ROZDZIAŁ 26.
SYRIUSZ I REMUS
Wielka Sala zaczęła pustoszeć, by w końcu w środku zostali tylko gryfoni i kilku nauczycieli, którzy zajęli się porządkowaniem parkietu i robieniem miejsca dla par. Magicznie odsuwali stoły, krzesła latały w powietrzu, a uczniowie zbierali się w grupki rozmawiając ze sobą, kilka dziewczyn założyło buty na wysokim obcasie i chodziło starając się łapać równowagę. James razem z Peterem rozmawiali przy ścianie z Dorcas, Lily, Marlene i Mary. Remus usiadł na ławce obok Syriusza specjalnie jak najbliżej, by choć przez chwilę jeszcze pobyć obok niego. Wypuścił powietrze, nie czując nawet że je wstrzymywał.
- Mi też się nie podoba, że nie mogę teraz obejmować Ciebie i z Tobą tańczyć. - odezwał się cicho Syriusz.
- Przecież nic nie mówię. - odpowiedział mu Remus.
- Twój wzrok mówi. Dlaczego musiałeś zaprosić Marlene? - zapytał patrząc mu w oczy.
- A ty czemu zaprosiłeś Dorcas? - zapytał z lekkim oburzeniem.
- By zrobić Ci na złość i udawać, że mnie nie dotknęło zaproszenie McKinnon. - odpowiedział wzruszając ramionami.
- A dotknęło? - zapytał unosząc jedną brew.
- Cholernie. To był cios poniżej pasa. - odpowiedział i wykrzywił twarz w grymasie.
Remus cicho się zaśmiał widząc minę Syriusza. Przejechał dłonią po tej bruneta i ciepło się uśmiechnął.
- To tylko bal. A raczej sam początek. Potem przecież możemy razem tańczyć. - odezwał się szatyn.
- To propozycja? - ożywił się Syriusz robiąc swój typowy uśmieszek.
- Można tak powiedzieć. - odezwał się Remus wpatrując w te szare tęczówki, mimowolnie zjechał wzrokiem na wargi, by później znowu wrócić do oczu bruneta.
- Nie patrz tak, bo zaraz nie wytrzymam i przy wszystkich Cię pocałuje. - odezwał się Syriusz.
- Ja... - próbował coś powiedzieć cały czerwony, ale nie wiedział co, spuścił tylko głowę i cicho westchnął. - To cięższe niż myślałem.
- Co takiego? - dopytywał Syriusz.
- Bycie tak blisko Ciebie, a jednak tak daleko. - znalazł w sobie odwagę, by to powiedzieć.
Syriusz chciał coś odpowiedzieć, ale McGonagall podniosła głos na całą salę.
- Uczniowie na miejsca.
W kilka sekund w sali zapanował chaos. Syriusz wykorzystał zamieszanie i złapał za dłoń Remusa przyciągnął do siebie i delikatnie pocałował w policzek. Ten odwrócił się do niego z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.
- Musiałem. - odezwał się Syriusz odsuwając i puścił dłoń chłopaka.
- Mhm. - mruknął Remus zarumieniony po same uszy, nagle od tyłu objęła go w pasie Marlene.
- Gotowy? - zapytała zielonokiego, a potem spojrzała na Syriusza. - Ktoś tu ma zły humor co?
Wystarczył gest dziewczyny, by zniszczyć cały dobry humor brunetowi. Widząc jak dziewczyna obejmuje jego chłopaka coś bardzo mocno zaczęło go w środku ściskać. Ostatkami woli powstrzymywał się przed rzuceniem jej do gardła. Spojrzał na Remusa, który miał wymalowane poczucie winy na twarzy i przepraszający wzrok, co w miarę możliwości uspokoiło szarookiego.
- Ktoś mnie zdenerwował. - odezwał się cierpko.
- Przykro mi. Remus idziemy na nasze miejsce? - zapytała.
- Chyba musimy. - odezwał się i uśmiechnął do bruneta.
- Syriusz! - usłyszeli za pleców krzyki Dorcas. - Syriusz chodź tu!
- No to ja też już pójdę. - odezwał się oddając uśmiech szatynowi i odchodząc do Meadowes.
Gdy wszystkie pary były już na swoich miejscach, McGonagall i Filch odpalili gramofon i cała sala zaczęła taniec. Chociaż cała sala to przesada. McGonagall uzgodniła, że tylko kilka par zatańczy początkowy taniec, gdyż nie tylko Gryffindor jest w Hogwarcie. Ku radości uczniów z pierwszego, drugiego, trzeciego i czwartego roku oni nie musieli przejmować się nauką tańca, choć McGonagall prosiła ich o przychodzenie na próby i obserwowanie innych. Starsze klasy natomiast ciężko pracowały chcąc jak najlepiej wypaść przed nauczycielami i uczniami z innych domów. Oczywiście nie wszyscy musieli. McGonagall postanowiła, że osoby, którym nie wychodzi na próbach lub wcale nie fatygują się na nie zostaną zwolnione z tańca, ale za karę będą musieli czyścić sowiarnię. Przyniosło to taki skutek, że kilku uczniów samowolonie przystało na propozycje profesor. Najwidoczniej czyszczenie odchodów ptaków było przyjemniejsze niż próby i wykonanie jednego tańca na balu. Trzeba przyznać, że Syriusz sam zastanawiał się nad tego typu robotą, gdy po jednej próbie na jego stopach było kilka siniaków wykonanych przez buty na obcasie Dorcas. Nikt nie spodziewał się, że Mary i Peter postanowią nie zatańczyć. A jednak, po dwóch próbach poprosili McGonagall tłumacząc wymyśloną przez Remusa chorobą dziewczyny. Profesor może i wiedziała, że ją oszukują, ale przystała na prośbę pary. Tak też wśród tej naturalnej i wymuszonej selekcji zostało tylko dziesięć par z czego trzy były na chwilę, gdyż cztery uczennice i dwóch uczniów miało partnerów z innych domów. Syriuszowi odpowiadała taka liczba, gdyż nie musiał męczyć się przy niektórych pozycjach w tańcu gdzie potrzebne było więcej miejsca. Pewnie na sam bal, jeśli par będzie zbyt dużo, zostanie magicznie powiększona Wielka Sala, dlatego Remus nie miał żadnych problemów z tym czy będzie mieć wystarczająco dużo miejsca. James nie widział nikogo innego poza Lily także też specjalnie się tym nie przejmował. Dorcas ciągle flirtowała z Syriuszem, czym bardzo irytowała Lupina, a Marlene nie chciała odkleić się od Remusa czym bardzo irytowała Blacka. Dzisiaj była ich ostatnia próba przed balem, dlatego nikt się nie zdziwił, że McGonagall chciała przetrzymać ich do samego obiadu. W połowie postanowiła zrobić im dłuższą przerwę. Huncwoci postanowili skorzystać z okazji i wrócili do dormitorium. Peter i James zaczęli dyskutować o planowanych atrakcjach na balu, Syriusz odpalił papierosa i otworzył okno, a Remus szukał swojej różdżki. W końcu ją znalazł i chciał iść usiąść obok Jamesa i Petera, ale po drodzę zatrzymała go ręka bruneta. Syriusz ręką bez papierosa objął szatyna w pasie i przyciągnął do siebie.
- Syriusz nie powinieneś palić. Masz dopiero 16 lat i to rocznikowo. - odezwał się Remus.
- Cicho bądź. - odezwał się i objął głowę szatyna kładąc ją na swoim ramieniu. Papierosa trzymał tuż nad głową zielonookiego.
- Jak ten papieros spali mi włosy to ja spalę Cię na stosie. - zaśmiał się nerwowo Remus.
- Nie wytrzymałbyś beze mnie. - odezwał się i zaciągnął papierosem.
Zbliżył usta do szatyna i dmuchnął mu dymem prosto w twarz.
- Grabisz sobie Black. - odezwał się Remus gdy w końcu przestał kaszleć.
- Cicho bądź. - powtórzył.
Nachylił się do chłopaka i go pocałował. Remus pomyślał, że mógłby się przyzwyczaić nawet do smaku i zapachu papierosów gdyby miał być tak ciągle całowany przez bruneta. Odkleili się od siebie i Syriusz spojrzał wyzywająco w oczy szatynowi.
- Do takiego uciszenia da się przyzwyczaić. - odezwał się Remus i także spojrzał na Syriusza.
- Miałeś być cicho. - odezwał się uśmiechając szelmowsko.
- Chyba musisz mnie uciszyć. - odezwał się cicho.
- Chyba muszę.
Skomentował Syriusz i znowu przylgnął do ust szatyna. Jak można się spodziewać i ta bliskość została przerwana. Tym razem zaskoczeniem jednak było, że nie przez Jamesa, a Petera.
- Musimy już iść. McGonagall będzie wściekła jak się spóźnimy.
- Właśnie. Koniec tych czułości Łapo. - dodał James.
Syriusz powstrzymał się od komentarza i spojrzał na sztyna wzrokiem "Zostańmy! Nie chce tam iść" na co szatyn delikatnie się uśmiechnął. Pochylił się do bruneta i jeszcze raz delikatnie go pocałował, gdy Syriusz chciał pogłębić pocałunek odsunął się od niego i ruszył w stronę drzwi za Peterem i Jamesem. Syriusz stał chwilę w miejscu naburmuszony brakiem kontynuacji pocałunku, w końcu ruszając się z miejsca i idąc za resztą gryfonów. Szli korytarzem w stronę Wielkiej Sali, Syriusz musiał trochę do nich podbiec nie mogąc ich dogonić. Złączył krok z Remusem i nachylił się do jego ucha.
- Liczę na późniejszą kontynuację. - odezwał się i widząc rumieńce szatyna cicho zaśmiał.
- Pff. - prychnął Remus przybierając maskę irytacji. - Będziesz musiał znaleźć sobie inne zajęcie.
- Inne powiadasz? A co chcesz robić innego? - droczył się z chłopakiem poruszając znacząco brwiami, za co dostał w tył głowy od zielonookiego.
- Z Tobą nic. Będziesz musiał zadowolić się Peterem albo Jamesem. Ja na pewno odpadam. - odpowiedział czerwony.
- Usta mówią jedno, rumieńce i trzęsące się ręce drugie. Wiem, że chcesz. - odezwał się i dmuchnął mu w ucho przyprawiając o dreszcz, po czym ruszył na miejsce próby.
- Jesteś zbyt pewny siebie! - krzyknął za nim Remus i także zaczął szukać swojej partnerki.
"Lubisz to" pomyślał Syriusz, ale nie odważył się mu tego powiedzieć na głos. McGonagall po kilku wyjaśnieniach włączyła muzykę i kolejna próba się zaczęła. Trwała do samego obiadu i dopiero uczniowie z innych domów wchodzący do Wielkiej Sali uzmysłowili McGonagall, że już czas na koniec próby i na początek obiadu. Jednym machnięciem różdżki ustawiła stoły i podziękowała za próbę, potem odeszła z nauczycielami do ich stołu. Remus szukał znajomych włosów bruneta, zamiast nich znalazł te wyglądające na ciągle tłuste. Złączył spojrzenie z Severusem i odrazu przypomniał mu się incydent z pracami u McGonagall w sali. Skrzywił się przypominając sobie, że Regulus także tam był, a on zapomniał o tym fakcie wspomnieć Syriuszowi. Był tak zajęty myślami, że nawet nie zareagował jak dłoń Blacka dotknęła jego ramienia.
- Ekhem. Żyjesz? - odezwał się Syriusz wyrywając chłopaka z rozmyślań.
- Co? A tak. Szukałem Cię. - odezwał się odwracając do chłopaka. - Gdzie Peter i James?
- Już na miejscach. Remi coś się stało? - zapytał widząc dziwną ekspresję szatyna.
- Musimy pogadać. - odezwał się zerkając na Regulusa przy stole ślizgonów, chłopak także patrzył w jego kierunku, więc zielonooki znowu przeniósł wzrok na szarookiego. - Chodzi o twojego brata.
- Co z nim? - zapytał, a w jego głosie czuć było zdenerwowanie i zaniepokojenie.
- Chodź usiądziemy i wszystko Ci wyjaśnię. - odezwał się i ruszył do stołu gryfonów.
Syriusz coraz bardziej zestresowany ruszył za chłopakiem. Usiedli na sowich miejscach, Remus nalał sobie wody, a Syriusz nie spuszczał z niego wzroku.
- Powiesz mi w końcu? - zapytał.
- Co się dzieje? - zapytał Peter w tym samym momencie co James.
- Remus miał mi coś powiedzieć o moim bracie. - powiedział Syriusz.
- Chodzi o sytuację, w której ostatnio go zastałem. - zaczął Remus i opowiedział im całe zajście.
- Czego oni szukali? - zapytał Peter.
- Myślisz, że Snape się czegoś domyśla? - dodał James.
- Czemu on wciąga w coś Rega? - oburzył się Syriusz.
- Nie wiem co o tym myśleć. Chciałem wam powiedzieć już wcześniej, ale...
- Nie musisz się tłumaczyć. - wciął mu się w zdanie brunet i pod stołem złapał jego dłoń. - Dzięki, że mi powiedziałeś.
- Martwię się. Lily mówiła, że Severus zaczął razem z Mulciberem i Averym, a także jak ostatnio zauważyłem z Rosierem mocno interesować się chyba czarną magią i działem ksiąg zakazanych w bibliotece. - mówił cicho Remus.
- Czarną magią? - zapytał przerażony Peter.
- To jasne. Widać że Smarkeus i cała reszta to typki spod ciemnej gwiazdy i czarna magia do nich pasuje. Jestem pewny, że pracują z Sami Wiecie Kim. - mówił James.
- A co z Regulusem? - zapytał niepewnie Remus.
- On jedyne co to może być pod ich wpływem. Jeśli jest w coś wplątany to tylko przez moich tępych rodziców, albo tych obślizgłych debilów. - powiedział Syriusz zdecydowanie zdenerwowany. - Pogadam z nim o tym później.
- Tylko najpierw trochę się uspokój. - odezwał się cicho Remus kładąc dłoń na ramieniu bruneta.
- Jestem spokojny! - wręcz odwarknął brunet.
- Okej tak tylko mówię. - odezwał się Remus unosząc ręce w obronnym gaście i trochę odsuwając się od chłopaka.
- To moja sprawa czy będę z nim gadać spokojny czy nie. - odezwał się oschle i wstał z miejsca.
- Łapo nie musisz się na nas wyżywać. Szczególnie na Lunatyku. - odezwał się James.
- Na was wyżywać? To wy, a raczej Lupin uważa, że jestem niespokojny. - powiedział i wyszedł z sali.
REMUS
Remus popatrzył na Jamesa i Petera z mieszaniną załamania i strachu. Co on takiego zrobił? Przecież tylko martwił się o swojego chłopaka i przyjaciela.
- On na pewno nie chciał tego powiedzieć. - odezwał się James widząc minę Remusa.
- Ta. Na pewno. - odezwał się smutno Remus.
- Jest zły przez Rega. Nie bierz tego do siebie. - dodał Peter.
- Za późno. - powiedział tylko do siebie i także wstał ze swojego miejsca. - Idziemy do pokoju?
- Ja raczej myślałem o wycieczce do Hogsmeade. W następnym tygodniu na pewno nie damy rady bo mamy treningi, więc to ostatnia szansa przed balem tam się wybrać. - powiedział James także wstając z miejsca.
- Jestem za! Miodowe i później małe piwko na poprawę humoru. - odezwał się Peter.
- Co o tym sądzisz Luniaczku? Wybierzesz się z nami? - dopytywał James.
- Wybiorę. A... A c-co z Łapą? - zapytał jąkając się.
- Myślę, że on woli być teraz sam. - odezwał się James. - Nie dotrzesz do niego, gdy jest wściekły. Najlepiej przeczekać.
- Skoro tak mówisz, ty go znasz najlepiej. To co? Idziemy po rzeczy? - spytał udając radość, w głębi czując jednak pustkę.
- Ja idę do dormitorium z Peterem, wziąć nasze rzeczy, a ty spytaj Lily i dziewczyn czy pójdą z nami. - odezwał się James i dodał wychodząc już z sali. - Głównie Lily.
Remus uśmiechnął się na ten tekst. Ruszył do siedzących przy stole gryfonów dziewczyn. Stanął obok Lily.
- Cześć. Mam pytanie. - zaczął.
- O hej Remus! Co tam? - zapytała rudowłosa odwracając się do szatyna.
- Chcecie iść ze mną, Peterem i Jamesem do Hogsmeade? - zapytał.
- W sumie planowałyśmy iść, więc czemu nie mamy iść razem. - zaczęła Marlene. - Ja z chęcią, nie wiem jak reszta.
- Ja też nie mam nic przeciwko. Im więcej osób tym lepiej. - odezwała się Mary.
- A Syriusz idzie? - zapytała Dorcas.
- On... On ma coś do załatwienia i nie może. - szybko wymyślił wymówkę dla bruneta.
- Ja nie wiem czy to dobry pomysł. Miałam zaprosić Seva. - powiedziała zielonooka.
- No ej! Lilka wczoraj byłaś z nim. Dzisiaj czas na nas. - odezwała się Marlene.
- Właśnie! Trochę szkoda, że nie idzie Syriusz, ale z resztą Huncwotów też jest niezła zabawa. - dodała Dorcas.
- Ale Potter.... - kontynuowała dziewczyna.
- Jamesem się nie przejmuj. Obiecuję, że będzie się dobrze zachowywać. - odezwał się Remus.
- No nie wi...
- Nie daj się prosić Lilka.
- Pójdziemy do księgarni. - dodał Remus, wiedząc że jak nie dziewczyny to przemówią do niej książki.
- No... Dobrze. - powiedziała po chwili zastanowienia. - Pamiętaj o obietnicy zachowania Pottera i księgarni.
- Będę pamiętać. To co? Za kwadrans na dziedzińcu pod Wieżą Zegarową? Wtedy chyba profesor Flitwick będzie zbierał grupę chętnych.
- Okej. - odezwały się wszystkie razem.
- To do zobaczenia. - powiedział Remus i wyszedł z sali.
SYRIUSZ
Już na schodach do dormitorium chłopak żałował swoich słów. W gniewie zawsze plecie największe głupoty. Wstyd mu było i nie chciał narazie widzieć chłopaków, co okazało się trudne, bo już po kilkunastu minutach w pokoju zjawił się James, a za nim Peter. Remusa nie było, co jeszcze bardziej zdołowało bruneta. Weszli nie odzywając się do chłopaka i zaczęli zbierać ciepłe ubrania.
- Gdzie idziecie? - zapytał.
- Do Hogsmeade. - odparł James. - Zapytałbym czy idziesz, ale chyba wolisz zostać sam?
- Chciałbym iść, ale będę wstydzić się spojrzeć Remusowi w oczy. Bo on też idzie prawda? Właściwie to gdzie on jest?
- Tak on też idzie. Jest pewnie jeszcze w sali, prosi dziewczyny by poszły z nami.
- Marlene też? - zapytał, upominając się w duchu za swoją bezpodstawną zazdrość.
- Stary wyskakujesz na Luniaczka, a później jesteś zazdrosny? Sory, że to mówię, bo wiesz, że kocham Cię jak brata i tak samo traktuje, ale ogarnij dupę. - skomentował James.
- Rogacz ma rację. Wątpię czy Lunatyk chce teraz z Tobą gadać. - dodał Peter.
- Macie rację. Zjebałem. Zjebałem sprawę po całości. Przepraszam. - powiedział brunet.
- Nie nas powinieneś przepraszać. - powiedział okularnik.
- Wiem. Przeproszę go odrazu jak wrócicie. - powiedział i zakrył głowę kołdrą, by nie widać było kilku łez, które mimowolnie przekroczyły granice jego oczu.
- Trzymaj się stary i nie bierz tego do siebie. - powiedział James i razem z Peterem wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Czemu muszę być takim kretynem? - zapytał pustej przestrzeni.
REMUS
Remus czekał na chłopaków już przy dziedzińcu. Miał nadzieję, że domyślą się gdzie jest jak pójdą do Wielkiej Sali, a go tam nie będzie. Osób chcących iść dziś do Hogsmeade było naprawdę dużo, dlatego trudno było kogoś szukać w tłumie. Remus miał nadzieję, że znajdą go gryfoni, albo on ich. Na szczęście James i Peter zjawili się chwilę później razem z dziewczynami i odrazu go zauważyli.
- Lunio możemy pogadać? - zapytał okularnik odchodząc na bok, szatyn poszedł za nim.
- Coś się stało? - zapytał zmartwiony.
- Chodzi o Łapę. - odezwał się.
- Co z nim? - zapytał zaniepokojony.
- Jest załamany tym co zrobił i powiedział. Przyznał, że jest mu wstyd.
- Widziałeś się z nim?
- Jest w naszym dormitorium. Ja nie chce mieszać się w wasze sprawy, ale może lepiej z nim pogadaj?
- Jasne. Przeprosisz za mnie dziewczyny?
- Nie idziesz z nami?
- Nie. Chce z nim to załatwić odrazu. Zachowuj się dobrze, bo obiecałem to Lily i może weź ją do ksiegarni. Lubi książki. - uśmiechnął się i ruszył do szkoły.
James stał w miejscu przyglądając się grupce gryfonów. Głównie jednej rudowłosej gryfonce.
- Książki powiadasz? - powiedział do siebie i z szerokim uśmiechem ruszył do przyjaciół.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top