Epilog v2

Obiecany drugi epilog. Obiecałam to wrzucam xd. Myślę, że ten będzie o wiele ciekawszy. Dużo nad nim pracowałam.
Miłego czytania!

Will czuł, że "niespodzianka" Ara będzie czymś, czym go niezadowoli.

Aro zaprowadził Willa do wielkiej sali, która była zbudowana na kształt areny. Towarzyszyło im także sześciu wilków strażników, którzy pilnowali Willa. Na każdy jego gwałtowny ruch, obnażali swoje kły, warcząc krótko przy tym.

Pochodnie, które wisiały na kamiennych ścianach oświetlały pomieszczenie. Bez nich, panował by tu mrok.

Aro przemienił się w człowieka i wyciągnął z kieszeni skórzaną obrożę z grubym sznurem zakończonym hakiem. Szybkim i sprawnym ruchem nałożył go na szyję młodego wilka i zaczepił hak, o metalowe kółko, które wystawało ze ściany.

- To tak dla bezpieczeństwa, w razie czego, gdybyś zmienił zdanie i zamierzał się na nas rzucić w nieodpowiednim momencie.- wyjaśnił z wielkim uśmiechem Aro.

- Gdybym zmienił zdanie...?- Will nic z tego nie rozumiał.

Władca nieprzyjacielskiego stada odsunął się od niego, odszedł do połowy sali  ze swymi strażnikami i krzyknął głośno :

- Wprowadzić!

Natychmiast otworzyły się drugie drzwi z naprzeciwka i weszło czterech strażników w postaci wilków oraz jeden w postaci człowieka, który trzymał na sznurku czarnego jak smoła wilka.

Kiedy Will rozpoznał wilka, otworzył szeroko oczy ze zdumienia i odruchowo skoczył do przodu, gotów bronić przyjaciela. Jednak sznurek był mocny i pociągnął go z powrotem do tyłu. Will zarył grzbietem w podłogę z piaskiem.

Dorosły wilk także go dostrzegł i w jego oczach odbił się przez chwilę błysk niepokoju, ale za chwilę przybrał on z powrotem kamienną maskę i nie wydał z siebie żadnego odgłosu.

Aro odezwał się jako pierwszy, przesłodzonym głosem :

- Jaka piękna chwila. Małe przyjacielskie spotkanko. Will tęskniłeś za swoim mentorem, prawda?

Chłopak zignorował go i spytał się wilka :

- Co ty tutaj robisz? Nie powinno ciebie tutaj być.

Czarny wilk podniósł łeb, spojrzał w oczy młodszemu i odpowiedział :

- Przyszedłem po ciebie. Widziałem cię w mieście i od razu zrozumiałem, że to nie jest odpowiednie towarzystwo dla ciebie. Jak się okazuje, miałem rację.

Młodszy odpowiedział trochę ze złością :

- Przecież dałem ci wyraźnie do zrozumienia, że nie chcę abyś mnie szukał. Teraz zgnijemy tu razem. I po co żeś mnie w ogóle szukał, skoro mnie wcześniej porzuciłeś? Na co ci to teraz?- w jego głosie, można było wyczuć ból.

Halt przekrzywił trochę łeb i odpowiedział :

- Oddałem cię Crowleyowi dla twojego bezpieczeństwa, ponieważ moja wilcza natura była jeszcze wtedy nieokiełznana. Zrobiłem to dla twojego dobra. Jak myślisz? Czy gdybym rzeczywiście chciał się ciebie pozbyć, to czy nie wydaliłbym cię z terminu i nie siedziałbyś teraz u jakiegoś chłopa na roli? Czy przechodziłbym dalej przez te wszystkie twoje wypadki, wożąc cię później do Malcolma , żeby cię pozbierał później do kupy? Uwierz mi, nie było to dla mnie łatwe.

O tyle o ile ktoś by powiedział, że wilki nie mogą płakać, o tyle właśnie po pyszczku szarego wilka pociekły dwie łzy. Will uświadomił sobie jak wielki błąd popełnił. Przypomniał sobie ile razem przeszli z Haltem i ile mu dał ten niezwykły zwiadowca, który był dla niego największym autorytetem. Który wielokrotnie dawał mu do zrozumienia , że nieważne co zrobi, i tak zawsze będzie po jego stronie. Wstyd mu się zrobiło, że gniew zasłonił mu oczy i posunął go do popełnienia takich czynów, które zrobił. Do morderstw z zimną krwią, do opuszczenia przyjaciół...

A przecież nie zabił tylko dwóch ludzi. Zabijał też o wiele więcej, sam w pojedynkę wysłany przez Ara w nocy. I ta dzika radość odczuwana, kiedy poczuł krew swojej ofiary w pysku.

Will się wzdrygnął. Brzydził się samego siebie. Jakim on potworem się stał przez te kilka tygodni? Uświadomił sobie, że stał się narzędziem, które Aro wykorzystywał do brudnej roboty.

Czy gdyby Halt wiedzi co on zrobił, to czy by też teraz tu był? Z pewnością nie.

Halt widząc łzy Willa odruchowo posunął się o krok do przodu , ale lina odciągnęła go do tyłu. Szkoda mu się go zrobiło. Przecież Will był tylko zwykłym chłopakiem. Sierotą, którego on od siebie odstawił. Po raz drugi pozwolił, by poczuł się odrzucony przez świat i Will się przez to zgubił. Zwiadowca poczuł się winny.

Will stojąc czuł się lepiej niż wtedy, gdy Aro wyprowadzał go z celi. Czuł, że potrzebuje jeszcze chwili , aby odzyskać swoje maksymalne pokłady energii.

Musiał grać na zwłokę. Przejrzał grę pustynnego wilka i zrozumiał, że od samego początku dorosły wilk myślał, że jeśli sprowadzi tu Halta, wilki przez wcześniejszy konflikt będą sobie skakać do gardeł.

Chłopak wiedział już, że to co zrobi może bardzo zaboleć Halta, ale musi grać na zwłokę. Kiedy tylko się w pełni zregeneruje, Will będzie mógł ich oboje stąd wyciągnąć . Z tego co wiedział to po podaniu przez Malcolma drugi raz wilczej mikstury, jego moce i umiejętności wilka wzrosły bardzo wysoko, przebiły nawet poziom normalnego wilka. Jeśli w pełni odzyska siłę, może razem z Haltem pokonać wszystkie wilki obecne w tym pomieszczeniu i wyjdą stąd bez większego szwanku.

Potrzebuje jeszcze tylko chwili.

Młody wilk popatrzył starszemu wilkowi w oczy i zamrugał dwa razy, licząc na to, że starszy pojmie za chwilę sens jego przekazu.

Po czym zamknął oczy, przypomniał sobie jak bardzo nienawidzi Ara, otworzył oczy z powrotem cały się zjeżył i powiedział jadowitym tonem do Halta :

- Jeśli myślisz, że uwierzę w te twoje brudne kłamstwa, to się grubo mylisz. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię z całego serca. I gdybym tylko był teraz wstanie do ciebie doskoczyć, rozerwał bym ci gardło na strzępy.- żeby wzmocnić ten efekt zaczął mocniej ciągnąć linę.

Halt cofnął się jak oparzony. Nigdy jeszcze nie widział takiej nienawiści w oczach swojego podopiecznego. Po postawie Willa, na prawdę wierzył, że gdyby nie szur to młodszy wilk by go zagryzł.

Aro obserwował to wszystko z daleka i miał na ustach promienny uśmiech. To wyglądało lepiej niż się spodziewał. Ta czysta nienawiść w oczach ucznia zwiadowcy, radowała jego serce.

Halt z bólem w oczach odwrócił się do pustynnego wilka i rzucił zajadle :

- Ty! To przez ciebie Will stał się maszyną do zabijania!

Aro uśmiechnął się do niego i pokręcił głową :

- Ależ nie mój drogi. Will ma rację. To wszystko twoja wina. To ty go od siebie odrzuciłeś, nie ja.

Halt zamilkł. Nie miał na to argumentu.

- Ah, widzę,  że się zgadzamy.- w tym momencie, Aro odwrócił się do Willa, który aż sapał z wściekłości. Widok ten jeszcze bardziej go rozradował.- Willu, spełnię twoje życzenie, które nie tak dawno wypowiedziałeś na głos.

Teraz mężczyzna odwrócił się do swojego poddanego :

- Ronald! Odwiąż proszę tego młodego wilka. Niech dzieciak upuści sobie trochę krwi.

Sługa podszedł niepewnym krokiem do szarego wilka i posłusznie ściągnął z niego obrożę.

Halt widząc to cały się spiął czekając na atak.

Kiedy Will się rzucił w stronę Halta, śmiech Ara wypełnił całą salę.

Szary wilk w mniej niż 5 sekund przypadł do czarnego i rzucił się na niego.

Starszy zaczął się bronić, ale nie chciał tak naprawdę skrzywdzić młodszego.

Will! Will opanuję się!, krzyczał do niego w myślach Halt. Zwiadowca miał bardziej skrępowane ruchy, ponieważ tak jak wcześniej jego uczeń, był przywiązany sznurem do ściany.

Ale młodszy się go nie słuchał. Obydwoje potoczyli się po podłodze.

Will chwycił czarnego wilka za obrożę, zaczął nim szarpać i ciągnąć mocno za obrożę, Halt łapczywie łapał powietrze.

Zaczął walić łapami w Willa, chcąc go z siebie zrzucić, ale nic to nie dawało. Młodszy mocno się go uczepił i nie chciał puścić.

W końcu kiedy Halt myślał, że już po nim, Will osiągnął upragniony cel.

Obroża pękła.

Kiedy Will to wyczuł, posłał w myślach wiadomość Haltowi :

Teraz Halt! Na nich! Jestem z tobą!

Zdziwiony czarny wilk szybko zerwał się na łapy i spojrzał na Willa z niedowierzaniem. Jednak sekundę później, rzucił się na jednego ze strażników.

Will już zdążył powalić 3 strażników, którzy jako pierwsi do nich dotarli.

Zaczęła się wielka szamotanina.

W mniej niż dwie minuty Will pokonął trzy czwarte straży, a Halt walczył z pozostałymi. Will widząc, że Halt sam sobie poradzi wyszedł na spotkanie z Arem, który próbował ich zajść z boku.

- Wykorzystałeś mnie!- zagrzmiał wściekły pustynny wilk.

- Tak jak ty mnie.- odpowiedział mu Will.

- Śmiesz rzucać mi wyzwanie?! Ty takie małe chucherko?- zaśmiał się Aro.

- Zakończmy to, co ty zacząłeś. Tu i teraz.- powiedział Will i odsłonił zęby, na znak, że się niczego nie boi.

- A więc dobrze. Ale twoją głowę powieszę sobie nad mym legowiskiem!- krzyknął rudy wilk i rzucił się na młodszego wilka.

Złączyli się w zwarty uścisk i poturlali się po ziemii.

Will zwinnie wyślizgnął się spod naporu wilka i mocno ugryzł go w łapę, wyrywając przy tym skórę z żywym mięsem. Polała się krew.

Szary wilk szybko puścił i rzucił się na plecy przeciwnika, wgryzając się w jego kark.

Aro zawył z wściekłości i bólu.

Mocno wybił się łapami od ziemi, przekręcił się w powietrzu i wylądował na ziemi, grzbietem przygniatając Willa.

Sam zaraz szybko się podniósł, przygniótł młodszego wilka, wyciągnął pazury i zamachnął się na jego klatkę piersiową.

Will zaskomlał,gdy ostre pazury rozorały mu skórę. Jego futro splamiła krew. Wyciągnął szyję by dosięgnąć kłami głowę Ara.

Nic z tego. Aro był silniejszy.

- Głupcze. Myślaleś, że pokonasz władcę tej krainy?!- zaśmiał się Aro i szybkim ruchem wgryzł się w szyję młodego wilka.

Will zaczął się wyrywać, drapać tylnymi łapami ciało przeciwnika, ale to nic nie dało. Aro był zbyt silny.

Will tracił powoli siły. Wiedział, że przegra tą walkę.

Kątem oka zauważył, że Halt zmaga się z trzema wilkami. Na jego pomoc nie mógł liczyć.

Ale nie poddawał się, wciąż próbował się wyrwać, nawet w pewnym momencie ugryzł Ara w pysk i ten poluźnił na chwilę uścisk, dzięki czemu Will nabrał wielki chaust powietrza, lecz się nie uwolnił.

- Co dzieciaku? Straciłeś wszystkie siły w starciu z wielkim Arem? Zaraz ci pokażę, co robię z takimi głupimi pomysłami, które wpadają do jeszcze głupszej głowy.- w tym momencie Aro puścił szyję Willa i szybkim ruchem wbił się w jego głowę.

Dwa ostre kły wbiły się głęboko w jego czaszkę, puszczając przy tym fontannę krwi .

Szary wilk głośno zaskowyczal z bólu.

Halt odwrócił głowę, zobaczył swego ucznia leżącego, przygożdzonego do ziemii przez ich wroga.

Chciał pomóc, ale nie mógł. Sam miał teraz własną walkę.

Wyczuł mocniejszy zapach wilków. Zrozumiał, że przybywały kolejne.

To koniec , pomyślał Halt.

Wtedy drzwi się otworzyły z hukiem i do sali wpadło niemal całe stado wilków z Lili na czele.

- Do ataku!- krzyknęła wilczyca i sama się rzuciła na ojca.

Pustynny wilk został zepchnięty z Willa . Popatrzył się zszokowanym wzrokiem na córkę.

- Lili co robisz?!- spytał z niedowierzaniem.

- To co już dawno powinnam. Jesteś potworem !- rzuciła wilczyca wściekłym tonem.- Powinieneś już dawno przestać mordować wilki oraz ludzi!

- Oni są wrogami! Przysięgliśmy ich zabić!- Aro wściekłym wzrokiem obserwował wciąż zacieśniający się krąg wilków wokół niego.- Twoja matka zginęła przez ludzi!

- Moja matka zginęła właśnie przez twoją głuptę i dumę. Tamtego dnia zabrałeś ją do miasta, chcąc nauczyć ją mordować. A może zabrałeś ją tam specjalnie, bo wiedziałeś, że ona jest inna? Może specjalnie pozwoliłeś jej umrzeć?- Lili kipiała ze złości.

- Twoja matka była słaba i głupia!- krzyknął Aro.

Oczy wilczycy się powiększyły. A więc miała rację. Zrobił to, a teraz się jeszcze przyznał.

- Jesteś mordercą, nie ojcem!- rzuciła się na niego, a z nią reszta wilków,  która z nią przyszła, jako jej ochrona.

Aro mimo tego, że był już nieco zmęczony to bronił się znakomicie. Niektóre wilki aż wylatywały w powietrze, kiedy je odrzucał.

Sama jego córka została odrzucona parę metrów do tyłu, aż wylądowała obok Willa, który leżał rozciągnięty na ziemi i się nie ruszał.

Lili wstała natychmiast i trąciła nosem leżącego.

- Will? Will wstań proszę.- szczeknęła niepewnie.

Szary wilk otworzył oczy i popatrzył na nią mglistym wzrokiem.

- Will nie możesz się poddać! Kocham cię, słyszysz? Wstań proszę.- jeszcze raz go trąciła niepewnie.

W oczach Willa zabłysła na chwilę iskierka świadomości.

- Też cię kocham Lil.- powiedział do niej łobuzerskim tonem, a zdrobnienie które użył, sprawiło,  że jej serce zrobiło na chwilę fikołka z radości.

Spróbował wstać, ale efekt był tylko taki, że zatoczył się i padł z powrotem.

- Przykro mi, ale jestem chyba na razie uziemiony.- rzucił jej niemrawy uśmiech. Krew z przebitej głowy, skapywała mu do oczu.

- To leż na razie. Nie długo wrócę.- liznęła go na pożegnanie i wróciła do walki.

-------------------------------------------->

Haltowi ulżyło, gdy przybiegła pomoc.

Obce wilki pomogły mu w walce i po pozbyciu się wroga, mógł na chwilę odsapnąć.

Rozejrzał się za swoim uczniem.

Dostrzegł jak wilczyca, która sprowadziła tu posiłki podeszła do leżącego wilka i z nim rozmawiała. Po chwili Will spróbował wstać, ale mu się to nie udało. Wilczyca się z nim pożegnała i wróciła do walki.

To dobrze- pomyślał Halt - Przynajmniej wiem, że żyje.

Sam pobiegł zaraz do Ara. Miał rachunki z nim do wyrównania.

Dołączył do wilków walczących z rudym wilkiem.

Zaczęła się rozgrywać wielka bitwa.

--------------------------------------------->

Willowi znów wróciła świadomość.
Spróbował wstać. Znowu się nie udało.

Spojrzał w stronę walczących.

Po sali walały się martwe ciała wilków lub po prostu nieprzytomnych.

W walce z władcą krwawych wilków, zostało ich już tylko kilku, w tym Halt, Lili, Jasper i Emon.

Nagle Aro się podniósł i odrzucił całą trójkę na bok. Został tylko Halt.

Aro przygotowywał się do zadania morderczego ciosu.

Will wstał. Zatoczył się.

Potrząsnął nieco głową, aby odzyskać nieco świadomości.

Zaczął od powolnego truchtu w stronę walczących. Na szczęście swoje i Halta, Aro miał wadę, aby hełpić się przed zadaniem ciosu.

Kiedy adrenalina zaczeła działać, młody wilk przyspieszył i gdy miał już skoczyć, nieprzyjaciel go zauważył.

Will był już w powietrzu. Wyciągnął pazury do zadania ciosu. Przynajmniej tak, mógł Halta przeprosić.

- Ty mały szczeniaku! Ile razy będę musiał cię jeszcze zabijać?!- krzyknął Aro i przekierował cios na Willa.

Podczas wyskoku Will wystawił się na cios i pazury pustynnego wilka rozdarły miękką skórę na podbrzuszu młodego wilka.

Polała się spora ilość krwi , a Will upadł dobre dwa metry dalej.

- ZOSTAW GO !- krzyknął Halt i rzucił się na Ara, chwytając go za szyję i przyduszając go.

Lili zawyła z rozpaczy i rzuciła się na ojca, a Jasper i Emon nie mieli już skrupułów, aby zabić ich  władcę.

Grupa znalazła sobie jeden wspólny cel, napędzany ochroną ich przyjaciela i ta siła sprawiła, że udało im się pokonać okrutnego władcę.

Kiedy tylko się upewnili, że nieprzyjaciel jest już martwy, cała czwórka popędziła do krwistoszarej kulki sierści, którą był Will.

- Will?- zaczął niepewnie Emon.

- Druhu, no dalej wstawaj.- mówił Jasper.

- Will pokonaliśmy go. Teraz możemy już żyć normalnie. Will proszę spójrz na mnie.- po pyszczku wilczycy pociekło kilka łez.

Młody wilk otworzył oczy. Widać w nich było wielki ból. Ale Will chciał grać dobrą minę do złej gry, więc powiedział słabym, cichym głosem :

- Cześć wszystkim. Udało się?

Trójka przyjaciół odetchnęła z ulgą, tylko Halt wciąż siedział cicho, jakby skupiony na każdym ruchu, każdym oddechu Willa. Jakby wyczuwał śmierć w powietrzu.

- Tak. Już wszystko jest w porządku. - odpowiedziała spokojnym głosem Lili.

- Odejdźcie stąd. Muszę teraz zostać z nim sam na sam.- odezwał się w końcu Halt.

Reszta wilków popatrzyła na niego niepewnie.

- Kim jesteś, że nam rozkazujesz?- spytał się go Emon.

Czarny wilk wstał.

- Jestem jego mentorem...byłym mentorem. Obiecuję, że gdy znów się spotkamy Will już będzie połatany.- wiedział, że nie powinien czegoś takiego obiecywać, ale nie miał wyboru. Chciał mieć ciszę i spokój, kiedy zacznie swoją robotę.

Lili wstała kiwnęła do swoich towarzyszy i cała trójka wyszła z sali.

Will skierował teraz swój wzrok na Halta :

- Halt, ja przepraszam...- zaczął, ale mu przerwano.

- Cisza. Teraz musimy cię połatać.

- Ale jestem pewien, że jeśli się dowiesz, co ja robiłem, to ty już nie będziesz chciał...- próbował dalej Will i znów mu przerwano.

- Cicho moje szczenię . Nie obchodzi mnie co zrobiłeś. Obchodzi mnie tylko czy żyjesz i czy będę cię mógł znowu poskładać. Jeśli dalej nie zauważyłeś to cię uświadomię, że leżysz w kałuży krwi i prawdopodobnie tylko adrenalina cię utrzymuje przy świadomości. A teraz jeśli pozwolisz, spróbuję czegoś, co z zaskoczeniem już dawno zauważyłem.- powiedział cicho Halt i podszedł do młodszego.

Położył się obok mniejszego wilka, pochylił nad nim swój łeb i zaczął lizać największą ranę jaką miał, czyli rozcięcie na całej długości brzucha.

Młodszy wilk zaskomlał głośno z bólu, pod naciskiem na ranę i w to tak delikatnym miejscu.

- Cicho mały. Zaraz przejdzie.- powiedział tym razem przekazem myślowym starszy wilk, żeby nie przeszkadzać sobie w pracy .

I rzeczywiście po paru minutach rana zaczęła się goić.

Halt z zadowoleniem przyjrzał się swemu dziełu.

Zaraz jednak zabrał się do następnych ran na klatce piersiowej, a ostatnim punktem były obrażenia głowy Willa.

Tam starszy wilk dłużej wykonywał swoją robotę, bo obrażenia naprawdę były poważne.

- A-ale jak to jest możliwe?- spytał się ze zdziwieniem Will.

- Sam tego nie wiem i zamierzam zapytać o to kiedyś Malcolma.- odpowiedział mu Halt, kiedy skończył go leczyć.- Możesz teraz wstać? Nie możesz dalej leżeć we własnej krwi.

Will spróbował, lecz zaraz wylądował na ziemii. Spróbował jeszcze raz i nawet zrobił jeden krok, ale jego siły znowu go zawiodły.

Znów leżałby na ziemi, gdyby czarny wilk w porę by go nie podparł.

- No chodź. Trzymam cię. Zrobimy tylko parę kroków, dobrze? A teraz zaczynamy...- powiedział Halt i ruszyli.

Oddalili się o 6 kroków i szary wilk padł na ziemię wykończony.

Halt popatrzył na niego niespokojnym wzrokiem. Wiedział już, że same zagojone rany nie wystarczą. Will stracił za dużo krwi.

Starszy wilk stanął o krok przed młodszym, zamknął oczy i uwolnił połowę swojej energii.

Wykończony Will poczuł przypływ energii. Spojrzał na Halta i krzyknął :

- Nie Halt! Nie chcę całego twojego życia! Stój!- w samą porę postawił mur wewnątrz siebie.

Will wiedział, że Halt zawsze był gotowy oddać mu całą swoją energię życiową wraz z magią .

Halt otworzył oczy. Zobaczył, że życie w oczach Willa jest teraz bardziej widoczne i zmęczony opadł na ziemię.

- Halt nie rób tego więcej, słyszysz?- szczekał na niego mniejszy wilk, u którego w oczach można było dostrzec łzy.- Chciałeś mnie zostawić czy co? Nigdy tego nie rób. Nigdy!

Halt ułożył łeb na swoich łapach i spojrzał na oburzonego szczeniaka.

- Uspokój się. Potrzebowałeś tego. A ja byłem gotowy by oddać ci trochę energii.- próbował przekonać młodszego.

- No właśnie trochę! A nie całość! Halt ty i tak już dużo jej straciłeś próbując mnie uleczyć. Mogłeś teraz stracić życie, gdybym nie zareagował.- zaskomlał Will.

- Spokojnie, nie po to tu przyszedłem, żeby cię teraz zostawiać. - Halt spojrzał na niego poważnym wzrokiem.

- Halt, przepraszam. Ja nie chciałem. Przepraszam cię za to wszystko, co zrobiłem i co powiedziałem. Wiem, że byś mnie nigdy nie oddał, gdybyś nie musiał.

- Willu, wybaczam ci. Teraz będzie wszystko jak dawniej,  bo wracasz do mnie do Redmond na te ostatnie kilka tygodni twojej nauki.- powiedział Halt.

- Dzięki Halt, ale wątpię, że zechcesz mnie z powrotem, jak ci powiem co robiłem. Byłem mordercą Halt. Nie zabiłem tylko dwóch osób. Zabiłem o wiele więcej. Sam brzydzę się sobą. Nawet Gilan i reszta uważają mnie za mordercę po tamtym...wypadku. Więc odejdę. Nie będziesz już musiał mnie więcej widzieć.- młody wilczek wstał z oklapnietymi uszami i zaczął odchodzić.

- Stój.

Szary wilk dalej szedł.

Czarny wilk podniósł się i zaczął iść powolnym krokiem w stronę młodszego. Miał mało siły.

- Wiliamie O'Carricku powiedziałem, żebyś się zatrzymał!- zagrzmiał ponownie Halt.

Will zatrzymał się. Był w szoku.

- Co tak się patrzysz? Zapomniałeś, że adoptowałem cię parę lat temu?- czarny wilk przekrzywił łeb.

Will odwrócił się. Zauważył, że Halt podąża za nim ciężkim krokiem. Prawie bez sił.

- Halt usiądź. Nie masz siły. Musisz odpocząć. - powiedział.

- Nie dałeś mi zbytniego wyboru.- mruknął starszy wilk. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy zobaczył, że młody wilk podchodzi do niego ze spuszczoną głową.

- Szczeniaku, posłuchaj ty mnie, tak jak wcześniej ci mówiłem, nie obchodzi mnie co wcześniej zrobiłeś, ponieważ wiem, że do tego wszystkiego poprowadził cię Aro. Obchodzi mnie tylko czy żyjesz i czy jesteś szczęśliwy. Każdy z nas ma jakieś blizny na duszy, nawet ja. Ale przyznałeś się do błędu i żałujesz. To dobrze. Will zawsze będę po twojej stronie. Kocham cię ze wszystkimi twoimi durnymi pomysłami i dziwactwami. Chodź tu synu.- powiedział Halt.

Po pyszczku Willa pociekło jeszcze więcej łez. Podbiegł do swojego ojca, mentora i wtulił mu się w pierś.
Halt również potarł pyskiem pysk Willa.

Will położył się obok Halta na ziemi, ponieważ starszy wilk, nie był w stanie dłużej ustać na nogach. Oboje zasnęli wtuleni w siebie, a czujne ucho szarego wilka, ciągle nasłuchiwało na wszelki wypadek oddechu starszego.

Po tylu tygodniach Will wreszcie poczuł się być kochanym.

---------------------------------------------->

Jeden dzień później cała załoga jaka przypłynęła, wypłynęła w komplecie z jedną osobą w nadmiarze.

- Cieszę się, że pozwoliliście mi popłynąć z wami.- powiedziała Lili do Willa.

Dziewczyna i chłopak stali przy dziobie statku i podziwiali widoki.

Podszedł do nich Halt.

- Słyszałem od Willa , że jesteś fajną dziewczyną i świetnie walczylaś. To mnie przekonało.- powiedział. Z dumą przypatrywał się jak jego uczeń robi się czerwony niczym pomidor.

- Halt! - jęknął Will.

Lili również zrobiła się lekko czerwona.

- Willu bądź mężczyzną i załatw tą sprawę w końcu, tak jak należy.- rzucił Halt zanim odszedł.

Zmieszany Will zwrócił się do dziewczyny, która patrzyła na niego wyczekująco.

- Lili, czy zechciałabyś być moją...?

- Oczywiście, że tak głupku. Tak długo musiałam czekać, żebyś zadał mi to pytanie.- dziewczyna przewróciła oczami i pocałowała chłopaka.

Usłyszeli za sobą głośne gwizdy i wiwaty.

Młodzi uśmiechnęli się, patrząc w kierunku przyjaciół.

- Teraz nie dadzą nam spokoju.- zaśmiał się Will.

Jego słowa potwierdził za chwilę Svengal, który otworzył beczkę i krzyknął głośno, aż zadrżały deski pokładu :

- Piwo dla wszystkich!

Obiecany epilog dla lubiacych happy endy. ;)

Wiem, zajęło mi to całe 2 lata, ale cóż xd

W nowym roku życzę Wam wszystkiego co najlepsze, dużo świetnych historii i nowych książek do przeczytania! Szczęśliwego nowego roku 2025 !🥳🎆🎊

willtreateyandhalt

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top