ROZDZIAŁ 16.
SYRIUSZ I REMUS
Syriusz od rana z Jamesem wariował. Szukali sprzętu, czyścili miotły, krzyczeli i ciągle się uśmiechali. Remus za każdym razem nie wiedział jak zwykła gra może sprawiać im tyle radości, ale cieszył się z ich szczęścia.
- Ale na pewno będziesz? - zapytał Black szatyna poraz dziesiąty tego dnia.
- Będę. Muszę mieć na was oko.
- Ooo na nas? Bo wczoraj raczej leżenie z samym Syriuszem, a potem na nim Ci nie przeszkadzało.
- Nie bądź zazdrosny Rogaś. Ja po prostu mam to coś. - powiedział Syriusz i puścił oczko Remusowi.
- Chwila. Co właściwie wczoraj się wydarzyło? - zapytał Peter.
- Jakieś amory, śmiechy i przutulanki, a na dodatek znalazłem ich leżących na sobie! - mówił udając oburzonie James. - Takie coś nie przystoi w szkole!
- Zazdrość Ci dupę ściska. Marlene raczej pozwoli mi od czasu do czasu poleżeć w łóżku Remusa. - powiedział, by przypadkiem James nie pomyślał wydać jego tajemnicy.
- Ta, a tobie Dorcas. - powiedział Remus. - Właściwie dlaczego zaprosiłeś moją byłą na bal?
- Działałem pod wpływem emocji i ona była pod ręką. A teraz głupio jest powiedzieć, że tego nie chce.
- A nie chcesz? - zapytał Remus unosząc jedną brew i spoglądając na Syriusza.
- Oczywiście, że nie! Widziałeś jak ona się zachowywała? Jakbym był tylko jej i tylko ją mogl zaprosić.
- Dlatego wcześniej zaprosiłeś mnie? - zapytał nagle.
- Ehkem. Może chodźmy już na śniadanie. - James postanowił wkroczyć i uratować swojego kumpla.
- Tak chodźmy. - powiedział Peter.
Remus spojrzał na Syriusza, jednak ten miał opuszczoną głowę. Coś tu mu się nie zgadzało, ale nie chciał kolejnej kłótni z chłopakiem, więc postanowił po prostu odpuścić. Dobory do drużyny odbywały się zawsze przed kolacją, więc mieli wystarczająco dużo czasu, Remus na naukę, a James, Peter i Syriusz na planowanie żartów, których Lupin jak zwykle będzie im odradzać, by w końcu sam wziąć w nich udział. Dzień jak codzień. Weszli do Wielkiej Sali jako jedni z ostatnich. Przy stole gryfonów było naprawdę głośno. Wszyscy podchodzili do Ashley, która była bardzo zirytowana takim zachowaniem. Syriusz i James także pewnie by podeszli gdyby Remus ich nie powstrzymał.
- Dajcie dziewczynie spokój. Pewnie jest zestresowana, a takie zachowanie jej nie pomaga. - powiedział szatyn gdy usiedli przy stole.
- Luniaczku musimy się pokazać z jak najlepszej strony. - odpowiedział mu James.
- To nie znaczy, że już teraz musicie się podpisywać. - skomentował.
- My popisywać? Zawsze przed dziewczynami i w przypadku Syriusza niektórymi facetami! - powiedział James i poruszył znacząco brwiami do chłopaka.
- Do kogo ja w ogóle mówię? - szatyn zadał sobie pytanie i wywrócił oczami.
- I tak nas kochasz. - okularnik wysłał mu całusa.
- Oczywiście. - powiedział Remus i uśmiechnął się pod nosem.
- Peter, a ty co tak cicho? - zapytał Syriusz.
- A tak jakoś. - odpowiedział chłopak.
- Tak jakoś?
- No dobra. Rozmawiałem z Mary i ona ma już zaplanowany strój na bal i ja... no ten... tak jakby chciałem się do niej dopasować.
- Dopasować? - zapytał Remus.
- No tak, żeby lepiej widać, że jesteśmy parą na balu. - powiedział zarumieniony.
- Aa, że w ten sposób. - odpowiedział. - To w czym problem?
- W tym, że nie wiem jak dopasować się do stroju jednorożca.
- Serio? Mary ubiera się za jednorożca? - zapytał rozbaeiony Syriusz zerkając w stronę dziewczyny.
- No tak.
- Do balu trochę czasu zostało to wszyscy damy radę wymyślić takie stroje, by do siebie pasowały. - odpowiedział James.
Reszta pokiwała głowami na zgodę. Zjedli szybko śniadanie iw wrócili do dormitorium po książki. Remus pakował właśnie podręcznik od Transmutacji gdy odezwał się brunet leżący na jego łóżku.
- Nie idźmy dzisiaj na zajęcia. - powiedział.
- Nawet nie wiesz jakbym chciał. - odpowiedział James.
- Ale będziemy mieć nieobecność. - odezwał się cicho Peter.
- Nie ma mowy! Idziecie na zajęcia i nie chce słuchać żadnego "ale". - powiedział Remus i popatrzył na nich gniewnie.
- Ale Remiiii. - odpowiedział mu Syriusz i przykrył głowę poduszką.
- Nie i koniec. Zbierać się i to już. Nie chce się przez was spóźnić na Obronę. - powiedział i zdjął poduszkę z głowy bruneta.
- Nigdzie nie idę. - Black skrzyżował ręce na piersi i popatrzył na Jamesa i Petera, którzy już stali z rzeczami pod drzwiami.
- Owszem idziesz. - powiedział Remus.
- Nie. - Syriusz był nieugięty.
- Sam tego chciałeś. - powiedział Remus i zrzucił chłopaka z łóżka.
- Oho powtórka wczorajszego wieczora. - odezwał się James do Petera obserwując dwójkę gryfonów.
- Nie zrobiłeś tego. - powiedział niedowierzając Syriusz.
- Owszem zrobiłem. Wstawaj leniu i idziemy na lekcje. - powiedział Remus stojąc nad chłopakiem.
- Ah tak? - zapytał Syriusz i zrobił swój huncwocki uśmieszek.
Potem Syriusz podciął nogi Remusowi, a ten bez równowagi runął na chłopaka. Szatyn chciał wstać jednak został przetrzymany o oplatające go ręce.
- Ze mną nie wygrasz. - odezwał się Syriusz.
- Jesteś zbyt pewny siebie. - odpowiedział mu Remus i wyrwał się z uścisku, by potem szybko wstać.
- I tak nigdzie nie idę. - oburzył się Syriusz, ale tym razem to Remus zrobił ten typowy uśmieszek.
Nim Syriusz ogarnął co się dzieje był ciągnięty za nogę po podłodzę ku drzwiom. Peter wziął ich torby z książkami, a James ciągle się śmiejąc otworzył drzwi. Syriusz próbował się czegoś chwycić, jednak nie dał rady i wybierając szatą podłogę przejechał kilka metrów. Gdy zbliżyli się do schodów zeobił wielkie oczy.
- Dobra! Dobra! Wygrałeś Lupin, idę! Ale nie zrzucaj mnie ze schodów! - mówił i próbował wyrwać nogę.
- Na pewno? - zapytał Remus z uśmiechem szaleńca.
- Tak, tylko mnie puść.
- Okej.
Odpowiedział szatyn i puścił nogę bruneta, po czym wziął swoją torbę od Petera i niedbale oparł się o ścianę obok schodów obserwując bruneta. Ten niedbale podniósł się i wytrzepał szatę z brudy, po czym także zgarnął torbę od Petera i z gromami ciskającymi oczami podszedł do szatyna. Oparł rękę obok jego twarzy.
- Jesteś szaleńcem. - powiedział, ale miał motyle w brzuchu.
- Prawdopodobnie. - odezwał się Remus dziękując w myślach, że się nie zarumienił.
- Jeszcze się zemszczę. - pokiwał mu groźne palcem przed twarzą, ale nie mógł powstrzymać uśmiechu.
- Nie mogę się doczekać. - zaśmiał się szatyn.
- Wiecie, że my tu ciągle jesteśmy? - zapytał Potter, ale nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
- Idziemy na te zajęcia? - zapytał Peter co chwilę rechocząc z brudnej z tyłu szaty Syriusza i akcji Remusa.
Syriusz ostatni raz spojrzał głęboko w te zielone oczy i ruszył w dół po schodach. Remus nawet nie wiedział, że wstrzymywał powietrze. Odetchnął z ulgą i ruszył na gryfonem.
PO LEKCJACH
Lekcje minęły im szybko. Na eliksirach zrobili żart puchonom i każdemu dorzucili do kociołka kilka nieznanych im samym składników. Było kilka małych wybuchów, trochę dymu i bardzo dużo śmiechu. Na następnych lekcjach Syriusz i James nie mogli się zamknąć, przeżywając dzisiejsze wydarzenie. Podobnie miała Dorcas, która prawie na każdej przerwie i lekcji do nich podchodziła, by o coś zapytać albo wymienić się radami. Remus lubił dziewczynę, ale powoli zaczynała go irytować śliniąc się do Blacka, wiedząc że jest obok. Co jak co ale jeszcze nie tal dawno temu byli parą i trochę powinna pomyśleć według niego. By nie wysłuchiwać gryfonów, skupiał się na lekcjach i czytaniu książek, a także pisaniu zdanych dzisiaj wypracowań. Na przerwach siadał z Lily i z nią rozwiązywał zadania. Przed Transmutacją podszedł do nich Snape, jednak już po kilku minutach rozmowy z Lily, która okazała się kolejną kłótnią odszedł do swoich znajomych, a Remus musiał pocieszać Evans. Był zły na ślizgona, jednak cieszył się, że reszty Huncwotów wtedy nie było na korytarzu, siedzieli w sali, bo mogłoby się to skończyć bardzo źle dla Severusa. Tak też po kilku godzinach lekcje w końcu się skończyły i Huncowci siedzieli właśnie w ich dormitorium. Syriusz i James biegali szukając całego sprzętu, sprawdzając miotły, mówiąc sobie rady. Peter próbował napisać wypracowanie, czasem prosząc o pomoc Remusa, który czytał książkę o zaklęciach leczniczych.
- Mogą się przydać. - odezwał się Syriusz wskazując na tytuł książki i wiązać buta przy łóżku szatyna.
- Nawet tak nie mów. - odpowiedział Remus i zamknął książkę. - Już się zbieramy?
- Jeśli nie chcemy być spóźnieni to raczej tak. - odezwał się James poprawiając swoje ochraniacze.
Syriusz wstał i założył ochraniacz na klatkę piersiową, miał problem z zapięciem go, co nie uszło uwadzę szatyna.
- Czekaj, pomogę. - powiedział, wstał z łóżka i podszedł do chłopaka.
- Dzięki. To może nie jest takie jak krawat, ale jednak samemu trudniej. - mówił Black.
- Na luzie, nie ma sprawy. - odezwał się Remus i zabrał do roboty, co poszło mu naprawdę sprawnie, mimo że na sprzęcie do Quidditcha nie znał się w ogóle. - Gotowe.
- Dzięki Remi. Dobra idziemy? - zapytał okularnika.
- Idziemy skopać innym tyłki. - zaśmiał się Potter i przybił piątkę z Blackiem, a Lupin wywrócił oczami i podszedł do Petera, który dalej próbował napisać wypracowanie.
- Chodź Pete. Później pomogę Ci to napisać. - odezwał się.
- Serio?
- Serio. To co idziesz?
- No pewnie, że idę! Nie przegapiłbym żadnego treningu Rogacza i Łapy.
REMUS
Syriusz i James biegli kilka metrów przed nimi z miotłami, o mało co nie potykając się o własne nogi. Remus nawet nie chiał ich gonić. Szedł sobie spokojnym tempem obok Petera tłumacząc mu co może napisać w wypracowaniu, by było ciekawe, a zarazem zawierało najważniejsze informacje. Lupin lubił innym pomagać w nauce, ale pomagać, a nie pisać za kogoś. Wolał komuś wytłumaczyć i cieszyć się z samodzielnej pracy tej osoby. Jako, że Remusa nie interesował zbytnio Quidditch, a bardziej Syriusz, no i trochę mniej James, to by się nie nudzić wziął sobie książkę. Peter był zapalonym fanem i szatyn nie miałby co liczyć na jakąkolwiek rozmowę. Powoli wyszli ze szkoły i ruszyli w stronę boiska. Na dobory zazwyczaj schodzili się tylko uczniowie danego domu i kilkoro nauczycieli, w tym pani Hooch i opiekun domu. Remus i Peter weszli na boisko jednak nie zauważyli swoich przyjaciół, którzy pewnie już pobiegli do szatni się przebrać.
- Chodź zajmijmy sobie jakieś dobre miejsca. - powiedział Remus i wskazał na trybuny.
- Dobra. - odpowiedział blondyn i ruszył na chłopakiem.
Zazwyczaj siadali w ławce obok jednej z wieżyczek w barwach ich domu. Tak samo postanowili zrobić dzisiaj. Usiedli przy samej baierce by móc najlepiej widzieć poczynania nie tylko ich przyjaciół, a także innych.
- Czasem zazdroszczę im talentu. - odezwał się nagle Peter.
- Czemu? Jest wiele lepszych rzeczy niż latanie na miotle. Ja sam mam lęk wysokości i po prsotu się do tego nie nadaję. A ty jesteś lepszy w innych sprawach.
- Na przykład?
- No nie wiem, może w sumiennej nauce? - zaproponował szatyn.
- Po prostu chce mieć choć znośne wyniki.
- Ale choć trochę lepsze od tamtej dwójki. Słuchaj Pete nie możesz patrzeć na kogoś, musisz być sobą i siebie zaakceptować. Jesteś serio super chłopakiem i jednym z najlepszych przyjaciół jakich miałem.
- A ty jednym z moich. Jeszcze raz dzięki, że w pierwszej klasie wprowadziłeś mnie do tej grupy. Gdyby nie ty to Huncwotów byłoby pewnie trzech.
- Nie mów tak. Gdyby nie twoje charakter i osobowość to by Cię nie polubili, a Syriusz i James, tak samo jak ja Cię uwielbiają.
- Dzięki Lunatyku.
- Nie ma sprawy. - uśmiechnął się szatyn.
Trybuny zaczynały się zapełniać, a uczniowie, którzy brali udział w doborze, powoli zaczynali wychodzić z szatni wyposażeni w miotły i ochraniacze albo swoje albo te szkolne. W pewnym momencie wyszli wypatrywani przez Remusa gryfoni. Syriusz obejmował ramieniem Jamesa i widać było, że jest szczęśliwy. Obok nich kroczyła Dorcas z pewną siebie miną.
- Możemy się przesiąść? - przypatrywaniu się brunetowi przerwał głos Lily, która podeszła do dwójki gryfonów, a za nią podeszły Mary i Marlene.
- Ooo ty Lily tutaj? Pewnie, że możecie. - Remus poklepał miejsce obok siebie.
- Dzięki. - powiedziała spadając. - To najlepsze miejsce.
- Przyszłaś zobaczyć Rogacza w akcji? - zaśmiał się Remus.
- Ha ha bardzo śmieszne. Dorcas gra i obiecałyśmy ją zobaczyć w akcji.
- Wiem, to był tylko żart, nie musisz się tłumaczyć. Cześć Mary i oczywiście Marlene. - odezwał się chłopak do pozostałych dwóch dziewczyn.
- Część Remus. - odezwała się Mary, a potem pochyliły trochę w stronę zawstydzonego blondyna. - Hej Peter.
- Część dziewczyny. - przywitał się.
- Cicho, zaczyna się. - powiedziała podniecona Marlene obserwując to boisko to Remusa.
Miała rację. Wszyscy usiedli na miotłach i zajęli pozycję na których chcieli spróbować. James był jednym ze ścigających, a Syriusz pałkarzem. Dorcas psotawiła na obronę. Remus nie mógł powstrzymać parsknięcia gdy zobaczył jej hełm na głowę. Wyglądała przekomicznie. Syriusz i James oczywiście zaczęli już wcześniej się podpisywać, za co dostali reprymende od pani kapitan. Gdy prowizoryczne dwie drużyny zostały wybrane, Ashley podeszła do piłek i wypuściła tłuczki, potem wyjęła kafla i podrzuciła go do góry, a ścigający obu drużyn zaatakowali. Sama Ashley nie grała by skupić się na obserwacji. Na koneic wypuściła złotego znicza. Pani Hooch podeszła do niej i o czymś rozmaiwały. Nauczycielka latania zgodzła się być sędzią i zauważała błędy, o których informowała Sanders. Remus obserwował uczniów stafających się o miejsce w drużynie. James zdążył zdobyć już punkty dla swojej drużyny, a Syriusz znokautować zawodnika wystarczająco mocno, by musiał zrezygnować i wyjątkowo delikatnie, by nie trzeba było zaprowadzać go do skrzydła. Dorcas jak narazie przepuściła tylko raz kafla. Radziła sobie naprawdę nieźle. Remus zaczął przyglądać się tylko Syriuszowi. Książka leżała zamknięta na jego kolanach. To jak chłopak lawirował w powietrzu, unikał innych, odbijał tłuczka. Remus uwielbiał go oglądać gdy chłopak latał. Wyglądał wtedy na takiego szczęśliwego. A jak wiatr rozwiewał mu włosy... Remus mógł na to patrzeć godzinami i by nie miał dość. Po blisko godzinie Ashley oznajmiła koniec i poprosiła, by wszyscy zlecieli do niej na dół. Pani Hooch i część nauczycieli wróciła do szkoły, tylko McGonagall podeszła do dziewczyny, by zobaczyć nową drużynę. Remus tak samo jak Peter, Mary, Marlene i Lily poszedł szybko na boisko by usłyszeć werdykt pani kapitan.
- Odrazu mówię, że każdy może się czuć docenionym. Jesteście dobrzy, niektórzy są lepsi, a wyjątkowi są najlepsi. I właśnie Ci najlepsi zajmą miesjce w drużynie, w podatawowym składzie, a osoby z lepszych będą rezerwowymi, jakby komuś miało się coś stać i trzeba by kogoś zastąpić. - mówiła dziewczyna.
- Do rzeczy. - skomentował Carter.
- Tak. Już. No to w podstawowym składzie mamy Ciebie Carter, Pottera, Blacka, oczywiście mnie, Fratera oraz Alicję i Dorcas. Reszta w składzie rezerwowym, a osoby, które zostały znokautowane albo nie zdobyły lub nawet nie dotknęły żadnej piłki muszą pożegnać się z jakimkolwiek przydziałem. - powiedziała Ashley i wymieniła te osoby, którymi byli głównie drugoroczni. - Teraz zapraszam na kolację i do łóżek. O treningach podstawowego składu będę informować na bieżąco.
- Coś czuję, że w tym roku możemy zdobyć puchar. - powiedziała cicho McGonagall i przemieniła się w kota, po czym pobiegła w stronę zamku.
SYRIUSZ I REMUS
Remus stał razem z Lily zdala od tłumu gryfonów chwalących uczniów, którzy dostali się do drużyny. Wśród nich byli przecież James, Syriusz i Dorcas, dlatego Peter, Mary i Marlene musieli do nich iść. Ta dwójka jednak nie lubiła takich zbiorowisk, a pogratulować można później.
- Pogodziłeś się z Syriuszem? - zapytała ruda.
- Na to wygląda. - skomentował Remus i oparł się niedbale o ścianę trybunów.
- A co on na wieść o Marlene i tym, że zaprosiłeś ją na bal?
- Doskonale zareagował. Na moich oczach zaprosił moją byłą, Dorcas.
- Wiem to. Pytam jak się on z tym czuł, a nie co zrobił.
- Czuł? Nie wiem, nie umiem odczytać jego uczuć i emocji.
- A ty jak się czułeś gdy zaprosił Dorę?
- Okropnie. Poczułem się... Poczułem się zdradzony. Wiem, że to głupie, bo nie powinienem, ale jednak. Bardzo mnie to zabolało. Już jest lepiej.
- Ale chciałeś iść z Syriuszem. - stwierdziła.
- Chciałem, nawet bardzo, ale z Marle działałem pod wpływem emocji i to tych negatywnych.
- Wiesz, że wszystko utrudniasz?
- Wiem. - odpowiedział i wyszukał w tłumie bruneta.
Syriusz stał obok tłumu jego fanek i fanów i szczerząc się odpowiadał na różne pytania. Szukał Remusa, ale nigdzie go nie było. James także go wypatrywał, aż Peter im powiedział, że Remus i Lily nie chcieli wchodzić do tłumu, by im pogratulować. Syriusz czuł lekki zawód, ale znał na tyle Remusa, by wiedzieć, że to u niego normalne. Był typem samotnika izolującego się od ludzi. Syriusz był jego przeciwieństwem. Rozmawiali z innymi gryfonami jeszcze kilkanaście minut. Remus przyglądał im się ciągle. No dobra przyglądał się jemu. Jednak w momencie gdy Dorcas rzuciła się na szyje Syriuszowi, Remus poczuł się jakby brakowało mu powietrza. Syriusz sam nie spodziewał się takiego zagrania ze strony dziewczyny, która tak chciała mu zakomunikować, że cieszy się z tego, że są razem w drużynie. Remus nie mógł na to patrzeć, szczególnie, że dziewczyna dalej go przytulała, a Syriusz odwzajemniał uścisk.
- Lily ja chyba pójdę już do szkoły. Jestem głodny i chcę zdążyć na kolację. - powiedział smutno.
- Nie poczekasz na resztę? Co się stało? - powiedziała i odruchowo spojrzała w stronę Syriusza. - Oh.
- Zobaczymy się później.
- Nie ma mowy. Idę z tobą. - powiedziała i razem z Remusem ruszyła w stronę zamku.
Remus czuł się źle, że nie został pogratulować nowym członkom drużyny, ale po prostu nie mógł teraz patrzeć na to co działo się między Syriuszem a Dorcas. Poszedł do szkoły w ogóle nie rozmawiając z Lily. Syriusz w tym samym czasie ciągle się za nim rozglądał.
- Widzisz go gdzieś Rogaś? - zapytał.
- Nie, rudej też nigdzie nie ma. - odpowiedział ciągle się rozglądając.
- Widziałam jak szli w stronę zamku. - odezwała się Marlene.
- Nie poczekali na nas? - zapytał zaskoczony James.
- Nie wiem czemu, Syriusz przytulił Dorcas i wtedy razem zabrali swoje rzeczy i ruszyli do zamku.
- Remus to widział? - zapytał zaskoczony Syriusz.
- No raczej każdy widział. - zaśmiała się Marlene i odeszła zostawiając Blacka samego z Potterem.
- Stary może to nie przez to. - zaczął James.
- Nie przez to? Kurwa Rogaś przytulam sobie jego byłą, gdy on patrzy. Co miał sobie pomyśleć? To na pewno przez to.
- Dobra nie nakręcaj się. Wrócimy do szkoły i spytamy czemu sobie poszedł.
- To na co czekamy? Chodźmy.
- No dobra, ale może pójdziemy się przebrać?
- Później. Teraz Remus jest najważniejszy.
- Teraz? Myślałem, że cały czas jest taki. - odpowiedział James sarkastycznie.
- Jest. - odpowiedział Syriusz i szybkim krokiem ruszył w stronę zamku.
James zawołał Petera i razem z nim udał się za brunetem. Syriusz prawie biegiem ominął błonia i wpadł do szkoły. Korytarze były puste. Każdy inny uczeń niż gryfon był właśnie na kolacji. Weszli do Wielkiej Sali. Remus w tym samym czasie, właśnie siadał ma swoim miejscu, a obok niego rudowłosa. Syriusz odrazu go zauważył i ruszył w jego stronę. Usiadł na swoim miejscu i szturchnął ramieniem szatyna.
- Czemu nas opuściłeś? - zapytał niby żartobliwie.
- Nie lubie tłumów. - szatyn zaśmiał się nerwowo.
- Ah tak? Zostawiasz nowych członków drużyny bez gratulacji. Nie ładnie Remi.
- Gratuluję. Myślę, że inni gryfoni wystarczająco wam pogratulowali. - powiedział sugestywnie.
- Być może. - powiedział smutno. - Jemy?
- Ja nie jestem głodny. - odpowiedział Remus.
- To może chociaż napijesz się herbaty? Takiej jak lubisz. - stwierdził i wziął kubek soku dyniowego.
- Dobra przekonałeś mnie. - powiedział trochę już bardziej zadowolony. - Tylko może to ja użyję zaklęcia przemieniającego.
- Dam radę. - odpowiedział szarooki.
Nie dał. Zrobił zbyt chaotyczny ruch różdżką, dodatkowo zły i kubek z sokiem dyniowym po prostu podniósł się do góry, potem upadł i rozlała się cała jego zawartość. Remus uśmiechnął się na niezdarność Syriusza.
- Teraz jesteś mi winny swojego kubka z napojem. - powiedział szatyn.
- Masz. - podał mu jego kubek. - To przez adrenaline po Quidditchu. Dlatego się nie udało.
- Mhm. - mruknął Remus i sam zaczarował kubek, z którego unosił się zapach ziół i para.
- Szpaner. - skomentował Syriusz i poczochrał mu czuprynę.
- Ej! - oburzył się szatyn.
Syriusz nałożył sobie kanapki, a Peter całą stertę parówek. James jadł owsiankę i potajemnie rozmawiał z Lily o dwójce gryfonów. Remus popijał powoli gorący napój. Syriusz właśnie chciał wziąć do ust kolejną kanapkę, gdy została mu ona wyrwana przez szatyna.
- Hej! - udał oburzenie. - Ty złodzieju kanapek!
- Dzięki. - skomentował Remus i ugryzł swoją zdobycz. - Mogła być lepsza.
- Jeszcze Ci nie odpowiada? Ty to masz tupet. - skomentował brunet.
- Nie podzielisz się z przyjacielem jedzeniem? - zapytał James ukrywając swoje rozbawienie. - I kto tu ma większy tupet? - powiedział i sam zabrał jedną kanapkę z talerza przyjaciela.
- Patrzcie na nich. Evans może ty też chcesz mi zabrać kanapkę? - zapytał dziewczyny, która chichotała z pozostałej dwójki.
- Chętnie. - powiedziała i także chwyciła jedną z kanapek.
- Ej! Tego się nie spodziewałem po was! - oburzył się a cała reszta grupy wybuchła śmiechem, by później ostentacyjnie zjeść swoje zdobycze przed brunetem.
- Tylko Peter jest po mojej stronie. On mi nie zabiera jedzenia. - powiedział szarooki i wskazał na blondyna.
- Ja to zaraz wybuchnę. Nie dałbym rady wcisnąć choć małej kanapki. - powiedział łapiąc się za brzuch i znowu cała piątka się zaśmiała.
Syriusz widział jednak przygaszony wyraz twarzy szatyna i chcąc nie chcąc pomyślał, że ma to związek z okazaniem czułości Dorcas. Resztę kolacji przesiedzieli rozmawiając o nowej drużynie, a gdy inni gryfoni przybyli z boiska na późną kolację, postanowili ulotnić się do Pokoju Wspólnego. Gdy wracali Peter, Jemes, Lily i Remus rozmawiali o tegorocznych SUMach, a Syriusz szedł z tyłu. Gdy nadarzyła się okazja, złapał za ramię szatyna.
- Możemy pogadać - zapytał gdy chłopak na niego spojrzał.
- Jasne. O co chodzi? - zapytał.
- Możemy sami? - zapytał zerkając w stronę pozostałej trójki zdecydowanie zbyt bardzo zainteresowanej ich dwójką.
- No okej. - powiedział Remus i oddalił się o kilka metrów od reszty gryfonów razem z Blackiem. - Coś się stało?
- Ty mi powiedz. - skomentował Syriusz patrząc mu prosto w oczy.
- Nie rozumiem. - powiedział chłopak.
- Nie? To może wyjaśnię. Wróciłeś do zamku zaraz po tym jak Dorcas mnie przytuliła.
- Ah. O to. Nie o to chodziło. - zaczął Remus.
- Nie? - zapytał powątpiewając.
- No dobra, o to. Szczerze nie mogłem patrzeć jak obściskujesz się z moją byłą. - mówił. - Znaczy rozumiem, że jeśli chcesz to pewnie, możesz z nią coś kręcić czy coś, ale nie chce by przez to było niezręcznie, gdy będziemy we trójkę w tym samym miejscu.
- Zaraz, zaraz... Ty... Ty myślisz, że ja i Dorcas? - zatrzymał chłopaka i spojrzał jeszcze głebiej w jego zielone oczy, a gdy zauważył minę chłopaka zaśmiał się. - Oczywiście, że tak myślisz!
- Czyli wy... nie? - zapytał niepewnie.
- Nie! Dowiedziałbyś się o tym jako jeden z pierwszych. To ona się na mnie rzuciła, a ja jako dobry przyjaciel odwzajemniłem uścisk i gratulacje.
- Wiesz wyglądało to jakby...
- Remi, ja nie widzę nic w Dorcas innego niż przyjaciółka, nie musisz się martwić o niezręczność, bo jej nie ma i nie będzie.
- Naprawdę? - zapytał, a Syriusz znowu się zaśmiał.
- Naprawdę. - odpowiedział po chwili i poczochrał mu włosy, po czym otoczył go ramieniem.- Chodź, bo pomyślą, że spiskujemy przeciwko im.
Remusowi kamień spadł z serca. To nie tak, że zabraniał się Syriuszowi spotykać z Dorcas, ale po prostu byłoby to dziwne. Przyjaciele, którzy wymienili się dziewczyną. Jak to brzmi? Dogonili pozostałą trójkę dopiero pod obrazem Grubej Damy. Weszli do środka i zajęli najlepsze miejsca obok kominka. Peter pobiegł na górę i po chwili wrócił z niedokończonym wypracowaniem i potrzebną książką, usiadł przy małym stoliku. James i Lily usiedli na fotelach, a Remus i Syriusz na kanapie.
- Więc... O czym rozmawialiście? - zapytał w końcu James.
- O niczym. - uciął Syriusz.
- I tak się dowiem.
- Szczerze w to wątpię Rogasiu. - skomentował szarooki.
- Remus dzisiaj mamy obchód? - zapytała dziewczyna.
- Mamy. - powiedział niezadowolony z tego powodu. - Ale dzisiaj możemy wyjść później niż zwykle.
- Czyli chcesz jeszcze ze mną zostać? - zapytał Syriusz.
- Chciałbyś. - zaśmiał się szatyn, mimo że w sumie głównie o to mu chodizło mówiąc Lily, że wyjdą później.
- Raczej, że bym chciał. Poza tym nie umiesz mnie opuścić. - skomentował i przecesał włosy.
- Wiadomość dla twojego przerośniętego ego. Obiecałem pomóc Peterowi. - powiedział i wskazał głową na blondyna zapisującego coś na pergaminie.
- Ah tak? Rogacz zostaliśmy sami. - odezwał się i spojrzał na okularnika. - Potter ślinisz się. - powiedział gdy zauważył, że chłopak patrzy na Lily.
- Wcale się nie ślinię. - powiedział oburzony. - Nie mam zamiaru z tobą zostawać. Lily co ty na to bym dzisiaj zajął miejsce Remusa? Spójrz na niego. Ledwo żywy.
- Ja nie... - mówił Remus.
- Faktycznie jakiś blady. - wcięła mu się w wypowiedź. - Może masz rację.
- Ja tu jestem! - powiedział głośno szatyn, ale czuł że jest na przegranej pozycji.
- Jesteś tu, a powinieneś być w łóżku i odpoczywać. - kontynuował okularnik. - Syriusz zajmij się naszym przyjacielem. - powiedział i poruszył znacząco brwiami.
- Żeby zaraz się Tobą ktoś nie zajął. - skomentował Remus. - Lily serio chcesz z nim iść?
- Nic się nie stanie jak czasem Cię ktoś zastąpi. Mogę iść. - powiedziała, w duszy ciesząc się z pomysłowości Pottera.
- To super. Idziemy Lily? - zapytał Potter i wstał ze swojego miejsca.
- Idzi.. - ruda także wstała z miejsca.
- Mieliście iść później. - skomentował zielonooki.
- Ty miałeś. My pójdziemy teraz. Do potem chłopaki. I mam was na oku także bez żadnych zabaw. - po ruszył znacząco brwiami i użył tego swojego uśmieszku.
- Wyjdź. - skomentował Syriusz, ale cieszył się, że James jest jego skrzydłowym.
- Jak sobie pan życzy. - powiedział i ukłonił się po czym razem z gryfonką opuścił pomieszczenie.
Syriusz spojrzał na Remusa z błąkającym się po twarzy lekkim uśmiechem. Później spojrzał na Petera. Bardzo chciał zostać z chłopakiem sam na sam, ale wiedział, że jeśli chodzi o pomoc w nauce, to Remus jest nieugięty. Chyba, że ktoś go zastąpi, a okazja nadarzyła się gdy do Pokoju Wspólnego weszły Mary i Marlene oraz Dorcas. Syriusz uśmeichnął się przebiegle.
- Część dziewczyny. Mam prośbę. - zaczął.
- Jaką? - zapytały jednocześnie.
- Pomóc Peterowi w wypracowaniu. - wskazał na chłopaka.
- A Remus nie może? - zapytała Dorcas.
- Mo... - zaczął chłopak.
- Nie. Jest bardzo zmęczony i musi odpocząć. - przerwał szatynowi Black.
- No... Dobrze. - powiedziała Meadowes.
Pomocy tak naprawdę udzieliła chłopakowi Mary, co u blondyna pewnie prowadziło do stanu przedzawałowego. Dorcas i Marlene próbowały zatrzymać chłopaków, jednak Syriusz był nieugięty i już po kilku minutach wchodził po schodach do ich pokoju razem z szatynem. Weszli i szarooki odrazu rzucił się na łóżko, a Remus stanął obok niego i założył ręce na piersi patrząc na niego bardzo poważnie.
- Co to miało być? - zapytał szatyn.
- Co? Obiecałem Jamesowi, że odpoczniesz. - powiedział i wzruszył ramionami.
- Ale wiesz, że Pete został tam sam, a ja się czuję świetnie? - dopytywał.
- Owszem, wiem. Dobra prawda jest taka, że dzisiaj w szatni gadaliśmy z Jamesem o balu.
- O balu? Co z nim nie tak?
- Oh nic takiego.
- Więc o czym rozmawialiście? - zapytał ciekawy.
- Wymyśliśmy idealne stroje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top