30 - Niewinne Żarciki

Lotta

Po skończonym pojedynku, który zresztą ciężko tak nazwać gdyż padło nie więcej niż pięć zaklęć, szłam w kierunku Pokoju Wspólnego Gryfonów. Na korytarzach mijałam wielu uczniów. Większość patrzyła na nie z podziwem, inni z szacunkiem, a pozostałym było to obojętne. Mnie zresztą też. Wygrałam z Whitney, no i co z tego? Pokazałam, że jestem lepsza? Ja wiedziałam to od początku, miałam nad nią przewagę w postaci magii bezróżdżkowej. Gdyby nie to przegrałabym. Zdawałam sobie sprawę, że nienawiść blondynki jeszcze bardziej wzrośnie. Szczerze mówiąc, kiedy tu przyjeżdżałam nie chciałam do siebie nikogo zrażać. Nie chciałam się też do nikogo przyzwyczaić, zawierać bliższych znajomości, ale stało się. Nie potrafiłam nazwać więzi łączącej mnie z Huncwotami i Lily. Przyjaźń? Nie, to stanowczo za mocne słowo. Przyjaciele się nie okłamują, ufają sobie. Ja całe to zaufanie do kogokolwiek straciłam około sześć lat temu. Stałam się bardziej opryskliwa i złośliwa, nabrałam ogromnego dystansu do innych ludzi.

Usiadłam na kanapie przed kominkiem i oddałam się rozmyśleniom. Czy gdyby moi rodzice nie zginęli, gdybym poszła do Hogwartu w wieku jedenastu lat, to czy bym poznała w ten sposób huncy? Czy trafiłabym do Gryffindoru? Czy zaznajomiłabym się z Evans? Czy Whitney by mnie znienawidziła? Miliony pytań z typu "a co by było gdyby" nasuwały mi się na myśl, a na żadne nie potrafiłam znaleźć dobrej odpowiedzi. Otworzyłam oczy i dokładnie w tym momencie ktoś wylał na mnie sok dyniowy. Usłyszałam zduszony chichot Peter'a. Przymknęłam powieki i poczekałam aż hunce usiądą obok. Pierwszy był Syriusz, który już dopominał się o kolejny punkt. Czyli remis, tak? Czas to zmienić. W myślach zwizualizowałam sobie cały Pokój Wspólny. Przypomniałam sobie rozmieszczenie wszystkich przedmiotów. Skupiłam się na książkach w rogu, ułożonych na ładnie rzeźbionej komudce. Skoncentrowałam się na tym by spokojnie podleciały pod sufit i nie zauważenie zaczęły się obniżać tuż nad głową Black'a. Ułożyłam je tak by spadały po kolei.
- Hej. Ona chyba śpi.
- Może zamiast soku trzeba było wylać na nią kubeł lodowatej wody?
- Coś ty. Ona sama w sobie jest lodem. Lepszy wrzątek. Ała!!! Co to!?
Na chłopaka w dość szybkim tempie zaczęły opadać kolejne tomy, a wszyscy Gryfoni patrzyli na to przerażeni. Kiedy ostatnia książka zdarzyła się z czaszką czarnowłosego ten wstał i rozejrzał się po wszystkich. Szukał w ich rękach różdżek lub roześmianych min. Wreszcie się odezwał.
- Kto. To. Zrobił!?
Wrzasnął akcentując, każde słowo z osobna. Zachichotałam.
- Obawiam się, że ja. - mruknęłam rozbawiona patrząc spod przymróżonych powiek na wściekłego chłopaka. W jego oczach widać było niedowierzanie.
- Ale ty spałaś.
- O rany. Lekcja numer jeden Black. Nigdy nie oceniaj po pozorach. Luniak, dopisz mi punkt. Idę zmyć z siebie to świństwo.
- Sok dyniowy jest bardzo dobry.
- To czemu go nie wypiłeś?
- Bo chciałem, żeby włosy ci się lepiły - mruknął.

Włosy tak? Zaraz się przekonamy kogo tu one bardziej obchodzą. Wchodząc po schodach uśmiechnęłam się złowieszczo. Zapowiada się ciekawe półrocze...

Leżałam w łóżku czekając na odpowiednią chwilę. Marga i Lily już spały. Najdłużej grzebała się Whitney. Miałam przemożną chęć pierdolnąć ją w łeb, ale musiałam udawać, że również odpłynęłam do krainy snów. W końcu usłyszałam jak materac ugina się pod ciężarem blondynki. Odczekałam jeszcze dziesięć minut i w końcu wstałam z łóżka. Zgarnęłam z torby pewien specyfik, który pomoże mi zemścić się na Black'u. Zastanawiało mnie to jak zareaguje. Z trudem powstrzymałam się przed wybuchem śmiechu.

Niepostrzeżenie przeszłam przez pokój wspólny i powoli weszłam po schodach. Przeszył mnie chłód i w myśli przeklęłam się za to, że nie wzięłam bluzy. Miałam na sobie tylko cienkie leginsy i bluzkę z długim rękawem.

Bose stopy stykały się z zimną, kamienną posadzką. Delikatnie uchyliłam drzwi do dormitorium chłopaków. Wślizgnęłam się do łazienki i rozpoczął się dylemat.
Który szampon jest Syriusza? Postanowiłam pójść na instynkt i wybrałam ten stojący na umywalce. Dolałam do niego płynnej cieczy o ciemnej barwie. Odstawiłam na miejsce uprzednio szczelnie zamykając opakowanie. Wyszłam prędko z łazienki chłopaków, których zresztą nawet nie było w sypialni. Pewnie jeszcze okupują kuchnię. Prędko znalazłam się w moim łóżku i zasnęłam. Mam nadzieję, że dobrze trafiłam. Jeśli tak, jutro Black będzie wkurzony na maksa. Zachichotałam i zasnęłam.

Lily

Siedziałam na śniadaniu i grzebałam widelcem w jajecznicy. Niebawem dołączyła do mnie Lotta, która dzisiaj była chyba w dobrym humorze gdyż nawet posłała mi lekki uśmiech. Widać było gołym okiem, że na coś czeka. Kiedy posiłek już się kończył dowiedziałam się na co..

Do Wielkiej Sali wparował James, a za nim Remus. Po chwili dobiegł Peter. Potter podszedł do brunetki i wycelował w nią palcem.
- Przegięłaś! Mogłaś się powstrzymać!
Dziewczyna uniosła brew i spojrzała na okularnika pogardliwie. Po chwili odezwała się ozięble:
- Syriusz wymyślając ten zakład mógł pomyśleć o konsekwencjach. Nie polegał on na samych żartach, miały być one jak najbardziej chamskie i wredne. Nie rozumiem o co wam znowu chodzi. Lupin, dopisz mi punkt.
Stwierdziła nim ruszyła na lekcję OPCM. Spojrzałam na chłopaków wielkimi oczami i spytałam:
- Co się stało?
- Famous dodała coś do szamponu Łapy! Włosy mu trochę wypadły - dokończył szeptem brunet.

Patrzyłam na nich totalnie oniemiała.
- Chwila, chcesz powiedzieć, że Lotta i Syriusz założyli się kto jest bardziej chamski?
- Owszem - mruknął chłopak.
Parsknęłam śmiechem.
- Ale to bez sensu! Każdy wie, że Lotta jest wredna!
- To nie mój pomysł.
Hunce mieli ponure miny.
- Nie chcę wam nic mówić, ale jeżeli oni o to się założyli to mogła mu to zrobić.
- I ty Lily przeciwko mnie!?
- Nie, ja tylko stwierdzam fakt. Zresztą ktoś wreszcie to zrobił, Black robił się coraz bardziej pewny siebie.
Wstałam i poszłam pod salę OPCM. Pod ścianą zobaczyłam brunetkę rozmawiającą z nauczycielem. Zauważyłam na jej twarzy grymas. Famous ewidentnie była wściekła. Uczniowie powoli zaczęli się zbierać w tym trójka huncwotów. Patrzyli na to z zainteresowaniem.
- Pamiętaj co ci powiedziałem. Jeśli tego nie zrobisz może się to dla ciebie źle skończyć - warknął i otworzył drzwi.

Lotta prychnęła.
- Czy ja wyglądam na jakieś popychadło? Nikt nie będzie się mną bawił!
- Będzie! I nie pyskuj!
- Nie!
- Tak! I nie kłóć się ze mną!
- Będę jeśli będzie taka potrzeba!
- Minus dwadzieścia punktów dla Gryffindoru!
Jęknęłam. Przez tą akcję Gryfoni są za Ślizgonami o dziesięć punktów. Brunetka weszła do komnaty i usiadła na swoim miejscu. Zasiadłam obok niej.
- O co ci chodzi Famous? Co tam się stało?
- Nic.
- Przecież widzę.
- Nie musisz. Nie potrzebuję niańki - warknęła.
Nie powiem, zabolało mnie to. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, a ona pokazuje jaka jest. Nie wiem co strzeliło Black'owi do tego pustego łba, żeby się z nią zakładać. Nawet bez tego widać, że jest wredna, złośliwa i chamska. Chyba nikt jej nie dorówna. Straciłam poczucie czasu i nie uważałam na lekcji. Miałam dość, bolała mnie głowa. Komnata Tajemnic, Lotta jest wężousta, Marga i jeszcze inną uczennica z Ravenclow'u spetryfikowana, głupi zakład. Czy jeszcze coś się stanie? Na szczęście mam jeszcze Severus'a. Muszę z nim porozmawiać, koniecznie. Może ona się domyśla co zamieszkuje to dziwne pomieszczenie. Jak się tam dostać? Jak to wygląda? Czemu to tam jest?
- Trapi coś pannę, panno Evans?
Podniosłam gwałtownie głowę patrząc prosto w czarne, martwe oczy nauczyciela.
- Tak, dokładnie Komnata Tajemnic. Nie rozumiem co w niej jest takiego przerażającego, co w niej żyje, jak powstała?
- Jest wiele pytań, które można zadać. Co tam jest? Tego nie wie nikt, jednak znam odpowiedź na jedno z twoich pytań. Jak, pewnie, każdy z was wie Salazar Slytherin był przeciwny przyjmowaniu dzieci mugoli do Hogwartu. W ukryciu, przed pozostałymi założycielami wybudował gdzieś w szkole tajemnicze pomieszczenie. Następnie potwór, który tam zamieszkał zaczął atakować. Wiele lat później, kiedy zginęła jedna z uczennic chciano zamknąć Hogwart. Nie stało się tak dzięki jednemu z prefektów, który wskazał winnego odpowiedzialnego za otwarcie Komnaty Tajemnic.
- Kto? Kto uratował szkołę?
Na moje pytanie odpowiedziała Lotta:
- Tom Marvolo Riddle. Dziś znany jako Lord Voldemort.

No hej. Wracam z nowym rozdziałem. Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale jak wiadomo, nic na siłę. Miałam przez ostatni tydzień zły humor, pewnie to dlatego.
Pozdrawiam Czarne Łapy Ponuraki.
Lighteagle15

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top