ROZDZIAŁ 1.
SYRIUSZ
Już od samego rana w domu Blacków było głośno od zwykłych docinek w stronę gryfona. Syriusz jako 11-letni chłopiec dostał się ku wielkiemu oburzeniu i rozczarowaniu jego rodziny do Gryffindoru. Od tamtej pory nienawiść jego rodziny do niego samego wzrosła. Był poniżany, obrażany, a czasem ku jego wielkiej uldze po prostu ignorowany. Jego rodzice byli zwolennikami czystości krwi i nie mogli wytrzymać gdy ich syn stał się buntownikiem i sprzeciwił ich poglądom, tak jak jego kuzynka Andromeda. Syriusz jest wysokim dobrze zbudowanym chłopakiem. Jego oczy wyglądają jak odbijające blask słońca księżyce. Ich szary kolor mocno kontrastuje z jego kruczoczarnymi włosami do ramion i delikatnie opaloną skórą. Każdy uważa, że jest to chłopak przystojny i najbardziej rozchwytywany przez większość osób w szkole. Nawet James, jego najlepszy przyjaciel nazywa go "Cassanovą Hogwartu", bo jak chce to może mieć każdą.
- Jesteś już spakowany? Zaraz wybieramy się na dworzec. - do pokoju Syriusza wszedł niższy i młodszy od niego, ale tak samo ciemnowłosy chłopak - jego brat Regulus.
Mimo nienawiści rodziców, kochał brata i z nim jedynym mógł wytrzymywać w tym domu. Zawsze go wspierał, nawet jeśli Regulus starał się jak mógł żyć zasadami ich rodziców. Odróżniał się od nich tylko tym, że nie był aż tak wrogo nastawiony do innych, Syriusz wierzył, że i jego brat kiedyś się zbuntuje i porzuci te głupie przekonania. Nie kłócili się często, widać było że są ze sobą mocno związani i jeden na pewno wskoczyłby za drugiego w ogień.
- Tak, już jestem gotowy do wyjazdu od tygodnia. Nie mogę się doczekać powrotu do Hogwartu. Tak dawno nie rozmawiałem z przyjaciółmi. Nadal nie wiem jak wytrzymałem bez pisania listów. - odezwał się Black.
- No musiałeś. Bo niby jak byś wysyłał te listy? Odkąd matka zabrała ci sowę nie miałeś jak porozumiewać się ze znajomymi. - powiedział Regulus, po czym dodał - Właściwie, dlaczego Ci ją zabrała?
- Powiedziałem do niej pół żartem pół serio, że gryfoni sami nie zostaną poinformowani o moim chodzeniu z mugolką z naprzeciwka. Sylwia się chyba nazywała czy jakoś tak. - dodał uśmiechając się Syriusz.
- Jaka Sylwia? Nic mi o niej nie mówiłeś.
- Bo tak naprawdę żadnej Sylwii nie było. Chciałem ją delikatnie sprowokować i chyba aż za dobrze się udało. Nie przewidziałem tylko, że zabierze mi sowę. - powiedział starszy Black.
- Oh ty buntowniczy debilu, zawsze musisz postawić na swoim? - zapytał Regulus po czym spojrzał na twarz brata, na której gościł ogromny uśmiech, więc szybko dodał. - Lepiej nie odpowiadaj.
- Oj mniejsza o to, idziemy już na dół? Pewnie rodzice będą chcieli się przenieść za pomocą proszka Fiuu na dworzec.
- Tak, chodźmy. A i Syri, proszę nie odzywaj się już dzisiaj do nich. Lepiej ich nie prowokować, bo jeszcze zabronią jechać Ci do szkoły.
- Nie obiecuję. - skończył Syriusz po czym wyszedł z pokoju.
Na dole czekali już dumni Walburga i Orion. Gdy zobaczyli Syriusza z ich twarzy zniknął grymas chyba przedstawiający uśmiech. Dobrze, że powstrzymali się od komentowania jego stylu, nigdy im nie odpowiadał. Starszy Black lubił ubierać czarne bluzki lub bluzy zespołów mugolskich muzyków, czarne jeansy z łańcuchami i innymi ozdobnikami albo dziurami, a do tego ciężkie czarne buty, albo zwykłe całe czarne tenisówki. Oczywiście nie rozstawał się ze swoją skórzaną kurtką. Dzisiaj założył tenisówki, jeansy z dziurami i kuszulkę z logo zespołu Pink Floyd, a na to zarzucił swoją kurtkę. Wszystko oczywiście czarne. Był gotowy do drogi. Po chwili ich cały bagaż zniknął, a zaraz potem oni sami dzięki kominkowi i proszkowi Fiuu znaleźli się na peronie 9¾. Regulus żegnał się z rodzicami, a Syriusz wchodził już do pociągu nawet nie racząc ich zwykłym spojrzeniem. Pociąg odjeżdżał dopiero za pół godziny, mimo to w przedziałach już było prawie pełno. Minął kilka, aż w końcu w jednym z nich spotkał swojego najlepszego przyjaciela Jamesa zajadającego się słodyczami i wyglądającego przez okno. Chłopak był delikatnie niższy od niego (czego nigdy nie zapominał mu przypominać), bardziej opalony, a na jego głowie czarna czupryna odmawiała, ku ciągłemu niezadowoleniu właściciela, posłuszeństwa. Nosił on okrągłe okulary za którymi chowały się orzechowe oczy z iskierkami wiecznego dowcipnisia. Miał na sobie zwykłą białą koszulkę, na którą zarzucił zieloną koszulę. Spodnie były w kolorze jego oczu, a na stopach miał tenisówki podobne kolorystycznie do jego koszuli. Syriusz wszedł do przedziału i zamknął za sobą drzwi, ale jego kumpel tego nie zauważył i nie usłyszał.
- Chłopie co ty tutaj tak wcześnie? Życia nie masz, czy może miałeś dość rodzinki? - odezwał się Black, a Potter podskoczył na swoim siedzeniu prawie uderzając o metalową półkę na bagaż.
- Kretynie, możesz się tak nie skradać? - odezwał się James z wrogim spojrzeniem rzuconym w stronę chłopaka.
- Też miło mi Cię znowu widzieć kretynie. - podszedł do Jamesa i przytulił go jak brata.
- Jak rozumiem brakuje jak zwykle tylko Lunatyka? - zza ich pleców dotarł głos ich przyjaciela, Petera Pettigrew, który właśnie wchodził do przedziału z paczką pełną słodyczy i z szalikiem gryfonów na szyi.
Był to niski, pulchny chłopak z mocno zadartym nosem, wodnistymi, niebieskimi oczkami i cienkimi jak siano blond włosami. Miał na sobie zwykły szary sweter, a pod nim białą koszulę najprawdopodobniej źle zapiętą, ponieważ kołnierzyk z lewej strony był wyżej niż z prawej. Spodnie miał w kolorze zbliżonym do jego włosów, a na nogach nosił brązowe tenisówki.
- Oh wiesz, że Remus uważa, że "królowa nigdy się nie spóźnia, to reszta jest za wcześnie" - odpowiedział Syriusz naśladując głos Lupina, po czym zaczęli się śmiać.
Przywitali się przybiciem piątki z Peterem i zajęli sobie miejsca. Potter wyjął szachy i usiadł obok Pettigrew objadającego się czekoladowymi żabami, natomiast Syriusz zdjął buty i rozłożył się na całej długości siedzeń naprzeciwko Pottera i Pettigrew, patrząc przez okno kto jest na peronie.
- Człowieku my tu nie chcemy żadnej komory gazowej, ty tych butów tydzień nie zdejmowałeś z nóg? Wali jakbyś nowy gatunek sera pleśniowego tam wychodował. Otwórz okno i daj nam żyć. - powiedział James zatykając sobie nos ręką.
- Gdyby nie to, że twój głos brzmi przekomicznie mógłbym wziąć twoje uwagi na poważnie. - odegrał się Syriusz, jednak po chwili otworzył okno jak prosił okularnik.
Peter skupiał się by ograć Pottera jednak po chwili zaczął się śmiać z ich wymiany zdań. Tak siedzieli docinając co chwilę sobie, albo słuchając komentarzy Blacka na temat pierwszoroczniaków i jedząc słodycze Petera, nie przejmując się tworzeniem śmietnika w ich przedziale. Syriusz skupił się na twarzach uczniów, zauważył w tłumie sporo znajomych, swojego brata rozmawiającego z grupką ślizgonów, a także, ku ogromnej radości jego złośliwej natury Huncwota, Severusa Snape'a rozmawiającego z Lily Evans. Nie zważając na resztę złapał za jeden papierek po ciastku i rzucił prosto w głowę ślizgona. Ten odwrócił się, jednak Black zdążył już ukryć się za zasłonką przy oknie. Przez zaczepienie wzroku na tej dwójce nie zauważył, że na peronie pojawił się nie kto inny, jak jego przyjaciel Remus Lupin, który właśnie wchodził do pociągu dwa wagony dalej. Wyglądał przez okno tak jeszcze kilka minut aż usłyszał otwierające się do przedziału drzwi. Odwrócił się i popatrzył prosto w zielone oczy swojego przyjaciela Remusa Lupina.
REMUS
- Remus! Remus szybko, bo się spóźnisz na pociąg! - w całym domu słychać było głos Hope Lupin.
Po kilku minutach dało się słyszeć kilka przekleństw, a potem ze schodów zbiegał młody gryfon, ciągnąc za sobą ogromny kufer. Jest to wysoki, mimo szczupłej sylwetki dobrze zbudowany chłopak. Na całym jego ciele widać blizny, które towarzyszyły mu od początku jego przemian w wilkołaka. Remus od 5. roku życia musiał zmagać się ze swoją likantropią (zemsta wilkołaka Greybacka na jego ojcu za zniewagę w Ministerstwie Magii), z tą różnicą że od kilku lat jego przyjaciele, Huncwoci wiedzieli o jego futerkowym problemie i ku zaskoczeniu, a zarazem uldze Lupina akceptowali to, a wręcz chcieli mu pomóc. Od trzeciego roku James, Syriusz i Peter ćwiczyli sztukę animagii aby już jako zwierzęta towarzyszyć chłopakowi w przemianach, o czym początkowo szatyn nawet nie wiedział, raz tylko przypadkiem nakrył ich w łazience prefektów w środku nocy, gdy to próbowali pierwszych przemian - trzeba dodać, że wyjątkowo kiepsko udanych, ponieważ James miał tylko rogi, Syriusz ogon, a Peter uszy. Był im z jednej strony wdzięczny za takie zachowanie, ale z drugiej nie chciał nikogo, a szczególnie ich narażać. Te wszystkie blizny zawsze przypominały mu jaką, jak sam się nazywał, jest bestią. Z wyglądu jest bardzo podobny do ojca, ma jego głębokie spojrzenie i zielony jak szmaragdy odcień tęczówek, a jego fryzura - zawsze niesforne włosy w kolorze jasnego brązu - przypomina mieniące się "złote promyczki" jak to określił jego przyjaciel Black. Za to uśmiech i nos, delikatnie zawsze zaczerwieniony ma po matce. Jego styl jest prosty, grunt by było ciepło i wygodnie, a przede wszystkim by zasłaniało większość jego blizn. Dlatego tak bardzo lubi nosić swetry i koszule. Tak też dzisiaj na podróż do Hogwartu zdecydował się ubrać - koszula w czerwoną kratę a na nią nałożony czarny sweter dzięki czemu nie musi dodatkowo zakładać kurtki, jasne jeansy w niektórych miejscach przetarte i zwykłe ciemne szare tenisówki. Przez całe wakacje nie mógł się doczekać powrotu do szkoły, nie widział swoich przyjaciół już tak długo, a same listy pisane czasem do nich mu nie wystarczały. Dlatego teraz tak bardzo cieszył się, że już zaraz ich zobaczy.
- Tak wiem mamo! Nie moja wina, że nie mogę używać czarów poza szkołą. - odezwał się Remus.
- Gotowi? Jak tak to wychodzimy, książki są już w samochodzie, jeszcze tylko kufer. - odezwał się stojący w progu wysoki mężczyzna - Lyall Lupin, ojciec Remusa, potem wziął resztę rzeczy od syna i poszedł do auta.
Po chwili wszyscy siedzieli już w samochodzie i jechali w stronę dworca King's Cross w Londynie, a dokładniej peronu 9¾, z którego odjeżdżał Hogwart Express wiozący uczniów do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.
- Gdzie ona jest!? - na cały pojazd krzyknął Remus i spanikowany rzucał się po tylnym siedzeniu czegoś szukając.
- Ale co takiego synu? - zapytała się Hope.
- Moja odznaka prefekta! Jeszcze przed chwilą tutaj była. Trzymałem ją w ręku!
- Kochanie. - kobieta spojrzała z politowaniem, wskazując na koszulę syna.
Na ubraniu, tuż nad lewą kieszonką przyczepiona była srebrna plakietka z herbem Gryffindoru i dużą literą P. Remus odetchnął z ulgą. Po paru minutach jazdy w ciszy byli już na miejscu. Podczas gdy Lyall wyciągał rzeczy z samochodu na wózek, Remus i Hope rozmawiali o wszystkim i o niczym. No dobra, głównie to mama Remusa mówiła. On tylko przerażony słuchał.
- I pamiętaj, jeśli będziesz się źle czuł, albo jeśli przemiany będą ciężkie, albo po prostu zatęsknisz za swoimi staruszkami, to dom zawsze stoi dla ciebie otworem. Ja i tata...
- Mamo! - po paru minutach w końcu udało się przerwać ten monolog. - Będę o siebie dbał, a jeśli chodzi o przemiany to już nie są tak straszne jak kiedyś (Remus delikatnie nagiął prawdę by nie martwić mamy).
- Dobrze to już wszystko. - odezwał się z tyłu ojciec gryfona i zatrzasnął bagażnik.
- Na pewno nie chcesz synku byśmy Cię odprowadzili na peron? - ciągnęła Hope.
- Na pewno, do zobaczenia w święta, kocham was i... Mamo! Proszę nie płacz. - odezwał się już delikatnie zażenowany chłopak po czym przytulił mamę i przybił piątkę tacie.
- My też Cię kochamy... Nadal możesz z nami wracać do domu...
- Mamo jedźcie już. - przerwał jej i ruszył z wózkiem szybkim krokiem na dworzec.
Po chwili odwrócił się i zauważył odjeżdżający samochód swoich rodziców po czym spojrzał na zegar na budynku. Wskazówki wskazywały godzinę 10:50. Za dziesięć minut pociąg odjeżdża. Rzucił się biegiem z wózkiem w stronę dworca. Na swoje szczęście na peron wbiegł (oczywiście przez magiczne przejście w barierce między peronami 9 i 10) gdy jeszcze spora grupka uczniów żegnała się z rodzicami. Nie widział nigdzie na peronie swoich przyjaciół, więc wszedł od razu do pociągu, oddając wcześniej pracownikowi kolei kufer. Minął kilka przedziałów, przeszedł przez dwa wagony. W końcu w jednym przedziale znalazł ich. Jego przyjaciele śmiali się w najlepsze. Wszędzie porozrzucane były opakowania po słodyczach, a na siedzeniach walały się różdżki i szaliki w barwach Gryffindoru. James grał z Peterem w szachy, natomiast Syriusz bez butów leżał rozwalony na wszystkie miejsca naprzeciwko chłopaków patrząc przez okno na ostatnich wsiadających do pociągu uczniów i komentując pierwszoroczniaków albo rzucając jakimś żartem. Gdy Remus otworzył drzwi od przedziału wszyscy momentalnie porzucili swoje dotychczasowe zajęcia i spojrzeli uśmiechnięci na nowego przybysza. Remus złapał kontakt wzrokowy z Syriuszem.
- No w końcu Luniaczku. Już zastanawialiśmy się czy aby na pewno się wyrobisz. Co tym razem Cię zatrzymało? Niedoczytana książka, niedopita herbata, niedojedzona czekolada czy może ułożenie tej twojej lwiej grzywy? - odezwał się Syriusz.
- Łapo, o ile dobrze wszyscy wiemy, to ty przywiązujesz największą wagę do swojej fryzury, a jeśli chodzi o spóźnienie to miałem problem natury "głupi kufer utknął w drzwiach pokoju i ni hu hu nie chciał go opuścić". - zaczął tłumaczyć się Remus.
- Ha ha ha, to wszystko przez te twoje sweterki, było ich tylu nie brać. - odezwał się Peter jedząc, sądząc po brązowej twarzy, kolejną czekoladową żabę.
- Oh no tak, nasz aniołek musi przecież dobrze wyglądać na 5. roku szkoły, a jego sweterki jeszcze bardziej pokazują jaki jest niewinny i uroczy. - dodał po chwili James.
- Glizdogon, Rogacz. - skinął do nich głową i bez komentowania ich zachowania podszedł do Blacka, zrzucił jego nogi na ziemię i usiadł obok.
- Ej! Ja tutaj leżałem, jak mogłeś. Przez ciebie nie będę mógł już śnić o puchatych różowych sweterkach w jednorożce. - skomentował Black.
- I ty Brutusie przeciwko mnie? - spytał Lunatyk pół żartem pół serio.
Syriusz na to tylko się uśmiechnął i złośliwie położył sobie nogi na Remusie. Mimo kilku prób, chłopakowi nie udało się uwolnić. Przewrócił oczami po czym spojrzał na Pettigrew i Pottera. Ci w najlepsze śmiali się z jego beznadziejnych prób uwolnienia od Blacka. Ten tylko schował czerwoną ze złości twarz w dłonie i oparł na nogach Syriusza.
- No już sweterkowa księżniczko, nie obrażaj się. - szturchnął go w ramię James, po czym szybko wrócił na swoje miejsce i wgapił się w odznakę na jego koszuli. - No no no, a cóż to takiego? Czyżby nasz wzorowy uczeń został prefektem gryfonów?
- Tak, odznaka przyszła w wakacje razem z listą książek. - powiedział lekko zarumieniony z zawstydzenia chłopak, patrząc na swoje buty.
- Chwila, a kim jest druga osoba? To musi być jakaś dziewczyna z naszego domu, która dobrze się uczy i ma nienaganne zachowanie. - dodał szybko Syriusz.
- Tak, drugim prefektem jest...
Remus nie zdążył odpowiedzieć przyjaciołom kto, bo właśnie ta osoba zjawiła się w drzwiach ich przedziału. Była to dziewczyna z ich domu, ubrana już w szatę, na której widniała odznaka. W ręku trzymała książkę, a jej zielone oczy patrzyły prosto na Remusa czasem tylko zerkając na resztę Huncwotów. Jej rude włosy opadały na ramiona, a na twarzy malował się delikatny uśmiech. Stała przed nimi Lily Evans.
- Lily, moja piękna, najwspanialsza! Cóż za niespodzianka, czemu zawdzięczamy tak cudowną wizytę? - zapytał rozradowany i zarumieniony po same uszy James podnoszący się już z siedzenia.
Każdy wiedział, że jest zakochany w dziewczynie i na każdym kroku próbuje do niej zagadać, namówić na randkę albo po prostu jeszcze bardziej się zbłaźnić. Lily oczywiście nie zwraca uwagi na jego starania, irytuje ją już tak od kilku lat. Na słowa chłopaka spojrzała na niego tylko z irytacją i znowu zwróciła wzrok na Remusa ignorując całkiem okularnika.
- Remus co ty tutaj robisz!? Mamy zebranie! Jesteś przecież nowym prefektem! Musimy iść do przedziału dla prefektów. - zaczęła Evans wskazując dumnie na swoją odznakę.
- Yyy całkiem o tym zapomniałem, tak już idziemy, przepraszam Lily. - powiedział lekko poruszony Lupin, z nerwów przeczesując palcami swoje włosy.
Na szczęście Syriusz mu odpuścił i pozwolił sobie zrzucić nogi na ziemie. Remus wstał szybko z miejsca, poprawił odznakę i odwrócił się do reszty, by jeszcze raz im się przyjrzeć. Syriusz patrzył mu prosto w oczy z jednym kącikiem ust uniesionym do góry jakby zaraz miał zrobić coś wbrew regulaminowi, co wcale nie było takie niecodzienne. James stał wgapiony w rudą koleżankę, a Peter jak zwykle zajadał się słodyczami. Ah jak on ich uwielbiał.
- Do potem chłopaki, jeśli nie wrócę do przedziału to widzimy się już w Wielkiej Sali na uczcie. Oh a ty Peter nie opychaj się tak przed kolacją.
- Remi będziemy niecierpliwie czekać, by znowu zobaczyć ten piękny sweterek i dumnego, pierwszego i pewnie ostatniego prefekta wśród Huncwotów. - dodał Syriusz śmiejąc się z resztą grupy.
Lupin (czerwony jak burak) i Evans przewrócili oczami na dziecinne zachowanie gryfonów. Spojrzał jeszcze raz na bałagan w przedziale po czym wyszedł i ruszył w kierunku wagonu prefektów razem z Lily, za nimi z przedziału dało się jeszcze usłyszeć głos Pottera...
- Evans, umówisz się ze mną!? - jednak oboje go zignorowali.
SYRIUSZ
- Oh Rogasiu kochany! Oczywiście, że się z Tobą umówię, jesteś taki cudowny i przystojny i mądry. Będziemy razem biegać na jednorożcach po tęczy, trzymając się za ręce i wmawiając sobie, jak bardzo się kochamy, a potem weźmiemy razem ślub i będziemy mieć dzieci. - odpowiedział mu Syriusz, wstając z miejsca, komicznie udając głos Lily, trzymając dłonie tak, że palce były w kształcie serduszka i mrugając szybko oczami, by poruszyć słodko rzęsami.
- I tak ją zdobędę - powiedział James jakby do siebie, a potem dodał wkurzony, siadając na swoim miejscu i wskazując palcem na stojącego kumpla. - A ty co Pchlarzu? Bawisz się w aktora? Może w końcu byś się zdecydował na jedną dziewczynę, a nie je zbierasz tylko do kolekcji "poznaję, zdobywam i rzucam".
- Oh ranisz moje uczucia. - złapał się teatralnie za serce, po czym cicho dodał, uśmiechając się szelmowsko. - A co jeśli już znalazłem?
I tak nastała chwila ciszy. James otwierał i zamykał usta, nie wiedząc co powiedzieć, a Peter zastygł w miejscu, otwierając szeroko oczy. Oboje patrzyli z niedowierzaniem na przyjaciela. Sam Black nie mógł wytrzymać tego, jak teraz wyglądają, chciał się z nich śmiać, ale postarał się chociaż przez chwilę jeszcze zagrać pana tajemniczego.
- Nie, na pewno nie. - spojrzał James prosto w oczy kumpla, szukając choć trochę kłamstwa.
- Dobra masz mnie! - Black nie mógł już wytrzymać i zaczął się śmiać na cały głos, patrząc na twarze przyjaciół, które wyrażały teraz tylko chęć mordu.
- Czyli? - zapytał po chwili Peter.
- Czyli nie ma jeszcze takiej dziewczyny, która by związała naszego Cassanovę Hogwartu w miejscu. - odpowiedział James.
- I raczej nigdy nie będzie Rogaś. - Black uśmiechnął się jeszcze raz do przyjaciół, po czym wrócił do leżenia na siedzeniach ich przedziału.
- Oh coś czuję, że wszystko może się zmienić. - zaczął Potter, patrząc na drzwi od przedziału, za którymi stała Dorcas Meadowes.
- Ha, że niby nasza Dora? Rogacz proszę Cię. Już nie raz jej odmawiałem. Tak samo Marlene i Mary. Pff są ładne, ale nic z tego kolego. - poruszył się nerwowo Syriusz.
Po chwili drzwi od przedziału otworzyły się i wszystkie wymienione trzy dziewczyny wpadły jak huragan do środka. Każda maślanymi oczkami zerkała w stronę Blacka, który zupełnie przypadkiem zainteresował się lasem za oknem pociągu. Marlene Mckinnon to niska, ładna blondynka o błękitnych oczach i delikatnie opalonej karnacji, Dorcas Meadowes jest wysoką, ciemnoskórą dziewczyną z brązowymi falowanymi włosami i ciemnymi oczami, a Mary Macdonald niską brunetką z granatowymi oczami i ogromnym uśmiechem. Są one najlepszymi przyjaciółkami Lily, ale w przeciwieństwie do niej bardzo lubią Huncwotów i ich wybryki, może ze względu na to, że w grupie tej jest Syriusz, do którego wzdychają od samego początku nauki w Hogwarcie. On jawnie pokazuje, że nie jest zainteresowany żadną z nich, jednak to ich nie zatrzymuje przed podrywaniem go na każdym kroku.
- Chłopaki słyszałyśmy, że Remus, tak jak Lily jest teraz prefektem. - odezwała się Marlene McKinnon.
- Niestety tak. - odezwał się James.
- A czemu niestety? Chłopie przecież to cudowne! Rozumiesz, że teraz będziemy mogli robić imprezy bez proszenia o pozwolenie innych prefektów, bo mamy jednego za przyjaciela. Lepiej się nie mogło złożyć, że Luniaczek z twoją Evansówną zostali prefektami. - odpowiedział mu Syriusz, odwracając się do reszty.
- O kurde! Faktycznie! Chłopie o tym nie pomyślałem.
- Imprezy na piątym roku? Potter coś czuję, że ani Lily się to nie spodoba, ani Remusowi. Wiesz, że dla nich nauka i dobre zachowanie są najważniejsze. - dodała Meadowes.
- Luniaczka zostawcie mi, ja go dam radę przekonać do każdego planu, a jeśli chodzi o Lily, to coś się wymyśli. - odpowiedział im Syriusz.
- Nie bądź siebie taki pewny Łapo, Remus nie widzi życia poza książkami i swoimi sweterkami. - odezwał się Peter, a potem wszyscy zaczęli się śmiać.
- Czyżbym słyszał swoje imię? - odezwał się Lupin stojący w progu przedziału obok rudowłosej Lily spoglądającej na swoje zawstydzone Syriuszem koleżanki.
REMUS
- Posłuchaj Lily, ja naprawdę nie chciałem zapomnieć o tym zebraniu. Wybacz, że jak zwykle stawiam Cię w złym świetle. - zaczął Remus, jak szli w stronę wagonu prefektów.
- Remus ja się serio nie gniewam, każdemu się zdarza o czymś zapomnieć, a tak poza tym to, co u ciebie słychać? Strasznie mało listów w wakacje dostawałam od ciebie. - powiedziała Lily.
- Yy tak. Po prostu nie miałem czasu pisać listów. Skupiłem się na nauce i rodzinie i tak....
- Dobrze wiem, że wyszła trzecia część serii „Kronik Amberu” Rogera Zelazny'ego i wiem też, że uwielbiasz tego mugolskiego pisarza. Ja również lubię czytać jego książki, ale nie jestem takim fanem jak ty. Jestem pewna, że już masz zakupioną nową część, jak jej tam było...
- „Znak jednorożca” - odpowiedział podekscytowany Remus. - Przepraszam Lily, ale wiesz, że nie mogę się powstrzymać od czytania jego książek. A ta jest jedną z lepszych w całej serii.
- Gdybym nie lubiła tak jak ty czytać książek to już bym była na ciebie obrażona, ale nie jestem.
- Wiem i za to Cię uwielbiam. - powiedział Remus i przytulił swoją przyjaciółkę.
Resztę drogi do wagonu prefektów przeszli w ciszy przyglądając się nowym uczniom. Gdy dotarli w końcu do danego wagonu wszyscy już tam byli. Na zebraniu rozmawiali o ich obowiązkach. Za pierwsze zadanie mieli zapoznać nowych uczniów ze szkołą, jej zasadami oraz zaprowadzić do dormitoriów po kolacji. Do ich codziennych obowiązków należało kontrolowanie innych w czasie przerw i po lekcjach. Za przewinienia mogli odejmować punkty. Razem z dyrektorem mieli też ustalać ważne dla Hogwartu sprawy, wiedzieli także, gdzie znajduje się gabinet dyrektora i jakie jest do niego hasło. Prefekci także konsultowali się z opiekunem swojego domu, aby przekazywać pozostałym jego członkom informacje, jak na przykład aktualnie obowiązujące hasło do dormitorium. Remus nie mógł się doczekać przyjazdu do Hogwartu, by móc pomagać innym uczniom, tak jak kiedyś inni prefekci pomagali mu. Bał się tylko, że jego przywileje prefekta będą chcieli wykorzystać jego przyjaciele do głupich żartów i planów. Po wyjaśnieniu wszystkiego pożegnał się z innymi i razem z Lily ruszyli w stronę przedziału, gdzie siedzieli Huncwoci, ponieważ w wagonie gdzie powinny być przyjaciółki Evans, było pusto, a każdy wiedział, że mogą one być tylko w jednym miejscu. Tam, gdzie jest Black.
- Słuchaj Lily, czemu tak właściwie nie chcesz być z Jamesem? - zaczął Remus.
- Gdyby nie był takim gburem, zbyt pewnym siebie zgrywusem i trochę bardziej był poważny, to może mogłabym się z nim zaprzyjaźnić, ale teraz to on widzi tylko czubek swojego nosa tak samo jak Syriusz. Dobrali się jak nic. - odpowiedziała bez emocji rudowłosa.
- Czyli po prostu musi wydorośleć? To chciałaś powiedzieć?
- Nie dokładnie o to mi chodziło, ale mniejsza o to. Lepiej powiedz, czemu ty nie chcesz sobie kogoś znaleźć na stałe. - wskazała palcem na jego klatkę piersiową, po czym widząc dobrze jej znaną minę szybko, ale tak by nikt inny nie usłyszał, dodała. - I nie chowaj się za swoim problemem. Jesteś taki sam jak wszyscy, a każdy zasługuje na szczęście.
- Kto mógłby pokochać bestię? - zapytał wymijająco Lupin.
- Dobrze wiesz, że inni widzą w tobie jedną z lepszych osób. Jesteś podobnie jak Syriusz rozchwytywany. Tylko ty nie łamiesz serc rzucaniem po wyznaniu uczuć, a po prostu nie zwracasz na nikogo uwagi. To czasem boli bardziej. - kontynuowała dziewczyna.
- Może po prostu nie poznałem jeszcze tej jednej, wyjątkowej osoby? A tak poza tym teraz mi nie są romanse w głowie, a nauka. Jakbyś nie pamiętała, w tym roku czekają nas SUMy.
- Oh Rem, to są tylko głupie wymówki.
- Jeśli kimś się zainteresuje, na pewno dowiesz się o tym pierwsza.
- Trzymam Cię za słowo. - dodała Lily i zatrzymała się, nasłuchując rozmowy z przedziału przed nimi. - To tutaj, tak jak myślałam, dziewczyny też tu są i chyba... chyba rozmawiają o tobie i o mnie, bardzo dobrze słyszałam nasze imiona.
Remus także zaczął podsłuchiwać, choć wiedział, że jest to niemiłe.
-... Remus nie widzi życia poza książkami i swoimi sweterkami. - usłyszał głos Petera, a potem śmiech całej grupy. Lily także się uśmiechnęła, za co dostała kuksańca w bok. Lupin postanowił się zdemaskować, pewnym krokiem wyminął Lily i stanął w progu przedziału.
- Czyżbym słyszał swoje imię? - odezwał się Lupin i popatrzył po wszystkich po kolei.
- Ooo jednak do nas wróciłeś... Znaczy, wróciliście... - zaczął Syriusz, nerwowo przeczesując włosy i patrząc to na Jamesa to na Petera, ale nie w oczy Remusowi.
- Tak i zastanawiam się, o czym rozmawialiście. - odezwał się, patrząc na każdego Huncwota.
- Ja również. - odezwała się w końcu Lily i spojrzała na swoje przyjaciółki, którym najwidoczniej bardzo spodobała się podłoga pociągu. - Jak dobrze słyszałam, a myślę, że słuch mam dobry, to wymieniliście nasze imiona.
- Moja piękna Lily my po prostu rozmawialiśmy jak to cudownie, że zostaliście prefektami naszego domu. - odpowiedział jej Potter, zerkając na nią spod okularów.
- Bo wam uwierzymy, ale dobra mniejsza. Radzę już przerwać te romanse i zacząć się zbierać, bo zaraz będziemy na stacji, a jeszcze musimy przebrać się w szaty. - powiedział Remus, po czym odsunął się z przejścia, dając niemą radę Mary, Marlene i Dorcas by opuściły ich przedział.
- Yy tak, to my już sobie pójdziemy, do zobaczenia w zamku Syriusz... I oczywiście James, Peter i Remus także. - zarumieniła się Marlene, po czym wstała i z resztą dziewczyn opuściła przedział.
- Pamiętaj, o czym rozmawialiśmy Remus. - dodała Lily po chwili, po czym ruszyła za dziewczynami.
- Tak, będę pamiętał. - dodał, ale już bardziej do siebie.
Po spojrzeniu jeszcze raz na całą grupę Huncwotów wszedł do przedziału, usiadł przy oknie i wyciągnął książkę, otwierając na stronie, którą jeszcze w domu czytał. Przez dobre kilka minut czytał w spokoju, czując tylko na sobie co raz częstsze spojrzenia przyjaciół. Nie wiedział, że mają cichą wojnę, kto ma zacząć rozmowę. Syriusz machnął głową w jego stronę, pokazując Jamesowi, że to on powinien spróbować z nim pogadać.
- Chłopaki ogarnijcie się w końcu i zacznijcie przygotowywać do wysiadania. - w końcu sam Remus nie wytrzymał i opuszczając książkę na kolana, spojrzał na kumpli.
- Nie jesteś na nas zły? - zapytał niepewnie Syriusz.
- Jestem, bo nie chcecie mi powiedzieć, o czym rozmawialiście z dziewczynami, ale nie mam zamiaru robić wam wywodu i fochać się jak typowa baba. - odpowiedział mu zielonooki, po czym złapał swoją szatę i dodał. - A teraz wybaczcie, ale idę się przebrać.
- Yy tak, powodzenia. - dodał Peter, po czym zrozumiał, co powiedział i uderzył się w czoło, a cała reszta zaczęła się z niego śmiać.
Remus wyszedł z przedziału i poszedł do łazienki, zamknął się w niej i mimo poruszania pociągu, szybko przebrał w szatę, zawiązał porządnie krawat i przeczesał palcami włosy, po czym wyszedł i skierował się do przedziału, w którym rozmawiali jego przyjaciele. Uśmiechnął się i wszedł do przedziału, pytając, czy coś przypadkiem go znowu nie ominęło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top