Epilog

Halt dopiero po sekundzie zdał sobie sprawę, co musiało nastąpić.

Spojrzał teraz na odległy drewniany podest.

Na jego miejscu klęczał teraz Will.

Zobaczył, że chłopak patrzy się na niego, a potem usłyszał w głowie : przepraszam.

Zaraz potem chłopak zamknął oczy, a miecz kata odciął mu głowę, która potoczyła się po drewnianych deskach, a jego martwe ciało osunęło się bezwładnie na ziemię z którego pociekła krew.

- Nie...- wyszeptał Halt. 

Poczuł, jak uginają się pod nim kolana i runął na ziemię.

Teraz kucał ze wzrokiem wbitym w ziemię.

Nagle na placu powstał jakiś zamęt.

Halt uniósł głowę, by zobaczyć o co chodzi.

Zdziwił się, gdy ujrzał walczących skandian z genoweńczykami.

Jednak później stracił zainteresowanie tą całą bijatyką i dalej patrzył się w ziemię.

Tkwił tak nawet, gdy ustała bitwa.

 Dopiero, kiedy ktoś podszedł do niego,powrócił do rzeczywistości i usłyszał :

- Wstawaj Halt.

Halt od razu rozpoznał tą osobę. Był to Harisson.

Podniósł się wreszcie z ziemi i spojrzał na swojego przyjaciela.

- Chodź, wracamy do domu. - powiedział Harisson. 

Doskonale wiedział, co przeżywa teraz jego przyjaciel. Świadczył o tym nawet , jego martwy wzrok.  Spojrzał na swojego ucznia. Nie wyglądał wcale lepiej od Halta.

Tylko, że po jego policzkach ciekły łzy. Łzy smutku i bezsilności, wobec śmierci.

Harisson przyciągnął go do siebie i objął go ramieniem. Chłopak nawet nie protestował.

Schował twarz w koszuli swego mistrza i wybuchł niepohamowanym szlochem.

Halt w tym czasie odwrócił się do nich plecami, i nałożył kaptur na twarz, by nikt, dojrzał łez, które zaczęły się staczać po jego policzkach.

 - Jeśli chcecie, to możecie ze mną wracać do Redmont, gdzie odbędzie się pogrzeb.- powiedział głosem wypranym z emocji i odszedł w stronę stajni, by wziąć swojego wierzchowca i poprosić, by któryś ze służących wziął ciało Willa i je owinął na drogę, bo czuł, że on sam, nie dałby rady tego zrobić.

Tak oto trójka jeźdźców wyruszyła samotnie do rodzinnego lenna ich nieżyjącego już przyjaciela.

-------------------------------->

Pogrzeb się odbył  3 dni później.

Byli na nim wszyscy bliscy Willa, to jest : król Duncan z Cassandrą, baron Arald, Sir Rodney z Horaceyem, Halt, Harisson i Niko , oraz sam Erak z Svengalem.

I wszyscy tam płakali. No prawie wszyscy.

Halt już wtedy nie płakał. 

Już na samym początku, 3 dni temu, wylał kilka łez, co i tak było jak na niego dużo.

Gdy skończył się pogrzeb, wszyscy się rozeszli w swoje strony.

Halt jeszcze tylko pojechał, by odnaleźć i zabić dwóch genoweńczyków, którzy stacjonowali jeszcze w Redmont, nie wiedząc, że ich plan inwazji się nie powiódł.

Kilka dni później Halt wyruszył na północ, do zamku Macindaw, do Malcolma.

Pamiętał ostatnie słowa Willa. 

Kazał Haltowi jechać do uzdrowiciela, gdyż podobno czekał tam na niego jakiś list.

Zaciekawiony Halt od kogo jest ten list i co w nim jest, wyruszył w długą drogę na północ kraju.

----------------------------------->

Halt ze łzami w oczach czytał już chyba ponad setny ten list.

Teraz już płakał.

Ale nie płakał tak jak wcześniej, że po jego policzku spłynęło kilka łez.

Płakał teraz tak, że pojedyncze łzy, zamieniły się w istny wodospad .

Nagle  otworzyły się drzwi i Halt usłyszał w nich zdziwiony głos Malcolma :

- Halt? Ty...ty płaczesz?

Halt niepewnie pokiwał głową. 

Wiedział, że nie ma się czego wstydzić. Will na łzy, po prostu zasługiwał.

Usłyszał, że Malcolm jeszcze chwilę stoi w progu, a potem wychodzi, zamykając za sobą drzwi.

Halt zaczął od nowa czytać ten sam list, który wciąż trzymał w rękach.

Drogi Halcie, 

jeśli to czytasz, to znaczy, że już mnie nie ma na tym świecie. Albo i jestem, choć wy mnie może nie widzicie. Napisałem ten list, tak na wszelki wypadek, gdyby coś poszło nie tak w Whitby, a ja nie zdążyłbym ci czegoś ważnego powiedzieć. 

Chciałem cię przeprosić, za to co wcześniej powiedziałem.

Powiedziałem to w gniewie i to wcale nie była prawda. Nie była to prawda i nigdy nią nie będzie.

Halt zrozum, znałem cię od małego, kiedy nawet byłem jeszcze w sierocińcu, pogłoski i legendy o tobie mnie otaczały. Potem, kiedy wziąłeś mnie na swojego ucznia w wieku 7 lat, zdążyłem cię poznać jeszcze bardziej. 

Może nigdy ci tego nie mówiłem, ale kiedy zabrano mnie od ciebie jako małego chłopca , to płakałem. 

Tak, dobrze przeczytałeś, płakałem. Płakałem, bo zabrano mnie od człowieka, który stał się dla mnie ojcem, przyjacielem i wzorem do naśladowania.

I to nie była wtedy prawda, kiedy powiedziałem, że nie jesteś moim ojcem. 

Ty byłeś nim od zawsze. 

A i jeszcze jedno.

Znam cię na tyle długo, żeby wiedzieć, że możesz próbować się obwiniać o moją śmierć.

Nie waż się tego robić!

Sam zdecydowałem co zrobię. 

Sam wydałem na siebie wyrok.

To nie jest twoja wina.

Mam nadzieję, że mi wybaczysz, to co tamtego dnia powiedziałem.

A teraz żegnaj. Kiedyś się znów zobaczymy.

Twój uczeń

Will ( no cóż, akurat bez nazwiska)

- Już od dawna masz nazwisko.- powiedział cicho Halt.- Już od dawna. I  już dawno ci  wybaczyłem.

Potem stwierdził, że już dość tego użalania się i pora wziąć się w garść.

Pożegnał się z Malcolmem i wyruszył w drogę powrotną do domu.

The end. 

------------------------------------>
maławotraŻ -------------------->

( czytajta to słowo od tyłu xd )









No i co? Myśleliście, że to koniec?
Xddd
No chyba nie.
Zapraszam do dalszego ciągu!

-------------------------------------->






















Will otworzył oczy.

Stał w jakimś jasnym... eeee pomieszczeniu? 

Nie przypominało to pomieszczenia, ale jakiś nie kończący się jasny tunel.

- O Will! Co ty tutaj robisz?

Will odwrócił się i ujrzał przed sobą siedzącego w fotelu Crowleya.

-  o ja tutaj robię? Co ty tutaj robisz?- powiedział zaskoczony Will.

- No cóż ja umarłem i zostałem mianowany strażnikiem przejścia do świata duchów i no, ewentualnie piekła. Ale sądziłem, że ty żyjesz i siedzisz sobie bezpiecznie u uzdrowiciela.- odpowiedział Crowley.

- No nie. Przyszliśmy z Nikiem, aby was uratować. Ale coś mi przeszkodziło i nie przybyłem na czas, żeby was uratować. Przepraszam. - powiedział Will i spuścił wzrok.

- Nie musisz przepraszać.Nawet mi tu odpowiada. Siedzisz sobie tutaj i decydujesz, kto ma iść do piekła, a kto do nieba. Czy może być lepiej? A swoją drogą, to jakim cudem umarłeś?

- Chcieli ściąć Halta. Zaklęciem, które znalazłem kiedyś u Malcolma, sprawiłem, że zamieniliśmy się miejscami i to mnie ścieli zamiast niego.- wyjaśnił Will.

- Mhm.... No to musimy się już żegnać Willu. Masz tutaj drzwi.- w tym momencie Crowley machnął ręką i niespodziewanie za Willem pojawiły się wielkie dębowe drzwi.- I teraz sobie przez nie przejdziesz i wrócisz sobie grzecznie do Halta. No chyba , że o czymś nie wiem i wolisz iść sobie do nieba. Droga wolna.

- Czekaj... Że co?!- powiedział zaskoczony Will. Nie dowierzał, co przed chwilą usłyszał.

- Słuchaj.- zaczął Crowley.- Jesteś wilkiem księżyca , tak samo jak Halt. Wy wilki księżyca macie po  9 żyć, z czego ty już skorzystałeś i zostało ci teraz osiem. Jako takie wilki, jesteście jedynymi na świecie, i będziecie żyli wiecznie, znaczy no, dopóki nie skończy się wam te ostatnie życie. Owszem jesteście nieśmiertelni, ale do czasu. W tym czasie, dopóki żyjecie, nie starzejecie się, znaczy ty Willu, będziesz rósł do 19 roku życia, i na tym nastąpi koniec twojego starzenia się. Oprócz tego, możecie te nie starzenie się, przekazać innym osobom, na przykład przyjaciołom i tak dalej. Nie będą oni mieli co wy po 9 żyć, ale ich starzenie się, zahamuje z miejsca.

- O rany...- powiedział Will.

- No dobra, to wracasz na ziemię czy idziesz do nieba? Nie możemy tak gawędzić cały czas.- spytał się go Crowley.

- Nie wiem, czy mam do kogo wracać na ziemię...- powiedział smutnym głosem Will.

- Jak to? Przecież masz Halta, Nika i innych.- stwierdził ze zdziwieniem Crowley.

- Niby tak, ale... Zanim Halt mnie zostawił w Macindaw, powiedziałem mu coś przykrego i co nie było prawdą. Nie wiem, czy mi kiedyś wybaczy. - wyjaśnił cicho  Will.

- Willu- powiedział łagodnym głosem Crowley.- jeśli tego bardzo żałujesz i przeprosisz Halta, na pewno ci wybaczy. Wiem to, bo znam go od dwudziestu coś lat. I wiem, że komu, jak komu, ale tobie, to na pewno wybaczy. Więc proszę cię w imieniu Halta, żebyś wrócił tam do niego na ziemię.

Will kilka sekund się namyślał, za nim odpowiedział :

- Zgoda. 

- No to świetnie! Teraz tylko musisz przejść przez te drzwi i od razu będziesz w świecie żywych.- powiedział z uśmiechem Crowley, po czym dodał :- A jak wrócisz, to czeka ciebie i Halta miła niespodzianka. 

- Dziękuję ci za wszystko Crowleyu i dowidzenia.

- Pa Willu. Powodzenia w przeprosinach.

- Dzięki .- rzucił Will i wyszedł przez dębowe drzwi.

------------------------------------>

Will wyszedł jako duch, przez wielką kamienną płytę.

Rozejrzał się i ze zdziwieniem odkrył, że jest na cmentarzu.

Odwrócił się i spojrzał w miejsce z którego przed chwilą wyszedł.

Przed nim znajdował się mały kamienny nagrobek na którym napisano :

Will O' Carrik 

Dzielny uczeń zwiadowcy Halta

Zginął w bitwie z genoweńczykami pod zamkiem Whitby.

Niech spoczywa w pokoju.

- Że co?! Przecież ja nie mam nazwiska. O co tu może chodzić? Przecież nie jestem synem Halta...

Zdezorientowany Will popatrzył po sobie. 

Z ulgą zauważył , że jest teraz człowiekiem, a nie duchem.

Po chwili błysnęło światło i nagrobek znikł.

- No to teraz czas odwiedzić Halta i go przeprosić. - powiedział sam do siebie i zamienił się w małego wilczka, by za chwilę pobiec leśną dróżką do jego chatki.

------------------------------------->

Will dotarł do chatki po dziesięciu minutach.

Była noc. 

Will spojrzał w niebo i z położenia księżyca, wywnioskował, że jest już trochę po północy. 

Cicho, by Abelard z Wyrwijem go nie usłyszeli i nie zawiadomili o nim Halta, podszedł do drzwi. 

Łapą nacisnął klamkę i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi.

Stanął teraz nieruchomo i nasłuchiwał.

Była cisza, żądnych dźwięków, co oznaczało, że Halt się nie obudził.

Will poszedł do pokoju Halta.

Gdy się tam znalazł, usiadł na podłodze i zamknął oczy, chcąc się znaleźć w jego śnie.

Choć Will szukał, to nie mógł znaleźć jego snu. Stwierdził, że Haltowi nic się nie śni, więc postanowił, że sam stworzy dla niego sen.

Wyobraził sobie polankę przed ich chatą i wyobraził sobie, że sam trzyma w rękach swój łuk , a Halt stoi pod jednym z dębów, którymi była otoczona chatka.

- Halt, chciałem cię przeprosić. Mam nadzieję, że dostałeś ode mnie list?- spytał się go Will.

- W-Will? Ale przecież ty nie żyjesz... Ale wracając do tematu, to tak, dostałem go.- powiedział zaskoczony Halt i podszedł do niego o kilka kroków.

Ale Will nie zamierzał skracać tych kilku metrów, które dzieliły go od Halta. Nie chciał ich skrócić, dopóki się nie dowie, że Halt mu wybaczył.

- Wybaczysz mi? Wybaczysz mi za to co powiedziałem?- spytał się.

- Już ci to dawno wybaczyłem Willu. Już dawno. - powiedział i przy ostatnim słowie głos Halta się jakby trochę załamał. Odchrząknął , by zamaskować to w swoim głosie i dalej mówił :- To prawda? To prawda, co w tym liście napisałeś? 

- Najprawdziwsza. Halt, musisz się obudzić. Słyszysz? Musisz się teraz obudzić. - powiedział Will.

- Ale...

- Halt, proszę, ja teraz znikam, a ty musisz się obudzić.- powiedział Will  i zniknął.

--------------------------------->

Will otworzył oczy i spojrzał na leżącego Halta. 

Wiedział, że ten się zaraz obudzi. 

I rzeczywiście po kilku minutach, Halt poruszył się, przetarł zaspane oczy i usiadł na swoim łóżku.

- Will?- spytał, nie dowierzając Halt.

- No a niby z kim przed chwilą rozmawiałeś? Jasne, że to ja.- zaśmiał się Will i przemienił się z powrotem w człowieka.

Dalej zaskoczony Halt wstał z łóżka i wziął Willa w niedźwiedzi uścisk.

- Nie waż się tego więcej robić, słyszysz?! Nigdy więcej!- powiedział cicho Halt.

- Ale niby co takiego ?

- Nigdy nie waż się więcej, poświęcać za mnie życia, zrozumiano?

- Hmm, tego obiecać, nie mogę, ale spróbuję.- zaśmiał się ponownie Will.

Halt wreszcie wypuścił go ze swych objęć i bacznie mu się przyjrzał. Po chwili odezwał się :

- Ale jakim cudem ty...?

- Już wyjaśniam.- powiedział Will i w skrócie streścił swoje spotkanie z Crowleyem.

- No to jest baardzo ciekawe.-powiedział Halt.

Nagle Willa otoczyło oślepiające światło i Halt i Will musieli na chwilę zamknąć oczy.

Gdy je później otworzyli , Will się spytał :

- Co to było?

Popatrzył się na Halta, który stał z szeroko otwartymi oczami.

- O co chodzi?- spytał się go.

- Will... Will ty jesteś teraz młodszą kopią mnie samego.- powiedział Halt.

- Że co?!

- Idź się zobacz w tafli wody.

Will pobiegł szybko do beczki stojącej w koncie i spojrzał w wodę.

Rzeczywiście, jego odbicie przypominało teraz Halta, tylko w jego młodszej wersji.

- A-ale jak to?- spytał się niedowierzający Will.

Nagle coś sobie przypomniał i krzyknął :

- Crowleyyyyy! 

- O co chodzi?- spytał się nic niepojmujący Halt.

- Zanim wyszedłem przez drzwi , to Crowley powiedział, że mnie i ciebie czeka niespodzianka. - wyjaśnił Will.

- No to rzeczywiście nam niespodziankę zrobił.- stwierdził Halt.

- Kurcze , przepraszam cię Halt za to. Może to da się jakoś odkręcić. Pojadę do Malcolma...

- Nie.- przerwał mu Halt.- Nie przepraszaj za to. Przecież to nie twoja wina. I nigdzie nie pojedziesz, zostaniesz tutaj. Mnie to nawet nie przeszkadza. A tobie?

- Mnie też nie.- stwierdził Will i się uśmiechnął.- Czyli co, teraz się nazywam...O'Carrik?

- Jasne, czemu nie? Przecież i tak nie masz nazwiska. No dobra, dość wrażeń jak na jedną noc. Idziemy spać.- powiedział Halt.

- Czekaj, tylko coś sprawdzę.- powiedział Will i zamienił się w wilczka.

Halt popatrzył na niego, po czym powiedział :

- Jesteś czarny. Tak jak ja.


Will zamienił się z powrotem w człowieka i powiedział :

- Widzę, że Crowley, wszystko dokładnie zaplanował. No dobra, to dobranoc... tato.- powiedział Will i się uśmiechnął rozbrajająco.

Halt mimo woli, gdy usłyszał ostatnie słowo także się uśmiechnął i powiedział :

- Dobranoc synu .

The end. 

No dobra, koniec tego dobrego.

Teraz czas na inną książkę.( nie, nie wiem, kiedy ją opublikuję, a tym bardziej napiszę)

Ktoś się rozpłakał przy liście? xdd

Ja jak go pisałam, to wręcz się śmiałam, nie wiem dlaczego . xddddd

No to do zobaczenia w następnej książce, tym razem o małym Willu.

Paaaa

willtreateyandhalt

  

 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top