo my my ,woo, hoo,hoo

(Syriusz znowu solówka)
Well I know it wasn't you who held me down
Heaven knows it wasn't you who set me free
So often times it happens that we live our lives in chains
And we never even know we have the key

(Teraz zaczęli śpiewać całą trójką)
But me, I'm already gone
And I'm feelin' strong
I will sing this vict'ry song
'Cause I'm already gone
Yes, I'm already gone
And I'm feelin' strong
I will sing this vict'ry song
'Cause I'm already gone
Yes, I'm already gone
Already gone
All right, nighty-night.

Syriusz zagrał ostatnią nutę i spojrzał na publiczność. W sekundę zaczęły się wiwaty i krzyki. Black uśmiechał się szeroko. Przybił piątki z Jamesem i Carterem. Później spojrzał na Remusa i puścił mu oczko.

- Minie! Minie! - krzyczęli uczniowie, a prosefor Tranmutacji stała zirytowana przy innych nauczycielach, ale także biła brawo.
- Chcecie jeszcze? - zapytał Syriusz, a uczniowie odpowiedzieli mu piskiem, wiwatami i krzykiem. - Nie słyszałem. - jeszcze głośniejszy wiwat.

Syriusz uśmiechnął i położył dłonie na gitarze. Wcześniej dogadał się z Carterem i Jamesem co zagrają, więc bez odwracania się do nich zaczął grać pierwsze nuty.

- The Eagles w naszym wykonaniu. Jednak tekst delikatnie zmieniony. - uśmiechnął się do Remusa.

Zagrał kolejne nuty razem z Carterem i przybliżył usta do mikrofonu.

One of these nights
One of these crazy old nights
We're gonna find out
Pretty mama
What turns on your lights

The full moon is calling
The fever is high
And the wicked wind whispers
And moans

You got your demons
You got desires
Well, I got a few of my own

(Tu dołączyli do niego Carter i James)
Oo, someone to be kind to in
Between the dark and the light
Oo, coming right behind you
Swear I'm gonna find you
One of these nights

(Solówka Syriusza)
One of these dreams
One of these lost and lonely dreams
We're gonna find one
One that really screams

I've been searching for the son
Of the devil himself
I've been searching for an angel in white
I've been waiting for a man who's a little
Of both
And I can feel his and he's here (wskazał palcem na Remusa, który się zaczerwienił)
In sight

(Znowu z chórkiem)
Oo, loneliness will blind you
In between the wrong and the right
Oo, coming right behind you
Swear I'm gonna find you
One of these nights

One of these nights
In between the dark and the light
Coming right behind you
Swear I'm gonna find you
Get 'ya baby one of these nights
One of these nights
One of these nights
I can feel it
I can feel it
One of these nights
Coming right behind you
Swear I'm gonna find you now
One of these nights

Na koniec dał popis solówki na gitarze, a by skończyć koncert z przytupem wystawił lekko owłosioną nogę zza materiału ukazując czerwone tenisówki. Znowu zrobił ten teatralny gest z ręką przy czole i krzyknął.

- Minerwa McGonagall z zespołem. Nie dziękujcie!

Wśród krzyków, braw, gwizdów i wiwatów, słychać było głośne oburzenie i krzyk prawdziwej nauczycielki Transmutacji.

- Black szlaban!

Syriusz zaśmiał się i odłożył sprzęt na miejsce. Zszedł powoli ze sceny i został otoczony przez fanów. Dziękował za gratulacje i pochwały. Nagle ktoś rzucił się mu na szyję. Gdy poczuł zapach czekolady i herbaty uśmiechnął się, wiedząc że przytula go Remus. Wtulił się mocniej w chłopaka.

- No już dzieciaczki! Gwiazda jest zajęta! - krzyczał Carter zawieszony na ramieniu Jamesa. - Nie macie szans u niego, ale ja ciągle jestem wolny!

Syriusz zaśmiał się widząc jak dwójka jego mowej kapeli zostaje odprowadzona przez tłum uczniów i przejechał ręką po włosach szatyna pozwalając sobie jeszcze raz zaciągnąć jego zapachem.

- Jak to jest być z gwiazdorem? - zapytał gdy Remus się od niego odsunął.
- Dwie piosenki i już mamy Cię wychwalać pod niebiosa? Pff. - prychnął Remus.
- Wiem, że Ci się podobało. - zaśmiał się brunet.
- Co nie zmienia faktu. - skomentował szatyn uśmiechając się do Syriusza.
- Lepiej porozmawiajmy o tym co nam przerwano już dwa razy. - skomentował przyciągając do siebie szatyna. - Co takiego chciałeś mi powiedzieć wtedy podczas tańca?
- Ja... - zaczął cały czerwony. - Chciałem powiedzieć, że jesteś dla mnie ważny i cieszę się z twojej obecności.
- Ale kręcisz Lupin. - skomentował brunet i połączył ich usta w czułym pocałunku.

Remus objął szyję drugiego chłopaka i oddał się przyjemności. Nie zwracali uwagi nawet, że są pod samą sceną i co chwile zerkają na nich inni. Szatyn czekał aż Syriusz pogłebi pocałunek, jednak ten tego nie zrobił. Odsunął się od zielonookiego i przebiegle uśmiechnął widząc oburzoną twarz szatyna.

- Nie ma prawdy, nie ma czułości. - skomentował.
- Ale...
- Ej kluchy leniwe! Starczy tej czułości, ruszać swoje gryfońskie tyłki do nas! - krzyknął do nich Carter dalej śmiejąc się i obejmując ramieniem z Jamesem.
- Ciekawe. Myślałem, że to James i Lily są największymi komentatorami naszej relacji. Najwidoczniej mają niezłą konkurencję. - zaśmiał się Syriusz i złączył ręce z szatynem.

- Już odziemy. Nie gorączkuj się tak Carter. - odkrzkrzyknął mu brunet i razem z Remusem ruszył do reszty przyjaciół.

James i Richard zaczęli rozmawiać z dziewczynami, a przy ich stole robił się mały tłum. Najwidoczniej ognisty soczek robił furorę. Syriusz bez pytania zabrał kubki Carterowi i Potterowi i wśród oburzeń dwójki gryfonów podał jeden Remusowi.

- Ja nie. - odezwał się niepewnie szatyn, ale pod uporem brunera w końcu przyjął napój. - Ostatnio źle się to skończyło.
- Ta. Przelizałeś się z tym paszczurem. - odpowiedział mu Richard wskazując na Blacka.
- Bardziej chodziło mi o kaca, poza tym skąd... - zaczął Remus. - James? - było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Kilka kolejek i Rogasiowi rozwiązuje się język. - skomentował Syriusz.
- Nic mi nie udowodnicie. - zarzekał się James. - Evans!
- Co? Nie musisz krzyczeć. Syoje tuż obok Ciebie. - oburzyła się rudowłosa.
- Umówwisz się z mm... mną? - mówił z czkawką.
- W twoich snach. - skomentowała.
- W jego snach to już bierzecie ślub i macie dzieci. Randki są już dawno za wami. - zaśmiał się Carter.

Lily tylko wywróciła oczami, ale także lekko się zarumieniła. Nagle podszedł do niej niespodziewanie Snape.

- Możemy porozmawiać? - zapytał dziewczyny.
- Pewnie, o co...
- Wstęp dla ślizgonów wzbroniony. - skomentował James, gdy pozbył się czkawki. - Szczególnie dla Smarkerusa.
- Odczep się Potter. Pewnie, że możemy pogadać. - skomentowała Lily i odeszła razem ze ślizgonem.

James zaśmiał się nerwowo wystawiając środkowy palec w stronę Snape'a i krzycząc coś o szamponie do włosów.

- Nie odpuścisz sobie Evans? Pół szkoły wolałoby być na jej miejscu. - odezwał się Syriusz.
- Właśnie dlatego jest wyjątkowa. - skomentował i spojrzał rozmarzonym wzrokiem na dziewczynę.
- Zawsze możesz zostać gejem albo homo. Blackowi i Lupinowi wyszło to na dobre. - odezwał się Carter.
- I niby mam szukać sobie faceta? - zaśmiał się James.
- Oh nie musisz kochaneczku. - powiedział kokieteryjnym głosem Carter. - Masz przecież mnie. - skomentował i ułożył usta w dziubek.
- Za żadne skarby. - skomentował James.
- Wiem, że mnie pragniesz. - odezwał się Richard i wstał, po czym wszedł na stół. - Jestem wcieleniem seksu! - krzyknął na całą salę.

Syriusz i Remus podtrzymywali się zginając ze śmiechu. James patrzył na grufona jak na wariata. Pół sali zaczęło się śmiać. Reszta wiwatować i klaskać. Nauczyciele tylko upominali go by nie robił z siebie pośmiewiska i grozili szlabanem. Słychać było kilka "Wiemy to!", albo "Nie oszukuj się". Zdania były podzielone. Chłopak uwielbiał się wygłupiać. A nabijanie się przy tym ze słabych zalotów Jamesa do Lily było idealnym pomysłem.

- Co ty odwalasz Carter? - zapytała Ashley podchodząc do nich i patrząc z dołu na stojącego dalej na stole chłopaka.
- Oo Ash. Przyszłaś przyznać mi rację? - zapytał i usiadł na stole. - Wiesz, że Potter nie chce się ze mną całować? - udał oburzenie.
- Nie dziwię mu się. Taka parszywa gęba. - skomentowała. - Jutro wieczorem robimy trening. Radzę być, bo nakopię wam do tych pijanych tyłków. - powiedziała i odeszła do swoich znajomych.
- Kocha mnie! - odezwał się Carter. - Wszyscy mnie kochają.

Po kilku minutach w końcu przestali się śmiać z poczynań gryfona. Lily zdążyła wrócić i zostać przez Richarda porwana na parkiet. Tak samo zrobił Syriusz z Remusem. James porwał wyjątkowo Mary, a Peter zgodził się po kilku namowach zatańczyć z Marlene. Dorcas natomiast podrywała starszych puchonów, z którymi wcześniej tańczyła. Muzyka zmieniała się od wolnej do szybkiej. Tak samo pary. Raz Remus tańczył z Lily, raz z Marlene, a nawet zdarzyło mu się zatańczyć z Carterem, gdy w tym samym momencie James znowu porwał w tan Syriusza. Po paru kawałkach Dumbledore prosił o ciszę i oznajmił ku radości wszystkich, że jutrzejsze zajęcia zostają odwołane i życzył miłej zabawy wychodząc z sali. Podobnie postąpili niektórzy nauczyciele. Tylko opiekunowie domów mieli obowiązek zostać do końca zabawy. Ta natomiast znowu trwała w najlepsze. Gdy gryfoni byli zmęczeni tańczeniem wracali do ich stołu i rozmaiwali śmiejąc się. Nawet Lily, która jak się okazało wróciła bardzo szybko nie chcąc jeszcze bardziej kłócić się ze Snapem. Dała się jeszcze kilka razy wyciągnąć na parkiet. Zaraz po Richardzie i Remusie przetańczyła dwa kawałki z Jamesem, a później nawet raz z Syriuszem ostrzegając go przy tym, że jak tylko zrani Remusa to będzie miał z nią do cyznienia, ten przyjął groźbę z uśmiechem na ustach. Nigdy nie sądził, że będzie się dogadywać z tym przemądrzałym rudzielcem, jak nie raz ją nazywał. Bal zakończył się dopiero nad ranem gdy ostatnie pary zaczęły opuszczać salę. Byli to oczywiście głównie gryfoni. Zostało także kilku puchonów i krukonów. Jak Carter zdążył się wcześniej dowiedzieć pierwsi ślizgoni oburzeni pedalstwem Remusa i Syriusza ulotnili się zaraz po ich pocałunku, reszta wśród oburzeń i szyderstw także zebrała się szybko do wyjścia. Ostatni uczniowie domu węża zostali do przemowy dyrektora i potem opuścili bal. Oczywiście kilku z nich bardziej lubianych (tak istnieją tacy ślizgoni - nie każdy ślizgon równa się czarnej magii i iravjonalnej walce o czystość krwi) zostało prawie do samego końca dobrze bawiąc się w towarzystwie innych uczniów. Na koniec z sali wychodziła grupka samych gryfonów prowadzona przez Cartera, najbardziej trzeźwą Lily i Remusa, o którym nie można było powiedzieć, że jest w pelni trzeźwy. Dorcas, Marlene, Mary i Peter czasem lekko się zataczali, ale też nie było jakoś tragicznie. Syriusz opierał się na Jamesie, a James na Syriuszu i tak powoli toczyli się do ich dormitoriów starając, by nauczyciele nie poznali procentami, że bawili się z procentami. Alicja i Frank szli kilka kroków przed resztą będąc najbardziej trzeźwymi i wypatrując czy nie idą przypadkiem gdzieś nauczyciele. Na szczęście albo profesorowie nie widzieli ich stanu albo przymykali na to oko. W końcu po jakże ciężkiej dla niektórych przeprawie dotarli do upragnionych pokoi i rzucili się na swoje łóżka nie zwracając nawet uwagi, że dalej są w strojach, a Syriusz dalej w makijażu. Coś tam mruknęli do siebie na dobranoc i oddali się w objęciacia Morfeusza, który chyba za długo balował z Dionizosem. Dla nich była to upragniona noc i sen, dla innych właśnie wybijała godzina 5 nad ranem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top