Epilog v1

Aro zaprowadził Willa do wielkiej sali, która była zbudowana na kształt areny. Towarzyszyło im także sześciu wilków strażników, którzy pilnowali Willa. Na każdy jego gwałtowny ruch obnażali swoje białe kły i cicho warczeli. Chłopak uświadomił sobie, że lepiej będzie uważać na to co ma pod łapami, żeby się nie przewrócić i nie drażnić tym strażników.

Pochodnie, które wisiały na kamiennych ścianach oświetlały pomieszczenie, bez nich panowałby tu mrok.

Aro przemienił się w człowieka i wyciągnął z kieszeni skórzaną obrożę z grubym sznurem zakończonym hakiem. Szybkim i sprawnym ruchem nałożył go Willowi na szyję i zaczepił hak, o małe metalowe kółko, które wystawało ze ściany.

- To tak dla bezpieczeństwa, w razie czego, gdybyś zmienił zdanie i zamierzał się na nas rzucić w nieodpowiednim momencie.- wyjaśnił z wielkim uśmiechem Aro.

Will warknął gniewnie. Czuł się wręcz upokorzony.

W odpowiedzi na jego warkot, rozległ się inny i to z sześciu gardeł jednocześnie. Strażnicy zawsze mieli się na baczności.

Aro odsunął się od niego odszedł do połowy sali ze swymi strażnikami i krzyknął głośno :

- Wprowadzić!

Natychmiast otworzyły się drugie drzwi z naprzeciwka i weszło siedmiu strażników w postaci wilków, w tym jeden w postaci człowieka , który trzymał na sznurku czarnego jak smoła wilka.

 Kiedy Will go dostrzegł, otworzył szeroko oczy ze zdumienia i odruchowo skoczył do przodu, gotów obronić przyjaciela. Jednak sznurek był mocny i pociągnął go z powrotem do tyłu i Will zarył grzbietem w podłogę z piaskiem.

Dorosły wilk także go dostrzegł i w jego oczach odbił się przez chwilę błysk niepokoju, ale za chwilę przybrał on z powrotem kamienną maskę i nie wydał z siebie żadnego odgłosu.

Aro odezwał się jako pierwszy, przesłodzonym głosem :

- Jaka piękna chwila. Małe przyjacielskie spotkanko. Will tęskniłeś za swoim mentorem prawda?

Will postanowił go zignorować i spytał się wilka :

- Halt, co ty tutaj robisz?

Czarny wilk podniósł łeb i odpowiedział :

- Przyszedłem po ciebie. Widziałem cię w mieście i od razu zrozumiałem, że to nie jest odpowiednie towarzystwo dla ciebie. Jak się okazuje, miałem rację.

Will odpowiedział trochę ze złością :

- Przecież dałem ci wyraźnie do zrozumienia, że nie chcę abyś mnie szukał. Teraz zgnijemy tu razem. I po co żeś mnie w ogóle szukał, skoro mnie wcześniej porzuciłeś? Na co ci to teraz?

Halt przekrzywił trochę łeb i odpowiedział :

- Oddałem cię Crowleyowi dla twojego bezpieczeństwa, ponieważ moja wilcza natura była jeszcze wtedy nieokiełznana. Zrobiłem to dla twojego dobra. Jak myślisz? Czy gdybym rzeczywiście chciał się ciebie pozbyć, to czy nie wydaliłbym cię z terminu i nie siedziałbyś teraz u jakiegoś chłopa na roli?  

O tyle o ile ktoś by powiedział, że wilki nie mogą płakać, o tyle właśnie po pyszczku szarego wilka pociekły dwie łzy. Will sobie uświadomił jak wielki błąd popełnił. Przypomniał sobie ile razem przeszli z Haltem i ile mu dał ten niezwykły zwiadowca, który był dla niego największym autorytetem. Który wielokrotnie dawał mu do zrozumienia, że nieważne co zrobi i tak zawsze będzie po jego stronie. Wstyd mu się zrobiło, że gniew zasłonił mu oczy i posunął go do popełnienia takich czynów, które zrobił. Do morderstw z zimną krwią, do opuszczenia przyjaciół...

A przecież nie zabił tylko tych dwóch ludzi. Zabijał też o wiele więcej sam w pojedynkę wysłany przez Ara w nocy. I ta dzika radość odczuwana kiedy poczuł krew swojej ofiary w pysku. Will się wzdrygnął. Jakim on potworem się stał przez te kilka tygodni? Uświadomił sobie, że stał się narzędziem, które Aro wykorzystywał do brudnej roboty. Czy gdyby Halt wiedział co on zrobił, to czy by też tu teraz był? Z pewnością nie.

Halt widząc łzy Willa odruchowo posunął się o krok naprzód, ale lina odciągnęła go do tyłu. Szkoda mu się go zrobiło. Przecież Will był tylko zwykłym chłopakiem, na dodatek sierotą, którego on od siebie odstawił. Po raz drugi pozwolił by poczuł się odrzucony przez świat i Will się przez to pogubił. Zwiadowca poczuł się winny.

- Halt przepraszam, ja...- zaczął Will, ale przerwał mu Aro.

- No doprawdy, przestańcie. To się już robi nudne i obrzydliwe. Mieliście tu sobie skakać do gardeł, a nie przepraszać i ryczeć na całego. Willu zawiodłem się na tobie. Nie tak cię szkoliłem przez te parę tygodni.

- Zamknij się!- warknął Halt i wyrwał się do przodu, ale lina dobrze go trzymała.- To przez ciebie on zamienił się w maszynę do zabijania!

- O naprawdę? Raczę ci przypomnieć, kto sprawił, że Will poczuł się odrzucony od świata? Przez kogo on dołączył się do mojego stada? Ja go tylko przygarnąłem i wzamian wykorzystałem go do paru moich własnych celów.- odparł przesłodkim głosem Aro.

Halt milczał.

- Tak jak myślałem. Nie masz nic na swoją obronę. To dobrze, że się przyznajesz. Ale musimy już kończyć tą zabawę. Moja córka może mnie zaraz przejrzeć, więc muszę zaraz wracać na górę. Ronald , skończ to już.- powiedział Aro.

Pustynny wilk zaczął się przybliżać do Willa, który stanął w pełnej gotowości do walki, ale jeszcze krzyknął :

- Chwila! Ja mam w tej sprawie jeszcze jedno słowo.

Aro zagwizdał i wilk przystanął. Skinął na niego głową, dając znak, że pozwala mu mówić.

Will skorzystał z okazji i powiedział :

- Jesteś mi winny przysługę i to znacznie większą niż myślisz. Zabijałem dla ciebie mnóstwo ludzi. Więc mam jedną prośbę. Jeśli już musisz kogoś zabijać to zabij mnie, a Halta uwolnij , bo on nie ma z tym nic wspólnego. Masz go wypuścić.

- Ja się na to nie zgadzam!- powiedział oburzony Halt.

Aro przez chwilę milczał zastanawiając się, po czym się uśmiechnął , klasnął w dłonie i powiedział :

- Zgoda. Na to mogę przystać. Jednak jest jeden warunek. Twój mentor będzie patrzył na twoją śmierć. Ronald! Dokończcie to co zaczęliście.

Sześć wilków rzuciło się do ataku.

Po sali rozległy się warczenie, piski od wyrywanego futra, które fruwało teraz wszędzie i głośny, przerażający śmiech Ara.

Halt próbował się wyrwać, zerwać sznurek. Napierał do przodu z cały sił, ale bezskutecznie. Sznur mocno trzymał. Patrzył bezsilnie na to jak mordują jego ucznia.

Will dzielnie próbował się bronić, lecz bezskutecznie. Był przypięty do sznurka, który krępował mu ruchy, a obroża go dusiła. Jego futro było pozlepiane od krwi. Nie miał szans.

Po kilku minutach Aro zarządził znudzonym głosem :

- Ronald skończ to. Muszę już iść.

Na tą komendę, największy z wilków rzucił się na przygniecionego przez inne wilki  do ziemi Willa i obwiązał mu szybkimi ruchami, wszystkie nogi i rzucił cztery liny pozostałym wilkom, które przywiązały je do  czterech metalowych haków na ścianie.

Kiedy Will był już doszczętnie unieruchomiony, Ronald przemienił się w człowieka i wyciągnął za pazuchy ciężki nóż.

Podszedł w stronę zakrwawionego wilka.

- Cieszę się, że pamiętasz jeszcze o prezencie dla mnie.- pochwalił sługę Aro.

Ronald wbił nóż w miękkie ciało wilka i zaczął je powoli kroić, robiąc jedno wielkie kółko na piersi szarego wilka.

Will zaskowyczał z bólu.

Skowyt ustał kiedy druga ręka Ronalda zagłębiła się w ciele Willa i wyjęła z niego zakrwawiony organ. Podał go Arowi, który rzucił go przed Haltem, aż tamten się cofnął i powiedział :

- Masz. To jest ostrzeżenie abyś się więcej nie wtrącał w nieswoje sprawy. Przyjrzyj się uważnie, bo pewnie nie na co dzień widzi się prawdziwe serce wilka. A co do twojego ucznia : zaczął marnie i skończył marnie. Już mnie on nie obchodzi.

Po tych słowach Aro chciał wyjść z sali, ale drzwi się nagle otworzyły i do podziemi weszły inne wilki z Lili na czele. Gdy zobaczyła martwe ciało Willa, zawyła głośno z rozpaczy i rzuciła się na ojca. Inne wilki zrobiły to samo. Wywiązała się krótka, ale krwawa bitwa, w której zginął Aro i wszyscy jego strażnicy.

Po niej Lili objęła władzę nad stadem, a zdruzgotany Halt wrócił na statek do przyjaciół. Obrazy tamtego dnia miały go przytłaczać aż do śmierci.

Will jednak w przedsionku dostał pozwolenie na jeszcze jedno pożegnanie się z Haltem.

Stanął w na wpół otwartych drzwiach i głośno zawył. Jego wycie było słyszalne w prawdziwym świecie i Halt też go usłyszał. Już w Araluenie w lesie odwrócił się i również głośno zawył w geście pożegnania.

Will, gdy po drugiej stronie to usłyszał uśmiechnął się smutno, odwrócił się i wszedł przez inne, szare drzwi do świata duchów, gdzie czekał na ponowne spotkanie ze swoim mentorem w odpowiednim czasie.


The end.     

Jest to pierwszy epilog dla tych, co lubią dosyć dramatyczne zakończenia. Wiele osób mnie prosiło o danie w końcu epilogu, gdzie Will umrze, więc nie miejcie do mnie pretensji o to, że byłam w tym zakończeniu trochę dla niego brutalna.

A dla tych, co lubią inne zakończenia, będzie inny epilog, który myślę, że ich zadowoli.

Do zobaczenia !

willtreateyandhalt

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top