Piąta gwiazdka zamigotała i zgasła, co zrobisz bez swojego światła?
Wypalić się do końca, do spodu, żeby śmierci, tej zwyczajnej wariatce, nic nie zostawić, niech odziedziczy po nas popiół wygasły i niech go sobie rozdmucha, jeśli chce, na siedem stron, i niech ma przy tym iluzję, że nie jest bezrobotna.
Edward Stachura - Cała jaskrawość
Nie czuł nic. Był jak kukła, marionetka w rękach lalkarza. Stracił kontrolę nad swoim życiem, ciałem. Wydawało mu się, że na wszystko patrzy z perspektywy osoby trzeciej.
Zaczęło się to, gdy leżąc na plecach wpatrywał się w biały sufit. Myślał, nie wiedział nawet o czym, ale jego umysł był daleko od ciała.
Usłyszał pukanie do drzwi, lecz nie drgnęła mu nawet powieka. Parę chwil później unosiła się nad nim zdziwiona twarz trenera.
- Ty jeszcze nie gotowy? - usłyszał tylko i został zmieciony z łóżka razem z pościelą. Mignęły mu łazienkowe płytki, a potem jego ciało zanurzyło się w zimnej wodzie. Kołdra oplotła wątłe ramiona i blade nogi, nie pozwalając na żaden ruch. Nawet chłód nie potrafił wykrzesać z niego choćby najmniejszej reakcji. Nawet go nie czuł, jego dusza była zbyt okaleczona, by przejmować się tak błahymi rzeczami, a serce już dawno skuł lód. Na twarzy nie drgnął żaden mięsień.
Jakov pokręcił głową. Co było nie tak z tym dzieciakiem? Normalnie już dawno urządziłby mu awanturę, wrzeszcząc i prychając jak kot, a teraz? Leżał w zimnej wodzie, jakby dalej był w swoim łóżku, jakby nie zauważył zmiany scenerii. To było dość niepokojące i to w dzień zawodów, gdy musiał być maksymalnie skupiony, ale nie na tyle, by mężczyzna zaczął się martwić. Pewnie znowu miał swoje humorki.
Zanim Yuri zdążył się ogarnąć i wyłonić z czeluści piekieł, jak czasami nazywał własną łazienkę, minęło trochę czasu. Jego ruchy były automatyczne, po prostu odbębnił codzienną, poranną rutynę, która i tak nie sprawiła, że wyglądał choć odrobinę lepiej niż przed nią.
Jego twarz była przeraźliwie blada, a dłonie zimne. Pod oczami zadomowiły się sine ślady, które świadczyły o nieprzespanej nocy, albo kilku. Usta zaciśnięte w wąską linię straciły swój malinowy kolor, a oczy blask. Tęczówki, w których dwa kolory walczyły o dominację, zieleń lasu i błękit nieba w krwawym pojedynku, były puste, takie zimne i obojętne na wszystko, co dzieje się wokół ich właściciela.
Ubrany był w czarne jeansy, będące standardową częścią jego stroju, zapinaną na zamek bluzę w cętki, której rękawy były w całości krucze i podwinięte do łokci oraz białą koszulkę z uroczym, małym tygryskiem na lewej piersi, pod którym znajdowała się kieszonka o kwadratowym dole. Brak obuwia ukazywał śnieżne skarpetki do kostek w kocie łapki.
Od razu było widać, że ubrania były wybierane na chybił trafił albo nie przez niego. Wszystko pasowało do siebie doskonale, ale ich właściciel nigdy nie chciałby pokazać światu swojej delikatniejszej strony. Ponadto kreował się na punka, a nie wróżkę, która kocha koty nawet bardziej od łyżwiarstwa.
Blond kosmyki upięte były w odrobinę niechlujnego koka z tyłu głowy na poziomie oczu, a grzywka zakrywała całe czoło.
Wyglądał... dość dziewczęco, do czego nie dopuściłby za wszelką cenę, gdyby wiedział, co się z nim dzieje. Był jednocześnie naprawdę uroczy, a brak wściekłego, czy zirytowanego grymasu na twarzy, pokazał jego urodę i wrodzoną delikatność w innym świetle, a które zawsze maskował okropnym zachowaniem, wrednymi tekstami i głośnymi wrzaskami, a także samym swoim ubiorem, gdy wcielał się w Rosyjskiego Punka.
Chłopak zabrał plecak, jasnozielony z nadrukiem kociaka na małej kieszonce z przodu, w którym miał wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i ruszył korytarzem do drzwi wyjściowych, gdzie wyciągnął z szafki na buty trampki w tym samym odcieniu co bagaż na plecach. Na komodzie leżały różnokolorowe, najczęściej jaskrawe lub pastelowe, bransoletki. Kilka z nich wylądowało na szczupłym nadgarstku.
Jakov w tym czasie wynosił z mieszkania sporych rozmiarów walizkę blondyna, która została spakowana przez Milę, gdy był chory.
Razem wsiedli do auta mężczyzny i ruszyli na lotnisko.
Drzewo ma dużo liści.
Nie żałuje, gdy jeden lub trochę więcej z nich upadnie.
Yuri miał jednak tylko jedną,
nadkruszoną nadzieję,
która malała z każdym dniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top