rozdział 6
Clint, Cooper i Lila siedzieli w salonie, bawiąc się, jak to mieli w zwyczaju. Cała trójka jednak spojrzała odruchowo w stronę drzwi, gdy rozległo się pukanie. Mężczyzna momentalnie wstał, marszcząc brwi.
- Kto to? - spytało w tym samym momencie rodzeństwo, patrząc na swojego ojca. Byli zdziwieni, że ktoś o tej porze pukał do ich drzwi.
- Tatuś pójdzie otworzyć. Poczekajcie tu chwilę.
I Barton rzeczywiście poszedł otworzyć tajemniczemu gościowi, który przez cały czas pukał do drzwi.
- Już! Przecież się nie pali!
- Witam! - zawołała Lara, wyrzucając ręce w górę, kiedy tylko Clint otworzył przed nią drzwi. Zaskoczona jego widokiem prędko opuściła dłonie i zmierzyła go wzrokiem, nie dowierzając, że w ogóle tam stał. - Clint?
- Lara? - spytał dla upewnienia, sam lustrując ją wzrokiem od góry do dołu. Nie widział jej przez wiele lat, ale nie zmieniła się, bynajmniej z wyglądu. - Co ty tu...?
- Nie pomyliłam przecież... Adresu. - mruknęła, jeszcze raz sprawdzając, czy aby na pewno dobrze trafiła. Adres jednak się zgadzał.
- Lara! Jak dobrze cię widzieć!
Nagle do przedpokoju weszła Laura z wielkim uśmiechem na twarzy. Podeszła do swoich bliskich i od razu zamknęła zdezorientowaną siostrę w ramionach.
- Laura. - powiedziała Lara, odwzajemniając jej uścisk. Zaraz jednak obie kobiety odsunęły się od siebie, a wtedy blondynka spojrzała na Clinta ponownie. - Czyli to jest twój mąż. - dodała, po czym uśmiechnęła się, wyciągając w jego stronę dłoń, którą ten bez oporów uścisnął. - Miło znów cię widzieć, Barton.
- Ciebie też, Hawk. - odparł, posyłając w jej stronę uśmiech. Nie mógł uwierzyć, że to ta sama Lara, ta sama dziewczyna, której kiedyś kupił nowe strzały. - Wchodź, nie będziemy stać w wejściu. - dodał, uświadamiając sobie, że kobieta wciąż stała w progu drzwi.
- Dzięki.
Cała trójka od razu skierowała się do salonu, gdzie bawili się Lila i Cooper. Dzieciaki natychmiast podniosły się na równe nogi i podbiegły do Lary.
- Ciocia!
- Hej, dzieciaki. Stęskniłam się za wami. - powiedziała kobieta, kucając przed dziećmi. Nim te się obejrzały, wyciągnęła zza pleców dwie sporej wielkości torebki z prezentami dla nich. - Ciocia ma dla was prezenty. Proszę.
- Nie musiałaś. - stwierdziła Laura, przyglądając się swoim pociechom i siostrze z uśmiechem.
- Ale chciałam. - oznajmiła Lara, odwracając się do tyłu, by spojrzeć na nią i na Clinta, który obejmował swoją żonę ramieniem.
- Cooper, Lila, co się mówi? - odezwał się, patrząc znacząco na swoje dzieci. Rodzeństwo spojrzało po sobie, na swoich rodziców, aż w końcu na swoją ciotkę.
- Dziękuję!
Lila i Cooper od razu zajęli się rozpakowywaniem prezentów, co dorośli postanowili wykorzystać. Lara wstała z klęczek i spojrzała na swoich bliskich.
- Chcesz coś może do picia? - zaproponowała Laura, gotowa, by obsłużyć siostrę, jak najlepiej. Cieszyła się ogromnie, że ta w końcu ich odwiedziła, że w końcu dotarła do jej domu, że znów mogła z nią spędzić choćby chwilę czasu.
- Możesz nalać mi soku. - odparła blondynka, kiwając głową. Uśmiechnęła się do brunetki znacząco, co ta od razu zrozumiała.
- Winogronowego, jak zawsze?
- Jak ty mnie dobrze znasz. - zaśmiała się Lara, kładąc dłoń na ramieniu Laury. Ta złapała za nią, uśmiechając się do niej ciepło. W oczach obu kobiet śmiało można było zauważyć miłość, z jaką na siebie patrzyły. Clint nie miał żadnych wątpliwości, że były siostrami. - Jeśli macie, oczywiście. - dodała, spoglądając ukradkiem na mężczyznę obok.
- Jasne, że mamy. Clint kupił specjalnie dla ciebie. - odpowiedziała Laura, odwracając głowę w bok, wprost na męża. Ten spojrzał najpierw na Larę, później na Laurę i na końcu zatrzymał wzrok na uśmiechniętej szwagierce.
- Dzięki, szwagier, nie musiałeś. - powiedziała blondynka, klepiąc go po ramieniu. Nim Clint zdążył się zorientować, kobieta odwróciła się z powrotem do jego dzieci i podeszła do nich bliżej, nie zwracając więcej uwagi na swoją siostrę i szwagra. - Jak się podobają prezenty, dzieciaki? Mogą być?
Małżeństwo udało się do kuchni - Laura w celu nalania siostrze jej ulubionego soku, a Clint, by porozmawiać z żoną na osobności.
- Zmieniła się.
- Żadne z was nie mówiło, że się znacie. - odezwała się Laura, nawet nie odwracając się w jego stronę. Nie miała pretensji, że ani Clint, ani Lara nie wspomnieli o sobie nawzajem, z resztą nie potrafiła się na nich gniewać. - Ale fakt, zmieniła się od tamtej misji.
Nagle do pomieszczenia weszła omawiana kobieta, która słyszała rozmowę swojej jedynej rodziny. Blondynka oparła się ramieniem o framugę, przyglądając się małżeństwu z nieodgadnionym błyskiem w oku.
- Fajnie się mnie obgaduje? - spytała, unosząc brew do góry. W jej głosie jednak nie było czuć wyrzutu. - Dzięki. - mruknęła, odbierając od siostry szklankę z sokiem winogronowym, który tak uwielbiała.
- Czemu nigdy nie widziałem cię na misjach, co? Pracujemy w końcu dla Fury'ego.
- Fury, no tak. - westchnęła Lara, odstawiając szklankę na stół. Poprawiła dłonią włosy i spojrzała na Clinta, zła na Fury'ego za to wszystko, co ją spotkało. - Gościu wysłał mnie na pewną śmierć, ale wciąż jest moim szefem, więc... - warknęła, jednak po chwili na jej twarz wrócił uśmiech, a wszelka złość, która gnieździła się w jej oczach, zniknęła. - Jak tam Avengers? Dajesz sobie z nimi radę?
- O czym ty mówisz? - spytał skołowany Clint, zdziwiony tak szybką zmianą tematu przez kobietę. Zdziwił go też fakt, że w ogóle wiedziała, iż należy on do Avengers.
- O tym, Barton, że Fury wysłał mnie na tą cholerną misję, na której teoretycznie powinnam zginąć. Miałam szczęście, a jedyne co mi zostało po tamtej sytuacji to blizny i źle sprawna noga. - powiedziała, podchodząc do niego bliżej. Barton nie ruszył się nawet na krok, choć zdziwiła go postawa Lary. Ta nie przejęła się tym i wskazała na swoją nogę, sama na nią patrząc. - Przynajmniej mogę chodzić. - westchnęła, ciesząc się, że przynajmniej nie jeździła na wózku inwalidzkim. - No i strzelać, ale to już chyba dobrze wiesz, prawda, Hawkeye?
- Skąd?
- Sokole oko. Nie jestem głupia, Barton. Wielokrotnie widziałam cię w telewizji, a ty nawet nie miałeś o tym pojęcia. Z resztą, wiedziałam o Avengers, zanim w ogóle powstaliście. - odparła tak beztrosko, jakby mówiła o pogodzie. Nie kłamała w żadnym aspekcie, wiedziała o Avengers znacznie szybciej, niż ktokolwiek inny. Aczkolwiek Lara prędko straciła zainteresowanie zarówno Clintem, jak i Laura, a skupiła się na Lily, która właśnie weszła do kuchni. - Hej, mała. Już do ciebie idę.
Lara wkrótce zniknęła im z pola widzenia, a małżeństwo utwierdziło się w pewnym przekonaniu na jej temat.
- Zmieniła się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top