rozdział 4

Ciszę po raz kolejny przeszył świst strzały, która idealnie trafiła w sam środek. Odkąd Lara wróciła do pracy i do normalnego funkcjonowania, minęło sporo czasu. Mimo upływu - nie oszukujmy - lat kobieta wciąż miała sokole oko i nie dało się temu w żaden sposób zaprzeczyć.

- Strzelnica to twoje miejsce, co?

Blondynka nie wystraszyła się, gdy do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Wzięła do ręki kolejną strzałę i wycelowała ją w tarczę.

- Głupie pytanie, Fury. - powiedziała, a chwilę później strzała znalazła się już w tarczy, wraz z innymi. Dopiero wtedy kobieta odwróciła się do swojego pracodawcy, aczkolwiek wciąż z łukiem w dłoni. - Tak, to moje miejsce. Powinieneś się domyślić, skoro od lat zawodowo strzelam z łuku. - dodała, mierząc go wzrokiem.

Choć od misji, z której mogła już nigdy nie wrócić, minęło kilka lat, ona wciąż miała do niego żal, że w ogóle ją tam wysłał. Pałała do niego nienawiścią, pogardą, złością.

- Jak tam z rodziną? Wiedzą, że żyjesz? - spytał Fury po chwilowej ciszy, podchodząc do niej o krok. Lara opuściła ręce w dół, łącznie z kolejną strzałą i łukiem.

- Moja siostra wie. Nie wiem, czy mówiła rodzicom. - odparła bez emocji, spoglądając na niego przez ramię. Zaraz znów jednak strzeliła do celu, po raz kolejny trafiając. - W ogóle, Fury, szukałeś mnie chociaż? Czy stwierdziłeś, że zginęłam i tyle? - zapytała, odwracając się do niego przodem. Skoro już tam był, a jej skończyły się wszystkie strzały, które dostała kiedyś od Clinta, mogli porozmawiać na spokojnie.

Nick oczywiście nie odpowiedział na to pytanie. Zdawał sobie sprawę, że Lara znała go wystarczająco dobrze, by wiedzieć, kiedy kłamał. Dlatego też kobieta pokiwała głową, gdy ten milczał przez dłuższy czas. W ciele znów poczuła nienawiść do niego, a także żal.

- Niezły z ciebie szef, Nick. - mruknęła z rezygnacją, czując, że w końcu musiała mu wygarnąć co nieco, by ulżyć samej sobie. Potrzebowała tego. - Wysłałeś mnie na pewną śmierć, ale nie wiedziałeś, że jestem szybsza niż strzała, że ja nie umieram tak łatwo. Nie byłeś zdziwiony, tylko dlatego że Patrick powiadomił cię, że leżę w szpitalu. - oznajmiła  ze złością, dźgając go w pierś. Mężczyzna odsunął się od niej gwałtownie, widząc, jak jej oczy zaświeciły niebezpiecznie. - Najlepsze jest jednak to, że ani razu do mnie nie przyjechałeś, nie spytałeś, jak się czuję. Żałuję, że zgodziłam się na tą misję. Teraz przynajmniej wiem, ile tak naprawdę znaczy dla ciebie zwykła łuczniczka, agentka, którą możesz tak po prostu wysyłać na misje, z których już nigdy może nie wrócić.

Lara miała skrytą nadzieję, że Nick zaprzeczy, będzie starał się to jakoś wytłumaczyć. Ale on milczał. Po prostu milczał, co bardzo ją bolało.

- Nawet nie zaprzeczasz, Fury. Nie sprawiasz pozorów, że mogłoby być inaczej. - warknęła wprost w jego twarz, kręcąc głową sama do siebie. - Masz szczęście, że wszystkie moje strzały są w tarczy. Inaczej któraś znalazłaby się w twojej piersi. - dodała ze złością, wskazując w odpowiednim kierunku. Drugą natomiast dłonią dotknęła go w klatkę piersiową, w miejscu, gdzie znajdowało się serce. - Bądź drugim oku.

- Nie zrobiłabyś tego. - powiedział w końcu, niezwykle pewny siebie. Ale nie wiedział, do czego była zdolna. Co gotowa była zrobić mu w tamtej chwili.

- Masz stuprocentową pewność? - spytała z uniesioną brwią, podchodząc do tarczy i wyjmując z niej jedną ze strzał. Mężczyzna obserwował ją przez cały czas, nie widząc żadnego zagrożenia z jej strony. - Nie znasz mnie i moich możliwości. Nie wiesz, na co mnie stać, Nick. - wycedziła przez zęby, a gdyby jej wzrok mógłby zabijać, on dawno leżałby już martwy.

- Tylko takie gadanie. Nie...

Ale Nick Fury już nie dokończył swojego zdania. Lara wycelowała do niego z łuku i wypuściła strzałę, a że stał blisko ściany, został do niej przygwoźdzony. Jego źrenica rozszerzyła się, gdy zdał sobie sprawę, co się stało.

- Na pewno? - spytała, podchodząc do niego powolnym krokiem. W dłoni trzymała swój łuk, a na ramieniu zarzucony miała kołczan ze swoimi strzałami. Lara oparła się wolną dłonią o ścianę tuż przy twarzy dyrektora TARCZY. - Zastanów się, czy aby na pewno mnie potrzebujesz. Czy jestem przeznaczona tylko do misji, czy jednak jestem kimś więcej, niż osobą, która wykona za ciebie brudną robotę. - warknęła mu prosto w twarz, jednak ten nawet się nie odezwał. W jej oczach widział złość, tylko złość. - Żegnam.

Blondynka skierowała się, jak gdyby nigdy nic w stronę drzwi, z zamiarem wyjścia i wrócenia do swojego mieszkania, które od dawna stało puste. Nie było jej to jednak dane.

- Jeszcze nie skończyłem, panno Hawk. - zawołał za nią Fury, wyciągając strzałę zarówno ze ściany, jak i swojego płaszcza, który w tamtym momencie nadawał się już tylko do wyrzucenia.

- Lara, mam na imię Lara. - oznajmiła kobieta z naciskiem na swoje imię. Denerwowało już ją, że nazywał ją po nazwisku, skoro znali się już od naprawdę dawna, gdy była jeszcze dziewiętnastolatką. - I ja skończyłam z tobą rozmawiać, Nick.

Po tym Lara tak po prostu wyszła ze strzelnicy, a on nie mógł już nic z tym zrobić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top