ROZDZIAŁ 28.
JAMES I LILY
James podszedł do reszty i powiedział, że Remus jednak z nimi nie pójdzie tłumacząc to jego złym samopoczuciem. Lily podchodziła do jego wyjaśniej bardzo sceptycznie, dlatego gdy już szli do Hogsmeade odeszła z nim na bok i po prostu zapytała co się dzieje.
- Remus i Syriusz mieli małą sprzeczkę. - powiedział okularnik.
- Oni są w końcu razem? - zapytała.
- Są, a przynajmniej do dzisiejszego obiadu byli. - odezwał się. - Ta sytuacja to nie powód do zerwania, ale nie wiem co teraz siedzi im w głowie.
- Mam nadzieję, że się pogodzą. - odezwała się i ruszyła z powrotem do dziewczyn.
- Lily! - krzyknął za nią okularnik.
- Hm? - mruknęła odwracając się do chłopaka.
- Remus powiedział mi, że lubisz książki, może chciałabyś pójść ze mną do księgarni? - zapytał.
- Ja... Tak, chętnie. - odezwała się delikatnie rumieniąc. - Ale najpierw czekolada w Miodowym z resztą.
- Stoi. - zaśmiał się okularnik i nerwowo przeczesał włosy.
Ruszyli do reszty grypu. Peter i Mary o czymś dyskutowali, żywo gestykulując rękami. Dorcas i Marlene chichotały patrząc na tą dwójką, a gdy James i Lily do nich dołączyli cicho zagwizdały na co dziewczyna wywróciła oczami i nieznacznie się zarumieniła, a chłopak wyszczerzył jak watiat. Przez całą drogą rozmawiali, początkowym tematem był Quidditch i najbliższy mecz, później oczywiście bal, wspominiano też o SUMach i o tym jalie mają plany co do pobytu w samej wiosce. Wyszło na to, że pierwszym przystankiem było Miodowe Królestwo, a następnie udali się do herbaciarnii u pani Puddifoot. Usiedli przy jednym stole. Marlene i Dorcas odmówiły gdy James zaproponował napoje, tłumacząc, że dbają o linię. Lily za to z chęcią powiedziała, że ma ochotę na ciepłą herbatę ziołową, a Peter przyjął zamówienie Mary i razem z okularnikiem udali się do lady. Wrócili z gorącymi kubkami, Peter o mało nie wylał na Pottera wrzątku gdy siadał obok Mary. James usiadł naprzeciwko rudowłosej.
- Luniaczek też lubi taką herbatę. - skomentował.
- To on mnie nauczył ją pić. Poznaliśmy się na pierwszej uczcie zaraz po doborze domów i zaproponował mi, że zaklęciem zamieni sok dyniowy w herbatę.
- Udało mu się pierwszego dnia? - zapytała zaskoczona Marlene.
- No prawie. Herbata miała posmak dyni, ale była dobra. Od tamtej pory prawie codziennie próbował zmienić mój napój i w końcu po tygodniu mu się udało.
- Chwalił nam się tym cały wieczór. - zaśmiał się James razem z Peterem.
- Potem właśnie zaczął częściej przesiadywać z resztą Huncwotów przy stole, a ja z dziewczynami.
- A mimo to wasza przyjaźń przetrwała. - odezwała się Dorcas.
- Był przy mnie gdy potrzebowałam przyjaciela, a ja byłam przy nim gdy kłócił się z Blackiem, Potterem albo Pettigrew. Cieszę się, że mam takiego przyjaciela.
- Chodzi Ci o tą sytuację gdy pokłóciłaś się z Smarkeusem na drugim roku? - zapytał niepewnie okularnik.
- Właściwie to tak. Sev naprawdę mnie wtedy zdenerwował, a Remus był dobrym słuchaczem i umiał mnie pocieszyć.
- Pamiętam, że potem wpakowaliśmy mu do butów dżdżownice.
- To przeze mnie to zrobiliście? - zapytała.
- Remus powiedział mi, że byłaś smutna przez tego ślizgona. Chciałem... Znaczy chcieliśmy mu pokazać, żeby nie był takie przemądrzały i znał swoje miejsce.
- Oo to słodkie. Zrobili to w zemście za twój smutek. - powiedziała Marlene.
- A ja stanęłam wtedy w obronie Seva i byłam na was wściekła. Przepraszam Potter. - odezwała się.
- Nie wierzę. - powiedział i wstał z miejsca unosząc do góry ręce. - Dożyłem dnia gdy Lily mnie przeprosiła za kawał na Smarkeusie!
Cała grupa się zaśmiała, a rudowłosa wywróciła oczami i kazała usiąść na miejsce okularnikowi, mówiąc by nie robił z nich pośmiewiska przy ludziach, mimo że w pomieszczeniu oprócz nich było tylko kilka par. W końcu to miejsce najczęściej było odwiedzane przez zakochanych i to najczęściej w walentynki. Dopili swoje napoje i wyszli na zewnątrz. Już się ściemniało, ale James chciał jeszcze zabrać Lily do księgarni. Reszta nie popierała tego planu, więc rozdzielili się. I tak właśnie Potter szedł sam na sam z Evans do księgarni, a reszta do Zonka.
- Więc jednak randka? - zapytał okularnik przy wejściu do księgarni.
- Zapomnij. Zwykła wycieczka po książki. - odpowiedziała rudowłosa i weszła do środka
- Mi to brzmi jak randka. - odezwał się i wszedł za dzoewczyną.
Lily chodziła od regału do regału zachwycając się ogromnym wyborem magicznych książek. Wzrok Jamesa natomiast nie wystawał poza regał przezanzcony fanom Quidditcha. Było tam wszystko. Od podstawowych książek o tym sporcie, przez poradniki jak dobrze dbać o sprzęt, po czasopisma z najlepszymi drużynami. Okularnik odwrócił się na chwilę, by spojrzeć gdzie jest Lily. To co zauważył jeszcze bardziej przkeonało go, że ta dziewczyna jest wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Evans siedziała w dużym fotelu czytając cicho bajkę małej dziewczynce siedzącej na jej kolanach. Był to tak rozczulający widok, że Potter jedyne co robił to stał oparty o regał i patrzył maslanymi oczkami małego jelonka. Wsłuchał się w opowieść i z wymalowanym szokiem na twarzy podszedł do dziewczyny.
- Znam to. Czarodziej i skaczący garnek. - powiedział kucając obok Lily i małej dziewczynki.
- Zna pan Baśnie Barda Beedle'a? - odezwała się zza lady starsza kobieta, która prawdopodobnie była pracownicą tej księgarni.
- Mama czytała mi jak byłem mały. Na zawsze zapamiętam opowieść o trzech braciach. - mówił zafacynowany.
- Tak. Rodzice często czytają to dzieciom przed snem. Chodź, nie przeszkadzaj panience. - powiedziała do dziewczynki. - Przepraszam za wnuczkę, uwielbia jak ktoś jej czyta.
- Nic się nie stało. - powiedziała Lily zaczepnie dotykając noska dziewczyni, na co ta się zaśmiała i pobiegła do babci.
- Musimy już iść. - odezwał się James gdy Lily podeszła do regały i przyglądała się jednej z książek.
- Tak, tak. Chodźmy. - odezwała się i wzięła torbę z zakupionym wcześniej książkami.
James sięgnął po książkę obserwowaną przez dziewczynę, gdy ta nie patrzyła. Na okładce napisano, że książka jest autorstwa mugolskiej pisarki Jane Austen i została wydana w 1813 roku. Gdy rudowłosa nie patrzyła mrugnął do sprzedawczyni i dał jej jednego złotego galeona, na co kobieta zdziwiona chciała odmówić, bo było to za dużo, ale James tylko machnął ręką i schował książkę pod szatę. Lily była już przy drzwiach, gdy chciała się odwrócić i zawołać okularnika. Okazało się jednak że stał tuż za nią. Widać było, że okularnik jest zadowolony z zakupu. Nie musi się już martwić co da dziewczynie na święta. Tak też skierowali się w stronę Miodowego Królestwa, pod którym umówili się z resztą grupy. Tytuł książki - "Duma i uprzedzenie" idealnie opisywał ich relację, na co chłopak uśmiechnął się pod nosem.
MARY I PETER
Mary przez cały czas chciała być blisko Petera. Naprawdę spodobał jej się ten chłopak. Uważała, że z Huncwotów był jedyny taki nieśmiały, trochę niezdarny, ale na swój dziwny sposób słodki i uroczy. Dziewczyna lubiła z nim przebywać i rozmawiać, nawet wtedy, a może szczególnie wtedy gdy jąkał się i zawstydzał jej obecnością. Nie miała problemu z wyglądem, a zawsze kierowała się osobowością i charakterm, dzięki czemu zyskiwała nowych przyjaciół i nie miała wrogów. W szkole uznawana była za szarą myszkę. Peter był nie zainteresowany odkąd poznali się na pierwszym roku. Było to na pierwszej kolacji, zaraz po dobraniu domów. Mary siedziała obok niego i gdy chłopak ze smakiem zjadł budyń, zaproponowała mu swój czym zyskała szacunek, oddanie i dozgonną miłość chłopaka. Macdonald nie była specjalnie pilną uczennicą, więc doskonale zgrywała się z blondynem i rozumiała jego problemy z rozumieniem niektórych zagadnień. Podczas tej wycieczki do Hogsmeade mieli okazję jeszcze bardziej się do siebie zbliżyć. Cała szkoła uważała, że zachowują się jak para, ale oni sami nie potwierdzili tego. Dorcas i Marlene często docinały im gdy posyłali sobie uśmiechy, łapali za ręce albo kupowali słodycze. Niewiadomo czy rumieńce na ich twarzach spowodowane były zimnem czy ich zawstydzeniem. U Zonka śmiali się z różnych dziwnych zabawek. Peter mniej odczuwał brak swoich przyjaciół gdy był obok dziewczyny. W końcu po kilku miło spędzonych godzinach musieli udać się na umówione spotkanie. Z Dorcas i Marlene rozstali się zaraz po tym jak James zabrał Lily do księgarni i tak sami siedzieli na ławce obok Miodowego Królestwa rozmawiając na wiele różnych tematów, czas płynał szybko i nie zauważyli nawet gdy się ściemniło. Siedzieli czekając czekając na resztę, Mary oparła się o ramię chłopaka na co zareagował spaleniem buraka. W końcu usłyszeli śmiechu Dorcas i Marlene, które szły od strony pubu, wracając pewnie z jednego albo kilku piw kremowych. Chwila później na horyzoncie czwórka gryfonów zauważyła Lily i Jamesa. Nie obyło sie bez gwizdów i komentarzy, a także wywracania oczami ze strony Lily.
JAMES I LILY
Całą grupą udali się na miejsce zbiórki do powrotu. Po wielu namowach ze strony Jamesa i odmowach ze strony Lily, dziewczyna w końcu zgodziła się przyjąć czapkę i szalik okularnika, który widział, że jest jej zimno. Wracając do szkoły spotkała ich niespodzianka, a mianowicie zaczął padać śnieg. Nie Było go dużo, ale wystarczyło, by już w wejściu do zamku mieć włosy i ubrania pokryte białymi płatkami. Odrazu udali się do dormitoriów, by zostawić rzeczy i umówili sie w Pokoju Wspólnym. Peter i James byli naprawdę zdziwieni brakiem gryfonów, więc gdy tylko się przebrali w wygodniejsze ubrania i zeszli na dół, James zaproponował Lily by ich poszukać zanim zacznie się kolacja. Gdyby nie fakt, że szukali Remusa to dziewczyna pewnie by odmówiła, a nie chodziła teraz po szkole z okularnikiem. Ubrała się już w szatę i przyczepiła do niej odznakę prefekta, wiedząc że zaraz po kolacji musi iść na obchód z Remusem.
- Gdzie oni mogą być? - zapytała.
- Nie mam pojęcia. Byliśmy już wszędzie. Kuchnia, Wielka Sala, Wieża Astronomiczna, Biblioteka.
- Może błonie? - zaproponowała.
- Nie. Remus nie lubi zimna i na pewno nie dałby się wyciągnąć na dwór, nawet Syriuszowi. Muszą być gdzieś w zamku.
- Nie ma ich nigdzie. - oburzyła się dziewczyna.
- Dasz mi chwilę? - zapytał chłopak zatrzymując się przy łazienkach. - Muszę skorzystać.
- Potter serio? Nie mogłeś wcześniej? - wywróciła oczami.
- Wcześniej mi się nie chciało. - odpowiedział i pobiegł do pomieszczenia.
Zamknął się w pierwszej wolnej kabinie i z kieszeni wyciągnął Mapa Huncwotów. Rozwinął pergamin i nacelował na niego różdżką.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. - wypowiedział cicho, by nikt go nie usłyszał.
Na mapie zaczęły pojawiać się mury zamku, a także wszystkie osoby, które w nim przebywały. Wszystkie oprócz dwóch. To dało okularnikowi do myślenia. Szybko machnął różdżką z cichym "koniec psot" i ukrył pergamin w kieszeni wychodząc z łazienki.
- No nareszcie. Ileż można? - zapytała rudowłosa.
- Mam chory pęcherz okej?
- Nie chciałam tego wiedzieć. - powiedziała i lekko zarumieniona ruszyła przed siebie.
- Evans chyba wiem gdzie są. - zaczął ciągle stojąc w tym samym miejscu.
- Gdzie? - zapytała. - Byliśmy już wszędzie.
- Pokój Życzeń na siódmym piętrze. Tam jeszcze nie byliśmy.
- No tak. - powiedziała i uderzyła się w czoło. - Czemu na to nie wpadłam?
- Ponieważ to ja jestem ten przystojny i mądry.
- A ja co? Głupia i brzydka? - zapytała zakładając ręcę na piersi.
James tylko otwierał i zamykał usta. Nie chciał żeby tak to zabrzmiało i nie wiedział jak to teraz sprostować. Przeczesał nerwowo włosy i poprawił okulary.
- Najmądrzejsza i urodą przewyższająca wszystkie dziewczyny. - odezwał się i puścił jej oczko.
- Zamilcz. - odezwała się zarumieniona. - I chodź.
James nie krył uśmiechu gdy szedł po schodach za dziewczyną. Ta od czasu do czasu rzuacła mu zirytowane spojrzenie i szła przed siebie od czasu do czasu witając się z mijanymi uczniami. James dostał nawet reprymende od McGonagall, że zamiast chodzić po szkole powinien uczyć się w pokoju, ale nie specjalnie się tym przejął. Na korytarzu gdzie pojawiało się wejścia do Pokoju Życzeń musieli schować się za filarem gdy zauważyli przechodzącego obok Filcha.
- A co jeśli nie będą chcieli nikogo wpuścić? - zapytała rudowłosa.
- To wtedy drzwi się nie pojawią i zostawimy ich w spokoju. Może chcą być sami. - powiedział okularnik i poruszył znacząco brwiami.
- Dobra nieważne. - znowu się zarumieniła.
James przeszedł trzy razy przed gobelinem i po pewnym czasie, gdy już zaczął myśleć, że wejście się nie pojawi, ukształtowały się w ścianie drzwi. Rudowłosa ruszyła za okularnikiem, który złapał za klamkę i cicho otworzył drzwi. Razem z Lily nie spodziewali się tego co zastali.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top