Cztery nie było jego szczęśliwą liczbą, gdy kolejna gwiazda go opuściła
Wreszcie zrozumiałem, co to znaczy ból. Ból to wcale nie znaczy dostać lanie, aż się mdleje. Ani nie znaczy rozciąć sobie stopę odłamkiem szkła tak, że lekarz musi ją zszywać. Ból zaczyna się dopiero wtedy, kiedy boli nas calutkie serce i zdaje się nam, że zaraz przez to umrzemy, i na dodatek nie możemy nikomu zdradzić naszego sekretu. Ból sprawia, że nie chce nam się ruszać ani ręką, ani nogą ani nawet przekręcić głowy na poduszcze.
José Mauro de Vasconcelos - Moje drzewko pomarańczowe
W takich chwilach jak ta, gdy po prostu umierał, był dla innych najgorszy. Wredny, złośliwy, obojętny i naprawdę wściekły. Warczał i ujadał, syczał i stroszył sierść, a przecież on tylko płonął. Jego dusza płonęła żywcem, a on nie mógł nic zrobić. Próbował przekuć ból w energię, pewnego rodzaju paliwo, by być jeszcze lepszym, wejść na lód i zatańczyć. Tak idealnie, tak lekko, jakby był jego częścią. Chciał tańczyć z lodem, a tymczasem zawalał najprostsze skoki, wewnętrzną agonię zagłuszał wściekłością. Wszyscy wokół mieli go dość, nikt się nie przyznał. Nie atakował, dopóki ktoś go nie zaczepił, sprowokował. Wtedy rzucał się do walki jak lew, a był przecież tylko małym kociakiem, który niewiele widział, ale przeżył więcej niż starcy, których mijał na ulicach.
Jego sylwetka była wyprostowana, dumna, a w środku kulił się, nie chcąc tego czuć. Chciał pozbyć się bólu, nie wiedział jak.
Martwił się, że w każdej chwili może dostać ataku. Im dłużej nie nadchodził, tym jego zdenerwowanie rosło.
Chciał, by nikt nie dowiedział się o jego małej tajemnicy.
Ludzie obchodzili się z nim ostrożnie. Widać po nim było, że choroba nie opuściła go jeszcze, lecz po przeleżeniu dwóch dni w ciepłym łóżeczku, topiąc się w bólu, który nie pozwalał mu wypłynąć na powierzchnię, przyszedł na trening i nikt nie mógł go zmusić do powrotu do domu.
Niedługo były kolejne zawody. Miał jeszcze tydzień na dopracowanie układu, lecz dzisiejsze samopoczucie niezbyt mu w tym pomagało.
Yuri wiedział jednak, że się nie podda i pokaże tym wszystkim ludziom, że może wygrać, że nie jest beznadziejny.
Ta kwestia nie podlegała zmianie. Kilka innych już tak.
Chłopak zdawał sobie sprawę, że kilka jego wad może utrudnić wyjście na lodowisko, ale nie brał pod uwagę, że akurat wtedy będzie miał atak. Musiał po prostu być przez cały czas spokojny, a nawet obojętny. Często jego ciało ulegało paraliżowi, gdy odczuwał silne emocje, ale zdążył zauważyć, że działo się to również bez jakiegokolwiek powodu.
Jeśli nie da się nikomu sprowokować, może mu się udać.
Czwarty liść pod mymi nogami.
Szepczę cicho,
Lecz nikt nie słyszy nawet szmeru.
Jestem niewidoczny,
Jakby wszyscy ludzie stali się nagle ślepcami.
Chcecie mnie zdeptać,
Nie wiem, czy zdążę uciec.
Gonią mnie ogary piekielne.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top