ROZDZIAŁ 32.

SYRIUSZ I REMUS

Remus początkowo chodził po korytarzach nie wiedząc czy chce siedzieć i nic nie robić. Odwiedził kuchnie, w której dostał czekoladę. Po dłuższym czasie postanowił w końcu iść do dormitorium. Chodzenie po szkole i zamartwianie się o bruneta nic mu nie da. Po kilku minutach spaceru był już pod drzwiami do pokoju, wszedł i usiadł na swoim łóżku. James popatrzył na niego uważnym spojrzeniem, ale nic nie powiedział. Peter natomiast zajadał się chyba z nerwów słodyczami.

- Co mu strzeliło do głowy? - zapytał jakby siebie.
- Pewnie pokłócił się z Regulusem i musiał odreagować. - odpowiedział mu James.
- Odreagować? Uderzając Rosiera? Nie mógł po prostu z nami porozmawiać? Nie mógł ze mną porozmawiać? - zapytał cicho i schował twarz w dłonie.

Nie wiedział, że Syriusz zdążył już skończyć rozmowę z dyrektorem i właśnie wszedł bezgłośnie do pomieszczenia słysząc słowa szatyna. Przyłożył palec do buzi, by James i Peter go nie wydali. Najwidoczniej Remus jeszcze nie ogarnął, że brunet jest w ich sypialni.

- Czemu on nie może mi zaufać? - zapytał jeszcze ciszej.

Syriuszowi zabiło mocniej serce. Podszedł cicho do chłopaka i położył mu delikatnie dłoń na ramieniu.

- Ufam Ci jak nikomu innemu. - odezwał się, a szatyn drgnął i spojrzał na niego zaskoczony.
- Syriusz? Co tu robisz? Jak rozmowa? - zapytał patrząc chłopakowi w oczy.
- W sumie nieźle. Mam tydzień szlabanu u Hagrida i zabrali nam punkty. - odezwał się cicho.
- Wiesz, że nie pytam o tą z dyrektorem. Jak rozmowa z Regulusem?
- Oh... No tak. Um. - powiedział i opadł na łóżko obok szatyna. - Ja... - zaczął, a czując łzy napływające do oczu, ukrył twarz w dłoniach. - ... Nie wiem czy mam jeszcze brata.
- Jak to? - dołączył się James.
- Tak to. - powiedział i opowiedział im dokładnie rozmowę z bratem.

Pod koniec już nawet nie próbował hamować łez. Nim się otrząsnął, został przyciągnięty przez szatyna i mocno przytulony. Po chwili zaskoczenia pozwolił sobie na uwolnienie kumulujących się w nim emocji i wtulił mocniej w jego koszulę.

- Syri... - zaczął Remus delikatnie głaszcząc go po włosach. - Masz nas i nasze wsparcie. Nie jesteś żadnym zdrajcą krwi.
- Rosier miał rację. Jestem i zdrajcą krwi i pedałem. - zaśmiał się odsuwając od szatyna i patrząc mu w oczy. - Właśnie. On chyba o nas wie.
- Skąd? - zapytał zdezorientowany.
- A żebym to ja wiedział. A i Dumbledore też wie.
- A ten skąd? - zapytał tym razem okularnik.
- Ja mu powiedziałem. Dał nam błogosławieństwo. - zaśmiał się cicho brunet widząc rumieńce szatyna.
- Dyrektor szkoły wie o was, a boicie się przyznać przed innymi uczniami. - dodał James.
- To Remus się boi. Ja mogę to wykrzyczeć to co całemu światu.
- Nie możesz. Poza tym skoro Rosier już wie to pewnie cała szkoła też.
- To problem z głowy. - skomentował Syriusz. - Chce się jutro dobrze bawić nie myśląc o niczym złym. A dobra zabawa bez ciebie nie istnieje.

Remus zarumienił się na te słowa i schował głowę w zagłębieniu szyi Syriusza.

- Nie wiem jak wy, ale ja to bym zapalił. - stwierdził Black.
- Czemu nie. To co w łazience? - zapytał okularnik.
- Ja na pewno odpadam. Nie będę się truć i wy też nie powinniście, poza tym jedyne o czym teraz marzę to położyć się spać. - powiedział Remus odsuwając od Syriusza.
- Proponujesz coś? - zapytał Syriusz ze swoim dwuznacznym uśmieszkiem.
- Ja? Czy James? - zapytał Remus.
- Bardzo chętnie zapalę i pogadam z Rogaczem, ale chyba bardziej wolę z Tobą pospać. - odpowiedział i znowu się zaśmiał z zawstydzenia chłopaka.
- Ja naprawdę chce spać. Myślę, że Peter uważa tak samo. - zwrócił się do blondyna, który prawie spał na siedząco.
- Co? Nie. Ja nie śpię. - odezwał się Peter ledwie kontaktując.
- Chcesz z nami zapalić? - zapytał zaciekawiony Syriusz.
- Co chcecie podpalić? Nie dziękuję. - odpowiedział im Peter. - Idę spać, a wy nie siedźcie na tym ognisku za długo. Jutro bal.

Syriusz spojrzał na Jamesa, a później na Remusa i zaczął się cicho śmiać. James wziął piżamę i wszedł do łazienki. Syriusz natomiast wziął papierosy i zapalniczkę i ruszył za nim.

- Nie powinieneś palić. To nie jest zdrowe. - odezwał się Remus zanim chłopak wszedł do łazienki.
- Martwisz się o moje zdrowie? - zapytał unosząc jedną brew. - Słodko. - dodał i wszedł do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
- Nie dość, że sam się truje to jeszcze namawia do tego Rogacza. - powiedział do siebie i wywrócił oczami.

Szybko przebrał się w piżamę i ułożył wygodnie na łóżku. Właśnie powoli odpływał, gdy usłyszał otwieranie drzwi i kroki, które w pewnym momencie ucichły. Leniwie otworzył oczy i o mało co nie zszedł na zawał. Przy łóżku stał Syriusz ze sztuczną brodą. Remus powstrzymał się od krzyku na początku nie poznając chłopaka.

- Dobrze się czujesz? - zapytał szatyn wściekły. - O mało nie zacząłem krzyczeć.
- Przestraszyłem Cię? - zapytał z nieudawanym rozbawieniem.
- Jeszcze pytasz? Otwierasz oczy, a przy twoim łóżku stoi jakiś facet z brodą. Ty byś się nie przestraszył?
- Nie. - powiedział i wszedł na łóżko szatyna rzucając sztuczną brodę na łóżko okularnika.
- A Rogacz gdzie? W ogóle po co mu była piżama? - zapytał Blacka, który właśnie usadawiał się obok niego.
- Poszedł się umyć. A później musi się w coś przebrać. Po to mu piżama. - zaśmiał się szarooki widząc jak czerwony jest Remus.
- A co myślałeś, że będziemy się tam całować albo robić coś innego? Nie pocałowałbym Rogacza. - mówił rozbawiony.
- A kogoś innego? - Remus zapytał po chwili szeptem, miał nadzieję, że Syriusz tego nie usłyszał.
- Co? - zapytał brunet doskonale słysząc co powiedział chłopak.
- Chce iść spać. Idź już do siebie. - powiedział już głośniej, jeszcze bardziej się czerwieniąc.

Syriusz bez większych próśb ze strony chłopaka wstał z łóżka. Pochylił się jeszcze nad twarzą szatyna.

- Tylko Ciebie chce całować.

Odezwał się i uśmiechnął widząc zaskoczenie i zawstydzenie szatyna. Przybliżył się jeszcze bardziej i pocałował zielonookiego. Szybko oderwał się od chłopaka i ruszył na swoje łóżko. Wtedy właśnie z łazienki wyszedł Potter.

- Łapo coś znowu powiedział Lunatykowi, że jest taki czerwony? - zapytał mierząc go podejrzliwym spojrzeniem.
- Ja? - udał zaskoczenie i położył sobie dłonie na sercu. - Nic takiego. Dobranoc. - skomentował i zakrył głowę kołdrą.
- Mhm... Tak... Dobranoc. - odpowiedział mu Remus i także zakrył sobie głowę kołdrą.

James tylko wywrócił oczami i sam rzucił się na swoje łóżko. Może i nie był zmęczony, ale sam też nie wiele mógł porobić. Ułożył się wygodnie i zamknął oczy licząc kafle przelatujące przez pętle, by w końcu razem z resztą Huncwotów odpłynąć do krainy sennych wizji. Mimo, że stres balem robił swoje, to dla czwórki przyjaciół ta noc okazała się jedną ze spokojniejszych. Rano dosłownie James wyskoczył ze swojego łóżka i krzycząc "Bal! Bal! Bal!" zaczął skakać po łóżkach innych, budząc resztę Huncwotów.

- Rogacz przysięgam, że przy następnej przemianie wyrwę Ci rogi i wsadzę w dupę jak ze mnie w tej chwili nie zejdziesz! - krzyknął Syriusz, na którym leżał szczerzący się jak wariat James.
- Oj nie marudź tylko wstawaj! Bal czeka! - krzyczał.
- Czekać to czekają lekcje. - powiedział Remus już przebrany w mundurek i pakujący książki do torby.
- A wcześniej śniadanie. - dodał Peter także przebrany w szatę.
- Musicie niszczyć mi humor z rana? Wstawaj Łapo!
- Wstanę jak ze mnie zejdziesz! Jesteś cięższy od trolla górskiego!
- Nie denerwuj się tak Łapo. Daj dziecku się pobawić. - powiedział Remus. - Jeszcze rok temu sam biegałeś po pokoju krzycząc "Noc Duchów! Noc Duchów!". - mówił żywo gestykulując.

Syriusz zdążył wstać z łóżka zrzucając Jamesa na podłogę. Popatrzył na dziwne gesty Remusa i zmrużył oczy.

- Czy ty się ze mnie nabijasz? - zapytał.
- Może... - odezwał się Remus uśmiechając, gdy Syriusz zaczął do niego powoli podchodzić. - Gdzie się podziało twoje wewnętrzne dziecko?
- Dorosło. - odezwał się stając przy szatynie.
- Szczerze w to wątpię. - odpowiedział mu wytrzymując spojrzenie bruneta.

Syriuszowi zatańczyły w oczach iskierki rozbawienia i na jego twarz wkradł się chytry uśmieszek.

- Cukierek albo psikus - odezwał się cicho przybliżając twarz do chłopaka.
- Nie mam przy sobie czekolady. Jest u mnie w szafce nocnej. - odezwał się dalej uśmiechając.
- W takim razie psikus. - powiedział diabelsko się uśmiechając.

Remus zrobił zdziwioną minę. Nim się ogarną Syriusz wstał i złapał go w pół przerzucając sobie przez ramię. Remus zaczął się śmiać i próbował oswobodzić się z pułapki.

- Puść mnie Łapo! - krzyczał ciągle śmiejąc się, a Syriusz chodził z nim po pokoju, James i Peter zginali się ze śmiechu.
- Skoro tego chcesz. - powiedział Syriusz i poluźnił uścisk.

W ostatniej chwili, gdy Remus już myślał jak bolesne będzie spotkanie z podłogą, znowu zacisnął się na jego nogach. Remus odetchnął z ulgą.

- Nadal chcesz żebym Cię puścił? - zapytał Syriusz.
- Nie! Nie puszczaj mnie! - mówił głośno szatyn.
- Tak myślałem. - uśmiechnął się przebiegle.

Zrobił jeszcze jedną rundkę wokół pokoju i podszedł do łóżka szatyna. Rzucił go lekko na łóżko i popatrzył na niego wyzywająco. Gdy ten złapał z nim kontakt wzrokowy, brunet powoli przybliżył się znowu do twarzy szatyna.

- A teraz cukierek. - powiedział i pocałował chłopaka w usta, po czym szybko się odsunął. - Lepsze niż słodycze.

Remus tylko otwierał i zamykał usta. Czuł jak mocno się czerwieni, westchnął ciężko i wstał z miejsca. Wyszukał w sobie ostatki pewności siebie i spojrzał na chłopaka, który uśmiechał się do niego chytrze, opierając o łóżko szatyna.

- Ubieraj się cukierku, a nie znowu dziecinniejesz. - powiedział Remus.
- Cukierku? - zapytał Syriusz. unosząc jedną brew.
- Wolisz Łapciu? - krzyknął James ze swojego łóżka.
- Wolę byś się nie wtrącał. - odciął się Syriusz i wrócił wzrokiem do szatyna.
- Nie gap się. Masz pięć minut na ogarnięcie, bo inaczej idziemy bez Ciebie. - powiedział zielonooki i podszedł do szafki nocnej.

Syriusz wystrzelił jak rakieta i szybko wyjął z kugra mundurek gnając później do łazienki. Słychać było tylko wodę z umywalki, kilka mniejszych przekleństw i już po około dziesięciu minutach wyszedł Syriusz. Miał źle zapiętą koszulę, krawat tylko przerzucony przez szyje i pasek od spodni jeszcze nie dopięty. Ale fryzura była ułożona w nienagannym stanie. Remus zlustrował go sceptycznnym spojrzeniem.

- Spóźniłeś się. - powiedział i podszedł do chłopaka. - Poza tym jak ty wyglądasz?
- No jak? Normalnie. - powiedział uśmiechając się.
- Daj mi chociaż poprawić koszulę. Wyglądasz jakbyś wracał z imprezy. - skomentował Remus.

Bez odpowiedzi zajął się poprawnym zapięciem guzików, a później na szybko zawiązał krawat, Syriusz przyglądał mu się szczerząc jak głupi co denerwowało szatyna.

- Pasek od spodni też chcesz zapiąć? - zapytał brunet poruszając sugestywnie brwiami.
- Z tym sobie musisz sam poradzić. - powiedział starając się nie dać po sobie poznać zawstydzenia.
- Dziwna ta wasza para. Zazwyczaj się rozbiera drugą połówkę, a nie ubiera. - skomentował James.
- Jeśli chcesz to mogę się rozebrać dla Luńka. - odpowiedział mu Syriusz. - Co ty na to Lunatyku?
- Przeżyje bez oglądania Cię bez ubrań. Dobra chodźmy na śniadanie. - odpowiedział, czuł że zaczynają go piec policzki więc złapał za torbę i ruszył do wyjścia.
- Nie ukryjesz tych rumieńców! - krzyknął za nim Syriusz i razem z Jamesem i Peterem ruszył za chłopakiem.

Mimo późnej pory na śniadaniu nie było sporo osób. Najwidoczniej niektórzy robili sobie wolne od posiłków, by mieć miejsce na wieczorną ucztę. Po śniadaniu, na którym James o mało nie zadłatwił się kawałkiem pieczywa ruszyli odrazu na lekcje. Na Eliksirach robili wywar żywej śmierci jednak nikomu nie wyszedł najlepiej. Nawet Lily miała z nim problem. Według Slughorna był dobry, ale nie tak jak u jednego z uczniów domu węża. Syriusz skomentował to tylko tym, że te obślizgłe typki piją takie eliksiry jak herbatkę to i lepiej im wychodzi ich przyrządzanie, za co dostał ostrzeżenie od profesora. Na kolejnych zajęciach tym razem latania miał zabawę z Jamesem, w której obaj próbowali na małej wysokości zrzucić się z mioteł. Nie słuchali uwag Pani Hooch i nabijali się gdy ktoś sobie nie radził. Remus stał ciągle na ziemi miejąc nadzieję, że nauczycielka pozwoli mu na niej zostać. Nie lubił wysokości i nie ufał urządzeniom zwanym miotłami. Syriusz doskonale to wiedział, a mimo to posunął się do takiego czynu. Podleciał do Remusa i posadził go na swojej miotle po czym wzbił się w powietrze. Remus krzyczał na niego, by wrócili na ziemie i uporczywie trzymał się szaty szarookiego starając się nie patrzeć w dół. W końcu po groźbie Hooch, że dostanie szlaban na Quidditcha, Syriusz odstawił szatyna na ziemie po czym dostał od niego książką w tył w głowy i wiązankę bardzo niecenzuralnych słów. Po tej lekcji Remus nie odzywał się do chłopaka przez pare godzin. Dopiero na ostatniej lekcji - Transmutacji musiał się do niego odezwać, gdyż McGonagall kazała ćwiczyć w prach z ławek zaklęcie tranmutacji częściowej. Tak też twarz Syriusza skończyła jako pół człowiek, pół kaczka i Remus nie chciał go odczarować do samego końca lekcji. McGonagall uznała, że jak na pierwszy raz poszło mu całkiem dobrze i mimo, że Syriusz coś tam kwakał, to nie zwróciła na to większej uwagi. James i Peter śmiali się tak bardzo z oburzenia bruneta, że kompletnie nie mogli się skupić nawet na promowaniu zaklęć na sobie. Pod koniec lekcji McGonagall poprosiła o przemianę Syriusza i później musiała coś ogłosić.

- Na balu oczekuje od was nienagannego prowadzenia się i braku jakichkolwiek złych manier. To tyczy się głównie was panowie. - mówiła patrząc na Jamesa i Syriusza, którzy udawali obrazę. - A teraz miłych przygotowań i do zobaczenia w Wielkiej Sali o stałej porze kolacji.

Po skończonych zajęciach czwórka przyjaciół jak naszybciej pobiegła do swojego pokoju. Przed nimi była niezła zabawa i chcieli jak najlepiej się do niej przygotować. Czas było przebrać się w stroje i zaszaleć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top