ROZDZIAŁ 25.
SYRIUSZ I REMUS
Remus wstał najwcześniej z całej czwórki. Nie dlatego, że nie mógł spać, po prostu dobrze dziś spał i wypoczęty, pełny siły i energii obudził się razem ze wschodem słońca. Wstał z łóżka i wyjął ubrania ze swojego kufra. Dzisiaj postawił na szary sweter i czarne spodnie, do tego założył grubsze skarpety w barwy jego domu, które szydełkiem zrobiła mu jego mama. Udał się do łazienki, by przemyć sobie twarz, umyć zęby i choć trochę poprawić niesforną czuprynę. Po porannej toalecie udał się do szafki nocnej Petera i zgarnął zapisane pergaminy z jego wypracowaniem. Chciał je sprawdzić i jakby były to poprawić błędy. Wziął ze sobą pióro i udał się do niewielkiej komody przy ścianie, która miała posłużyć mu za biurko. Czytał kilka razy pracę Petera i poprawiał na bieżąco czasem małe, a czasem naprawdę rażące w oczy błędy. Najwięcej miał do poprawy przy zaklęciach transmutacyjnych. Na przykład Vera Verto zapisał jako Feraferto, a Avis jako Aris. Może dlatego nie szło mu dobrze w praktyce? W końcu podstawą udanego rzucenia zaklęcia była porządna wymowa i dobry ruch różdżką. Szatyn musiał później zapytać o to Petera. Nie czuł uciekającego czasu skupiając się na pracy. Nie usłyszał, że jeszcze jedna osoba w pomieszczeniu właśnie się obudziła. Syriusz ziewnął i przetarł dłonią zaspaną twarz, zamrugał kilka razy dając oczom czas przyzwyczaić się do jasności w pokoju. Mimowolnie jego wzrok jak zawsze po przebudzeniu padł na łóżko zielonookiego. Zdzwiony brakiem chłopaka zaczął rozglądać się po pokoju, by sprawdzić czy reszta nadal jest. Błądził wzrokiem i w tym samym czasie wiązał sobie gumką włosy w kok, by nie przeszkadzały mu opadając ciągle na twarz. "James jest, Peter jest, komoda z Remusem jest, szafa... chwila Remus!" - pomyślał Syriusz i cicho wstał z łóżka. Podszedł do chłopaka od tyłu i objął go w pasie wtulając twarz między jego łopatki.
- Hm? - mruknął zaskocozny szatyn i bez odwracania się zapytał. - Stęskniłeś się Łapo?
- Skąd wiesz, że to ja? I tak stęskniłem się za twoim zapachem. Dlaczego musisz tak dobrze pachnieć?
- Zgadywałem. - powiedział dalej skupiony na swojej pracy. - Każdy lubi inny zapach, mój nie jest jakiś szczególny.
- Jest. - powiedział i jednym ruchem odwrócił chłopaka do siebie. - Co tam pisałeś? - zapytał przybliżając swoją twarz do jego.
- Poprawiałem pracę Petera. - skomentował patrząc mu w oczy.
- I jak? Poprawiłeś już? - zapytał będąc tylko kilka centymetrów od ust szatyna.
- Nie, bo mi w tym przeszkadzasz. - skomentował, ale głos mu delikatnie drżał, co nie uszło uwadzę bruneta, który zawadiacko się uśmiechnął.
- Ah tak? - zapytał już prawie łącząc ich usta.
- Mhm. - mruknął szatyn mrużąc oczy, był cały czerwony.
- W takim razie. - odezwał się odsuwając od chłopaka i złowieszczo uśmiechając. - Już nie przeszkadzam. - powiedział i odszedł do swojego kufra.
Remus ciężko wypuścił powietrze, przyglądając się Syriuszowi. Ten wziął ubrania i udał się do łazienki ciągle uśmiechając pod nosem. Założył na siebie spodnie z dziurami i szarą bokserkę, a na nią zarzucił swoją kurtkę. Zapalił szybko papierosa, umył zęby, najdłużej zajęło mu układanie włosów. W końcu po kilkunastu minutach wyszedł z łazienki. Okazało się, że Peter i James zdążyli już wstać. Remus siedział na łóżku Petera i rozmawiał o jego pracy i problemach z zaklęciami. Blondyn zgodził się na pomoc w nauce Remusa. Syriusz stanął przy ścianie opierając się o nią i lustrując szatyna z typowym dla siebie uśmieszkiem. Ręce ukrył w kieszeniach i rozluźnił się widząc uśmiech szatyna.
- Jesteście razem od wczoraj, a ty już nie potrafisz spuścić z niego wzroku. - odezwał się James specjalnie za głośno, by Remus także to usłyszał.
Syriusz momentalnie się zarumienił i posłał morderczy wzrok w stronę okularnika. Lubił przyglądać się szatynowi, a fakt, że ten facet jest już jego, tylko go bardziej zadowalał.
- Jest na co, to patrzę. - odezwał się szarooki tym razem patrząc prosto w zielone oczy Remusa, który w sekundę zrobił się cały czerwony i spuścił wzrok.
- Widzisz zawstydziłeś Lunatyka. - odezwał się okularnik.
- Taki był plan. - odezwał się i ruszył w stronę szatyna.
Zatrzymał się przy łóżku blondyna i wyciągnął jedną rękę z kieszeni wystawiając ją przed Remusem, tak by chłopak ją zauważył. Remus spojrzał na dłoń, a później na twarz bruneta. Niepewnym ruchem ręki złapał dłoń bruneta, który się do niego uśmiechał. Syriusz przyciągnął go do siebie i przytulił chowając głowę w zagłębieniu jego szyji i zaciągając się zapachem szatyna.
- Lubię go zawstydzać. Wygląda uroczo jak się rumieni. - odezwał się głośniej, by James usłyszał.
- Zaraz będziesz miał uroczy. - odezwał się oburzony (oczywiście cały czerwony) szatyn i odsunął od bruneta, szybko chciał zmienić temat. - Zaraz po śniadaniu mamy próbę tańca w Wielkiej Sali.
- Znowu te obcasy Dorcas? Błagam nie. - odezwał się Syriusz i patrzył jak szatyn chodzi po pokoju zbierając porozrzucane śmieci i ubrania. - Nie lepiej użyć zaklęcia Chłoszczyść?
- Nie, to takie małe przyzwyczajenie z domu. Razem z mamą staramy się nie korzystać z magii.
- Twoja mama jest mugolem prawda? Jak poznała twojego tatę? - zapytał Peter.
- Tak, jest. Poznała tatę przypadkiem. Spacerowała lasem gdy drogę zagrodził jej wysoki, obłąkany facet, który okazał się boginem. Jej krzyk usłyszał mój tata, który obiegł jej na pomoc i zamienił go podobno w poletko grzybów. Potem odprowadził ją do domu i od tamtej pory tak jakoś zaczęli się przyjaźnić i spotykać. Moja mama widziała w tacie bohatera, nawet jak ten wyznał jej, że bogin nie stanowił dla niej realnego niebezpieczeństwa. To wydarzenie zbliżyło ich i pchnęło ku sobie, czasem śmieją się, że było to przeznaczenie i miłość od pierwszego spojrzenia. Rok przed moimi narodzinami wzięli ślub, a tort weselny miał kształt tego bogina, na co uparła się moja mama. - odpowiedział im Remus, w tym samym czasie posprzątał ich pokój.
- Jak romantycznie. A ty Rogacz od tylu lat próbujesz wyrwać na jeden tekst rudą i nadal Ci nie wychodzi. - zaśmiał się Syriusz.
- Lepiej żalić się przyjacielowi jak to Remus Ci się podoba bojąc się mu to powiedzieć? - odciął się James.
- Punkt dla Rogacza. - zaśmiał się Remus, a Peter mu zawtórował.
- W końcu wyznałem co do niego czuję. - odezwał się szarooki podchodząc do szatyna.
- Ja zrobiłem to pierwszy. - odezwał się Remus patrząc na zbliżającego się bruneta.
- Gdyby nie ja to dalej byście ze sobą nie byli. - odezwał się James.
- Może odważyłby się któryś na pierwszy krok w końcu. - odezwał się Remus rumieniąc przez bliskość bruneta.
- Może. - odpowiedział Syriusz patrząc w zielone oczy. - Trzeba Ci Rogaś przyznać. Pomogłeś mi upolować wilka.
Powiedział Syriusz i uśmiechnął się gdy Remus westchnął cicho. Zbliżył twarz do zielonookiego i musnął krótko i delikatnie jego wargi. Później odsunął się od niego posyłając uśmiech szatynowi widząc wymalowaną na twarzy irytację przerwaniem ich bliskości.
- Idziemy na śniadanie? - zapytał całej trójki.
- Idziemy. - odpowiedział ochoczo Peter.
James razem z Peterem szli przodem, Syriusz miał wychodzić już z pokoju gdy został zatrzymany przez rękę Remusa.
- Syriusz ja... - zaczął szatyn.
- Co takiego Luniaczku? - zapytał gdy chłopak chwilę się nie odzywał.
- Czy my... Czy możemy narazie nie mówić innym o tym, że jesteśmy parą? - zapytał niepewnie.
- Czemu? - Syriusz nie ukrywał zaskoczenia, chciał wszystkim wykrzyczeć, że ma w końcu swojego Remusa.
- No wiesz. Ja idę z Marlene na bal, ty z Dorcas. Nie będą czuły się komfortowo wiedząc, że jesteśmy razem. - wytłumaczył Remus.
- Czyli chodzi tylko do końca balu? Później nie muszę już ukrywać uczuć do Ciebie przed innymi? - zapytał Syriusz.
- Tylko do końca balu. - odpowiedział mu Remus i delikatnie się uśmiechnął.
- Dobrze. - odpowiedział Syriusz i szybko go pocałował. - Chce każdemu mówić o tym, że jesteś mój, ale poczekam te kilka dni.
- Dziękuję. - odpowiedział i musnął dłonią policzek bruneta na co ten zareagował lekkim drżeniem.
- A co z Evans? - zapytał chcąc uniknąć docinek Remusa przez jego dziwną reakcję na dotyk.
- Lily wie, że my.... - zaczął, ale przerwał gdy przypomniał sobie, że dziewczyna jeszcze nie wie o tym, że są razem. - ...wie, że się całowałem z Tobą. Porozmawiam z nią o tym, że jesteśmy razem i poproszę by nikomu nie mówiła. - powiedział gładząc twarz chłopaka i zahaczając o jego włosy. - Poza tym nie zmieniaj tematu. Co to za reakcja na mój dotyk? Czyżbyś się mnie bał? - zapytał nie mogąc nie podroczyć się trochę z szarookim, jednak czuł, że zaczynają go piec policzki.
- Odczep się. Nawet jak chcesz to nie udaje Ci się ze mną droczyć i mnie zawstydzić. - odpowiedział i wyminął chłopaka, jednak przed wyjściem jeszcze pochylił się mu do ucha i szepnął. - Poza tym mówiłem Ci już, że jesteś uroczy gdy się rumienisz?
- Zamknij się Black i chodźmy już na to śniadanie. - powiedział i wyszedł z pokoju.
Syriusz cicho się zaśmiał i udał za chłopakiem. Dogonili Jamesa i Petera dopiero przy wejściu do Wielkiej Sali. Potter popatrzył na nich unosząc wysoko brwi z dwuznacznym uśmieszkiem.
- Co wy tam tyle robiliście? - zapytał poruszając brwiami.
- Nie to co chodzi Ci po głowie. Rusz dupę zboku. - skomentował Syriusz nie powstrzymując uśmiechu.
- Mi? To ty to powiedziałeś. Luniaczku uważaj na niego. - odezwał się idąc za brunetem na ich miejsce.
- Zawsze uważam na waszą dwójkę. - skomentował Remus siadając na swoim miejscu. - Peter wziąłeś wypracowanie dla McGonagall?
- Mam je w torbie. - odezwał się blondyn. - Jeszcze raz dzięki za poprawienie błędów.
- Nie ma sprawy. - odezwał się szatyn nie zauważając jak Potter i Black rozmawiają z Caradockiem Dearbornem, został szturchnięty przez bruneta.
- Słyszeliście, że Dumbledore dalej przyjmuję do Zakonu Feniksa? Podobno każda osoba chcąca dobrowolnie walczyć przeciw Sami-Wiecie-Komu i która ukończyła szkołę może dołączyć. Nie wiem jak wy, ale ja na pewno po Hogwarcie będę chciał wesprzeć ich w walce z tym potworem. - powiedział.
- Wiadomo coś o kolejnych morderstwach nie tylko czarodziejów, ale i mugoli? - zapytał Remus.
- Nikt nic nie mówi. Wszyscy się boją jego popleczników i tego, że mogą być następni. Podobno on sam szuka osób, które do niego mają dołączyć, albo ich zabija. Śmierciożercy ciągle walczą z Zakonem. - odpowiedział.
- Ślizgoni to pewnie są zadowoleni, że gość szuka sobie kolejnych pachołków do brudnej roboty. - odezwał się Syriusz. - Jestem pewny, że większość z nich już mu służy.
- Myślisz, że taki Snape by mu się na coś przydał? - zapytał James.
- Każdy kto idzie choć trochę w czarną magię, jest brany przez niego pod uwagę. - odpowiedział mu Caradoc. - Nie możemy o tym rozmawiać, więc jakby co to nie wiecie tego ode mnie. - powiedział i odszedł do innych uczniów.
Chwilę zapanowała między czwórką przyjaciół cisza, którą postanowił przerwał Syriusz.
- Nie wiem jak wy, ale ja chce walczyć. Odrazu po skończeniu szkoły wstępuje do Zakonu. - odezwał się.
- Ja też. - odezwał się Remus łapiąc jego dłoń, na co Syriusz się do niego ciepło uśmiechnął.
- Ja również. - odezwał się Peter.
- Stary wiesz, że nie pozwolę by taki ktoś rządził światem. Chce walczyć. - odpowiedział James.
- Jestem pewien, że nie tylko my chcemy wstąpić do Zakonu. Słyszałem, że Frank i Alicja są na to zdecydowani. Caradoc tak samo. - mówił Syriusz.
- Każdy chce jakoś pomóc. Poza tym prędzej czy później będziemy musieli wybrać, po której stronie staniemy. - odezwał się Remus.
- Może pogadamy o tym później w dormitorium? Lepiej żeby nikt nas nie podsłuchał, jak mówimy o Zakonie i innych takich. - odezwał sie James i znacząco spojrzał na stół domu węża.
- Dobrze. - odpowiedział mu Syriusz.
Potajemnie pod stołem złączył palce dłoni razem z Remusem. Kciukiem gładził wierzch dłoni szatyna i tylko powstrzymywał się od przytulenia albo pocałowania zielonookiego. Remus spojrzał na niego zastanawiając się jak ma interpretować ten mały gest. Brunet tylko ciepło się uśmiechnął i puścił mu oczko, na co Remus odrazu się zarumienił.
- Mamy próbę sami prawda? - zapytał Peter.
- Myślę, że profesor McGonagall nie chce ukazywać naszego talentu przed innymi domami. - powiedział sarkastycznie Remus.
- Ja mam talent do tańca. - skomentował Syriusz.
- Ty masz za sobą godziny nauki tańca przy srogim spojrzeniu własnych rodziców. - odpowiedział mu szatyn.
- Ale talent też. - powiedział i nachylił się do ucha Remusa, by cicho dodać. - Przyznaj, że tańczyło Ci się ze mną dobrze... i nie tylko tańczyło.
Remus czerwony spojrzał na niego z wyrzutem, że jak zwykle wprowadził go w taki stan. Wyjął dłoń spod stołu i lekko uderzył go w tył głowy.
- Czemu ja zgodziłem się z Tobą być? - zapytał cicho łapiąc się za nasadę nosa.
- Niech pomyślę. - zaczął brunet i na palcach ręki zaczął wyliczać. - Bo jestem nieziemsko przystojny, nieprzeciętnie inteligentny, podobam Ci się jak nikt inny, moja osobowość powala na kolana, każdy mnie uwielbia, ubóstwia i kocha.
- I do tego jesteś skromny jak nikt. - skomentował Remus i przewrócił oczami. - Nie wiem po co pytałem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top