Rozdział 2 🐲
- Długo czekasz? - zapytała Lora, podchodząc do Charliego. Sama przyszła kilka minut przed czasem, gdyż nie lubiła spóźnień i u siebie i u innych. Nie spodziewała się jednak, że rudowłosemu jeszcze bardziej zależało na punktualności.
- Dwie minuty - machnął ręką mężczyzna, który nie chciał przyznawać się do tego, że już co najmniej od kwadransu, z niewyjaśnionym uczuciem podekscytowania, chodził w te i wewte.
Gryfonka kiwnęła głową.
- To jaki mamy na dzisiaj plan? - uniosła lekko brew i uśmiechnęła.
- W zasadzie to tak sobie myślałem. . . Ale tak tylko myślałem - zaznaczył - Że jeśli byś chciała, to moglibyśmy się przejść do Zakazanego Lasu. Został tak jeszcze Rogogon i Zielony Walijski, więc mogłabyś je zobaczyć.
- Czy właśnie namawiasz mnie do złamania szkolnej reguły? - zapytała podchwytliwie.
- Jeśli rzuciłabyś zaklęcie kameleona, to nikt by nas nie widział. Przy moich znajomych z rezerwatu mogłabyś się normalnie pokazać. Uwierz, że nikt stamtąd nie da ci szlabanu - lekko parsknął.
- W takim razie myślę, że mogę się zgodzić - wyciągnęła różdżkę, rozejrzała się dookoła, i stuknęła nią lekko w swoją głowę, przez co poczuła, jakby po jej ciele spływała zimna ciecz - I jak?
- W porządku. Teraz mam tylko nadzieję, że nikt z okna nie zobaczy, że rozmawiam z niewidoczną osobą. Co, jak co, ale nie chciałbym, żeby młodzież miała mnie za zdziadziałego świra.
- Chyba, że już ma - zauważyła Lora.
- Chyba, że już ma - powtórzył po niej Charlie, po czym odwrócił się gwałtownie w stronę, gdzie stała przed rzuceniem zaklęcia niewidzialności - Że co?
- Na młodzież to ty nie wyglądasz, a za świra uznają teraz większość osób, które nie są popularne przez swój wygląd, kawały, dużą wiedzę bądź świetną grę w Quidditcha.
- W takim razie ja mam wszystkie z tych rzeczy - uśmiechnął się szeroko - Jak to się mówi? Jestem cool.
- Ten, kto mówi, o sobie, że jest cool, automatycznie nie jest cool - roześmiała się Lora, przez co rudowłosy także lekko uśmiechnął.
- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że grałem przez wiele lat jako szukający - pochwalił się.
Gryfonka parsknęła, na co zmarszczył brwi.
- Dlaczego się śmiejesz?
- Jakoś nie potrafię sobie ciebie wyobrazić na miotle.
- Myślę, że byś się zdziwiła.
- Pytanie czy pozytywnie, czy negatywnie - mimo, że jej nie widział, to wyobrażał sobie jej chytry uśmiech.
- Myślę, że kiedyś będziesz miała szansę się przekonać.
- Tak w sumie, to może i ci uwierzę. Wyobraziłam sobie, jak latasz ze smoczycami po rozgwieżdżonym niebie.
★★★
- Dobra, muszę przyznać, że to było coś - powiedziała Lora, nadal zaskoczona tym, jak potężnymi zwierzętami były smoki. Podczas Turnieju widziała je z daleka, jednak tym razem byli z Charliem w odległości jedynie kilkunastu metrów od samego Rogogona.
- Trzeba być odważnym, żeby się nimi zajmować, co? - zapytał rudowłosy, lekko wypinając pierś do przodu - I silnym - dodał.
- I właśnie dlatego się nimi nie zajmujesz, tylko jesteś ze mną na spacerze? - parsknęła dziewczyna, unosząc brew. Charlie wyglądał tak, jakby właśnie dostał tłuczkiem.
- Tak się składa, że akurat mam dzień przerwy. Elvis poinformował mojego szefa, że lepiej byłoby, gdybym dzisiaj odpoczął. Nie chciałem się zgodzić, ale nie mam co zrobić. Poza tym już wywieźli szkarłatnego chińskiego ogniomota i szwedzkiego krótkopyskiefo, przez co nie ma aż tyle pracy.
- A właśnie! - zawołała Lora, jakby sobie coś przypominając - Nie byliśmy u Elvisa.
Charlie, który zupełnie zapomniał, że mieli odwiedzić jego starszego kolegę, machnął lekceważąco dłonią.
- Jeszcze zdążysz go poznać - powiedział - Jesteśmy już przy wyjściu, chyba nie chcesz się wracać? Chociaż w sumie, jeśli ci na tym zależy, to zaraz. . . - zaczął, jednak dziewczyna mu przerwała.
- Nie ma potrzeby - stwierdziła - Bardziej mnie zaciekawiło to, że powiedziałeś, że jeszcze zdążę go poznać. Czy ty, Weasley, liczysz na kolejne spotkanie? - zapytała chytrze - Elvis zapewne nie będzie dawał ci kolejnych zwolnień, a nie wiesz, czy ja się zgodzę z tobą wyjść.
- Myślę, że dam radę sprawić, żebyś chciała mnie jeszcze zobaczyć - wyszczerzył się - Co do Elvisa, to na pewno dam radę.
- Zbyt pewny siebie jesteś, Weasley - Lora pokręciła głową, jednak na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Charlie?! - zawołał ktoś, kto właśnie wszedł do Zakazanego Lasu - Lora?! Cholibka, co wy tu robicie?
- Przeszliśmy się na spacer - wyjaśnił Charlie z uśmiechem, który wcale nie zdradzał, że nie powinien zabierać uczennicy Hogwartu do Zakazanego Lasu, tymbardziej do niebezpiecznych smoków.
- Ah, ta miłość - Hagrid machnął wielką dłonią, na co Charlie nieco się zaczerwienił, a Lora, spoglądając na niego, uniosła brew.
- A co słychać u ciebie, Hagridzie? - zapytał wymijająco rudowłosy - Wybierasz się zobaczyć ponownie smoki? Jeśli chcesz, to zapytaj o Marina Reginta, na pewno cię wpuści.
- Dobry z ciebie chłopak, Charlie - Hagrid poklepał go po plecach, przez co kolana pod chłopakiem się niemal ugięły.
Zaczęli wraz z Lorą prowadzić rozmowę, która cały czas toczyła się wokół smoków. Dziewczyna zaczęła łapać się na tym, że z zainteresowaniem przysłuchiwała się o przygodach rudowłosego z rezerwatu.
- Aktualnie zajmujemy się czarnym hebrydzkim - powiedział Charlie, kręcąc głową - Wyjątkowo nieprzyjemny w wychowaniu. Cieszę się, że jest to przynajmniej samiec.
- Tak? Jest jakaś różnica? - zapytał wyraźnie zainteresowany Hagrid.
- Samice są dużo bardziej złośliwe - to mówiąc spojrzał znacząco na Lorę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top