57

      — Kochanie — zagadnęła pewnego razu Hermiona. Mężczyzna spojrzał na nią znad gazety, zaciągając się cygarem. — Jestem w ciąży.

      W salonie nastała cisza. Twarz Draco wciąż miała niewzruszony wyraz, za to uśmiech kobiety powoli bladł.

      — Skarbie?

      Malfoy zmiął w dłoni Proroka Codziennego i zgasił cygaro. Nagle wstał z kanapy i w pośpiechu wyszedł z pomieszczenia, zostawiając żonę bez słowa wyjaśnienia.

***

      — Z kim? — spytał chłodno, gdy wrócił pół godziny później. Hermiona z przestrachu aż podskoczyła w fotelu.

      — Co z kim?

      — Z kim jesteś w ciąży? — Wyglądał, jakby wypowiedzenie każdego słowa sprawiało mu trudność.

      — Z tobą? — Uniósł brew i zacisnął pięści. Będzie zgrywała idiotkę. — A z kim innym?

      Mężczyzna odwrócił się na pięcie, wypuszczając głośno powietrze przez usta. Zanim ponownie opuścił salon, rzucił przez ramię tak wściekle jak tylko umiał:

      — Granger, kurwa. Jestem bezpłodny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top