Rozdział 29
Halt jechał już od kilku godzin bez przerwy .
Wiedział, że od Whitby dzielą go tylko dwa dni drogi, ale i tak wolał tam być o wiele wcześniej.
Chodź tego po sobie wcale nie pokazywał, to bardzo go ubodły słowa Willa.
" Nie jesteś moim ojcem ! " - te słowa wciąż wybrzmiewały w jego głowie.
Nie, ale mógłbym być. - pomyślał.
Czemu ten świat , tak mnie nienawidzi? Wszystko się toczy tak, jak nie powinno.
Z takimi właśnie myślami jechał Halt do zamku jednego z baronów.
----------------------------------->
Tymczasem u Willa...
- Will? Malcolm mi powiedział, że odzyskałeś pamięć.- powiedział Niko i wszedł do pokoju.
Zastał tam leżącego Willa na podłodze, z głową położoną na łapach i z oklapniętymi uszami, co było oznaką smutku.
- Hej Will ,co się stało?- spytał Niko.
Will odwrócił głowę w jego stronę, choć nadal miał ją położoną na łapach.
- On odjechał. Beze mnie.
Niko od razu pojął o kim mowa. Położył się obok Willa i dalej pytał :
- Ale czemu cię nie zabrał? I czemu jesteś taki smutny? Tylko przez to, że cię nie zabrał, czy wydarzyło się coś jeszcze?
- I to i to. Nie dość, że mnie nie zabrał, to jeszcze powiedziałem mu coś co było przykre i tak właściwie, to nieprawdziwe.
- A czemu cię nie chciał zabrać?
- Bo wiedział, że jestem nie w formie i powiedział, że ma ważniejsze sprawy na głowie niż pilnowanie mnie, żeby mnie ktoś nie porwał czy nie zabił. Zaczęli znikać zwiadowcy i połowa z nich została zabita. Zostali już tylko Halt i Crowley.- powiedział Will i odwrócił głowę , by Niko nie dojrzał, że z jego oka spłynęła jedna samotna łza.
Niko chwilę milczał. Gdy usłyszał słowa Willa , jego uszy także oklapły i pełnym przerażenia głosem spytał się :
- A-a co z Harissonem?
- Nie wiem. Halt nic o nim nie mówił. Ale nie martw się, on na pewno żyje. Przecież nie dałby się zabić jakimś tam zbirom.- pocieszył go Will.
Niko niepewnie pokiwał swoją głową.
I leżeli tak.
Dwa małe wilczki smutne i niepewne co też im los przyniesie w następnych dniach.
I leżeli tak, dwa małe wilczki, smutne, ale cieszące się, że w tej trudnej sytuacji są blisko siebie i to było ich jedynym pocieszeniem.
Leżeli tak i czekali.
Lecz nie wiedzieli, że jest to tylko cisza przed burzą.
C.D.N.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top