epilog
-Zobacz, co przyniosłam. - Camila uśmiechnęła się smutno i wyciągnęła pudełko z muffinkami.
Lauren spojrzała na nią obojętnie, po czym odwróciła wzrok.
-Nie potrzebuje twoich muffinek, Cabello - mruknęła - Nie potrzebuję ciebie i twoich zasranych muffinek! - zapłakała, gdy dziewczyna otworzyła plastikowy pojemnik.
Camila spojrzała na nią smutno, wiedząc, że dziewczyna ją znienawidziła przez powstrzymanie jej od samobójstwa.
-Lauren, proszę cię, nie myślisz tak... Wcale tak nie myślisz. - spojrzała jej w oczy - Przecież kochasz muffinki - wyciągnęła jedną i podała dziewczynie, która siedziała na szpitalnym łóżku.
-Przez ciebie wsadzą mnie do świrów! - zapłakała głośniej - Nienawidzę cię, kurwa, tak bardzo cię nienawidzę!
Camila poczuła jak jej serce kruszy się na mniejsze kawałeczki. W jej oczach zgromadziły się łzy, a ona sama odłożyła babeczkę do pudełka, które odstawiła na szafkę nocną dziewczyny. Bez słowa zabrała swoją torebkę i wyszła stamtąd pospiesznie.
Brązowooka wbiegła na ulicę bez namysłu i poczuła ostry ból, po czym jej ciało bezwładnie uderzyło o asfalt.
~
Lauren długo obwiniała się o ten wypadek, tak samo, jak długo żałowała, że nie wyznała dziewczynie swoich uczuć. Żałowała, że przez swoje emocje wypowiedziała te bolesne słowa. Oparła czoło o szybę, by po chwili ułożyć na niej dłoń. Camila była przyczepiona do najróżniejszych sprzętów medycznych, które wydawały z siebie dziwne dźwięki.
Przeniosła wzrok na respirator, na którym nagle pojawiła się prosta linia, a z urządzeń wydobył się ciągły pisk.
*
Od tamtych wydarzeń minęły trzy lata, a Lauren do teraz nie ma pojęcia jak odwdzięczyć się lekarzom, którzy wtedy uratowali jej ukochaną. Gdyby nie oni - Camila nie siedziałaby teraz na jednym z foteli w salonie sukien ślubnych i nie krytykowała falbanek, które nie układają się na ciele Lauren tak, jak ona by tego chciała. Tak samo - Lauren nie chichotałaby z tego, jak Camila opluwa się muffinką z jagodami za każdym razem, gdy chce wyrazić swoje zdanie oraz nie mogłaby kłócić się o to, która przejmie nazwisko tej drugiej.
K O N I E C
Mam nadzieję, że taki koniec był dla was wystarczająco satysfakcjonujący, bo tym oto sposobem kończymy sztukę umierania.
Jak wrażenia?
Zapraszam też na mojego one-shota, który już znajduje się na profilu jeśli czujecie pustkę po tym i nie macie czym jej zapełnić.
Zapraszam także do hamletyzm, której opowiadania również potrafią zapełnić pustkę po jakimkolwiek skończonym ff. Wspominałam o tym już na innym z moich opowiadań, ale myślę, że tu też warto o niej wspomnieć, bo robi dziewczyna poziom (i konkurencję, kurde).
Tymczasem, do przeczytania:)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top