ROZDZIAŁ 29.
SYRIUSZ I REMUS
- Zostaw ich. Widzisz jak uroczo śpią? Potter odczep się. - Remus usłyszał cichy głos należący do Lily.
- Oh tylko ich obudzę. - tym razem odezwał się James.
Remus otworzył oczy i ujrzał przy samej twarzy włosy Syriusza. Całkiem zapomniał, że zasnął z nim w ramionach. Nim zdołał rozejrzeć się po pomieszczeniu, jakaś postać zasłoniła mu ogień kominka.
- No proszę, proszę. - odezwał się Potter stojąc nad dwójką leżących gryfonów. - Kogo my tu mamy? - zapytał szczerząc się jak wariat i poruszając znacząco brwiami.
- Spieprzaj stąd Rogacz. - odpowiedział mu Syriusz, który właśnie się przebudził, z głową dalej położoną i wtuloną w klatę Remusa.
- Potter zostaw ich w spokoju. - odezwała się Lily stając obok chłopaka i ciągnąc go za koszulkę.
- James? Lily? Co wy tu robicie? - zapytał zdezorientowany i cały czerwony Remus.
- Lepsze pytanie brzmi, co WY tu robiliście? - zapytał i znowu poruszył znacząco brwiami.
- Bzykaliśmy się. - odpowiedział mu Syriusz dalej nie podnosząc głowy. - Nie wolno?
- Nie. To znaczy... ugh. - odezwał się Remus i spiorunował chłopaka wzrokiem. - Niczego takiego nie robiliśmy. Tylko rozmawialiśmy.
- Tylko rozmawialiście. - zamyślił się okularnik.
- I ze sobą spaliście. - dodała cicho dziewczyna.
- Spaliśmy, ale nie w tym sensie. Łapo powiedz coś. - szatyn próbował ich bronić.
- Mhm. Rozmawialiśmy. Spaliśmy. Całowaliśmy. - mówił zaspanym głosem wtulając się mocniej w chłopaka.
- Dobra lepiej siedź cicho. - powiedział szatyn i wyswobodził się z uścisku bruneta spadając na podłogę.
- Ej! - oburzył się Syriusz.
- Dobra, a teraz na serio, co tu robicie? - zapytał Remus wstając z podłogi.
- Szukaliśmy was. Zaraz będzie kolacja. - odezwała się Lily.
- A myślicie, że chcieliśmy być znalezieni? - zapytał Syriusz.
- Zważywszy na to, że drzwi się pojawiły to chyba tak. - odezwała się dziewczyna.
- Głupie drzwi. - odezwał się Syriusz siadając na kanapie i przecierając zaspane oczy.
- Chyba ty głupi. Wstawaj, idziemy na kolację. - odezwał się Remus kopiąc bruneta w kostkę.
- Dla ciebie wszystko. - odpowiedział przesłodzonym głosem i wstał z kanapy.
- Siedź cicho. - wysyczał szatyn przez zaciśnięte zęby.
Syriusz ułożyć usta w dziubek i posłał całusa chłopakowi na co ten wywrócił tylko oczami i głośno westchnął. Lily i James przyglądali się tej dwójce z szokiem i niedowierzaniem wymalowanym na twarzach, ale też ze szczerymi uśmiechami. W tych swoich dziwnych zabiegach byli wyjątkowo słodcy i uroczy przez co odrazu zyskali w głowie rudowłosej miano jednej z bardziej udanych par w zamku.
- Rozumiem, że pogodzeni? - zapytał okularnik wychodząc z Pokoju Życzeń zaraz za Syriuszem.
- Chyba tak. - odezwał się. - Serio głupio się zachowałem wtedy na obiedzie.
- Było, minęło.
- Jak było w Hogsmeade? - zapytał Syriusz chcąc zmienić temat.
James zaczął mu opowiadać o wszystkim co robił z Lily nie umiejąc sie powstrzymać. Mówił jednak cicho, by dziewczyna idąca z Remusem z tyłu nie usłyszała. Szatyn natomiast musiał porozmawiać z rudowłosą na temat jego relacji z Syriuszem.
- Czyli jesteście razem? - spytała dziewczyna.
- Jesteśmy. Nawet zaliczyliśmy już mały kryzys. - zaśmiał się, przez co dwójka gryfonów odwróciła się, machnął ręką by się nie przejmowali.
- Już widzę minę Dorcas jak się o tym dowiaduje. - odezwała się.
- Właśnie. Możesz im narazie nie mówić? Ustaliłem z Łapą, że przyznamy się dopiero po balu, by nie było niezręcznie dla Dorcas i Marlene.
- Umm no dobrze. Skoro tak ustaliliście. Ale jesteś szczęśliwy? - zapytała.
- Szczęśliwy? - powtórzył i spojrzał na Syriusza, który w tym samym momencie patrzył na niego, uśmiechnął się ciepło. - Tak, jestem.
Dziewczyna nie zapytała o nic więcej. Do Wielkiej Sali wchodzili jako jedni z ostatnich, więc bez zbędnych rozmów usiedli na swoich miejscach. Tylko Syriusz idąc do stołu gryfonów rzucał mordercze spojrzenie ślizgonom. Chcąc nie chcąc musiał w końcu rozmówić się z bratem i jego "koleszkami". Pod stołem chwycił za dłoń Remusa, na co chłopak się zarumienił. Takiej właśnie reakcji się spodziewał, uwielbiał zawstydzać go i przyglądać się jak jego policzki pokrywają się czerwienią.
- Co wy tam pod stołem robicie, że Luniek taki czerwony? - zapytał James unosząc jedną brew.
- Ugh... Nic. - odezwał się Remus i zabrał dłoń od Syriusza, skupił się na jedzeniu swoich kanapek.
- Nic, a nic. - Syriusz uśmiechnął się do Pottera przebiegle i także skupił na jedzeniu.
Reszta kolacji minęła im szybko. Rozmawiali głównie o zbliżającym się balu. Po skończonym posiłku Remus pobiegł szybko po szatę i odznakę prefekta do dormitorium i później razem z Lily ruszył na obchód. Syriusz w tym czasie musiał uzupełnić ostatnio zadane lekcje. Nie chciał by okazało się później, że ma gdzieś naukę, gdyż Remus by mu tego nie podarował. Przez te kilka godzin gdy Lily i Remus spacerowali po korytarzach pilnując porządku i rozmawiając na różne tematy, on pisał byle jak wypracowania i obmyślał w głowie jak porozmawiać z własnym bratem, jego myśli zajmował też pewien zielonooki szatyn i wtedy na jego twarz mimowolnie wkradał się uśmiech, czego James nie zapominał mu wypominać. Po kilku godzinach w końcu cała czwórka mogła położyć się do łóżek i iść spać. Umyci i przebrani w piżamy śmiali się jednak w najlepsze, docinając sobie, albo komentując co będą robić na balu popijając schowane przez Jamesa piwo kremowe i jedząc czekoladę Remusa. W końcu po pewnym czasie zaczęły im ciążyć powieki, a raczej trójce z nich, bo Peter od dłuższego już czasu spał w najlepsze od czasu do czasu mamrocząc coś przez sen. Stwierdzili, że z rana posprzątają bałagan jaki narobili i wskoczyli na swoje łóżka. No dobra James był na swoim, Remus też, tylko Syriuszowi się coś pomyliło.
- Yyy Łapo? - zapytał cicho Remus widząc jak ten układa się na jego łóżku.
- Hm? - mruknął chłopak lustrując drugiego i przyglądając mu się z założonymi pod głową rękami z typowym dla niego uśmieszkiem.
- Chyba pomyliły Ci się łóżka. - odezwał się James. - W tym wieku nie mogę zostać jeszcze wujkiem.
- Ale ty wiesz że dwóch facetów... - zaczął Syriusz.
- Zamilcz. - przerwał mu cały czerwony Remus. - Nic już więcej nie mów i idź do siebie.
- Szczególnie, że ciało w ciemności traci na oporności. - dodał Potter.
- Tylko ty mogłeś powiedzieć coś tak głupiego. - odezwał się Remus przejeżdżając dłonią po twarzy i załamując ręce.
- Ciało rzucone na łoże traci na oporze. - odpowiedział okularnikowi Syriusz siadając, by móc go dojrzeć z łóżka Remusa.
- Dobra nie tylko ty. - skomentował szatyn kręcąc głową.
Syriusz i James spojrzeli na siebie i wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem. Widać, że ta dwójka jest stworzona by razem koegzystować i utrudniać życie innym. Mimo to Remus nie mógł powstrzymać się od lekkiego uśmiechu słysząc tak melodyjny dźwięk, jakim był śmiech bruneta. Odezwała się w nim nagła i niepohamowana odwaga i chęć bliskości, więc niewiele myśląc przybliżył się do bruneta, objął jego twarz rękoma i przyciągnął do siebie łącząc ich usta w czułym pocałunku. Syriusz zamruczał z aprobatą oddając się przyjemności. Tak szybko i nieoczekiwanie jak Remus pocałował go, tak też się od niego oderwał. Syriusz popatrzył na niego z wyrzutem, na co ten się tylko uśmiechnął odsuwając trochę od bruneta.
- A teraz do siebie. - powiedział szatyn tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Jeśli ładnie poprosisz. - powiedział przybliżając się znowu do chłopaka.
- Ja tu próbuje spać. Zniszczycie mi moje dzieciństwo zboki! - powiedział Potter chowając twarz za poduszką.
- Kto tu jest zbokiem? Ja całujący swojego chłopaka czy ty przyglądający się temu z zazdrością? - zapytał Syrisuz wystawiając głowę za ramię Remusa by patrzeć na Pottera.
- Daj Luniaczkowi trochę wolności i idź spać. Obstawiam, że po tygodniu będzie miał Cię już dość. - odpowiedział mu okularnik.
- Ja daję sobie maksymalnie dwa dni. - zaśmiał się Remus.
Syriusz z wyrzutem spojrzał najpierw na okularnika, później przenosząc wzrok na szatyna. Zmrużył oczy i zlystrował zielonookiego.
- Potter. - odezwał się poważnie.
- Hm? - odpowiedział mu cicho wystawiając głowę zza poduszki.
- Muszę kogoś nauczyć manier, więc z łaski swojej zakryj oczka i nie podglądaj. Dorośli muszą porozmawiać.
Odezwał się ciągle patrząc szatynowi w oczy. Złapał go za koszulkę i przyciągnął, by złączyć ich usta w zaborczym, zapierającym dech w piersi pocałunku. Remus tylko w odpowiedzi jęknął, gdy Syriusz znowu wykorzystał okazję i wkradł się językiem do lekko uchylonych warg chłopaka.
- Demoralizujesz młodzież. - odezwał się Potter.
Syriusz nie odrywając ust od szatyna wystawił dłoń w kierunku okularnika i pokazał mu środkowy palec. Remus próbował się odsunąć, jednak ręka obejmująca go w pasie, wyjątkowo łatwo mu to uniemożliwiła. W końcu gdy Syriuszowi zaczęło brakować tchu oderwał się od ust chłopaka, ale nie odsunął patrząc mu prowokująco w oczy.
- To nie była rozmowa. - upomniał ich Potter.
- Była. Bez słów. - skomentował Syriusz.
- Mhm. - odpowiedział im tylko Remus cały czerwony patrząc z wyrzutem na bruneta.
- Teraz mogę iść do siebie. Do jutra Remi. - powiedział.
Wstając z łóżka odwrócił się jeszcze i szybko złożył pocałunek na szyji zdezorientowanego szatyna. Zielonookiego przeszedł przyjemny dreszcz, czego nie omieszkał nie zauważyć brunet. Z dwuznacznym uśmeszkiem i uniesionymi brwiami spojrzał w oczy szatynowi, który cały czerwony otwierał i zamykał usta. W końcu zielonooki pierwszy odwrócił wzrok i z cichym i szybkim "dobranoc" schował się pod kołdrą. Syriusz cicho się zaśmiał na zawstydzenie Remusa i położył się u siebie na łóżku.
- Zachowujesz się Łapo jak zakochana dziewczynka. - skomentował Potter układając się wygodniej na łóżku.
- Nie bądź zazdrosny. Ty też jesteś dla mnie ważny Rogasiu. - odezwał się Syriusz.
- Dobrze, że nie tak ważny, by się z Tobą lizać.
- Oh jeśli tak bardzo chcesz to mogę Ci dać całuska. Ale wiesz. Mój chłopak... - podkreślił wiedząc, że Remus jeszcze nie śpi. - ...może być zazdrosny, a z nim nie chcesz mieć do czynienia.
- Nie jestem i nie będę zazdrosny. - odezwał się spod kołdry szatyn. - I zaraz ty będziesz mieć ze mną do czynienia jak nie pójdziesz w końcu spać.
- Ha! Przypał Pchlarzu. - zaśmiał się James.
- Ciebie też się to tyczy Rogacz. - dodał szatyn.
- Tak mamo! - krzyknęli razem.
Po kilku minuatch w końcu zapanowała w pokoju gryfonów cisza i wszyscy zasnęli. Remus nie wiedział co to za uczucie, ktore zaczynało go ogarniać. Pewien piekący ból gdzieś w jego środku, za każdym razem gdy gdzieś blisko niego jest Syriusz. I jeszcze ten pocałunek w szyję. To naprawdę zadziałało bardzo dziwnie na niego. Takiego gorąca nie czuł nawet gdy niespecjalnie jako dziecko złapał za żelazko. Było to uczucie palące, ale nie bolesne. To było przejemne ciepło, którego nigdy by się nie spodziewał po tak delikatnym geście ze strony Syriusza. Remus obawiał się, że jego uczucie do bruneta odbierało mu wszelkie racjonalne myśli i zastępowało tylko tymi z brunetem w roli głównej. Najlepsze było w tym, że podobne odczucia miał Syriusz. Z nikim nie czuł tego co czuje do Remusa. Przygniatają go emocje, które coraz mocniej kumulują się w jego wnętrzu. Chciał wszystkim wykrzyczeć o jego uczuciu, chciał się nim szczycić. Dostał od losu szansę by być naprawdę szczęśliwy i chciał ją wykorzystać jak najlepiej. Takie drobne gesty i czułości jak ukradkowe pocałunki, przytulanie czy ta chwilą odprężenia w Pokoju Życzeń sprawiały, że owa dwójka gryfonów zaczynała rozpływać się w ich intymnym i prywatnym uczuciu nie chcąc się nim dzielić. Mimo, że nie wszyscy mogą zaakceptować taki związek, to Syriusz specjalnie nie chciał się tym przejmować, a Remus postanowił przynajmniej narazie o tym nie myśleć. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział, że będzie z Syriuszem to wyśmiał by go i jeszcze poklepał po ramieniu uznając, że ma nierówno pod sufitem. Podobnie pewnie postąpiłby Syriusz, dla którego najważniejsze było samo zdobycie kogoś. Nigdy nie chciał się przywiązywać bojąc odrzucenia, a wystarczyło trochę czasu i jeden wyjątkowy osobnik by zrujnować jego plany i światopogląd. Powoli oboje przekonywali się, albo już to wiedzieli, że zakochują się w sobie z każdym dniem coraz mocniej, nie przejmując tym, że czasem nawet lekki wietrzyk może zniszczyć najtrwalszą górę. Liczyli się tylko oni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top