H. to dla ciebie
Draco przez długi czas zastanawiał się czy iść na koncert. Po tym wszystkim co się wydarzyło, z jednej strony nie miał siły lecz z drugiej muzyka była jedyną rzeczą, która przypominała mu o niej. Na scenie usiadł więc przy pianinie i w rytm pierwszych bluesa zaczął akompaniować całemu zespołowi.
- Mamy z nami dzisiaj gościa na scenie - jak wiecie czasami zapraszamy do grania muzyków spoza naszego zespołu. Przywitajcie więc Draco! - nastąpiły owacje i oklaski w całym lokalu.
- Draco czas na twój utwór - powiedział wokalista szeptem, podając mu mikrofon
- Ten utwór... - zaczął Draco
- Jest dla kobiety, która mnie oczarowała, zaczarowała.
- H. to dla ciebie. - powiedział nie odrywając wzroku od klawiszy. Stresował się, po raz pierwszy coś sam skomponował i miał to zagrać dla innych.
W tym czasie Hermiona stała na samym końcu sali, nie odrywając od niego wzroku. Gdy grał poznała melodię, którą sam tworzył podczas gdy byli razem. "H. to dla ciebie" - brzęczało w jej głowie z każdym uderzeniem o klawisze. Jego melodia fruwała wokół niej otulając swoją delikatnością. Było w niej coś pięknego na początku ale z biegiem czasu melodia stawała się ciężka i skomplikowana. Hermionie zabrakło powietrza. Musiała uciec jak najszybciej. Wyszła więc przez boczne drzwi znajdując się w uliczce obok baru. Za drzwiami słyszała owacje, które Draco otrzymał po swoim utworze. Stała tam i próbowała złapać powietrza opierając się o ścianę naprzeciwko. Słyszała kolejne utwory i głos wokalisty gdy dziękował za przybycie.
Po jakimś czasie drzwi otworzyły się.
- Hermiona - szepnął widząc ją naprzeciwko, wyglądał jak zamrożony w miejscu przez zaklęcie petryficus totalus. Odepchnęła się od ściany podchodząc do niego tak blisko, że czuł jej oddech na policzku.
- Draco... - szepnęła
- Ja wiem - powiedziała wpijając się w jego usta, przyciągając do siebie.
On jednak przez pierwsze sekundy gdy ich usta się zetknęły był dalej zamrożony. Oderwała się od niego parę centymetrów od jego skóry i szepnęła z nadzieją w oczach. Błagając by się obudził.
- Kocham cię - powiedziała patrząc mu w oczy pełne bólu i tęsknoty.
Nie mógł już się dłużej ukrywać, nie po tych słowach i na pewno nie przed nią. Czytała go jak otwartą księgę. Mrugał szybko odpychając pojawiajace się łzy w kącikach oczu.
- Kocham cię - powiedział tak cicho, że ledwo dosłyszała te słowa. Spuścił w dół wzrok wstydząc się tych słów. Czując do siebie obrzydzenie, że nie mógł jej obronić, że nawet na to był za słaby.
Pogładziła go po policzku i uśmiechnęła się wyciągając z kieszeni list.
- Dla mnie ważne jest to co powiedziałeś, a nie to - wskazała na kopertę, którą od razu poznał.
Po chwili ciszy powiedział:
- Nie rozumiesz, do czego on jest zdolny - oparł swoje czoło na jej
- Nie mogę bez ciebie żyć...
- więc jeśli odejdziesz to tak jakbym już była martwa - szepnęła, gdy łzy zaczęły jej płynąć po policzku. Pocałował je, łapiąc je w ostatnich momentach.
- Jak mam cię bronić gdy jesteś moją największą słabością - zapytał łapiąc jej twarz w dłonie i całując ją namiętnie. Niewiele myśląc złapała go za ramiona i teleportowała ich do swojego salonu. Gdzie nie przerywali pocałunku. Znaleźli się po tylu tygodniach na nowo. Otwierając drzwi do sypialni, ściągnęła jego płaszcz i odrzuciła go na bok. Przyciągnął ją do siebie gdy wpadli na szafę. Zaśmiała się między pocałunkami. Zaczęła odpinać jego koszulę gdy on ściągał jej sukienkę odkrywając czarny koronkowy zestaw pod spodem.
- Jeśli zaraz nie każesz mi przestać, nie będę potrafił się opamiętać. Tak cię pragnę - mruknął
- Nie przestawaj - pociągnęła go delikatnie za włosy, gdy przejeżdżał nosem po jej szyi.
Oboje nie wierzyli w to jak bardzo poniosła ich ta chwila lecz tym razem żaden z nich nie chciał jej przerywać. Pomiędzy pocałunkami patrzył jej w oczy upewniając się, że jest to prawdziwe, że nie jest to sen. Oplotła dłońmi jego ramiona i przyciągnęła do siebie. Gdy dotykał jej piersi przygryzła wargi wypuszczając jęknięcie. Uśmiechnął się do siebie na ten dźwięk. Teraz ona dłońmi błądziła po jego klatce i ramionach.
- Jesteś taka piękna - powiedział chrypiącym głosem
Wrócili do swoich ust. Gdy ją podniósł i położył delikatnie na jej łóżku. Patrzył na nią i nie mógł się nie uśmiechnąć. Wyglądała anielsko z rozchylonymi ustami i rumieńcami na policzkach. Czekoladowe włosy rozsypane na kołdrze. Wszędzie mieszał się zapach cynamonu i czarnej herbaty.
- Draco - przyciągnęła go bliżej.
- Ja już dawno tego... nie
- Ja też - powiedział całując ją w czoło.
Uśmiechnęła się lekko, obracając go na plecy i siadając na nim. Jednym palcem podniosła jego podbródek do kolejnego pocałunku. Zaczęła składać pocałunki na jego klatce piersiowej, schodząc w dół. Gdy była na linii podbrzusza czuła jak cały się napręża nie mogąc już wytrzymać napięcia. Ściągnęła więc jego bokserki i nałożyła szybko zaklęcie antykoncepcyjne. Westchnął słysząc jak to robi. Gdy to zrobiła ustawiła się i zaczęła się na nim poruszać. Kiedy w nią wszedł czuł jak się rozpływa. Podniósł się do pozycji siedzącej by być przy niej jeszcze bliżej.
- Czarodziejko - wyszeptał patrząc jej w oczy gdy się na nim poruszała. Wtapiał teraz dłonie w jej włosy i szyje, a zapach i smak cynamonu go odurzył całkowicie.
Trzymając ją za pośladki obrócił ją i teraz to on był na górze. Łapiąc za jej nadgarstki i trzymając je nad nią. Westchnęła i naprężyła się. Dotykał teraz jej piersi i przyśpieszył tempa czując jak robi się ciaśniejsza, on też dłużej nie mógł wytrzymać.
-Draco.. - westchnęła łapiąc oddech
Wpił się w jej usta łapiąc przez to krzyk jej orgazmu. Gdy po paru chwilach i on doszedł zatapiając usta w jej szyi. Przytuliła go gdy na nią opadł.
Tego wieczora nie potrafili się od siebie oderwać. Cieszyli się każdą cząstką siebie. Ich pocałunki dowodziły, że są nieodłączną częścią siebie. Namiętność przejęła nad nimi górę. Prężąc się i pożądając kolejnych dotknięć. Tej nocy nigdy nie zapomną. Była inna niż wszystkie, których do tej pory doświadczyli. Namiętna ale i delikatna zarazem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top