Dziesięć gwiazd z nieba ubyło, jedno szczęśliwe życie przybyło...

Czas i zdrowie to dwa cenne skarby, których nie rozpoznajemy i nie doceniamy, dopóki się nie wyczerpią.

Denis Waitley

Spoglądał na lodowisko w zamyśleniu. To tam znajdowały się jego wszystkie marzenia, wylane łzy i pot. Ciężka praca i krew. To tam zostawiał wszystko, co trzymało go przez tyle lat przy życiu.

Czy było mu żal?

Oczywiście, że tak. Na tej lodowej powierzchni poświęcił bardzo wiele. Spędził na niej dużo czasu, czasami tracił zdrowie.

Czy żałował, że kiedyś postanowił założyć łyżwy?

Nie. Nie miał czego żałować. Mimo wszystko, osiągnął sukces i choć odchodził, kończył karierę, to na zawsze zapisał się na kartach historii. Dzięki tej tafli, po której poruszał się tak swobodnie, poznał tych wspaniałych ludzi, którzy nie opuścili jego boku. Zdecydowali się mu pomóc, a on był wdzięczny za wszystko, co dla niego zrobili.

Mocniej zacisnął dłonie na barierce, aż pobielały mu knykcie.

Był z siebie dumny. Mimo tych zdradzieckich łez, cisnących się do oczu, mimo smutku, którego się nie mógł pozbyć, mimo krwawiącego serca, znalazł w sobie siłę, by iść dalej. Nie poddał się w tej nierównej walce. Podniósł głowę i stanął naprzeciwko przeciwnościom losu.

- Yuri?

Przeniósł wzrok na Milę, stojącą obok.

Ciche wsparcie.

To właśnie ona pomogła mu najbardziej. Zawsze była przy nim, gdy potrzebował oparcia. Po opuszczeniu przez niego szpitala wszystko sobie wyjaśnili i dziewczyna zaproponowała, by zamieszkali razem. Chciała mieć swojego małego braciszka przy sobie, by mieć na niego oko i możliwość, by zareagować, gdy jego ciało ponownie będzie żyć własnym życiem. Dbała o niego i nawet wtedy, gdy nie mogąc się ruszyć, ranił słowami ostrymi jak brzytwa, nie opuściła go. Starała się zrozumieć i udało się jej to. Była dla niego niezastąpiona, lecz czasami miał wyrzuty sumienia. Przez niego nie mogła żyć tak, jak chciała. Była ograniczona przez jego wady. Któregoś wieczoru przyznał się jej, że czuje się źle z tym, iż sprawia same problemy. Dziewczyna zaśmiała się jedynie i powiedziała, że nawet jeśli, to są to problemy, które z chęcią weźmie na swoje barki, byle był szczęśliwy. Rozpłakał się wtedy jak małe dziecko i nie mógł uspokoić. Zasnął późno w nocy, otulony ciepłymi ramionami i włosami, które łaskotały jego mokre policzki.

- Tak?

- Ostatni przejazd?

Kiwnął jedynie głową i złapał za jej wyciągniętą dłoń. Dziewczyna poprowadziła go do szatni i zostawiła samego. Musiał się pożegnać. Nie wiadomo, czy jeszcze kiedyś znajdzie się w tym pomieszczeniu, usiądzie na tej ławce.

Westchnął cicho i zajął swoje stałe miejsce. Jego wzrok padł na przygotowane do założenia łyżwy. Uśmiech mimowolnie wpłynął na jego twarz. Wiązało się z nimi tyle wspomnień.

Już po chwili wprawione palce zajmowały się sznurówkami. Gdy był już gotowy, opuścił szatnię. Na korytarzu czekała Mila, powitała go z uśmiechem, który odwzajemnił. Razem ruszyli na lodowisko.

Przemierzali korytarze w ciszy. Yuri rozglądał się uważnie. Każde miejsce, które mijali przywoływało wspomnienia. Te miłe i te, o których myślał ze smutkiem.

Mieli minąć ostatnie drzwi, gdy Mila nagle zatrzymała się. Spojrzał na nią z pytającym wyrazem twarzy, ale dziewczyna posłała mu kolejny uśmiech.

- Zamknij oczy.

Zmarszczył brwi na tę absurdalną prośbę, lecz spełnił ją. Ufał jej. Nie da mu się przewrócić, czy potknąć. Opuścił powieki, zapanowała ciemność. Nie bał się, wiedział, że Mila jest przy nim. Dziewczyna złapała go za ramiona i cicho kierowała go słowami, a także delikatnymi gestami.

Yuri poczuł powiew zimnego powietrza, po czym wywnioskował, że są obok lodu. Został odwrócony.

- Możesz otworzyć.

Zrobił tak, by zamrugać ze zdziwienia.

- Ci wszyscy ludzie przyszli tu dla ciebie, Yuri.

Cały obszar wokół lodowiska zajmowali ludzie, niektórych kojarzył, innych nigdy nie widział na oczy. Z tłumu wyróżniali się jego dotychczasowi rywale. Victor z irytującym, szerokim uśmiechem, prosiak z delikatnie uniesionymi kącikami warg w szczerym geście, JJ i jego całe ego, które ledwo się mieściło, Otabek ze spokojem wypisanym na twarzy, podekscytowany Chris, Phichit z telefonem w dłoni, gotowy do robienia selfie, energiczny Minami i wielu innych, z którymi spędził tyle czasu na lodzie. Nie zabrakło również Jakova i byłej primabaleriny. Resztę stanowili w większości fani. Dziewczyny z kocimi uszami, plakaty. To wszystko wstrząsnęło chłopakiem. Po jego policzkach po raz kolejny spłynęły łzy.

- Wszyscy... - wyszeptał, jego głos drżał od zbyt wielu emocji. - dziękuję.

- Ostatni przejazd, Yurio! - krzyk Victora przebił wszystkie inne.

Mila popchnęła go lekko w stronę wejścia na lodowisko. Puszczono muzykę. Yuri rozpoznał ją od razu. Agape.

Znalazł się na lodzie. Stał się z nim jednością.

Wykonał swój program i gdy opadł zmęczony na lód, pojawili się inni. Tafla została zajęta przez profesjonalistów, ale i amatorów. Wszyscy zgromadzili się wokół jego osoby. Byli oczarowani pięknem jego Agape, łatwością, z jaką wykonywał skoki, swobodą, z którą się poruszał i emocjami, malującymi się na jego bladej twarzy. Występ wzbudził w nich szacunek do młodzieńca. Widać było, że kocha łyżwiarstwo nad życie, a jednak się z nim rozstawał. Było im go żal, smucili się również, że taki talent opuszcza lód, a oni nie będą mieć szansy go więcej oglądać.

A ten młodzieniec czuł się, jakby był w niebie. Otoczony ludźmi, którzy darzyli go tyloma pozytywnymi uczuciami, nie mógł myśleć o tym, że wszystko się zmieni.

Chociaż...

Nikt nie powiedział, że kończy karierę na zawsze, prawda?

Zima minęła,
Nadeszła wiosna,
A wraz z nią
Na drzewach pojawiły się liście.
Nadzieja narodziła się na nowo.

[koniec]

[mam nadzieję, że podobała się wam moja praca]
[mimo wszystko, jestem z niej dumna]
[to takie moje dziecko]
[gdzieś na początku pisałam, że to skończę, choćby dla własnej satysfakcji, wyobraźcie sobie co teraz czuję, mogąc postawić ostatnią kropkę]
[mam nadzieję, że nikogo nie wpędziłam w depresję]
[jeśli tak, to przepraszam]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top