Rozdział 1
Eh... miałam niczego nowego nie wstawiać, ale uznałam, że jak będzie tutaj to pewnie kiedyś doczeka się kontynuacji, a u mnie na komputerze ten rozdział mógłby ,,przypadkiem" wylądować w koszu...
No dobra, a teraz do rzeczy:
*************************
Naruto Uzumaki miał od kilku lat wątpliwą przyjemność należeć do tej niezwykłej grupy ludzi, którą jedni podziwiają i wychwalają pod niebiosa podczas gdy inni, najchętniej zmietliby ją z powierzchni ziemi. Był on bowiem policjantem. Nie, nie takim zwykłym ,,krawężnikiem" wypisującym mandaty za zaparkowanie jedną dziesiątą lewego, tylnego koła na miejscu oznaczonym kopertą, ale prawdziwym funkcjonariuszem z wydziału śledczego, który niczym Clark Kent starał się zwalczać przestępczość.
Praktycznie od początku swojej kariery uchodził za jednego z bardziej obiecujących policjantów w Sunie. Od zawsze słyszał, że kogoś takiego jak on w swoich szeregach nie powstydziłby się nawet Horatio Caine, a z każdą kolejną rozwiązaną sprawą tylko zyskiwał w oczach przełożonych. Zresztą skutki jego działalności miały dość spory zasięg, bo propozycje przeniesienia się do innych jednostek śledczych spływały do niego z częstotliwością wcale nie ustępującą częstotliwości wezwań do egzekucji majątku do przedsiębiorcy na skraju bankructwa.
Niestety, jak łatwo się domyślić, tego rodzaju praca nie przynosi ze sobą tylko pozytywów. W krótkim czasie od rozwiązania sprawy zorganizowanej grupy, zajmującej się nielegalnym handlem bronią, o nazwie Taka, przyszły też pewne ,,niedogodności". Dorobił się bowiem niewiele mniejszej ilości wrogów z przestępczego półświatka, niż najbardziej surowy prokurator wszech czasów - Tsunade Senju.
Niezbyt przyjemnym skutkiem jego pracy był też gwałtowny rozpad jego małżeństwa. Cóż się dziwić skoro wiecznie nieśmiała i delikatna Hinata Uzumaki, z domu Hyuga, stała się świadkiem zamachu na jej męża. Choć lepiej byłoby powiedzieć torturowania jej ukochanego, którego celem było zmuszenie go do porzucenia sprawy polityka lubującego się w pozbawianiu niewinności małych dziewczynek... W każdym bądź razie, Hinata tak przejęła się tym zdarzeniem, że zażądała aby jej mąż niezwłocznie po wyjściu ze szpitala zrezygnował z pracy w wydziale śledczym pod groźbą złożenia pozwu o rozwód... Hm... Może w tym miejscu powiedzmy tyle, że obecnie Hinata Hyuga oraz Naruto Uzumaki utrzymują ze sobą kontakt na stopie przyjacielskiej i nic nie zapowiada w tej kwestii szybkich zmian.
Nadmieńmy jeszcze, że gdy była pani Uzumaki wróciła do rodzinnego domu w Sunie. Planowała bowiem tam pozbierać się po trudnych przeżyciach i poukładać uczucia względem byłego męża. Naruto z kolei, za namową swojego przełożonego, a jednocześnie ojca chrzestnego Jiraiyi, przyjął propozycję pracy w odległym Konoha. Miał tam dołączyć do specjalnego zespołu zajmującego się przede wszystkim przestępczością zorganizowaną i mającego w swoich szeregach samych wybranych przez rząd agentów.
Tak też od niespełna miesiąca mężczyzna był sukcesywnie wdrażany w pracę wydziału śledczego na czele, którego stał dość specyficzny, ale jakże skuteczny funkcjonariusz, Orochimaru. Mężczyzna ten, z uwagi na niezwykłą praktykę robienia sobie z gabinetu olbrzymiego terrarium, zyskał wśród współpracowników przydomek Wąż. Chcąc być dokładnym Uzumaki praktycznie każdego z pracujących w tej jednostce funkcjonariuszy określał mianem osoby ,,specyficznej". W zasadzie to nie miał pojęcia jak w wydziale śledczym może pracować grupa tak niepowtarzalnych ludzi, a co więcej, każdego kolejnego dnia nabierał coraz większego przekonania, iż to on się tam wyróżnia.... Wydawało mu się wręcz, że jest napiętnowany ,,przeciętnością", ewentualnie brakiem kartoteki. Bo jak mógłby się czuć inaczej, kiedy w jego nowym miejscu pracy specem od elektroniki i oprogramowania był były hacker. I to nie byle jaki, a ten który pod pseudonimem Jōnin dokonał defraudacji kilkudziesięciu milionów. Obecnie natomiast jako osoba chroniona przez rząd, z uwagi na jego zdolności i posiadaną wiedzę o osobach jemu podobnych, jest zatrudniony w wydziale śledczym pod nazwiskiem Shikamaru Nara. Albo tutejszy specjalista od przygotowywania profili psychologicznych i portretów pamięciowych, niejaki Sai. Aktualnie student psychologii sądowej, artystycznej grafiki komputerowej oraz malarstwa, a jeszcze kilka lat temu jeden z tutejszych fałszerzy dzieł sztuki. Żeby tego było mało istniała przecież jeszcze druga część pracowników, może nie posiadająca przestępczej przeszłości, ale z całą pewnością równie niezwykła. Dajmy na to taki Kakashi Hatake, alias Bibliotekarz. Człowiek, którego spotkanie bez książki erotycznej w ręku najpewniej zwiastowałoby rychły koniec świata. Ponoć dorabiający jako autor poczytnych romansów spod znaku tęczy, będący jednocześnie nowym partnerem Uzumakiego. Naruto doprawdy sam nie wiedział czy powinien dziękować za to Bogu czy wyklinać swój parszywy los... W każdym bądź razie mimo faktu, że członkami jednostki byli tacy, a nie inni ludzie jej skuteczność stała na wysokim poziomie. A przynajmniej do tego dążono, bo najważniejszy wróg ciągle był nieuchwytny...
Wszystkie problemy rozpoczęły się już kilka lat temu, kiedy to swoją działalność podjęła Chimera. Organizacja, którą trudno do końca zdefiniować... Naruto uznałby, że najbardziej pasującym określeniem, z uwagi na profil prowadzonej przez nią aktywności, byłoby słowo sekta. Jako, że określenie to nasuwa się samo kiedy słyszy się głoszone przez jej członków hasła ,,oczyszczenia społeczeństwa poprzez ból". Jednak ,,sekta" nie byłoby precyzyjnym sformułowaniem. Wszystko przez to, iż z posiadanych przez policję dowodów nie wynikało aby działała zgodnie z jakąś ukształtowaną i spójną ideologią. Głoszone przez nią oficjalne postulaty też miały na celu raczej zamydlenie oczu policji niż wezwanie do jakiegokolwiek działania. Organizacja ta, bardziej tak jak mitologiczna Chimera, będąca hybrydą wielu zwierząt, funkcjonowała uderzając w wiele celów, bez konkretnie sprecyzowanych zamierzeń. Od porwań, po morderstwa. Od handlu bronią, po defraudacje. Od związków z mafią, po indywidualnie przeprowadzane zamachy. W ich działalności doprawdy nie było żadnej reguły i dlatego rząd postanowił stworzyć dodatkową jednostkę, której celem będzie przede wszystkim rozpracowanie Chimery. Stąd też tak niezwykły skład owego wydziału śledczego. Uznano bowiem, że sprawa jest na tyle ważna, że wymaga wdrożenia w jej rozwiązanie nawet osób takich jak Sai czy Shikamaru, będących specjalistami w swoich dziedzinach, ale jednocześnie posiadających wątpliwą przeszłość. W tym przypadku uznano, że cel uświęca środki. Dlatego też, Kage, bo tak nazywano członków tej jednostki, pracowali pod przykrywką. Oficjalnie zajmowali się zwykłymi, zazwyczaj nieskomplikowanymi sprawami na miejscowym posterunku i mieli po prostu się nie wychylać i nie zwracać na siebie uwagi. Nieoficjalnie natomiast każdy z nich wykorzystywał swoje umiejętności oraz kontakty celem rozpracowania Chimery.
W każdym razie, jakieś pięć lata temu, za sprawą tej organizacji, a dokładniej jednego z jej członków noszącego przydomek Pain, stracono najlepszego kandydata na dołączenie do oddziału, Itachiego Uchihę. Dwudziestopięciolatka mogącego niezachwianie szczycić się tytułem geniusza kryminalistyki i największym odsetkiem rozwiązanych spraw wśród pracowników policji w Konoha. Jeśli wierzyć plotkom, których oczywiście Naruto starał się nie słuchać, ale mimo jego woli te do niego docierały, Uchiha był tzw. ,,cudownym dzieckiem" klanu o wieloletniej policyjnej tradycji. Można powiedzieć, że należał do jednej z tych rodzin, w których odznaka przekazywana jest z pokolenia, na pokolenie, ale teraz, jeśli nie liczyć obecnie pracujących w innych jednostkach policyjnych Uchihy Madary i jego partnera Obito, miał być ostatnim który ją otrzyma.
Bądź, co bądź to Uzumaki miał zająć miejsce przeznaczone dla Itachiego i wzmocnić jednostkę swoimi umiejętnościami, a przede wszystkim znajomościami i rozbudowaną siecią informatorów. Na chwilę obecną jednak Naruto zmagał się z codziennością komisariatu, czyli starał się przyjąć zeznania od jakiejś kobiety, która uparcie twierdziła, że jej sąsiad - ,,złodziej i zboczeniec", niejaki Ebisu, ją podgląda. Nie to żeby Uzumaki nie traktował poważnie swojej pracy, ale kiedy patrzył na pulchną, blisko czterdziestoletnią kobietę w wyzywającej czarnej sukience i z makijażem a'la stara lafirynda miał poważne wątpliwości czy jakikolwiek mężczyzna chciałby ją podglądać.
- Zapewniam Panią, że zrobimy co w naszej mocy aby taka sytuacja się nie powtórzyła – rzucił na koniec chcąc jak najszybciej zakończyć tę parodię spisywania protokołu, bo przecież jak Orochimaru zobaczy w nim: ,,to złodziej, ale wie na co warto popatrzeć", to zabije go śmiechem.
- Sai, do cholery, przecież mówię, że ktoś był w moim domu i to tam zostawił! – usłyszał z sąsiedniej sali kiedy już odprowadzał kobietę do drzwi – Czy wy mnie kiedyś zaczniecie traktować poważnie?! Kurwa! Nic mi się nie wydawało, jestem prawie pewny, że to był Itachi! A przynajmniej byłbym gdyby nie to, że według was nie żyje...
Naruto słysząc podniesiony głos przystanął aby sprawdzić co się dzieje. Kiedy spojrzał do wnętrza pokoju zajętego przez Saia nie znalazł tam, jak się wcześniej spodziewał, awanturującego się faceta w średnim wieku, a czarnowłosego chłopaka koło dwudziestki. Nieznajomy miał na sobie ciemne okulary co Uzumaki uznał za dość dziwne, bo mimo, że był lipiec to wewnątrz budynku nie było sensu ich nosić. Większą uwagę jednak zwrócił na leżący na biurku pakunek zawinięty w czerwony papier do pakowania prezentów i przewiązany czarną wstążką. Naruto domyślił się, że o tę właśnie paczkę była cała awantura.
- Sasuke... - zaciął się Sai jakby nie wiedząc jak ubrać w słowa to, co miał na myśli – Ja wiem, że jest ci ciężko, ale twój brat nie żyje i nikt tak dobrze jak ty o tym nie wie...
- Wiem, przecież nie jestem niedorozwinięty – wyraźnie się zirytował – Byłem przy tym, ale to nie zmienia faktu, że ktoś to u mnie zostawił i nie był to ani Obito, ani Madara...
- Wyślę kogoś do twojego domu, dobrze? – skapitulował wreszcie policjant wzdychając – I zostaw u nas tę paczkę. Kakashi sprawdzi czy nie ma na niej jakiś odcisków, ale nie licz na za wiele...
- Niech będzie – odparł chłopak wstając i zabierając torbę, która oparta była o krzesło na którym siedział.
- Skoro już tu jesteś, to wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i może chciałbyś...
- Obejdzie się – uciął Sasuke zanim Sai chociażby zdążył sprecyzować swoje pytanie, po czym wyszedł zabierając jeszcze coś z podłogi, niestety Naruto nie udało się zauważyć co to było, bo Shikamaru przyniósł dla niego dokumenty dotyczące nowej sprawy, którą miał się zająć.
Uzumaki nie zdążył nawet usiąść ponownie za biurkiem kiedy dopadł do niego Sai wciskając mu w rękę jakąś teczkę.
- Widziałeś tego chłopaka, który był chwilę temu u mnie? – rzucił do niego, ale nie czekał nawet na odpowiedź tylko od razu kontynuował – Musisz mu to oddać! Najwidoczniej nie słyszał jak wyleciała mu z torby, a może to coś ważnego. Założę się, że poszedł w stronę centrum – Naruto już otworzył usta żeby zapytać czemu sam nie może tego zrobić, ale odpowiedź ,,przypełzła" do niego zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Była nią sama osoba Orochimaru, która straszyła swoim wyrazem twarzy wszystkich obecnych na komisariacie.
- Może mi wyjaśnisz Sai, jak to możliwe, że właśnie ktoś chce sprzedać za kilkadziesiąt milionów Mona Lisę twojego pędzla twierdząc, że to w Luwrze wisi falsyfikat? – rzucił do niego Wąż uśmiechając się, niby to niewinnie, ale w ten sposób tylko przerażając jeszcze bardziej.
- Skąd pewność, że to moja? Może faktycznie Leonardo ją namalował? – zaśmiał się nerwowo oskarżany policjant.
- No nie wiem – zaczął Orochimaru chwytając się za podbródek i przybierając wręcz teatralną pozę myśliciela – Może na przykład stąd, że da Vinci już ładnych parę lat temu wykorkował i raczej nie namalował nowej? Hm? Co sądzisz o takim wyjaśnieniu?
Naruto dalej już nie przysłuchiwał się tej konwersacji domyślając się, że nie skończy się ona pozytywnie dla Saia. Zaśmiał się tylko wychodząc z komisariatu, ponieważ teraz już miał pewność, że w tej jednostce nie może być nudno. Idąc w stronę centrum, tak jak poradził mu ,,nowy da Vinci", przyjrzał się trzymanej w ręku teczce. Zwykły biały kawałek tektury, związany tasiemką oraz z naklejoną kartką zawierającą nazwisko właściciela wydrukowane wypukłą czcionką, Uchiha Sasuke. Naruto teraz już poskładał wszystkie fragmenty układanki i domyślił się, że chłopak musi być bratem Itachiego, zastanawiał się tylko dlaczego wcześniej o nim nie słyszał. Czyżby nie zamierzał iść w ślady reszty swojej rodziny i zostać policjantem?
Nie dane mu było długo się nad tym zastanawiać ponieważ dostrzegł Uchihę kilka metrów przed sobą. Podbiegł do niego nie chcąc ryzykować, że straci go z oczu kiedy ten skręci w bardziej ruchliwą ulicę. Bez żadnego zastanowienia chwycił go za ramię i kiedy już miał zacząć wyjaśniać po co przyszedł ten gwałtownie się odwrócił i w ułamku sekundy Naruto musiał zablokować zbliżający się cios. Uzumaki spojrzał z niedowierzaniem na trzymany w ręku przedmiot, którym o mało nie oberwał. Była to laska, biała laska. Niewidomy? – tyle zdążył pomyśleć bo w następnej chwili skulił się z bólu pod wpływem uderzenia w krocze. Przez chwilę aż go zamroczyło, gdyż Uchiha widocznie w kopnięcie włożył całą swoją siłę. Sasuke bez jakiejkolwiek zwłoki odwrócił się i chciał odejść jednak Naruto mu na to nie pozwolił łapiąc go za rękę i z trudem mamrocząc aby zaczekał.
- Mężczyzna, mężczyźnie zgotował taki los – sapnął po chwili starając się wyprostować – Zgubiłeś teczkę na komisariacie.
- Hn – usłyszał tylko w odpowiedzi kiedy Uchiha wyciągnął rękę oczekując zwrotu swojej własności.
Naruto przyglądał się uważnie jak pewne są jego ruchy kiedy chował teczkę do torby. Przypomniał sobie również, że w gabinecie Saia zachowywał się podobnie i najpewniej gdyby teraz nie próbował go uderzyć nie zwróciłby nawet uwagi na to, że ma przy sobie białą laskę. Musiał przyznać, że Uchiha zdecydowanie różnił się od osób niewidomych, które spotykał podczas zajęć w ośrodku dla niepełnosprawnych, kiedy pracował tam jako wolontariusz. Jeśli chodziło o chłopaka przed nim wyglądało na to, że radzi sobie mimo niemożności widzenia i to wcale nie gorzej niż osoby pełnosprawne. I pewnie myślałby tak nadal gdyby nie drobny szczegół jaki zobaczył gdy podawał mu teczkę. Dopiero teraz udało mu się bowiem dostrzec liczne, drobne blizny odznaczające się na bladej skórze dłoni Sasuke oraz kolorowy plaster z dinozaurami zaklejony na palcu wskazującym ukrywający prawdopodobnie kolejną ranę.
- Często rzucasz się na przypadkowych ludzi? – zapytał kiedy już odzyskał oddech, a ból zaczął ustępować.
- Nie jest to okolica przyjazna osobom takim jak ja – rzucił w celu wyjaśnienia Uchiha delikatnie unosząc swoją laskę. Naruto nie mógł się z tym nie zgodzić. Komisariat położony był w dość nieprzyjemnej dzielnicy, w której często zdarzały się napady rabunkowe. Oczywistym więc było, że osoba niewidoma byłaby jeszcze lepszą potencjalną ofiarą.
- Mogę ci jakoś pomoc? – zapytał nie myśląc nawet o tym, że Sasuke nie wygląda raczej na osobę, która chętnie przyjęłaby pomoc od kogokolwiek.
- Jeśli chcesz coś dla mnie zrobić to znajdź tego, który zabrał mi rodziców, brata i wzrok – usłyszał w odpowiedzi, a zanim zdążył zastanowić się nad słowami Uchihy ten już odszedł zupełnie nie zwracając na niego uwagi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top