Siedem gwiazd z nieba spadło, zobacz co z nich zostało

Przebaczył mi, pewnie dlatego, że ludzie nieszczęśliwi często nie potrafią poradzić sobie ze swoim cierpieniem w samotności.

Alexandra Bracken - Mroczne umysły

Zamknął oczy. Nie chciał oglądać reakcji ludzi, którzy myśleli, że go znali, że jest tylko dzieciakiem o okropnym charakterze.
Nie chciał współczucia i litości, to mu w niczym nie pomoże. Jedyne co chciał, to zrozumienie i akceptacja. Z resztą sobie poradzi sam.

Wiedział, że w głowie Jakova i Mili, która znajdowała się zaraz za nim, pojawiają się te liczne sytuacje, gdy nagle wypraszał ich z domu, zamykał się gdzieś, by wrócić nieraz nawet kilka godzin później. Wiedział, że wszystkie dziwne zachowania w jego wykonaniu składają się teraz w całość, jednak... nie chciał tego. Kiedy poznali już prawdę, z pewnością dostanie jakieś ograniczenia, jeśli chodzi o łyżwiarstwo i będą zwracać na niego szczególną uwagę. W końcu w każdej chwili może dostać ataku, przewrócić się i uderzyć w głowę, a tego nikt by nie chciał.

Czujecie tę ironię?

Nie wiedzieli jednak wszystkiego.
Paraliż nie był jedyną tajemnicą skrywaną przez nastolatka. Ale było to jeszcze bardziej strzeżone od tej drobnej wady i czasami sam Yuri zdziwiony był, gdy to się objawiało.

Został podniesiony, nawet nie wiedział przez kogo, i położony na noszach. Otworzył oczy. Widział i czuł na sobie te wszystkie spojrzenia, gdy wynoszono go z lodowiska, przypiętego pasami, by nie spadł. Gdyby mógł, pewnie zasłoniłby twarz ramieniem, ale atak nadal trwał. Łyżwy zdjęto mu ostrożnie w karetce, którą jechał na sygnale do szpitala.

Kiedy leżał już w łóżku, a wokół niego kręcili się ludzie ubrani w białe fartuchy, zastanawiał się co teraz będzie. Jak na razie wiedział jedynie, że chcieli ustalić przyczynę paraliżu, ale nadal nie mieli żadnych konkretnych propozycji.

Yuri miał na sobie jasną, świeżą, nieskazitelną piżamę, w którą przebrała go jakaś pielęgniarka. Gdyby nie był sparaliżowany, wywaliłby ją za drzwi, ale zacisnął tylko zęby i dał kobiecie nałożyć na niego materiał.

Czuł się jak lalka. Istota, która porusza się tylko za pomocą innych. Nie ma kontroli nad swoim ciałem.

Ludzie wokół niego nie potrafili się uspokoić. Ich rozmowy irytowały go. Rozmawiali tak głośno, gdy on chciał tylko spać. Ciągle dotykali jego kończyn pytając, czy to czuje. Odpowiedź była za każdym razem ta sama.

- Zamknąć się! - wrzasnął nagle. Potrzebował snu.

Wszyscy w pomieszczeniu zamarli. Paru lekarzy złapało się za serca, a jakaś czarnowłosa pielęgniarka pisnęła głośno ze strachu. Nie zwrócił na to uwagi. Zajęty był ciskaniem gromów w obecnych na sali. Może i okropne zachowanie, które było jego wizytówką, było jedynie przykrywką, lecz gdy ktoś nadszarpnął poważnie jego nerwy, stawało się prawdą.

- Wszyscy wypad!

- Proszę pana, proszę się uspokoić.

Zmroził śmiałka swoim spojrzeniem, a mężczyzna przełknął głośno ślinę.

- Zarządzam przerwę. - wydusił, będąc pod ostrzałem.

Cały personel medyczny opuścił pomieszczenie jak za dotknięciem różdżki, a Yuri pozwolił sobie na westchnienie pełne ulgi.

Przewrócił się na drugi bok i nakrył kołdrą tak, że jedynie jego jasne włosy wystawały poza materiał.

Wydał cichy, zadowolony pomruk, czując jak jego mięśnie się rozluźniają.

Był już jedną nogą w krainie Morfeusza, gdy nagle jego oczy otworzyły się szeroko.

Była to chwila, w której zdał sobie sprawę, że atak minął.

A kiedy zasypiał ponownie, na jego spokojnej twarzy widniał łagodny uśmiech.


Drzewo zakołysało się na wietrze,
Liście poderwały się w powietrze,
A wraz z nimi odleciało moje życie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top