2.4
Teatrzyk lalkowy
— Granger! — Dziewczyna zatrzymała się, gwałtownie wciągając powietrze przez nos. Odwróciła się w stronę nadchodzącej grupy uczniów, na której czele był on. Draco Malfoy. — Gdzie się tak spieszy naszej naczelnej kujonicy Hogwartu?
— Nie wydaje mi się, żeby to była twoja sprawa, Malfoy — odpowiedziała, prawie na niego warcząc, gdy zatrzymali się przed nią.
Serce biło jej jak oszalałe, gdy zbliżył się do niej, patrząc jej w oczy. Cała jego postawa mówiła: "nie", tylko oczy były na "tak". Nie lubiła takich sytuacji, nie lubiła, gdy musieli się tak wobec siebie zachowywać i ukrywać swoje prawdziwe uczucia.
— Co ty powiedziałaś... szlamo?
Jej serce pękało na drobne kawałki za każdym razem, gdy ją tak nazywał, mimo że wiedziała, iż to wszystko tylko puste, nic nieznaczące słowa.
— Że nie wydaje mi się, żeby to była twoja sprawa — powtórzyła, prostując się, nie urywając kontaktu wzrokowego. — Uszy się myje, a nie trzepie o wannę, Malfoy.
Blondyn zacisnął szczękę i pięści, nabierając powietrza w płuca.
— Chyba musimy sobie porozmawiać, Granger. — Złapał jej nadgarstek i dodał, patrząc na swoją świtę: — Na osobności.
***
Dopiero gdy weszli do pustej klasy, puścił jej rękę.
— Boli — oznajmiła, chwytając się za czerwone miejsce na ręce, oparwszy się o biurko.
— Przepraszam — powiedział, spojrzawszy na nią. Złapał ją w talii i przyciągnął do siebie, uśmiechając się delikatnie. — Wyglądasz dziś lepiej niż źle.
— Starałam się, ale ty chyba niezbyt — odparła ze śmiechem.
Może była głupia. Głupia i naiwna. Ale nie chciała niczego zminiać. Było warto. Kochać to trwać. Oboje postanowili, że będą trwać przy sobie i kochać się za wszelką cenę.
— Jesteśmy w sobie zakochani, czyż nie? — wyszeptała do jego ucha, łaknąc każdą sekundę spędzoną tak blisko niego.
***
childofPoseidon_, mam nadzieję, że mi wybaczysz tak długi czas oczekiwania. Może nie jest to dokładnie to, czego oczekiwałaś, ale myślę, że nie jest tragicznie.
Jak Wam się podoba?
Z poważaniem,
Ciachomik
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top