ROZDZIAŁ 13.

SYRIUSZ I REMUS

Remus wyjątkowo źle spał tej nocy. Oprócz bólu głowy, nie mógł jeszcze zapomnieć o tym co wczoraj słyszał. Obudził się jeszcze przed wschodem słońca. Przetarł oczy i sięgnął po różdżkę. Wypowiedział zaklęcie "lumos" i zaczął przeglądać książki na dzisiejsze zajęcia. Później wziął mundurek i poszedł do łazienki. Szybko się umył, wyszczotkował zęby i pośpiesznie się ubrał. Wszedł do pokoju, wziął cicho torbę z książkami i szatę, po czym ruszył do wyjścia. Planował odwiedzić bibliotekę, a jeśli będzie zamknięta to zrobić sobie spacer po błoniach. Przy samych drzwiach zatrzymał go głos, którego akurat teraz tak bardzo chciał uniknąć.

- Remus? - zapytał zaspanym głosem Syriusz.

Black przebudził się kilka sekund temu, a gdy usłyszał kroki i otwierające się drzwi szybko zerwał się do siadu myśląc, że ktoś chce im zrobić żart. Bardzo się zdziwił widząc tam Remusa. Co ten chłopak wyprawia o tak wczesnej porze? Jak spojrzał na zegar to aż się wzdrygnął, nie było jeszcze 5.

- Łapo. Myślałem, że śpisz, no w sumie że śpicie. - odezwał się Remus, rozmowa z Syriuszem po tym co usłyszał była tak bardzo niekomfortowa.
- Spałem. Obudziłeś mnie. - powiedział w lekkim wyrzutem.
- Już wychodzę. Możesz iść spać dalej. - powiedział szatyn.
- Teraz to już nie zasnę. Gdzie idziesz? I czemu masz już munderek i książki? - dopytywał brunet wstając z łóżka.
- Nie ważne. Zobaczymy się na śniadaniu albo zajęciach.
- I myślisz, że Cię tak samego puszczę? - zapytał ubierając się w jakieś ciuchy leżace na ziemi. - Idę z tobą! - powiedział trochę głośniej niż zamierzał, James przekręcił się na drugi bok, ale nie obidził, a Peter spał jak zabity.
- Nie. Chce iść sam. - mówił, ale nie przekonująco, w głębi duszy bardzo chciał iść z Syriuszem.
- Pff, teraz to gdzieś mam co chcesz. Dobra chodźmy. - powiedział łapiąc kurtkę, po czym minął szatyna i ruszył do Pokoju Wspólnego.
- Miło, że liczysz się z moim zdaniem. - burknął Remus cicho od nosem idąc za Syriuszem.

W Pokoju Wspólnym nikogo nie było. Kominek najwodoczniej musiał być wczoraj zaczarowany, bo dalej się w nim paliło. Remus wyminął Syriusza i wyszedł przez obraz. Gruba Dama była mocno zdziwiona ich widokiem.

- A gdzie panowie o tak wczesnej porze? - zapytała.
- Do biblioteki. - powiedział Remus.
- Dla ciebie jak zawsze najważniejsza jest nauka Remusie. Ale pan Black i biblioteka? - zapytała niedowierzając.
- Przyznam, że sam nie mogę w to uwierzyć. - spojrzał z wyrzutem na Remusa, że nie powiedział mu gdzie idą.
- No nic. Miłego dnia Remusie, a ty Syriuszu nie wygłupiaj się dziś za bardzo.
- Miłego dnia. - odpowiedział Remus, a Syriusz tylko niedbale machnął ręką.

Ruszyli przed siebie. Weszli schodami na pierwsze piętro. Ku radości Syriusza i smutku Remusa biblioteka była zamknięta.

- Oh jak mi przykro. Biblioteka zamknięta, więc wracamy? - zapytał Syriusz.
- Możesz wracać. Ja idę się przejść. - powiedział trochę za bardzo oschle Remus i skierował się w stronę schodów nie czekając na odpowiedź bruneta.

Syriusz patrzył chwilę z szokiem wymalowanym na twarzy na Remusa. Co go mogło ugryźć? Nie był taki arogancki od... W sumie od zawsze. Zdziwiło go zachowanie chłopaka i za wszelką cenę chciał się dowiedzieć co mu jest. Ruszył kilka metrów za chłopakiem. Remus doskonale wiedział, że Black idzie za nim, nie musiał się nawet odwracać. Wyszedł ze szkoły bez problemów. Nigdzie nie spotkał żadnego nauczyciela czy woźnego. Na dworze o tej porze unosiła się mgła. Na trawie i liściach lśniła od świateł z zamku rosa tworząc niesamowity efekt. Remus żałował trochę, że nie wziął ze sobą innych butów. Zdecydowanie zwykłe tenisówki szybko mu przemokną. Szedł przed siebie aż zauważył niedaleko jezioro. Zanim jednak do niego doszedł podbiegł do niego Syriusz i stanął przed nim.

- Dobra Lunatyk. Koniec tego. Gadaj co jest. - powiedział z założonymi na klatce piersiowej rękami.
- Mi? - zapytał.
- Nie wiesz, Filchowi. No raczej, że tobie.
- Nic mi nie jest. - powiedział spokojnie.
- Jasne. Cholera Remi co się dzieje? - zapytał wyciągając rękę by oprzeć ją na ramieniu szatyna, jednak w pewnym momencie się zatrzymał i ją cofnął.
- Dzieje... - powiedział to słowo tak jakby zastanawiał się nad jego znaczeniem.
- Więc co takiego?
- O czym rozmawiałeś wczoraj z Rogaczem? - nie wytrzymał w końcu, spojrzał prosto w zaskoczone spojrzenie Syriusza, uśmiechnął się słabo. - Tak słyszałem. Może nie całość, ale wystarczająco. Więc... Masz mi coś do powiedzenia?
- Ja... - Syriusz nie spodziewał się tego, nie wiedział co teraz ma powiedzieć. - Co słyszałeś?
- Czego nie wiem? Do czego masz się przyznać? Co to za kłamstwo? I co do Merlina ma z tym związane Dorcas i Marlene?
- To nie jest takie proste. - zaczął Syriusz odwracając wzrok.
- Spróbuję, a raczej chce zrozumieć. - mówił szatyn już o wiele spokojniejszy, musiał postawić sprawę jasno. - Jesteś z Dorcas albo Marlene i nie chciałeś mi tego mówić tak?
- Co!? - Syrisuz spojrzał z niedowierzaniem na Remusa. - Nie! To nie o to chodzi.
- Więc o co? - ciągnął szatyn.
- To nic złego. Nic złego dla Ciebie.
- Co takiego?
- No wiesz. Rogacz wczoraj podsłuchał rozmowę kilku gryfonek, w tym Meadowes, McDonald i McKinnon. Mówiły o... Mówiły o tobie i balu. Po tej akcji Mary z zaproszeniem Petera, laski zaczęły same zapraszać facetów.
- Do rzeczy Łapo.
- Chodzi o to, że ktoś chce Cię zaprosić na bal. Któraś z gryfonek.

Remus zrobił tak zaskoczoną i zdezorientowaną minę, że Black się lekko, ale dalej smutno uśmiechnął.

- Mnie? Zaprosić na bal? - pytał niedowierzając Remus.
- Ciebie.
- To chyba dobrze? - zapytał widząc smutne spojrzenie Syriusza.
- Może i dobrze, ale... - urwał Black.
- Ale? - zapytał Remus.
- Ale ja... To ja Cię zaprosiłem. - zaczął, a gdy zauważył, że Remus chce coś powiedzieć szybko dodał. - Wiem mamy układ i nie zabronie Ci iść z kimś innym, ale jednak.
- Nie chce komplikować niczego. Wiem, że pewnie chciałbyś zaprosić kogoś innego i nie mogę Ci tego zabronić. - zaczął Remus.
- Mi? Ja chciałem Cię zaprosić. Nie był to przymus.
- Naprawdę? - zapytał Remus w głębi duszy krzycząc ze szczęścia.
- Naprawdę. - powiedział Syriusz i się uśmiechnął.
- A co z dziewczyną, która chce mnie zaprosić? - zapytał Remus.
- Jeśli zechcesz z kimś innym iść, to wiedz, że się nie obrażę. Jest to przyjacielskie zaproszenie i jeśli postanowisz zaprosić albo zgodzić się na zaproszenie to nie będę mieć nic przeciwko. - Syriusz nie wierzył w to co mówi, ale nie chciał chłopaka stawiać w tak trudnym położeniu.
- Do balu zostało jeszcze sporo czasu nie? - zapytał i zaczepnie uderzył w ramię Syriusza.
- To prawda.
- Dowiesz się pierwszy jeśli kogoś zaproszę. I dzięki.
- Dzięki? Za co?
- Za to, że mi powiedziałeś.
- Nie dałeś mi wyboru. Przed tobą nic się nie ukryje.
- W sumie racja. Dobra wracamy? Ja serio chce iść do biblioteki. A tobie by się chyba jednak przydał prysznic. - zaśmiał sie gdy Syriusz zrobił urażoną minę.
- Między nami ok? - zapytał Syriusz po drodzę do zamku.
- Zawsze między nami jest ok. - uśmiechnął się Remus.

Weszli do szkoły. Niedługo będzie 7, czyli mieli jeszcze trochę czasu przed śniadaniem. Przechodzili przez korytarz na pierwszym piętrze gdy Syriusz coś sobie przypomniał.

- Luniak! - krzyknął i zatrzymał się, a potem wyszczerzył jak wariat.
- Czemu krzyczysz? - zapytał.
- Pamiętasz co mi obiecałeś w Chacie? - zapytał tajemniczo
- Co takiego? - zapytał nie przypominając sobie.
- O ubraniach.
- Ah to. Tak pamiętam. I co z tym?
- Kiedy zakładasz moje ciuchy?
- Rozmawialiśmy o tym. Kiedy ty założysz sukienke różową, szpilki i zawiażesz sam krawat.
- To może dziś? - zapytał dalej się szczerząc.
- Dziś? - zaśmiał się, ale widząc poważną minę Syriusza uznał, że to nie jest żart. - Zaraz ty mówisz serio!?
- Tak. Teraz w dormitorium. Udowodnię Ci, że krawat to już nie problem. Zarzucę kieckę i szpile, a ty musisz dopełnić swojej części umowy.
- Przypomnisz mi czemu się na to zgodziłem? - zapytał załamany.
- Bo jestem tak czarujący, że nie potrafisz mi odmówić. - stwierdził Syriusz.

"Nawet nie wiesz jak" pomyślał Remus. Westchnął, ale bez żadnego komentarza poszedł za Syriuszem do ich dormitorium. Weszli do środka i zauważyli, że James i Peter już nie śpią.

- A wy gdzie byliście tak rano? Randki to raczej wieczorem a nie przed 7. - skomentował James.
- Zakmnij się Rogacz i uwaga! Szykujcie mój piekny strój. Ja idę zaszokować dla Remiego.
- Nie żartuj! - krzyknął Potter.
- Remus zgodziłeś się? - zapytał Peter.
- Nie mam wyjścia. Umowa to umowa. - powiedział i patrzył jak Syriusz podchodzi do swojego kufra.
- Co tu możemy ci dać. - zastanawiał się Syrisuz grzebiąc w swoich ciuchach.

Zajęło to kilkanaście minut. Peter z Jamesem zdążyli się przebrać. Syriusz w końcu podał rzeczy Remusowi i kazał mu się w to ubrać. Lupin z miną "dlaczego ja" wszedł do łazienki. Zdjął swój mundurek i zaczął się ubierać w ciuchy Syriusza. Dostał czarne spodnie z dziurami i przyczepionymi łańcuszkami. Bluzkę zespołu "Pink Floyd", do tego czarne glany i jedyną rzecz jaką lubił z szafy Blacka - skórzaną kurtkę. Syriusz w tym samym czasie kombinował z pomocą Jamesa i Petera jak założyć kieckę. Po kilku minutach im się udało. Powiększył zaklęciem rozmiar jej i szpilek, po czym także je założył. Stał tak na środku pokoju z czerownymi ze śmiechu Jamesem i Peterem po bokach, czekając na Remusa. Po chwili wyszedł z łazienki z gromami ciskającym spojrzeniem, które jal tylko zauważyło Syriusza zmieniło się na niedowierzające. W końcu Remus nie wytrzymał i zaczął się razem z Jamesem i Peterem niekontrolowanie śmiać. Syriusz natomiast nie przjemiwał się byciem pośmiewiskiem, ponieważ był zagapiony na najprzystojniejszego punka w Hogwarcie. Remus dla niego jak ideał. Każdy jego idol i piosenkarz, w których się podkochiwał mogli iść przy Remusie w odstawkę. Gdy Remus w końcu przestał się śmiać, spojrzał w oczy Syriuszowi.

- I jak wyglądam? - zapytał z lekkimi rumieńcami i uśmiechem.
- Idealnie. - skomentował Syriusz, na co Remus zrobił się jeszcze bardziej czerwony.
- A krawat? - zapytał po chwili Peter widząc brak w garderobie Blacka.
- A no tak. Już. - wyjął z kieszeni krawat i na oczach Remusa sprawnie go zawiązał.

Remus był po wielkim wrażeniem, a także pełnym załamaniem. Czego to Syriusz nie zrobi, by postawić na swoim. Znowu się zaśmiali.

- Ile mamy tak chodzić? - zapytał Remus.
- Może niech James i Peter zdecydują? - zapytał Syriusz.

Peter i James zrobili typowe huncwockie uśmieszki, spojrzeli na siebie, a później na dwójkę gryfonów. I razem zgodnie powiedzieli.

- Cały dzień.

Syriusz dopiero teraz zaczął zauważać negatywne skutki tego układu. Remus wyglądał bosko, a on jak sto lat młodsza damska wersja, różowego dropsika, którym niedawno był za sprawą eliksiru postarzającego.

- Idziemy na śniadanie? - zapytał Peter?

Remus jeszcze raz zlustrował wzrokiem Syriusza. Sukienka leżała na nim idelanie, dobry makijaż i Black by mógł uchodzić za niezłą laskę, nie żeby dla Lupina jako facet nie był idelany.

- Idziemy. Yyy Syriusz dasz radę w tych szpilkach? Wyglądają na dość niebezpieczne.
- Nie wierzysz we mnie? - zapytał i dumnie przeszedł kilka kroków wymachując na boki biodrami.
- To będzie cudowny dzień. - zaśmiał się Potter.
- To będzie tragiczny dzień. - powiedział Syriusz.
- Oj nie przesadzaj Syri. Jesteś niezłą laską. - powiedział Remus, a Black zrobił się cały czerwony.

Huncwoci wyszli z pokoju. Już w Pokoju Wspólnym było słychać gwizdy i śmiech, jak tylko gryfoni zauważyli Syriusza, a także ohy i ahy dziewczun gdy zauważyły Remusa. Brunet doskonale się bawił będąc jak zwykle w centrum uwagi. Szatyn nie czuł się tak dobrze, wolał by mało osób zwracało na nieho uwagę, albo wcale. Szli szybko korytarzami, oczywiście odprowadzani śmoechem i podziwiającym wzrokiem. Apogeum było, gdy weszli do Wielkiej Sali. Wszystkie oczy zwróciły się na dwójkę. Dumbledore zrobił wielkie oczy, ale potem się uśmiechnął. Minerwa kręciła głową, ale na jej twarz też wkradał się delikatmy uśmieszek. Reszta nauczycieli chichotała, a Hagrid śmiał się na całego. Syriusz jak najszybciej usiadł na swoim miejscu. Przyglądał się z oburzeniem, jak wokół Remusa tworzy się niezły wianuszek dziewczyn. Chyba jego plan nie miał na tym polegać.

- Czemu tak patrzysz? Sam tego chciałeś. - stwierdził James.
- Jak patrzę? Nie patrzę. Mniejsza, jemy? - odpowiedział Syriusz starając się już nie patrzeć na chłopaka i jego adoratorki.

Zaraz. Czy on był... Nie. Jak nie? Tak. Syriusz był zazdrosny. Nie wiedział czy o Remusa czy o okazywanie zainteresowania przez dziewczyny. Chyba o oba powody naraz. Black był cholernie zazdrosny o JEGO Lupina. Remus po kilku minutach w końcu mógł usiąść przy stole. Miał dość zainteresowania. Wolał zdecydowanie być szarą myszą. Bycie w centrum uwagi to działka Syriusza. A jeśli o nim mowa. Od samego początku ich wejścia do Wielkiej Sali dziwnie się zachowywał, co nie uszło także uwadze Lupina. Musiał się dowiedzieć o co chodzi.

- Wszystko okej? - zapytał spoglądając na bruneta grzebiącego w jajecznicy.
- Ty mi powiedz. - powiedział dosyć szorstko.
- O co Ci chodzi? - zapytał szatyn już trochę bardziej stanowczo.
- Mi? O nic. Spytaj tych lasek o co im chodzi. - powiedział i wskazał na kilka dziewczyn odwróconych do nich i wpatrzonych w Remusa.
- Więc o to? To nie moja wina, że im się taki styl podoba.
- A Ci podoba się to, że im się podobasz.
- Łapo ja serio nie jestem z tych, których kręci bycie w centrum uwagi.
- Gdy tak koło ciebie się kręciły to jakoś Ci to nie przeszkadzało.
- Możesz jaśniej wyjaśnić o co Ci chodzi? - zapytał Remus już lekko zdenerwowany zachowaniem Blacka.
- Ej chłopaki. Przystopujcie trochę. - James próbował uspokoić gryfonów, a Peter próbował ukryć się za swoją kanapką.
- O co? O to, że sława i zainteresowanie lasek uderzyły Ci do głowy! Zmieniasz ciuchy i nagle wszyscy na Ciebie patrzą. - powiedział podniesionym głosem Syriusz.
- Więc to moja wina tak? Przypominam Ci, że to ty wymyśliłeś ten głupi układ.
- Ogarnijcie się. Wszyscy na was patrzą. - odzywał się James.
- Oczywiście, że patrzą. W końcu nasza gwiazdka tu jest. - powiedział Syriusz oburzony.
- Gwiazdka tak? Jeśli brakuje Ci atencji to po prostu sobie idź do swoich panienek i jej poszukaj, a nie wypominasz innym swoje głupie pomysły. - Remus nie wytrzymywał już tej sprzeczki, wstał z miejsca i ruszył do wyjścia.
- Remus gdzie idziesz!? A śniadanie!? - krzyknął za szatynem okularnik.
- Straciłem apetyt. - powiedział nie obdarzając ich nawet spojrzeniem i wyszedł z Wielkiej Sali.

Zapadła grobowa cisza. Wszyscy patrzyli to na drzwi to na Blacka. A Syriusz? Syriusz był wściekły i nie wiedział czy na Lupina czy na siebie. Palce zaciśnięte miał na widelcu do białego. James wpatrywał się w niego. Lily siedząca niedaleko zastanawiała się czy nie pobiec za Remusem, jednak wolała dać mu chwilę w samotności. Była wściekła na Syriusza, ale nie chciała robić kolejnej sceny przed uczniami i nauczycielami. James w końcu nie wytrzymał.

- Co Ci odjebało stary? - zapytał prosto z mostu.
- Nic. Kurwa nic. Idę się przebrać. Spotkamy się na zajęciach. - powiedział, po czym zdjął i wziął w ręce szpilki i szybkim krokiem wyszedł z sali.

Nikomu już nie było nawet do śmiechu z wyglądu szarookiego. Wszyscy byli zdezorientowani i zszokowani zachowaniem gryfonów. Nawet Dumbledore nie dowierzał, domyślał się co mogło być przyczyną tak ostrej sprzeczki tej dwójki, ale wiedział też, że w takie sprawy nikt inny nie powinien się mieszać.

REMUS

Remus szedł przez korytarze w nieznanym sobie kierunku. Minął nawet Filcha, który coś do niego mówił, ale on tego nie słuchał tylko szedł dalej. Jedno było pewne. Chciał jak najszybciej zdjąć z siebie te ciuchy. Po tym jak potraktował go Syriusz, nie chciał mieć na sobie nic jego. Wszedł szybko na Wieżę Gryffindoru, minął bez komentarza Grubą Damę i wbiegł do dormitorium. Zaklęciem szybko przebrał się w zwykły mundurek i wziął swoje książki. Za pół godziny miały zacząć się lekcje, a chciał jeszcze na chwilę wstąpić do biblioteki. Wyszedł więc i już po 5 minutach szybkiego marszu był w bibliotece. Przywitał się szybko z panią Pince i usiadł na swoim ulubionym miejscu ukrytym przed innymi. Sięgnął po "Baśnie Barda Beedle'a" i zaczął czytać. Jednak przez kilka minut był ciągle na tej samej stronie, na tym samym zdaniu, na tym samym słowie. Tak był zajęty swoimi myślami bez ładu i składu, że nie usłyszał i nie zauważył osoby, która stała już przed nim.

- Można? - zapytała Lily wskazując na miejsce naprzeciwko Remusa.

Remus podniósł wzrok z nad książki, ciepło się uśmiechnął i skinął głową na znak zgody. Dziewczyna cicho usiadła i zaczęła przyglądać się chłopakowi, który wrócił do swojego jednego słówka. Wiedział, że dziewczyna go obserwuje.

- Możesz się tak nie patrzeć? - westchnął, zamkną książkę i odłożył ją na stolik po czym spojrzał na Lily.
- Mogę, jeśli powiesz mi co się stało.
- Kiedy? Gdzie?
- Wiesz gdzie i wiesz kiedy. I wiesz o co chodzi.
- A co miało się stać? Syriuszowi odwaliło. Był zazdrosny o brak zainteresowania jego osobą.
- I ty nie masz nic z tym wspólnego?
- A co ja mam do tego? Ja nie chciałem by na mnie tak te dziewczyny wszystkie patrzyły i się podlizywały. A ten strój to...
- Tak wiem o waszym układzie, to ja pożyczyłam strój Blackowi.
- Serio? - zapytał unosząc jedną brew i lustrując dziewczynę wzrokiem. - Od kiedy masz taki styl?
- To prezent od Petunii. Taki słaby żart siostrzyczki. Ale nie zmieniaj tematu!
- Nie zmieniam. Nie chcę widzieć i gadać z Syriuszem. To... Dość skomplikowane.
- I myślisz, że unikanie go to wyjście?
- Jestem pewny, że postąpi podobnie. Więc tak. Myślę, że jest to najlepsze wyjście.
- Skoro tak uważasz. Chcesz dzisiaj siedzieć na lekcjach ze mną?
- Ja... Tak pewnie, że chce. Nie jesteś zła?
- Zła? Za co? Za to, że wygarnąłeś Blackowi czy za to, że nie zjadłeś śniadania? Jak za to drugie to owszem, jestem.
- Zjem czekoladę i do obiadu wytrzymam. Wiesz, że jesteś najlepsza?
- Wiem. To co? Robimy sobie dzień przyjaciół? Cały dzień razem? Co ty na to?
- Jestem za.
- Super, a teraz chodź, bo spóźnimy się na zajęcia. Myślę, że McGonagall nie byłaby z tego powodu zadowolona.
- Też tak myślę.
- A i Remus...
- Hm?
- Twój styl jest zdecydowanie lepszy niż Blacka.

SYRIUSZ

Syriusz jak najszybciej pobiegł do dormitorium. Dziękował cicho w myślach, że nie natknął się na nikogo. Szczególnie na Remusa. Zauważył swoje ubrania, które miał na sobie Remus na ziemi. Podniósł tylko kurtkę i otrzepał ją z brudu. Przebrał się w zwykłe szare jeansy, białą koszulę i na to zarzucił kurtkę. Zawiązał krawat i założył czarne tenisówki. Wziął książki do swojej czarnej torby, przyzdobionej różnymi naklejkami, wyszywkami i przypinkami. Jedna pokazywała wilka. Po drodzę na Transmutację odpiął ją i zaczął się jej przyglądać. Na schodach wpadł na Jamesa i Petera, którzy właśnie szli po książki do dormitorium. Schował na dno torby przypinkę i spojrzał na dwójkę gryfonów

- Sory za chamską odpowiedź Rogaś. - odezwał się brunet.
- Nie mnie chyba powinieneś przepraszać Stary. Wiesz, że ja sie na Ciebie nie umiem gniewać. - powiedział i poczochrał włosy Blackowi z lekkim usmiechem.
- Nie wszyscy zasługują na przeprosiny. Idę z wami. - zakończył rozmowę.

To prawda. Syriusz może i czuł się trochę źle z tym co powiedział Lupinowi, ale nie zamierzał go za to przepraszać. Może o był winny tego wszystkiego, ale nie chciał się do tego przyznać. Drogę przeszli w ciszy. Peter i James szybko wzięli swoje rzeczy i razem we trójkę poszli na Transmutację. Weszli do sali i usiedli na swoich miejscach. Peter i James w ostatniej ławce, a Syriusz przed nimi. Był ciekawy jak zareaguje Remus gdy się dowie, że będzie musiał z nim siedzieć.

- Nie zamierzasz go serio przepraszać? - zapytał James pochylając się do Syriusza.
- W bliżej nieokreślonym czasie nie, nie zamierzam.
- A co z wami? - zapytał Peter.
- Z nami? Nic. Nie ma nas. Jest on i tłumek jego fanek.
- Wiesz, że zazdrość nie jest dobrym przyjacielem? - zapytał Potter.
- Może mu powiedzcie, by przeprosił.
- Mu? Przecież to ty wpadłeś na tak genialny pomysł i to ty zacząłeś kłótnię.
- Stary ty jesteś za mną czy za nim?
- Nie wierzę, że pytasz. Nie jestem po żadnej stronie. Obaj zjebaliście i obaj musicie się z tym uporać. Skoro nic do twojego łba nie dociera to nie będę naciskał i wspominał o tej sprawie. Zrobisz co zechcesz.
- Dokładnie. Zrobię co zechcę.
- I to ty będziesz najwyżej tego żałować.
- Może bę... - zaczął i urwał gdy do sali wszedł Remus.

Syriusz spojrzał szatynowi w oczy. Remus odwrócił wzrok do Lily i razem z nią usiadł w pierwszej ławce po lewej stronie sali. Syriusz patrzył na Lupina z nieodgadnionym wzrokiem. Żalem i smutkiem? Złością i wrogością? Nie wiedział. Tylko mu się przyglądał. James powoli zaczynał rozumieć, że ten konflikt może być trochę dłuższy niż myślał. Remus spojrzał w stronę Blacka, a ten w tym samym momencie odwrócił wzrok.

REMUS

Remus wszedł do sali i mimowolnie spojrzał na szarookiego. Siedział sam w ich ławce. Odwrócił wzrok do Lily, która delikatnie się usmiechnęła. Usiedli w pierwszen ławce, za nimi siedziała Marlene i Dorcas, a później Mary i Hamish Frater. Remus zaczął rozmawiać z dziewczynami o zajęciach, jednak nie uczestniczył w tej rozmowie w pełni. Raz spojrzał na Syriusza, który najwidoczniej ciągle go obserwował, brunet szybko jednak odwrócił wzrok. Lekcja zaczęła się. Po kilkunastu minutach tłumaczeń McGonagall i zapisywaniu notatek Lily odezwała się.

- Idziesz dzisiaj ze mną i Marlene do biblioteki przed kolacją? - zapytała cicho Lily gdy McGonagall zapisywala cos na tablicy.
- Jakbyś mnie nie znała. Raczej, że idę. - odpowiedział cicho Remus.
- Ja i Mary też może przyjdziemy. No chyba, że Syriusz będzie w Pokoju Wspólnym. - powiedziała Dorcas
- Ekhem. - Lily na wspomnienie o Syriuszu lekko się zakrztusiła i złowrogo spojrzała na Dorcas, a później na Remusa.
- Oh to nie tak Remi. Ja... Oh trochę niezręcznie.
- Spoko. Może podrzucić Ci jakieś teksty na podryw? - Remus zaśmiał się, a później dołączyły do niego Lily, Marlene i Dorcas.

Cała klasa spojrzała na nich. McGonagall odwróciła się od tablicy i zgromiła ich wzrokiem. Remus i dziewczyny nie mogły powstrzymać śmiechu. W końcu profesor nie wytrzymała.

- Co was tak bawi? - zapytała oburzona zachownaiem jednych z lepszych uczniów w tej klasie.
- Oh nic, a raczej nikt pani profesor. - uspokoił się Remus i rzucił szybkim spojrzeniem przy tym zdaniu na Syriusza, by w końcu skupić się na lekcji.

SYRIUSZ

Syriusz siedział i rysował po pergaminie. W ogóle noe skupiał się na lekcji i wcale nie słuchał tego co mówiła McGonagall. Patrzył ukradkowo na Remusa, raz zagadał do Jamesa o dzisiejszym treningu na miotłach, jednak ten odmowił tłumacząc, że musi zrobić zaległe wypracowania. Syriusz też powinien je zrobić, ale nie da na pewno rady się na tym skupić. W pewnym momencie lekcji usłyszał chichot od strony dziewczyn i Remusa. Gdy chichot przerodził się w czysty śmiech McGonagall nie wytrzymała i spytała co ich tak bawi. Wtedy Remus wyciął najgorszy z najgorszych numerów.

- Oh nic, a raczej nikt pani profesor. - odpowiedział i dodatkowo spojrzał prosto na niego.

Syriuszowi coś tak bardzo uderzyło w klatce piersiowej, że aż nie mógł złapać powietrza. Po wszystkich mógł się takiego czegoś spodziewać, ale nie po Remusie. Zwiesił głowę, by włosy zasłoniły jego szkliste oczy. Czyli tak teraz Remus chciał się odegrać? Będąc szorstkim i chamskim? Nabijając się z niego? To bolało bardziej niż każde uderzenie, każde zaklęcie. McGonagall coś mu odpowiedziała i wróciła do prowadzenia lekcji. Syriusz resztę zajęć nie odzywał się, nie patrzył. Nie odpowiedział nawet na pytanie Jamesa, gdy ten go szturchnął i spytał czy u niego wszystko okej. Gdy lekcja w końcu dobiegła końca szybko zebrał swoje książki i wyszedł z sali trzaskając za sobą drzwiami. Szedł przez korytarz, wybiegł ze szkoły na błonie. Pobiegł pod jezioro i usiadł pod drzewem. Nawet nie wiedział kiedy łzy zaczęły same mu lecieć. Syriusz nie płakał często. Nie płakał nawet jak jego matka czy ojciec go uderzyli. Nie płakał jak mówili, że go nienawidzą i że nie jest ich synem. Teraz płakał. Płakał z powodu szatyna, w którym mimo złości i zazdrości ciągle tak mocno był zauroczony.

- Hej Łapo. - nagle odezwał się za nim głos, głos Jamesa. - Co się stało?
- Jesz...cze py...pytasz? - mówił szlochając.
- Chodzi o to co powiedział na lekcji Lunatyk? - zapytał, a jak nie dostał odpowiedzi kontynuował. - Wiesz, że on tak nie myśli i to na pewno nie był śmiech z Ciebie.
- Nie musisz mnie pocieszać. Sam na to sobie zasłużyłem. - powiedział wycierając rękawem oczy i w miarę się uspakajając.
- Nikt nie zasługuje na takie zachowanie. Remus działa teraz po wpływem emocji.
- A może po prostu tak jest naprawdę? Może teraz dopiero pokazuje jak mnie postrzegał?
- Na pewno tak nie jest.
- Nie wiesz jak jest.
- Wiem za to, że ty dalej coś do niego czujesz i nie pozwolisz, by coś was poróżniło. Dlatego...
- Dlatego schowam dumę do kieszeni i go prze...przeproszę. - dokończył za chłopaka brunet.
- Huncwoci trzymają się razem. - skomentował Peter z dupy.
- W ogóle jak mnie tu znaleźliście? - zapytał Syriusz wstając z miejsca.
- Mapa geniuszu.
- A no tak. Dobra idziemy na na Zielarstwo?
- Chyba musimy, a ty trochę się ogarnij, bo wyglądasz jak troll. - okularnik spróbował zażartować.
- To i tak lepiej od Ciebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top