Rozdział 30
Halt po dwóch dniach dojechał do Whitby.
Powoli zaczynali się już zbierać goście, choć do bankietu został jeszcze jeden dzień.
Halt przejechał wzrokiem po ludziach i odnalazł osoby, które szukał.
Podszedł do nich, ukłonił się i powiedział :
- Witam wasza wysokość i witam także ciebie księżniczko. Pragnę cię mój panie powiadomić, iż jestem już gotowy do wykonywania swojego zadania.
- Witaj Halt. Miło cię znów widzieć. Bardzo ci dziękuję za to, że zgodziłeś się przypilnować mojej córki.- odpowiedział z uśmiechem władca.- A swoją drogą, to co z Willem? Wyzdrowiał już?
- Tak wasza wysokość. Zostawiłem go tylko jeszcze u uzdrowiciela, bo jeszcze nie doszedł tak całkiem do siebie.
- Szkoda, że go nie będzie. Chętnie znów bym go zobaczyła i z nim porozmawiała.-powiedziała Cassandra.
- Może to i lepiej, że został u uzdrowiciela, bo to co się ostatnio dzieje z korpusem, to jest po prostu straszne. Will będzie przynajmniej u uzdrowiciela bezpieczny.- stwierdził król, po czym dodał : - No , ale teraz wejdźmy już do środka. Halt, mógłbyś odprowadzić moją córkę, do przydzielonych jej komnat?
- Ależ oczywiście wasza wysokość. Pozwól za mną księżniczko.- powiedział Halt i ruszył w stronę zamku.
Gdy odeszli kilka metrów Cassandra powiedziała do Halta :
- Halt, od tej chwili masz przestać mnie tytułować, słyszysz?
- No dobra, ale tylko, kiedy będziemy sami. Przecież nie mogę się do ciebie zwracać przy twoim ojcu po imieniu, prawda?- odpowiedział jej.
- Eh, no dobra.
-------------------------------------->
Następnego dnia, wieczorem,odbyło się przyjęcie z okazji urodzin córki barona Rose.
( Z góry dziękuję bardzo @kwiat_bzu za pomoc w znalezieniu odpowiedniego imienia. haha )
Wszyscy tam byli.
Wszyscy baronowie z wszystkich lenn Araluenu, przybyli na tą uroczystość.
Większość ludzi, tylko dlatego przyszła, bo na zamek przyjeżdżał sam król ze swoją córką.
Taka okazja nie zdarzała się dosyć często i dlatego wszyscy dziś się tam zjawili.
Po wygłoszonej przemowie barona tego lenna w którym były między innymi podziękowania za przybycie, nadeszła uczta, a po skończonej uczcie, tańce.
Jako gość honorowy pierwszą parą poszedł Duncan wraz ze swoją córką, później baron tego lenna wraz z córką, a dalej zaproszeni goście.
W środku trwania tańca , drzwi do sali otworzyły się gwałtownie i do sali wkroczyło dwudziestu mężczyzn ubranych w purpurowe płaszcze i z kuszami i sztyletami wymierzonymi prosto w przybyłych gości.
Jeden z mężczyzn wyszedł przed szereg i powiedział głośno do zebranych ludzi :
- Niech wszyscy ustawią się pod ścianą i uniosą ręce do góry! Jakiekolwiek osoby, które wykonają gwałtowne ruchy i protesty zostaną od razu na miejscu zastrzelone przez moich towarzyszy.
Wszyscy goście bez wahania wykonali to polecenie.
Mężczyzna, który przed chwilą przemawiał do ludzi, teraz zwrócił się do jednego ze swych kompanów.
- Każ wziąć do celi króla, księżniczkę, wszystkich baronów i tych pozostałych dwóch zwiadowców. Hmm, albo weź jeszcze jednego z tych ich służących. Niech Duncan patrzy, jak giną jego ludzie za nim on sam zginie.
Drugi mężczyzna kiwnął służbiście głową i poszedł przekazać reszcie rozkazy swojego przyjaciela, wyznaczonego na dowódcę.
C.D.N.
Genoweńczycy witamy w Araluenie!
Proszę rozgośćcie się tutaj i czujcie się jak u siebie.
Tylko proszę o przyhamowanie trochę z tym zabijaniem, bo niedługo, to ludzi mieć w kraju nie będziecie.
xdddd
willtreateyandhalt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top