Rozdział 28
Halt powoli wstał.
Cicho , żeby nie obudzić śpiącego na podłodze Willa, poszedł do drugiego pokoju.
- Witaj Malcolmie.- powiedział cicho, gdy przemienił się w człowieka.
- O ,dzień dobry Halt. O co chodzi?- spytał się uzdrowiciel.
- Przyszedłem się pożegnać. Zaraz wyjeżdżam.- wyjaśnił Halt.
- Tak szybko? Czemu? Przecież dopiero co przyjechałeś.
- Wiem, ale za 3 dni , jest taki bankiet i tam będzie król z księżniczką. Mam być jej osobistym strażnikiem. Dobrze wiesz, że czasy są niespokojne.
- Tak, wiem. No to jedź. Z Bogiem. Ale co z Willem? Nie zabierasz go?- spytał się Malcolm.
No właśnie. Co ze mną?
Do pokoju wszedł chwiejnie mały wilczek. Przy każdym kroku niebezpiecznie się chwiał na boki, więc jak tylko znalazł się w pokoju, usiadł z ulgą na podłodze.
- A tobie co się dzieje, że tak chodzisz?- spytał się Halt.
Nic. Tylko trochę mnie głowa boli i kręci mi się w głowie, ale to normalne. Zawsze się tak dzieje po szybkim uzdrawianiu. Ponawiam pytanie, co ze mną? Nie zabierasz mnie?
- Nie. Zostajesz tutaj.
Co?! Ale czemu? Przecież nic mi już nie jest!
- Wiem o tym, ale sam przed chwilą przyznałeś, że ci się kręci w głowie. Musisz tu zostać i w pełni dojść do siebie. Ja dostałem ważne zadanie i nie będę miał czasu, żeby się jeszcze tobą zajmować. Czy ty nic nie rozumiesz? Giną zwiadowcy, połowa została już zamordowana. Zostałem już tylko ja i Crowley. Muszę bronić na przyjęciu Cassandry , żeby czasem i ona nie zginęła. A mając jeszcze ciebie na oku, żeby cię czasem ktoś nie gwizdnął lub zamordował, takie bronienie księżniczki, byłoby wręcz nie wykonalne.- wyjaśnił spokojnie Halt.
Ale mnie to nie obchodzi! Chcę jechać z tobą! Jestem twoim uczniem! A ty nie jesteś moim ojcem, żeby mi rozkazywać!
Will dopiero po chwili zdał sobie sprawę co powiedział.
Wiedział, że wcale nie chciał tego powiedzieć.
Zmieszany próbował to szybko cofnąć.
Halt, przepraszam ja...
Jednak Halt, gdy tylko usłyszał to co Will przed chwilą powiedział, obrócił się do wszystkich plecami i ruszył w kierunku drzwi, a gdy usłyszał, że Will zaczął przeprosiny, głosem wypranym z emocji przerwał mu mówiąc:
- Nie Willu. Nie przepraszaj. Masz rację nie jestem twoim ojcem i nie mogę ci rozkazywać. Ale jestem twoim mentorem i jako mentor mam do tego prawo. Wyjeżdżam teraz, a jeśli ruszysz za mną to obiecuję ci , że zwolnię cię wtedy z terminu. A teraz żegnam was.
Po tych słowach wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Kilka minut później dało się słyszeć cichy tętent kopyt, który jednak za chwilę ucichł.
C.D.N.
Uuuu jaka drama .xddd
Will coś ty zrobił? Teraz pewnie po tym wszystkim, Halt pójdzie się zabić.
xdddddd
Do zobaczenia!
willtreateyandhalt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top