ROZDZIAŁ 30.
CZAS DO DNIA PRZED BALEM...
Dla całej czwórki przygotowania do balu zaczęły się dopiero dwa dni przed. Wcześniej Huncwoci skupiali się na sprawach ważnych i ważniejszych. Remus przesiadywał sporo w bibliotece, zazwyczaj ku niezadowoleniu Syriusza w towarzystwie Marlene ucząc się i zaczynając przygotowywać do zbliżających się nieubłaganie SUMów. Lily w tym czasie przebywała z Dorcas chodząc po sklepach i szukając stroju idealnego, gdyż partnerka balowa Syriusza stwierdziła, że ubfanie podobnego stroju do Lily nie jest w jej stylu i po prostu tego nie zrobi. James gdy tylko miał trochę wolnego czasu zgarniał Syriusza i biegł potrenować latanie, tłumacząc że treningi raz dziennie mu nie wystarczają, by być najlepszym graczem. Sprzeciw Blacka był daremny, gdyż James nie zwracał nawet uwagi na jego tłumaczenia typu "chce pobyć trochę ze swoim chłopakiem". Potter przyznał się na jednym z takich wypadów, że mimo ich przyjaźni czuje pewne ukłucie zazdrości z powodu nie samej relacji Blacka i Lupina, a tego, że on sam dalej nie zbliżył się do Lily, która znowu zaczęła przebywać głównie w towarzystwie Snape'a. Peter pewnego dnia przyznał się do niewiarygodnej rzeczy.... Mianowicie pocałował Mary, a po dopytaniu go okazało się, że to ona zainicjowała pocałunek co przez prawie dwa dni James i Syriusz mu wypominali naśmiewając się z niego, tylko Remus go wspierał i upominał dwójka gryfonów, by mu nie dokuczali. W końcu Mary i Peter przyznali się przed innymi, że są parą, jednak mimo kilku czułości specjalnie nie okazywali tego. Bardziej widać to było, gdy jeszcze nie potwierdzili tego światu. Przez te pare dni Syriusz prawie codziennie próbował porozmawiać ze swoim bratem, jednak ten go unikał albo uciekał gdy ten chciał do niego podejść. Starszy Black czuł coraz większą irytację, przez to miał zły humor i często kłócił się o to z Remusem. Syriusz w pewnym momencie zaczął coraz częściej łapać się na tym, że myśli o Remusie w TEN sposób. Był załamany, że jego organizm właśnie teraz postanowił sobie przechodzić etap dojrzewania. Nie przyznał się do tego Remusowi. Czasem podczas pocałunków lub zwykłych przytulanek przerywał i szybko uciekał od szatyna nie chcąc by ten pomyślał o nim, że jest obrzydliwy czy zboczony widząc jego "mały problem". Zaczynało naprawdę martwić bruneta to, że czasem przy Lupinie nie jest w stanie nad sobą zapanować. Dodatkowo nie ułatwiał mu tego zielonooki coraz częściej okazując wobec niego uczucia i sam go prowokując nawet o tym nie wiedząc. Remus znajdował spokój w ramionach Syriusza po tym jak Snape zaczął mieć go bardziej na oku. Czasem, do czego przyznała się Lily, Snape dopytywał o jego dziwny stan i comiesięczne znikanie. Szatyn bał się, że jego sekret wyjdzie na jaw i gdyby nie pomoc i wsparcie jego przyjaciół to pewnie już dawno by się załamał albo uciekł jak dziecko do rodziców i udawał, że nie istnieje. Syriusz okazał się naprawdę opiekuńczy, za każdym razem gdy zielonooki miał zły humor albo był smutny, Black starał się przy nim być, przytulać, pocieszać. Czasem szło mu dobrze, czasem gorzej, ale nawet bez powiedzenia tego na głos, Remus był mu wdzięczny za to, że po prostu z nim jest. Ich uczucie rozkwitało z każdym dniem, ukrywanie emocji i ich relacji stawało się coraz trudniejsze. Syriusz nie mógł doczekać się balu, nie tylko dla samej zabawy, a właśnie zważywszy na fakt, że tuż po nim mógł w końcu przyznać się przed wszystkimi do tego, że zdobył swojego wilczka. Już nawet wymyślił kilka sposobów jak oznajmić to całej szkole na co Remus odpowiadał definitywnie "NIE", ale szarooki specjalnie nie chciał się tym przejmować. Powoli zbliżał się dzień Nocy Duchów i wszyscy zaczynali już niecierpliwie czekać na bal. Jeszcze kilka dni temu żaden z Huncwotów się tym specjalnie nie martwił.
SYRIUSZ I REMUS
Dopiero dzień przed samym balem od samego rana było dość stresowo. James biegał po pokoju krzycząc, że to już jutro i nie wie jak to będzie, czy jego strój sposoba się Lily, czy nie narobi sobie problemów (chociaż tym najmniej się przejmować... no dobra, wcale), czy nie pomyli kroków tańcząc z Lily, czy nie powie czegoś głupiego. Remus zbierał swoje książki do torby śmiejąc się z załamania okularnika. Syriusz od samego rana był nie w humorze i to nie przez stres przed balem, a przez to, że mimo wszystko dalej nie porozmawiał z Regulusem. Remus postanowił nie wtrącać się i cierpliwie czekać na to czy Syriusz sam postanowi przyznać się do tego co go trapi. Peter był jakiś nieobecny ciągle mamrocząc coś pod nosem. Pewnie stresował się, bo dzisiaj miał zaliczenie u McGonagall ćwiczeń, których uczył się i ćwiczył razem z Remusem.
- Pójdzie Ci dobrze Peter. - odezwał się szatyn.
- Sam nie wiem. To jest trudne. - odpowiedział mu opadając zdołowany na łóżko.
- Dobrze ci szło pod koniec naszych lekcji. Dasz siebie radę. James a ty przestań tak chodzić w kółko. - mówił szatyn najwidoczniej jedyny opanowany.
- Właśnie Łosiu. Kręcisz się jak gówno w klozecie. - dodał Syriusz, ale nie z takim entuzjazmem jak zawsze, gdy dogryzał Potterowi, zmartwiło to Remusa.
- Gdy ja nie umiem się opanować. To pierwsze takie wyjście z Lily. Nie mogę tego zawalić. - wytłumaczył im także opadając na łóżko.
- Uspokujcie się i zacznijcie zbierać w końcu. Jesteście jeszcze w piżamach, a za kilkanaście minut będzie śniadanie. - powiedział Remus pakując ostatni podręcznik i zamykając torbę.
- Dobra. Masz rację Luniaczku. - odpowiedział mu James, po czym wziął rzeczy i udał się do łazienki.
Syriusz przyglądał mu się chwilę, jednak odwrócił wzrok. Remusowi serce pękało widząc go takiego przygaszonego i smutnego. Westchnął cicho i przeczesał włosy. Czuł, że musi pomóc Syriuszowi, ale jak będzie się narzucać to tylko pogorszy sprawę.
- Ja już pójdę. Spotkamy się na śniadaniu. - odezwał się szatyn do butów, nie chcąc patrzeć na smutek Syriusza.
- Nie poczekasz na nas? - zapytał Peter.
- Chce jeszcze zanieść książki do biblioteki. - odpowiedział i ruszył do wyjścia.
Syriusz spojrzał na niego. Zdecydowanie Remusowi coś było, skoro nie chciał na nich poczekać ani rozmawiać. Nim szatyn zamknął za sobą drzwi zdążył wybiec za nim. Złapał jego rękę.
- Zaczekaj. - odezwał się i odważył spojrzeć mu w oczy. - Co się dzieje?
- Ty mi powiedz. - powiedział i odwzajemnił spojrzenie. - Jesteś przybity, z nikim nie chcesz rozmawiać, na mnie nawet nie patrzysz. Powiedz mi. Chodzi o Rega tak?
- Remi. - zaczął i przyciągnął do siebie szatyna. - Nie musisz się przejmować.
- Zrozum, że się martwię. Chcę pomóc, ale nie wiem w czym i jak. - mówił i położył mu dłoń na policzku.
- Dobrze, że je... - zaczął, ale przerwał i jak oparzony odsunął się od Remusa słysząc kroki z góry schodów.
Na szczęście osoba, która schodziła nie zwróciła na nich większej uwagi. Był to starszy od nich gryfon, który jak większość uczniów o tej porze biegł na śniadanie. Gdy zniknął im z oczu Syriusz znowu przyciągnął szatyna za koszulę i delikatnie pocałował w usta. Uśmiechnął się gdy Remusa policzki zrobiły się czerwone.
- Jest dobrze Remi. A po balu będzie jeszcze lepiej. Chce Cię całować nie zwracając uwagi na to czy ktoś nas zobaczy.
- Syriusz ja... - zaczął Remus spuszczając głowę. - ...boję się jak inni zareagują na nasz związek.
- Nie chcesz by inni wiedzieli? - zapytał smutno.
- Nie o to chodzi. Będą mówić o nas. - odpowiedział mu.
- I co z tego? Zawsze mówią. Jak nie ta plotka to inna. - odpowiedział bardziej stanowczo. - Czujesz coś do mnie? - zapytał unosząc jego podbródek.
- Wiesz, że tak. - odpowiedział unikając jego spojrzenia.
- Więc czego się boisz? - zapytał.
- Że nas nie zaakceptują. - powiedział cicho.
- Za bardzo się przejmujesz. - odpowiedział i przytulił szatyna.
- Jak to się stało? - zapytał wtulając się w koszulkę od piżamy bruneta.
- Co takiego? - odezwał się Syriusz bawiąc kosmykami włosów szatyna.
- Że rozmawialiśmy o tobie i to ja miałem ciebie pocieszać, a nie ty mnie. - odpowiedział.
- Hm. - Syriusz uśmiechnął się. - Nie jestem pewien, ale taki obrót spraw mi pasuje. A teraz zapraszam Cię do środka. Już i tak nie wyrobisz się do biblioteki, więc poczekasz na mnie i razem pójdziemy na śniadanie.
- No i czemu się szczerzysz. - szatyn zaczął szturchać bruneta w ramię.
Syriusz złapał za klamkę w tym samym momencie co James z drugiej strony. Otworzyli drzwi i zderzyli się w progu.
- Cholera Rogacz. - odezwał się Syriusz trzymając za głowę.
- Było krzyczeć uwaga. - powiedział także trzymając się za głowę. - Myślałem, że już poszliście.
- My? Nie poza tym mam iść tak? - zapytał wskazując na swój strój.
- Jak dla mnie to możesz i iść w samych różowych gaciach. Myślę, że i Remus nie miałby nic przeciwko. - odpowiedział mu okularnik.
- Intrygująca propozycja. - skomentował szatyn wymijając ich i wchodząc do pokoju.
- Czy ty? - zapytał Syriusz zaskoczony. - Słyszałeś go?
- Nie wnikam co wam tam po głowach chodzi. Ja z Glizdkiem już idę wy możecie sobie jeszcze zostać. Tylko ostrzegam. - pogroził mu palcem. - Bez żadnych numerków.
- Wierzysz, że Ciebie posłucham? - zapytał Syriusz unosząc brew i robiąc swój dwuznaczny uśmieszek.
- No tak. Mów do słupa, a słup dupa. - skomentował i razemz Peterem ruszył w dół po schodach.
Syriusz szeroko się uśmiechnął i wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Popatrzył na szatyna, który wyjmował książki z torby. Remus stwierdził, że dzisiaj już nie wyrobi się do biblioteki, a nie chce taszczyć ze sobą tylu książek. Nie spodziewał się, że brunet nagle pojawi się za nkm i mocno obejmie. Złożył delikatny pocałunek na karku szatyna i odsunął się od niego wracając na swoje miejsce i szukając czegoś w kufrze.
- Mamy problem. - odezwał się przerzucając rzeczy, a gdy szatyn już na niego spojrzał, szybko dodał. - Nie mam różowych majtek.
- No debil. - skomentował Remus i usiadł na łóżku.
- Zawsze mogę być bez niczego. - odezwał się i uśmiechnął na widok czerwonego szatyna.
- Ubieraj się a nie gadasz. - odpowiedział mu zielonoki starając się, żeby ten drugi nie zobaczył jak bardzo się zawstydził.
Syriusz już bez zbędnych komentarzy zaczął zdejmować z siebie piżamę, wykorzystał, że Remus jest zajęty i szybko zmienił dół piżamy na bokserki i czarne jeansy. Gdy zdejmował koszulkę od piżamy, zatrzymał się w połowie i z chytrym uśmieszkiem spojrzał na szatyna, który starał się na niego nie patrzeć co raczej słabo mu wychodziło.
- Dalej Cię zawstydza patrzenie na mnie bez koszulki? - zapytał przypominając sobie sytuacje z pociągu prawie dwa miesiące temu.
- Dalej musisz się ze mną droczyć i mi to wypominać? - odpowiedział mu pytaniem.
- Nie odpowiedziałeś. - odezwał się zdejmując koszulkę.
Remus wstrzymał powietrze przyglądając się prawie bezwstydnie brunetowi. Jeszcze bardziej się zarumienił.
- Jest to dla mnie jeszcze trochę krępujące. - zaczął niepewnie Remus.
- Jesteś moim chłopakiem. Przed kim jak przed kim, ale przede mną nie musisz się wstydzić. - odezwał się podchodząc do niego (dalej bez koszulki).
Syriusz stanął obok jego łóżka i kucnął, by móc lepiej go widzieć. Remus uporczywie wpatrywał się w jego oczy, powstrzymując wewnętrznie, by nie zjechać spojrzeniem niżej. W końcu nie wytrzymał i zlustrował jego dobrze, jak na jego wiek, zbudowany brzuch i ramiona. Pojechał wyżej wzrokiem, zatrzymując się chwilę na ustach, które ułożone były w chytry, szelmowski uśmieszek. Później wrócił do oczu, które były coraz bliżej.
- Musisz być taki przystojny? - zapytał szatyn.
Remus kładąc dłoń na wysokości serca, które brunetowi zaczynało naprawdę mocno bić, Lupin uśmiechnął się czując to i spojrzał mu głebiej w oczy gdy szarooki zatrzymał się przed jego twarzą, tak że ich nosy prawie się stykały. Miał zarumienione policzki i iskierki rozbawienia w oczach. Remus nie wytrzymał tego czekania i sam objął twarz bruneta i przyciągnął do pocałunku. Syriusz nie był w stanie powstrzymać uśmiechu, gdy Remus podczas pocałunku wstał razem z brunetem na podłogę i objął go w pasie przyciągając tym bliżej siebie Syriusza. Black starał się dać prowadzić w tym pocałunku, a było to dość trudne. W końcu nie wytrzymał i oderwał się od zaskoczonego szatyna, dając sobie chwilę na zaczerpnięcie powietrza i sam przywarł do ust zielonookiego w zaborczym pocałunku, na co szatyn cicho mruknął niezadowolony, ale w końcu odpuścił i dał mu się zdominować. Ręce Syriusza zdecydowały się "zbadać teren" i zaczął gładzić szatyna po plecach. Najpierw po koszuli, później wkradając się pod spód i wodząc opuszkami po gołej skórze chłopaka, która mimo wielu blizn okazała się naprawdę miękka i delikatna. Remus jęknął cicho gdy Syriusz dotknął jego skóry po raz pierwszy. Miał zimne dłonie, co doprowadzało do dreszczy szatyna i pojawienia się gęsiej skórki. W końcu, gdy znowu zabrakło im powietrza odkleili się od siebie. Obaj byli zarumienieni. Popatrzyli sobie w oczy, Syriusz uśmiechnął się chytrze.
- Musi... Musimy iść na śniadanie. - zająknął się szatyn.
- Mhm. - mruknął tylko Syriusz i podszedł do swojego kufra wyciągając białą koszulę i krawat.
Szybko ubrał się, nie spuszczając z oka zawstydzonego Remusa. Później z krótkim "Idziemy" udał się do wyjścia. Remus westchnął ciężko, złapał powietrze do płuc i ruszył za chłopakiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top