Rozdział 11

I tak upłynął Willowi miesiąc. Halt przychodził do niego i z nim rozmawiał, a wieczorami opowiadał mu o swoich przygodach.

Po tym miesiącu przyjechał w końcu Malcolm.

Gdy zastukał w drzwi chatki, Halt od razu mu otworzył i zaprosił do środka.

-  Słyszałem, że Will się obudził. Jak się czuje? Możesz mnie do niego zaprowadzić?- spytał się go Malcolm.

- Pewnie, że cię zaprowadzę. A z nim wszystko w porządku. Leży teraz w swoim pokoju.- powiedział Halt.

Malcolm na te słowa zmarszczył brwi i spytał się Halta :

- Leży w swoim pokoju? A to niby czemu? Przecież znam Willa i dobrze wiem, że on by nie mógł sobie tak o leżeć. On zawsze chce biegać. To w sumie przez te jego wilcze cechy.

- No leży, bo nie może się w ogóle ruszyć. Zupełnie, jakby był sparaliżowany.

Malcolm jeszcze bardziej zmarszczył brwi, ale nie odezwał się nawet słowem.

Wszedł za Haltem do pokoju Willa. 

Zastali go śpiącego.

Malcolm usiadł na krawędzi łóżka, a Halt delikatnie chwycił chłopca za ramię, potrząsnął nim i powiedział :

- Willu, obudź się. Malcolm przyjechał. 

Chłopiec otworzył oczy i zaspanym wzrokiem popatrzył na Halta i Malcolma. 

Dopiero po chwili oprzytomniał i powiedział :

- Cześć Halt. Witaj Malcolmie.

- Witaj Willu. Jak się masz?- powiedział Malcolm.

- Dziękuję, dobrze. Trochę mi tu nudno, ale da radę wytrzymać.- przy ostatnich słowach, Will posłał Haltowi mały uśmiech.

- A czemuż to nie wstajesz?

- Bo nie mogę. Czuję, że zamiast mięśni, mam kamienie. Nie mogę się w ogóle ruszać. A czemu nie mogę się ruszyć? Wiesz może?- spytał się go Will.

- Na razie nie wiem. - powiedział Malcolm.

- Jak to nie wiesz?- spytał się go Halt.

- No tak to. Poczekaj chwilę, najpierw muszę go zbadać. Mógłbyś na chwilę wyjść?

Halt patrzył na niego jeszcze przez chwilę, a potem skinął głową i wyszedł z pokoju.

A Malcolm zabrał się za badanie Willa.

------------------------------------------>

Po zbadaniu Willa i gdy jeszcze zdał mu parę pytań, zawołał Halta i poprosił go, by usiadł na krześle, które stało w pokoju.

- A więc, tak. Już wiem, czemu Willu nie możesz wstać.- powiedział to Malcolm, zarówno do Willa, jak i Halta.

- No to czemu?- spytał się go Will.

- No cóż. Leżałeś w śpiączce przez półtora roku. Gdy spałeś, w ogóle się nie ruszałeś. Twoje mięśnie, odpowiadające za twój ruch, zastały się i skurczyły, dlatego nie możesz się teraz ruszać. Jednak jest na to sposób. Musisz przejść rehabilitację, dzięki której powróci ci dawna sprawność. Ale, niestety nie będziesz mógł zostać w Redmont. Musisz pojechać do mnie i tam będę cię leczył. Takie leczenie, zajmuje kilka miesięcy, a ja nie mogę tu być tak długo. Ja też mam pewne obowiązki. Dlatego będziesz musiał wrócić razem ze mną do Macindaw.- wyjaśnił Malcolm.

W pokoju nastąpiła cisza.

Will i Halt przetrawiali to co właśnie usłyszeli, a Malcolm milczał wiedząc, że jego dwaj przyjaciele potrzebują chwili do namysłu.

Po dłuższej chwili odezwał się Halt :

- A kiedy chcesz wracać?

- Chciałbym wyruszyć jutro, z samego rana.- powiedział uzdrowiciel.

- Dobrze, możesz go zabrać.- powiedział Halt.

- Ale Halt, jak ja tam dojadę? Przecież ja się nawet nie mogę się  ruszyć, a co dopiero utrzymać się na koniu. - spytał się go Will.

- Pojadę z wami i zawiozę cię na Abelardzie.- powiedział Halt.

- A kto przypilnuje lenna?  Crowley ci pozwoli?

Halt wzruszył ramionami i odparł :

- Crowley nie ma tu nic do gadania. Napiszę tylko do niego list i poproszę, by przysłał tu na chwilę Gilana. Jakoś sobie poradzą.

A jak nie pozwoli, to dostanie ode mnie w czachę i straci kolejne dwa zęby.  Uzupełnił w myślach Halt. Bardzo podobała mu się wersja " Crowley rudzielec, bezzębny padalec" i gdyby zaszła taka potrzeba, wprowadził by tą wersje w życie.

- Ehh no dobra, mogę coś na ząb? Długa to była i mroźna droga, a ja jestem wykończony i głodny.- poprosił Malcolm i wstał.

- Ach, no tak. Wybacz Malcolmie.  Chodź za mną.- powiedział Halt i obaj z Malcolmem wyszli z pokoju, zostawiając biednego Willa samego.

C.D.N.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top