Dziura w obrazie, dziura w sercu
Leżał w swoim łóżku patrząc kątem na obraz na ścianie. Przypominając sobie poprzedni wieczór:
"Stali tak nie wiedział ile. Minuty? Godziny? Lata?...
- Draco - powiedziała wybudzając go z transu
"czy nie możemy tak zostać na zawsze" - zapytał siebie samego ale znał odpowiedź, w tej jednej kwestii nie mógł być samolubny. Nie z nią.
- Pójdę już - opdarł ale zanim podniósł swoje czoło z jej wziął jeden z jej kosmyków i założył za ucho.
- Zostań - powiedziała
A on odwrócił się w drzwiach na to słowo. Te 6 liter brzmiały tak kusząco, tak ciepło. Z całą swoją siłą walczył by się nie zgodzić. Przeczesał swoje włosy palcami i zamknął za sobą drzwi. "
Patrzył jak postacie stoją po dwóch stronach obrazu " W każdej swojej nie perfekcyjności jesteś dla mnie perfekcyjny. Tak bardzo, że mnie to przeraża. Jak bardzo do siebie pasujemy mimo tego, że jesteśmy tak różni." Miała rację, jego też to przerażało. Sprawy potoczyły się za szybko. Teraz już wiedział, że popełnił błąd. To było jej życie i nie powinien się w nim nigdy znaleźć. Nieważne jak bardzo tego chciał ona zasługiwała na więcej. Upadł na łóżko chowając twarz w dłoniach i oddychając głośno.
Przez kolejne dni robił wszystko by o niej nie myśleć. Spotykał się ze znjomymi, przesiadywał w barze. Im bardziej się starał zapomnieć tym częściej ją widział gdy zamykał oczy, słyszał jej głos na każdym kroku "Wyjdź z mojej głowy" - szeptał do siebie.
"Nie myśl o niej, nie myśl" - kolejny kieliszek
"Jak bardzo do siebie pasujemy" - kolejny kieliszek
"Mimo że jesteśmy tak różni" - kolejny kieliszek
"Nie myśl o niej" - kolejny kieliszek
"Jak bardzo siebie pasujemy" - zabrzmiało ostatnie zdanie gdy teleportował się do domu i upadł na ziemie.
Obudził go głos:
- Zamierzasz się zapić na śmierć ? - zapytała go i poznał jej głos od razu
- Czy możesz wyjść z mojej głowy? nie mogę nawet mieć kaca w spokoju bez ciebie? - powiedział myśląc że to po raz kolejny jego wyobraźnia i głosy w jego głowie.
- Nie możesz - powiedziała twardo
- otwórz oczy - nakazała
Stała nad nim w jego pokoju. Otworzył szeroko oczy zszokowany. Ręce założone a brew uniesiona z ironicznym uśmiechem wyglądała słodko i złowieszczo zarazem.
- Co tu robisz?! - prawie krzyknął
- nie przyszedłeś... od paru dni - stwierdziła
- myślałem, że nasza rozmowa dała ci do myślenia, że już nie przyjdę - powiedział powoli się podnosząc. Cały świat zaczął wirować.
- jeśli chcesz się mnie pozbyć powiedz mi to prosto w oczy.
- Draco. - dodała cicho patrząc ze smutkiem.
Siedział przez chwile w zawieszeniu patrząc na nią. "Nie mogę być samolubny, muszę wytrwać w mojej decyzji"
- nie chce cię już widzieć. - powiedział po chwili, a każde słowo zdawało się jadem, który ledwo wypowiadał.
Pokiwała głową, gdy łza zaczęła płynąć po jej policzku. Spojrzała na niego jeszcze raz. Oczy pełne łez. Serce mu się łamało. Chciał ją przytulić, powiedzieć jej wszystko czego się bał, ale jedyne co zrobił to siedział i patrzył na nią.
- przyszłam tu. Tu gdzie obiecałam, że nigdy nie postawię nogi ponownie. Przyszłam do ciebie. Bałam się o ciebie. To był błąd, bo ciebie tu nie ma. Jest teraz tylko tchórz, który się boi ale nie o mnie, a o siebie.
Jej słowa go bolały parzyły jego skórę. Mimo tego co jej zrobili w tym domu przyszła tu. Dla niego, musiał to uciąć jak najszybciej by jej nie ranić.
- To nie jest prawda! Boję się o ciebie. To jest jedyna dobra rzecz którą mogę zrobić by cię ochronić przede mną!
- To nie ty masz prawo decydować ile mogę udźwignąć. To powinna być moja decyzja.
- Spójrz na nas, zobacz. Jesteśmy z dwóch różnych światów. - powiedział pokazując na obraz
- To co namalowałaś to marzenie, TO SIĘ NIGDY NIE ZIŚCI, to jest tylko płótno. - krzyknął i wziął różdżkę przecinając płótno na pół. A dwie postacie na zawsze utknęły po dwóch stronach obrazu.
Stała przez chwile łzy leciały jej z oczu gdy patrzyła jak przecina jej obraz. Ten obraz, który w sercu zawsze kochała najbardziej. Podeszła do obrazu i dotknęła go w miejscu przecięcia wyszeptała zaklęcie by po chwili dwie postacie które próbowały się do siebie przedostać za wszelką cenę. Upadły i znikły, a czarne chmury zasłoniły całość. Patrzyła teraz na podłogę by po chwili wyjść z pokoju. Nie obdarzyła go nawet jednym spojrzeniem.
Po tym jak wyszła patrzył przez okno jak biegnie w kierunku furtki. Czarny jak smoła obraz stał przed nim jak symbol tego co zrobił. Wziął pustą szklankę z biurka i rzucił nią o ścianę. Miliony odłamków rozsypały się po całym pokoju. Przekroczył linię, ona mu nie wybaczy tego co zrobił. Pozbył się jej, tego właśnie chciał.
Prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top