Czarodziej, który po raz pierwszy zobaczył magię
Tej nocy nie mógł zasnąć, przewracał się z boku na bok. Powiedział za dużo, zrobił za dużo. " Dla jej dobra" - tłumaczył sobie w głowie.
Mijały tygodnie. Nie wiedział już jak żył przed jej spotkaniem. Czy w ogóle żył? Czy to był tylko sen. Pewnego dnia miał już dość tej samej beznadziejnej rutyny. Poszedł więc do baru z Nottem.
- Stary nie wiedziałem, że możesz jeszcze gorzej wyglądać niż rok temu ale jednak... możesz
- Dzięki Teo. Tak się wita starych przyjaciół teraz ? - zaśmiał się pod nosem
- Dobra siadaj i opowiadaj bo czuje, że to będzie niezła historia
Opowiedział mu wszystko. Nott to jedyna osoba, której mógł zaufać i nie bał się być sobą. Mimo, że w Hogwarcie nie rozmawiali tak wiele, zaprzyjaźnili się po wojnie. Rozumiejąc swoje trudności w odnalezieniu się w nowej rzeczywistości. Nott jednak coraz szerzej otwierał oczy i szybciej pił swoje piwo. Gdy więc Draco skończył opowiadać Teodore miał przed sobą już tylko dwie puste szklanki.
- Czekaj, daj mi sobie to zebrać w głowie.. Czyli Hermiona Granger - najmądrzejsza czarownica na świecie, bohaterka, ta sama z którą się kłóciłeś od zawsze...chciała cię lepiej poznać mimo całej twojej historii, a ty ją odepchnąłeś bo uznałeś, że to dla jej dobra?
- W dużym skrócie... - zaczął Draco
- Zawsze myślałem, że jesteś mądry ale jak widać mózg odziedziczyłeś po ojcu niestety - Zażartował Nott, a na te słowa Draco spalił się ze wstydu w nawiązaniu do swojego ojca.
- Wyjaśnij proszę, zanim cię palnę w łeb - syknął Malfoy
Teo uśmiechnął się tylko i podniósł ręce do góry w geście obrony.
- Dobra wasza wysokość już objaśniam.
- Miałeś niepowtarzalną okazję zacząć od zera. Hermionę nie obchodziło to kim byłeś wcześniej, ba! nawet jej nie obchodziło, że ją wyzywałeś i to ze była torturowana podczas podwieczorkowej wizyty w twoim salonie. Chciała cię lepiej poznać, a nawet powiem więcej jestem pewien, że już poprzez swój obraz, który tak pięknie zniszczyłeś wyznała, że coś więcej do ciebie czuła. Wiesz jak rzadko zdarza się druga osoba na tym świecie, która nie patrzy na to kim byliśmy i ma na tyle odwagi by wyznać nam swoje uczucia? Nigdy. Większość czarodziei po wojnie widzi nas jako śmieci! I ty idioto zniszczyłeś jedyny dowód jej uczucia, który stworzyła nawet jeszcze zanim się spotkaliście po wojnie. Nawet nie wiesz jakim szczęściarzem jesteś, ile ja albo Zabini dalibyśmy za taką okazję. By mieć kogoś, kto nas widzi takim jakim jesteśmy i kto mimo tego co widzi chce z nami być.
Dopiero teraz do Dracona docierały słowa przyjaciela.
- Przecież ona nie mogła czegoś do mnie czuć przed.
- Skąd to wiesz?
- Przecież my nawet nie rozmawialiśmy, a jeśli już to ja byłem dla niej totalnym bucem!
- nie musiała czuć miłości czasami po prostu czujemy więź i jakąś formę połączenia z tą drugą osobą.
- ona... - zaczął ledwo mówiąc łapiąc oddech
- powiedziała, że do siebie pasujemy mimo tego, że jesteśmy tak różni. - dokończył
- Taaa... i ten obraz był więc jej formą powiedzenia tego, a ty pięknie pozbyłeś się dowodu.
- ale... Teo ona nie powinna być z kimś takim jak ja. Ona zasługuje na dużo więcej.
- czy ona ci powiedziała ci, że jej nie wystarczasz ?
- Nie ale nie musi. Ja dobrze to wiem
Teo prychnął na to stwierdzenie.
- a co jeśli ona czuje tak samo? że nie jest wystarczająca dla ciebie ?
- co za brednie
- no właśnie to skąd ty wiesz że nie jesteś wystarczający dla niej. Tylko ona to wie, a z tego co mi powiedziałeś to według niej jesteś dla niej najlepszą opcją. To ty masz problem że czujesz się nie wystarczający i ucieczka Ci nie pomoże. Jeśli chcesz jej szczęścia, a ona mówi Ci wprost wiele razy i na różne sposoby że dla niej jesteś wystarczający to czy nie krzywdzisz jej odchodząc?
- lepiej by jej było bezemnie - skwitował Draco kręcąc głową
- Na pewno prościej, przez te brednie, które sobie wymyślasz w głowie... - powiedział Nott zamawiając kolejne piwo
- Teo nie mogę się jej pozbyć z głowy. Nieważne co robię ona jest wszędzie. Nidy czegoś takiego nie czułem...Co ja mam robić...
- moim zdaniem ona czuje to samo co ty i przez to co tak pięknie spierdoliłeś teraz pewnie ogromnie cierpi.
- ogarnij się idioto i idź do niej. - skwitował Nott i klepnął go po ramieniu
Kiedy Draco wrócił do mieszkania, zastał go taki sam bałagan jak sprzed paru tygodni. Wszystko zostawił tak jakby Hermiona wybiegła przed sekundą. To był jedyny ślad po niej. Tej nocy nie mógł zasnąć, wziął więc płaszcz i teleportował się w pobliżu jej domu. Zobaczył ją w oddali
idącą prosto do lasu. Wyglądała jak driada, zjawa. Była piękna, majestatyczna w swojej jasnej sukience. Śpiewając cicho i krocząc w głąb lasu dotykała dłońmi gałęzi drzew, obok których przechodziła. Spódnica ciągnęła się za nią, zgarniają liście i trawy. Miał wrażenie, że śni na jawie zahipnotyzowany, nie odrywał od niej wzroku. Chciał uchwycić każdy najmniejszy jej ruch.
Szedł za nią - czarodziej, który po raz pierwszy zobaczył magię. Śpiewała dalej do drzew, a jemu wydawało się, że nachylają się one do słuchania i poruszają się w rytm melodii.
Uklękła, nie przerywają śpiewu. Zebrała garść ziemi spod jej stóp, i przy pomocy swojej magii zataczając koła rękami, tworzyła z niej wietrzny wir. Teraz coraz ciszej, śpiewnym głosem wypuszczała wir do góry, nucąc:
- Gdy moje serce zabierzesz,
zabierz i ziemię spod mych stóp.
Bo po co mi ona, gdy mogę lecieć razem z tobą...
mój drogi
Serce mi zabierz lecz nie wiatr, który cię otula
bo wtedy będę przy tobie już zawsze.
Była to najczystsza i najstarsza forma magii, już dawno zapomniana. Stał urzeczony, jak uderzony zaklęciem. Odwróciła się w jego stronę. Szok pomieszany ze smutkiem wymalowany na jej twarzy. Była udręczona. Łzy spływały jej po policzkach. Nie mógł już dłużej tak stać. Jednym krokiem podszedł do niej, łapiąc ją jedną ręką za policzek pocałował ją, tak delikatnie, że przeszedł go dreszcz. Bał się, że ucieknie, że rozpłynie się w powietrzu. Ona odpowiedziała jednak odwzajemniając pocałunek. Nigdy nie czuł czegoś takiego, wcześniej gdy się całował nie czuł takiego...przyciągania, takiego bicia serca, takiego ciepła.
- przepraszam - wyszeptał między pocałunkami
Promienie księżyca badały dwoje kochanków, którzy całowali się jakby znaleźli się po straconych życiach. On powtarzał do jej ust "przepraszam" z każdym pocałunkiem. Ona z każdym z nich wybaczała ponownie. Opierała ręce na jego klatce, czując jak oddycha, gdy nosem przejeżdżał po jej szyi wdychając zapach lasu po deszczu. Jęknęła z podniecenia i tęsknoty gdy wplótł dłonie w jej włosy zaczesując część z nich za ucho. Nie mógł się już powstrzymać i przyparł ją do siebie, całując głębiej. Pochłaniając jej każdy fragment. Wplotła palce w jego dłoń gdy tym razem on westchnął z tego delikatnego i intymnego gestu.
Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Oboje bardzo chcieli by ta noc się nie kończyła. Bali się, że gdy przestaną, wrócą do rzeczywistości, gdzie znów się stracą. Po chwili wzięła go za dłoń i zaprowadziła do domu. Usiedli na kanapie, gdzie wtuliła się w niego i po chwili zasnęła, gdy gładził jej plecy i włosy. Po chwili i on zasnął myśląc, że jego sen się ziścił i przytula się do niego w tej właśnie chwili.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top