31 - O Gwiazdach?

Lotta

Wszyscy na mnie spojrzeli.
- No co?
- Skąd to wiesz?
- Nie wiem czy słyszałeś o takim wynalazku jak książki, Malfoy - parsknęłam.
- Oh, doprawdy? Tak się składa, że słyszałem. Zdarza mi się nawet do nich zajrzeć.
- No to teraz już wiemy dlaczego tylko czasami dostajesz P*.
- Nie bądź taka złośliwa Famous.
- Bo?
- Bo stracisz tą swoją głupią paczkę przyjaciół i zostaniesz sama.
- Z tego co wiem ludzi nie pakuje się do paczek.
Stwierdziłam pod nosem obserwując reakcję blondyna. On skrzywił się tylko i odpowiedział:
- Chyba przez kontakt z Huncwotami zrobiłaś się śmieszkiem. Uważaj, bo zarobisz kolejny szlaban w Zakazanym Lesie.
Prychnęłam tylko i zaczęłam się pakować. Po krótkiej chwili rozległ się donośny dźwięk dzwonu oznajmiający koniec lekcji.

Wstałam i jak najszybciej wyszłam z klasy. Prędko doszłam do Wielkiej Sali, więc usiadłam i nałożyłam sobie obiad, na który składały się racuchy z czymś co smakowało jak czekolada zmieszana z malinami oraz sok z dyni. Po chwili dołączyli do mnie Huncwoci prócz Black'a i dziewczyny. Chłopaki dalej patrzyli na mnie krzywo. Pierwszy zaczął rozmowę James.
- Czy ty wiesz ile Łapa poświęca czasu na te włosy?
- Nie i nie chcę wiedzieć, ale sądząc po twoim pytaniu dość długo.
- Właśnie! A ty je tak... Nawet nie wiem jak to powiedzieć! To był szczyt!
- Nie, ja tylko robię to co było w umowie. Kto jest bardziej chamski. Jeśli chcecie możecie nakłonić go do poddania się, ale sądzę, że nic wam, z tego nie przyjdzie.
- Jak mogłaś mu to zrobić? On cię naprawdę lubi.
- I?
- Co i? Może byś trochę zastopowała?
- Trochę mogę - parsknęłam od niechcenia i zabrałam się za jedzenie posiłku.

Po obiedzie ruszyłam do Pokoju Wspólnego by jak najszybciej odrobić lekcje. Im szybciej tym więcej czasu wolnego. Rozłożyłam książki na łóżku i zaczęłam pisać wypracowanie na transmutację. Kiedy skończyłam zabrałam się za eliksiry, a na końcu rozwiązałam kilka zadań ze starożytnych run.

Ruszyłam na błonia narzucając cienki sweterek. Był już marzec i od około tygodnia było bardzo ciepło. Stanęłam pod lipą i obserwowałam uczniów biegających przy jeziorze i na całej łące. Wszyscy się śmiali, głośno rozmawiali. Mieli siebie nawzajem. Z jednej strony im zazdrościłam, ale z drugiej doskonale wiedziałam, że jeżeli zbyt się do kogoś przywiążę to najprawdopodobniej go stracę.

Gdyby moja matka nie była wściekła z powodu, że mój brat został Ślizgonem i śmierciożercą to najprawdopodobniej by żyła. Wszyscy by żyli. Bylibyśmy normalną rodziną. Popełniła jeden błąd, każdy to robi. Jednak najczęściej z małej błahostki powstaje ogromny problem. Za późno, już nic się nie da zrobić. Chyba, że...
- No hej.
- Black!
- Co?
- Nie pochodź tak z nienacka - wycedziłam przez zęby, a czarnowłosy był wyraźnie rozbawiony.
- Czyżbym cię przestraszył Famous?
- Nie.
- To czemu tak podskoczyłaś w miejscu?
- Bo wyrwałeś mnie z rozmyślań o błędach.
- A ty?
- Co ja?
- Zrobiłaś kiedy jakiś błąd?
- Każdy zrobił, nie jestem wyjątkiem.
- A co natchnęło cię do tych rozmyślań?
- Nic.
- Uważaj, bo uwierzę.
- Jasne, będę uważać.
Black spojrzał na mnie kpiąco jednak ja to zignorowałam.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Że niby co? - Nie zrozumiałam.
- Dlaczego dodałaś do mojego szamponu tego czegoś. Gdyby nie Remus nie miałbym części włosów, a i tak musiałem je przyciąć.
- Oh, to okropne! - zawołałam teatralnie łapiąc się za serce.

Spojrzał na mnie krzywo, a po chwili złapał za nadgarstek i zaczął ciągnąć w kierunku zamku.
- Puść mnie Black - wysyczałam.
- Nie.
- Powiedziałam, żebyś mnie puścił!
- A ja powiedziałem, że tego nie zrobię, więc łaskawie się zamknij.
Przyznam się, zatkało mnie. Szłam za chłopakiem korytarzami aż doszliśmy do pustej ściany.
- Po co mnie tu zaciągnąłeś?
- Pocą, to się nogi nocą.
- Chyba twoje - parsknęłam.
- Gdzież ty się nauczył tych typowych odpowiedzi?
- Z tego co zauważyłem na błoniach nie wiedziałaś co odpowiedzieć, więc nie są znowuż takie typowe.
- Nie zdziw się Black.
- Nie zamierzam - parsknął i mnie puścił.
- Jeszcze jeden taki numer, a pożałujesz.
- To się jeszcze okaże - powiedziałam i odeszłam w stronę wieży Gryffindoru.

Często zastanawiam się jak można być aż takim natrętem? Już nawet nie mówię o Black'u, ale o Potter'rze. Lily ciągle narzeka, że próbuje ją wyrwać tanim tekstem. Spojrzałam na zamek lśniący w promieniach zachodzącego słońca. Poczułam, że nie mogę zniszczyć tego miejsca. Zastępcę dyrektora przestałam szpiegować już dawno. Wznowiłam moją wędrówkę do Pokoju Wspólnego Gryffindoru z myślą, że pomogę Rogaczowi umówić się z Evans.

Wchodząc po schodach stanęłam. Chwila... Czy ja właśnie postanowiłam komuś pomóc z własnej, nieprzymuszonej woli? Świat staje na głowie! Albo to ja się o coś uderzyłam, nie ważne.
- Hasło?
- Fortuna Major.
Powiedziałam szybko i przeszłam przez dziurę za obrazem Grubej Damy. Usiadłam na kanapie przed kominkiem obok Potter'a.
- Lottaaa?
Zaczął przyciągając ostatnią literę mojego imienia.
- Czego?
- Myślisz, że Lilka coś do mnie czuje?
Spojrzałam na twarz rudej. Patrzyła morderczo na chłopaka.
- Pewnie.
James spojrzał na mnie z radością, a zielonooka z niedowierzaniem. Nagle przyszedł Syriusz.
- Co wy tak się gapicie na Famous?
- Sama chciałabym to wiedzieć - mruknęłam.
- Lot powiedziała, że Liluś coś do mnie czuje!
- Ale co? - Zapytał szczerze zainteresowany Black.
- Mam wyliczyć?
- Tak!
- Niechęć, nienawiść, obrzydzenie, ma nudności na twój widok, ucieka jak tylko znajdziesz się w polu widzenia... Wymieniać dalej?
- Nie - odpowiedział niezwykle obrażony James.
Uśmiechnęłam się do chłopaka słodziutko.
- Wiesz co?
- Co?
- Dam ci radę. Następnym razem, kiedy postanowisz zabrać ją na randkę, to nie wrzeszcz "Evans, umówisz się ze mną?" tylko zagadać do niej jak normalny, biały człowiek. Podaruj ulubione kwiaty, jeśli postanowisz zaszaleć to czekoladki także się zdadzą. Zapamiętaj sobie jednak jedno: nie wywiera Lily tanim tekstem na podryw.

Kiedy skończyłam już swój monolog spostrzegłam, że wszyscy gapią się na mnie tak jakby co najmniej przed chwilą wylądował przed nimi Nocny Gryf.
- No co?
- To twoja jedna z nielicznych, dłuższych wypowiedzi. Trzeba to uwiecznić w kronikach.
- Dobrze się czujesz?
- Ze mną wszytko w porządku. Bardziej ciekawi mnie czy ty nie spadłaś ze schodów.
Prychnęłam tylko i wstałam. Zauważyłam, że Evans zniknęła. Skierowałam się do schodów, które prowadziły do dormitoriów dziewczyn. Zaszyłam się w pokoju pisząc esej na eliksiry póki nie zwabiły mnie odgłosy dochodzące z Pokoju Wspólnego.

Syriusz

Kiedy Lotta weszła po schodach do swojego dormitorium usiadłem na jej miejscu obok Rogacza.
- No proszę. Kto by się spodziewał takiego czynu po Loćcie?
- Sądzę, że nikt.
- Myślę, że mógłbyś to wypróbować Rogaś.
- Co?
- Spróbuj zaprosić rudą na randkę zgodnie ze wskazówkami Famous.
-No dobra, ale co ty zamierzasz zrobić z Lottunią?
- A co mam z nią zrobić?
- Zaprosić na randkę.
Zanucił, a ja obdarzyłem go spojrzeniem, którym raczę najwybitniejszych debili.
- Piłeś coś dzisiaj, James?
- Nie. Jeżeli ci się podoba to powinieneś wykonać pierwszy ruch zanim ktoś sprzątnie ci ją z przed nosa.
- Przecież ona się z nikim nie umawia.
- I to napewno jest dowodem jej znieczulicy - parsknął ironicznie mój najlepszy przyjaciel.
Kiedy on się taki zrobił?
- Słuchaj Łapciu, Lotta jest człowiekiem...
-No nie wiem...
- Zamknij wreszcie pysk i mnie posłuchaj!
- No dobrze, spokojnie. Nie bulwersuj się tak.
Brunet wziął głęboki oddech na uspokojenie i zaczął mówić.
- Jeżeli chcesz się z nią umówić nie możesz czekać z założonymi rękami aż sama do ciebie przyjdzie, chociaż jak oboje wiemy, tego nie zrobi. Musisz ruszyć się z miejsca i wykonać pierwszy krok zanim jakiś szarmancki rycerz na białym koniu ją wyrwie. Oczywistym jest to, że Lotta nie czuje zazdrości, więc nawet o tym nie myśl. Musisz normalnie do niej podejść i zaprosić ją, wpierw na przyjacielskie spotkanie pod gołym niebem spędzone na gapieniu się w gwiazdy. Potem, kiedy wreszcie się do ciebie przekona możesz zacząć zapraszać ją na randki, pikniki etc.

Zamrugałem kilka razy dla pewności czy osoba, która przede mną siedziała to napewno był James Potter. Wygląd się zgadzał, głos także, ale jego wypowiedzi były na poziomie Evans i Famous.
- Stary, co ty brałeś?
- Ja mówię poważnie.
- Ja też. Zastanawia mnie jedno, dajesz mi rady miłosne na poziomie zaawansowanym, a wyrywasz Lily jak idiota pierwszego stopnia. Możesz mi wyjaśnić gdzie tu sens?
- Chcesz kolejny wywód?
- Dawaj już nic mnie dzisiaj nie zaskoczy.
- Otóż...
- Źle się zapowiada.
- Przymknij się i słuchaj. Jak wiele osób wie inaczej jest zdawać teorię, a stosować tą wiedzę w praktyce. Tu jest tak samo. Niby wiem jak umówić się z Lily, ale z drugiej strony zwyczajnie nie potrafię. Boję się jak zareaguje, a jeśli odmówi? Kiedy się starasz masz nadzieję, że ta druga osoba to doceni i chociaż umówi się z tobą by docenić to, co naszykowałeś. Są dziewczyny, które mogłyby tak zareagować, a są totalnie znieczulone i po prostu powiedziały by nie. Jak spytać się je bez, żadnych kwiatków i innych czekoladek to w sumie nic nie tracisz i z pewnością nie jesteś upokorzony. Kiedy się starasz, a ona odmówi to opowie swoim przyjaciółkom i tak to się rozejdzie. Tego się boję.

Nie byłem w stanie wydusić słowa.
- Syriusz? Syriusz!
Przyjaciel na widok mojej skamieniałej twarzy zaczął mną potrząsać i krzyczeć. Ludzie się zeszli, a dziewczyny przekrzykiwały jedna drugą. Nagle w tłumie zobaczyłem ją. Przedarła się przez zbiorowisko i stanęła za James'em.
- Co mu jest? - Spytała patrząc na mnie jak na kretyna.
- Nie mam pojęcia. Zacząłem mu mówić o... Czymś i tak jakoś... Zastygł nieruchomo.
Lotta westchnęła i podeszła bliżej mnie. Patrzyłem na nią maślanym wzrokiem, a ona nagle ni z tego ni z owego trzasnęła mnie z liścia.
- Ał!!!
Zawyłem, a ona tylko spojrzała na mnie z politowaniem.
- Nie wyj tak. Mogłam mocniej.
- Co?! Kobieto! Mogłaś mi coś zrobić!
- No proszę, nagle zostałam kobietą, to już nie idiotką?
- Dwa w jednym.
- Jasne, co sprawiło, że cię tak zamurowało? Wyznania miłosne Potter'a?
- A żebyś wiedziała.
- Łapa! - Ryknął mój najlepszy przyjaciel, a ja tylko na niego spojrzałem.
- No co? Wzruszyłem się!
Kątem oka zobaczyłem totalne zaskoczenie na twarzy brunetki. Ten piękny widok jednak nagle przerwał jej szyderczy śmiech.
- Że co zrobiłeś?
Parsknęła z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Wzruszyłem się, a co? Może to uczucie jest wskazane tylko dla dziewczyn?
Ona tylko pokręciła głową i odwróciła się by odejść. Natychmiast zrozumiałem, że to moja jedyna szansa.
- Lotta!
- Czego?
Spytała odwracając się z pytającym wyrazem twarzy.
- Strzeszczaj się, muszę dokończyć esej na eliksiry.
- Czyli przyszłaś tu dla mnie?
- Nie denerwuj mnie Black.
- Poszłabyś ze mną na rand... Przyjacielskie spotkanie?
- Po co?
- Pocą, to się nogi nocą...
- Nie zazdroszczę - stwierdziła ze złośliwym uśmieszkiem.
- Żeby pogadać.
- O czym?
- Eee...
Dobre pytanie, o czym? Wtedy przypomniałem sobie co mówił James.
- O gwiazdach!
- O gwiazdach?
Spytała takim tonem jakbym właśnie proponował jej lot na tęczowych świniach, na wstecznym wokół wieżyczek Hogwartu. Zauważyłem także jak ręka Rogacza wylądowała z głośnym plaśnięciem na jego czole.
- Tak, o gwiazdach. Jakiś problem?
- A taki, że w nocy zamierzam spać.
- Przecież jedna noc w tę czy we w tę cię nie zbawi. Możemy gadać w sobotę.
Dodałem patrząc na nią uważnie, w duchu błagając by się zgodziła.
- Nadal nie widzę sensu w tym wyjściu - powiedziała i odwróciła się.
- Lot!
- Co?
- W końcu nie odpowiedziałaś na pytanie. Pójdziesz?
- Tia, jeden raz nie zaszkodzi.
Zanim dotarło do mnie to, że się zgodziła już zniknęła na schodach. Uśmiechnąłem się jak głupi do sera i spojrzałem na Rogasia.
- Zgodziła się!
- No przecież wiem. Głuchy nie jestem - stwierdził kwaśno.
- Teraz tylko ty musisz zaprosić Rudą Furię.
Roześmiałem się widząc w jego oczach stres.

Hejj. Wreszcie rozdział! Kto się cieszy?
*nikt*
P - Powyżej Oczekiwań, to odpowiednik naszej piątki, więc nie jest to znowuż taka zła ocena.
Co uważacie o rozdziale? Serdecznie pozdrawiam Czarne Łapy Ponuraki i życzę dobrej nocy!
Pozdrawiam
Lighteagle15

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top