20

Świąteczny Poradnik Składania Życzeń Według Draco Malfoya


1. Najlepszy przyjaciel (Blaise Zabini)

      — Smoku, stary druhu! — krzyknął Zabini z drugiego końca pokoju, idąc w moją stronę i kołysząc się na boki.

      — Wieczór dopiero się zaczął, a ty już się upiłeś? — spytałem, patrząc z politowaniem na mężczyznę, który już przede mną stał. Chociaż "stał" to zbyt wiele powiedziane.

      — Gdzie tam upił?! Dwa... no może trochę więcej kieliszeczków wódeczki! Ale takich — pokazał palcami wielkość — takich malutkich! — zaśmiał się, łapiąc blondyna za ramiona. — Czego by ci tu życzyć, mordo ty moja? Kasę masz, nawet sporo, więc nie. Zdrowy jak koń jesteś. Hmm... Wiem! Dużo, dużo whisky! Haha, to na pewno. Czego by ci tu jeszcze...? A no i fajnej laski. — Uśmiechnął się szeroko i skinął głową na śmiejącą się pannę Granger. — Wiesz jak sobie z nią poradzić? Ja wiem, że ty wiesz! Wio, kowboju!

      — Blaise, wesołych świąt. Idź się, chłopie lepiej połóż i nie waż mi się więcej pić — przestrzegł go, kręcąc głową i uśmiechając się półgębkiem.

2. Wróg, z którym oficjalnie się pogodziłeś (Harry Potter)

      Włożyłem ręce do kieszeni, czekając aż ktoś do mnie podejdzie, by złożyć mi życzenia. Oczywiście nie miałbym nic przeciwko, gdyby nikt taki się nie znalazł, ale nie ma tak dobrze. Składanie sobie życzeń to najgorsza rzecz w całych tych świętach. Cały rok ludzie złorzeczą na siebie za plecami, a jak przyjdzie co do czego to są potulni jak baranki i ze skrzyżowanymi palcami szczęścia sobie życzą.

      — Malfoy. — Odwróciłem się na pięcie, by ujrzeć gębę Wybrańca. — Wesołych świąt.

      — Trzeba zachowywać pozory, co nie, Potter? — spytałem, uśmiechając sie krzywo. — Wesołych, wesołych...

      Będę miał koszmary przez tę jego krzywą mo... bliznę, pomyślałem, odchodząc od niego jak najdalej się dało.

3. Przyjaciółka twojego przyjaciela, która absolutnie nie jest twoją przyjaciółką (Ginny Weasley)

      Mimo mojej całej niechęci do jej osoby musiałem przyznać, że była ładna i seksowna. Nie chciałem tak myśleć, ale prawda w oczy kole. Szczególnie tak piękna i widoczna prawda. Nie miałem zielonego pojęcia, dlaczego poleciała akurat na Pottera. Chodziło o sławę i pieniądze? Nie wiem, nie znam się. Na wielu rzeczach. A szczególnie na kobietach.

      — Draco — powiedziała i uśmiechnęła się do mnie, ukazując dwa rzędy równych, białych zębów. — Blaise się upił.

      — Taaak, widziałem. — Przeczesałem ręką włosy. — Co poradzisz...? Nic nie poradzisz.

      — Prawda — westchnęła i rozejrzała się dookoła. — Szczęścia, zdrowia, spełnienia marzeń i spotkania prawdziwej miłości. — Spojrzała znacząco na pannę Granger z niewinnym uśmiechem na twarzy.

      — Ta, dzięki i nawzajem.

4. Wariatka (Luna Lovegood)

      — Draconie, widzę pełno gnębiwtrysków wokół ciebie. — Za swoimi plecami usłyszałem dziewczęcy, rozmarzony głos. Wywróciłem tylko oczami i odwróciłem się do niej z niemrawym uśmiechem na twarzy.

      — To źle?

      — Och, tak! Bardzo źle, gdyż powodują one podły nastrój... — oznajmiła ze smutną miną. — A ty powinieneś się radować w tak piękny dzień!

      Mimo momentalnej zmiany nastroju, jej mina wciąż wydawała się być zamyślona i rozmarzona.

      — Postaram się je odpędzić, te gnębi... wtryski.  — Uśmiechnąłem się, usiłując nie przewrócić oczami.

      — Wesołych świąt, Draconie. I żebyś się więcej nie smucił!

      — Tak, dzięki. Nawzajem.

      Wariatka... Ale czego się spodziewać po Pomylunie?

5. Wieśniak, którego nie trawisz (Ronald Weasley)

      — Wesołych świąt, fretko. — Stał dwa metry ode mnie. Mała, lecz wystarczająca odległość, by niczym się nie zarazić. Przede wszystkim głupotą.

      — Z grzeczności, dobrego wychowania i odpowiednich wartości jakie wyniosłem z domu odpowiem. Wesołych świąt, Weasley — odparłem, mrużąc przy tym oczy. — A teraz łaskawie zejdź mi z oczu.

      Rudowłosy prychnął tylko i odszedł. Na szczęście...

6. Randomowa osoba

      — Malfoy — westchnął/westchnęła (imię i nazwisko). — Najchętniej powiedziałbym/powiedziałabym ci, że masz się pieprzyć, ale są święta... Więc nie wypada tak się do siebie odnosić. Wesołych świąt, Malfoy.

      — Tak, dzięki i nawzajem. — Machnąłem ręką i przewróciłem oczami, myśląc tylko o końcu mojej męki.

7. Ślepo zakochana w tobie idiotka (Astoria Greengrass)

      — Draczusiu! — Jej piskliwy głos bynajmniej nie był jak miód na moje uszy. Prędzej jak paznokcie drapiące tablicę. Ciarki przechodzą mnie na samą myśl o tym.

      — Astoria, miło cię widzieć — skłamałem, uśmiechając się ironicznie, gdy mnie przytuliła. Kto cię tu wpuścił?, to pytanie aż cisnęło mi się na usta, jednak wstrzymałem się od wypowiedzenia go na głos.

      — No to tak — zaczęła, uśmiechając się szeroko. — Życzę ci, żeby nasz ślub był piękny i spokojny, a wesele bajeczne i huczne. Nasze dzieci na pewno będą piękne i zdrowe, a i...

      — Stop, stop, stop! Jaki ślub? Jakie wesele? Jakie dzieci, do cholery?! — krzyknąłem, nie mogąc uwierzyć w brednie, które wygaduje kobieta. — Hej, nie płacz, przecież nic takiego się nie stało. Gdzie idziesz? Kobiety...

8. "Ta" dziewczyna, dla której CHYBA jesteś "tym" chłopakiem (Hermiona Granger)

      — Och, Malfoy — mruknęła, podchodząc bliżej. — Kto cię tutaj wpuścił? — Zaśmiałem się na jej słowa. — Poważnie pytam.

      — Oboje dobrze wiemy, że i tak skończymy w swoich ramionach za kilka godzin.

      Szatynka uniosła brew i uśmiechnęła sie pobłażliwie.

      — Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. — Pogroziła mi palcem, kręcąc przy tym głową. — Pora na złożenie sobie życzeń...

      — Zaczynam się bać. Astoria mi już dzisiaj życzyła, żeby "nasz" ślub był pięknym wydarzeniem, a "nasze" dzieci okazami zdrowia.

      Jej perlisty śmiech, w przeciwieństwie do Astorii, był jak miód na moje uszy.

      — Ja nie mam aż tak wybujałej wyobraźni — stwierdziła, przyglądając mi się uważnie. — Zdrowia, szczęścia, pieniędzy nie, bo wydaje mi się, że nie cierpisz na ich brak. Żeby moda na zakola w końcu wróciła, nie będziesz się wtedy tak wyróżniał w tłumie — uśmiechnęła się szeroko — żebyś znalazł sobie jakąś biedną dziewczynę, która się w tobie zakocha. Chociaż oboje wiemy, że to niezbyt realna wizja... Już współczuję tej dziewczynie.

      — Za chwilę nie będzie ci do śmiechu — oznajmiłem śmiertelnie poważnie. — Nudne zajęcia z wróżbiarstwa się opłaciły, a Wybitny na koniec siódmego roku mówi sam za siebie. Powinienem chyba zmienić specjalizację.

      Granger patrzyła na mnie, niewiele rozumiejąc. Wskazałem jej ręką przestrzeń nad nami.

      — Jemioła... — Przełknęła ślinę. Złapłem jej dłoń i przyciągnąłem trochę do siebie. — Opłaciły się. — Uśmiechnęła się delikatnie. — Ale chyba się nie douczyłeś, bo trochę się pomyliłeś. Minęło ledwie kilka minut...

      Mówiąc to, jej twarz znajdywała się coraz bliżej mojej.

      — Tym lepiej.

      Chyba nie powinienem, ani nie wypada mi pisać w tak uroczystym czasie jakim są święta Bożego Narodzenia, co działo się dalej. Myślę jednak, że każdy może się tego domyślić. Oczywiście tylko zdarzeń tego wieczoru, bo nigdy nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, szczególnie w przypadku dwójki osób, które jeszcze niedawno z wielką przyjemnością poczęstowałyby się nawzajem avadą.

      — Wesołych świąt, Granger. To były zdecydowanie najlepsze życzenia w całym moim życiu.

***
Jest i obiecana świąteczna miniaturka/drabble. :D Możecie się przyzwyczaić, że jeśli Ciachomik coś obiecuje to, albo nie dochodzi to do skutku, albo z opóźnieniem. Ale halo! Grunt, że wciąż mamy 26 grudnia! :') Jak Wam się podoba? Wydaje mi się, że wyszło całkiem okay. Jeszcze raz życzę Wam wesołych świąt!

Z poważaniem,
Ciachomik

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top