Rozdział 6
Po godzinie Will znowu dostał ataku drgawek i zaczął się wiercić na łóżku, wydając ciche jęki. Halt, który cały czas przy nim siedział, wstał szybko i poszedł do kuchni do Malcolma.
- Malcolmie, skończyłeś już? Bo Will znowu dostaje tych swoich ataków.- powiedział Halt.
Uzdrowiciel odwrócił się do niego z małą fiolką w ręce , w której znajdował się jakiś fioletowy płyn.
- Już skończyłem, teraz tylko trzeba mu to podać i przypilnować, by to połknął.- to mówiąc Malcolm ruszył do pokoju Willa, a Halt za nim.
Gdy weszli do pokoju Will już leżał spokojnie na łóżku. Nie rzucał się i nie wydawał żadnych dźwięków. Leżał , aż za spokojnie.
Malcolm podszedł do niego i się nad nim nachylił. Zauważył, że chłopiec nie oddycha. By się upewnić sprawdził jeszcze jego puls.
Dalej nic. Nie wyczuwał najlżejszego tętna.
Zaklął pod nosem.
- Co się stało?- spytał zdenerwowany Halt.
- Halt, musisz wyjść. Teraz.- powiedział Malcolm.
- Ale dlaczego? Co się dzieje?- spytał coraz bardziej nerwowy Halt.
- Masz wyjść. Teraz.- powiedział stanowczo uzdrowiciel.
Halt zrozumiał, że jeśli nie wyjdzie, Malcolm nie przystąpi do leczenia Willa, dlatego w milczeniu wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Malcolm tymczasem zabrał się za reanimacje Willa. Po pięciu minutach reanimacji serce Willa znów zaczęło bić, a uzdrowiciel odetchnął cicho z ulgą.
Teraz wziął przygotowaną wcześniej miksturę i wlał ją do gardła Willa, a ten odruchowo ją przełknął.
Malcolm zabrał naczynie i wyszedł z pokoju.
Halt popatrzył się na niego i zapytał :
- I co z nim? Dlaczego kazałeś mi wyjść?
-Ponieważ Will przestał oddychać i musiałem go reanimować, a ty byś mi tylko przeszkadzał. I uprzedzając twoje pytanie, tak żyje i podałem mu tą miksturę. Powinno mu się polepszyć z oddychaniem za jakieś pół godziny, jednak jego zdrowie polepszy się dopiero za kilkanaście godzin.- powiedział uzdrowiciel , który teraz usiadł sobie na krześle.
Halt odetchnął cicho z ulgą. Ale jednak coś jeszcze go niepokoiło.
- Czy magia wybudzi go ze śpiączki?- spytał.
- Nie.- odpowiedział Malcolm.- Co prawda, magia wyleczy go, naprawi jego organizm, ale nie wybudzi go ze śpiączki. Musi się sam z niej wybudzić, magia tego nie naprawi. Posłuchaj, ja wyjeżdżam z powrotem do Macindaw. Jego stan śpiączki może nawet potrwać przez kilka miesięcy, a nawet lat. Nie będę tyle czekał, bo nie warto. Jeśli się wybudzi, to ma leżeć jeszcze jakiś tydzień. Jego organizm po takim wybudzeniu będzie musiał dojść do siebie. Gdy się wybudzi, masz do mnie napisać list, a ja wtedy przyjadę i sprawdzę jego stan.- to mówiąc Malcolm wstał, zabrał swoją fiolkę, wpakował ją do swojej torby i ruszył do wyjścia.
Gdy był już na progu , Halt wstał i powiedział :
- Zaczekaj!- podszedł do Malcolma i powiedział.- Dziękuję ci za pomoc Malcolmie. Za to, że przebyłeś taką drogę by pomóc Willowi, bez ciebie na pewno by umarł.
- Nie ma za co. To w końcu moja praca. Do zobaczenia.- powiedział Malcolm i wyszedł z chaty.
Halt tymczasem udał się do pokoju Willa sprawdzić jego stan.
Gdy zajrzał do środka i spojrzał na Willa, zobaczył, że chłopiec już normalnie oddycha.
Z ulgą zamknął drzwi i poszedł do swojego pokoju. Był już zmęczony ciągłym strachem o Willa. Teraz, gdy wiedział już, że magia mu pomoże mógł spokojnie zasnąć.
Wszedł, zamknął drzwi i położył się na łóżku. Gdy tylko dotknął głową poduszki, zasnął.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top