Rozdział 9
No dobra, wiem, że miałam dodawać rozdział następny dopiero jutro, ale uznałam, że skoro to jest ostatni rozdział z moich zapasów ( następny teraz, w tej chwili piszę), to nie ma sensu czekać do jutra. W końcu tamten poprzedni rozdział był naprawdę krótki i nieciekawy i uznałam, że jestem Wam to winna.
No więc, zapraszam do czytania! :-)
Junkonozomi77 ten rozdział jest specjalnie dla Ciebie za te wszystkie miłe słowa. 😘😂❤💕
Następny dzień, minął Willowi tak samo jak poprzedni. Czyli nudno.
Jednakże tym razem z małą nutką odmiany.
Wieczorem przyszedł do niego Halt i tak jak obiecał miał mu opowiedzieć jedną z swoich wypraw.
- No i jak, gotowy na historię?- spytał się go Halt, który przysiadł na brzegu łóżka Willa.
- Pewnie, że tak!- powiedział szczęśliwy Will, bo w końcu przyszedł czas na małą rozrywkę.
- No więc dobrze. Dzisiaj ci opowiem, dlaczego tak bardzo Morgarath mnie nie lubił, delikatniej to ujmując. - powiedział Halt.
- Zawsze podejrzewałem, że oprócz tego, że sprawiłeś na wojnie, że jego armia rozsypała się w pył, musiało być coś jeszcze, że cię tak strasznie nienawidził.- powiedział roześmiany Will.
Halt też lekko się uśmiechnął.
- Bo i rzeczywiście tak było. To nie tylko przez wojnę mnie tak nienawidził. Ale muszę przyznać, że nigdy nie żałowałem tego co mu zrobiłem. Należało mu się.- powiedział Halt.
Widząc zaciekawione spojrzenie Willa zaczął opowiadać :
- A więc to było tak...
-------------------------------------------->
Halt siedział przy stole w sali narad w lennie Araluen.
Koło niego siedział Baron Arald i Crowley, a dalej pozostałych kilkudziesięciu baronów z innych lenn.
- No, ale panowie nadal nie mamy pomysłu, co zrobimy z napadami skottów. Ich przybywa coraz więcej. Musimy coś wymyślić.- powiedział król Duncan.
- Ależ to ty panie powinieneś coś wymyślić! Nie my! W końcu to ty jesteś królem, a nie my. A z resztą, co to za król, który nie umie obronić swojego państwa? Ja idę stąd. Ja i moje lenno, będziemy się bronić sami. Nie potrzebujemy do tego króla, który nie potrafi wymyślić sposobu, na pozbycie się skottów.- powiedział lord Morgarath i wstał ze swojego miejsca .
Król słysząc jego słowa zrobił się cały czerwony ze złości, ale nic nie powiedział.
Halt był bardzo oburzony zachowaniem lorda.
Był wręcz wściekły.
Szybkim ruchem wstał, ze swojego krzesła, podszedł do zdziwionego Morgaratha, chwycił go za kołnież i pociągnął go w stronę otwartego okna.
Wszyscy w sali, ze zdumieniem patrzyli, jak Zwiadowca podchodzi do okna, A potem wyrzuca przez nie, szarpiącego się lorda.
Morgarath spadł w sam środek naturalnego nawozu, jakim były końskie gówna, które leżały na wielkiej przyczepie, postawionej pod ścianą zamku.
Lord wygrzebał się z końskich gówien i stanął na kamiennej podłodze zamkowego dziedzińca.
Wszyscy, którzy znajdowali się w tym czasie przed zamkiem, śmiali się wniebogłosy z Morgaratha.
Morgarath łypłnął na nich wściekłym wzrokiem i popatrzył się z nienawiścią w małą postać stojącą w oknie zamku, która śmiała go wystawić na takie pośmiewisko.
- Zapłacisz mi za to!- krzyknął do zwiadowcy.
- Nie wydaje mi się.- odpowiedział Halt, odszedł od okna i usiadł na swoim wcześniejszym miejscu.
Gdy usiadł, usłyszał jeszcze odgłos końskich kopyt. To Morgarath odjeżdżał z zamku na swym białym jak śmierć rumaku.
- Ktoś jeszcze ma coś do powiedzenia?- spytał się baronów Halt i popatrzył na nich swymi oczami, w których kryła się groźba.
Wszyscy baronowie natychmiast pokręcili głowami na znak, że nie mają. A nawet, jeśli któryś z nich miał, to zachował tą uwagę dla siebie, bo nie chciał skończyć tak, jak Morgarath.
- Ekhem, dziękujemy ci Halt za pozbycie się naszego...hmm burzliwego gościa. A teraz, wróćmy do tematu.- powiedział król, tym samym przerywając wielką ciszę, która powstała na wskutek wielkiego zdumienia, podziwu i strachu dla tego zwiadowcy, który ośmielił się wyrzucić dosłownie z sali barona Gorlanu.
------------------------------------------------->
- Naprawdę wyrzuciłeś Morgaratha przez okno?- spytał się z podziwem Will.
- Naprawdę.- odpowiedział rozbawiony Halt, widząc reakcję Willa.- No co? Należało mu się. Nikt nie powinien się tak odzywać do króla. Owszem, może powiedzieć swój sprzeciw, ale nie może go obrażać.
- Jasne, że tak.- zgodził się z nim Will.- Rany, jak ja bym chciał zobaczyć wtedy Morgaratha w końskich odchodach. To musiał być pewnie piękny widok.
- I był piękny. Zapewniam cię, że był.- powiedział Halt i tym razem, nie mógł powstrzymać cienia uśmiechu, który pojawił się na jego ustach.
Żeby go zamaskować, wstał i powiedział do Willa :
- No dobra, koniec tego dobrego. Idź spać. Jutro będzie następna historia.
- Ehh no okey. Spróbuję zasnąć. Dobranoc Halt.- powiedział Will.
- Dobranoc.- rzucił Halt przez ramię i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Dopiero, gdy znalazł się w swoim pokoju, parsknął śmiechem, na wspomnienie Morgaratha, wygrzebującego się z końskich gówien.
Tak. To zdecydowanie najlepsze wspomnienie z tamtego czasu. Pomyślał Halt i po krótkiej chwili zasnął.
I całą noc śnił mu się Morgarath lądujący w końskich odchodach.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top