23 - Wrzeszcząca Chata

Pozwólcie, że ten rozdział będzie pisany w trzeciej osobie... Zapraszam

Syriusz rozciągnął się na łóżku wpatrując się w okno, za którym widać było czasem, zachmurzone niebo. Poczuł jak ktoś siada na jego posłaniu.
- Czego James?
- Nie mogę spać. Sądzisz, że Lily mogłaby mi zaśpiewać kołysankę?
- Nie wiem. Bardziej interesuje mnie zachowanie mojej rodziny.
- A co z nią znowu nie tak?
- Byli dziwnie mili i jakoś tak się uśmiechali, kiedy mnie widzieli. Mam wrażenie, że oni coś knują. Przecież są śmierciożercami. Nie zdziwiłbym się gdyby planowali się pozbyć zakały rodu, zdrajcy krwi.
- Nie przesadzaj Łapo. Ale skoro ten temat nie jest dla ciebie najmilszy to powiedz mi czy Famous ci się podoba?
- Ogólnie muszę powiedzieć, że tak, jest ładna. Nawet bardzo i obawiam się, że jestem w niej zauroczony.
- Może ona wreszcie nauczy cię czym jest miłość.
Powiedział żartobliwie, ale on pokręcił tylko głową.
- Po śmierci Marthy nie potrafię kochać. Wiesz ile ona dla mnie znaczyła, a teraz... Jej tak po prostu nie ma. Nie mogę się tak przestawić z jednej na drugą.
- Ale sam mówiłeś, że są do siebie dość podobne.
- Nie, już nie. Lotta jest tym typem dziewczyny, która skrywa wiele sekretów. Jest tajemnicza i zamknięta na nowe przyjaźnie. Martha zawsze była wesoła, uśmiechnięta i otwarta dla innych ludzi. Na początku myślałem, że są do siebie podobne przez włosy. Miały prawie identyczne tyle, że Lot ma bardziej falowane niż kręcone. Najbardziej jednak widzę różnicę w oczach. Martha miała takie głębokie, uśmiechnięte, granatowe. Lotta ma lodowe, zimne, zniechęcające. Potrafi ukrywać uczucia. Marthę było bardzo łatwo zranić.
- Lotta rzeczywiście zasłania się maską zupełnie tak jak ty. Tylko ona ma więcej tajemnic. Ta szkoła, do której chodziła jest na marnym poziomie. Musiała albo dużo czytać albo jeszcze brać lekcje prywatne. Ale to drugie jest niemożliwe.
- Czemu?
- Bo jest mugolką. Mugoli przede wszystkim nie stać na opłacenie prywatnych lekcji. Poza tym, kiedy miałaby to robić? W święta lub w wakacje? To nie ma sensu.
- Po niej można się spodziewać wszystkiego.
- Nawet zaklęć zakazanych? Nie. Tego nie ma, w żadnych książkach. Ktoś ją musiał tego nauczyć. Pomyśl Syriuszu. Skoro to zaklęcie jest uważane za wytwór czarnej magii to kto ją musiał tego nauczyć?
- Czarnoksiężnik.
Wyszeptał cicho i z niedowierzaniem.
- Właśnie. Obawiam się, że Lotta może być inną osobą niż tą, na jaką wygląda.
Black spojrzał na Potter'a z przerażeniem.
- Czy jest możliwość, że jest śmierciożercą?
- Nie możemy tego wykluczyć, ale mimo wszystko wątpię. Może zna się trochę na czarnej magii, ale to nie oznacza, że od razu służy Voldemortowi. Poza tym sądzę, że gdyby tak było to trafiłaby do Slitherynu.
- Może i masz rację. Lepiej pójdźmy spać. Jutro pełnia.
Rogacz pokiwał głową i powlókł się do swojego łóżka, a Łapa patrzył jeszcze długo przez okno rozmyślając o nadchodzącej nocy. Przeczuwał, że stanie się coś złego.

Lotta wstała z nasilającym się bólem głowy. Był dzień wolny i... Pełnia. Wiedziała co to oznacza. Śmierć Syriusza. Niepewnie ubrała zwyczajne ubrania, tym razem bardziej poszła w jasne kolory. Czerwona, za duża koszulka wisiała na niej, a czarne leginsy ciasno opinały jej zgrabne nogi. Na białe skarpetki naciągnęła szare trampki i narzuciła na plecy filcową koszulę w czerwono-czarną kratkę. Uczesane włosy związała w wysoki kucyk i gotowa zeszła do Pokoju Wspólnego. Tam już siedzieli huncwoci przekrzykujący siebie nawzajem. Skrzywiła się gdyż hałas podrażniał i potęgował ból głowy. Usiadła na fotelu patrząc na to jak Remus i Peter w końcu zrezygnowali z rozdzielenia Syriusza i James'a. Kiedy każdy przywalili sobie jednocześnie w szczękę jęknęli głośno i upadli.
- Wybacz Łapo.
- Spoko, ja ciebie też przepraszam Rogaczu.
- Jasne.
Brunetka uniosła brew. Ta dwójka, która przed chwilą była gotowa rozwalić cały Pokój Wspólny teraz spokojnie siedziała na czerwonym dywanie i najnormalniej w świecie się za coś przepraszała. Powtarzali przepraszam cały czas aż w końcu dziewczynie nie chciało się więcej ich słuchać.
- Znudziło się wam?
Spytała uszczypliwie, a cała czwórka spojrzała na nią zaskoczona. Nie zauważyli, kiedy wchodziła. Black wyszczerzył się, wstał i usiadł na podłokietniku fotela, na którym siedziała Lotta.
- Mi tak, nie wiem jak temu pajacowi. Co robisz?
- Siedzę.
Odparła tonem jakby to było oczywiste.
- Idziesz na śniadanie?
- A przypadkiem nie jej ono za godzinę?
- No jest, ale chcemy zrobić taką małą niespodziankę.
Dziewczyna, która nie miała najmniejszej ochoty na huncwocką niespodziankę z rana, zgodziła się.

Szli w kierunku Wielkiej Sali, a Rogacz podśpiewywał jakąś melodię. Lotta zatrzymała się przed wejściem, a chłopcy niezauważalnie wyczarowali na posadzce lód. Kiedy oni spokojnie sobie tam stali niebieskooka weszła i z pewnością zaliczyłaby bliskie spotkanie z glebą, gdyby nie Black, który ze śmiechem ją złapał.
- Czy wy macie coś na butach, że się nie przewracacie?
- Owszem. Chcesz?
- Przydałoby się.
Chłopak dał dziewczynie dziwne folijki, a kiedy Lotta je przyczepiła do obuwia, Syriusz wyciął je tak, żeby miały kształt podeszwy. Pomógł brunetce wstać, a ona już po chwili, z asekuracją szarookiego nauczyła się chodzić z dziwnym papierkiem na stopach. Usiadła wraz z chłopakami przy stole, a po chwili zaczęli wchodzić uczniowie. I wtedy zaczęło się najlepsze. Wszyscy zaczęli się przewracać i jeździli na brzuchach po podłodze. Huncwoci śmiali się w niebogłosy, a Lotta patrzyła na to z ponurą miną. Trudno się dziwić skoro zdradziło się bliskich znajomych. McGonagall i Dippet weszli jako ostatni odczarowując posadzkę. Spokojnie przeszli, a dyrektor podszedł do mównicy.
- Moi drodzy! Muszę wam ogłosić smutną wiadomość gdyż pani profesor Merrythought nie będzie już was nauczała Obrony Przed Czarną Magią z powodów zdrowotnych. Na jej zastępstwo przybył nowy nauczyciel. Przywitajcie pana Ian'a Hommeltton'a!
Zza stołu nauczycielskiego wstał młody mężczyzna, mógł mieć około dwudziestu lat. Uśmiechnął się szeroko na co wiele uczennic zrobiło urocze oooooo. Potter zauważył, że Evans także przypatruje się nowemu nauczycielowi z zachwytem.
- Liluś. On jest stary.
- A ty głupi.
Syriusz spojrzał na Lottę, która jednak nie wykazała, żadnego zainteresowania tym zadufanym w sobie palancie.
- Famous. Zazdrościsz mi?!
Wydarła się na całą salę Ashley.
- A czego znowu mam ci zazdrościć Whitney.
Warknęła.
- Tego, że jestem piękna!
Niebieskooka wstała, odwróciła się na pięcie i najzwyczajniej w świecie zignorowała tę tępą kretynkę. Nikt nie zauważył, że nowy nauczyciel patrzył za wychodzącą z lekkim uśmiechem. Miał przypilnować by tej nocy dziewczyna nie opuściła Pokoju Wspólnego Gryffindoru.

***

Syriusz pośpieszał Peter'a. Chcieli zdążyć do Wrzeszczącej Chaty przed północą. Kiedy blondyn wreszcie ubrał się wystarczająco ciepło wyszli z pokoju. Żaden z nich nie zauważył stojącej w kącie, obserwującej ich Lotty. Black nie miał pojęcia, że chciała zobaczyć go po raz ostatni żywego i uśmiechniętego. Kilka minut po ich wyjściu ruszyła powolnym krokiem do swojego dormitorium i obudziła Lily.
- Lotta? Co jest?
- Huncwoci się wymknęli. Mówili, że idą do Wrzeszczącej Chaty.
Ruda wytrzeszczyła oczy w niedowierzaniu.
- W pełnię?! Zgłupieli?! Muszę za nimi iść.
Mówiąc to już zakładała ciepłe buty i narzuciła na siebie grubą kurtkę. Brunetka stała pośrodku pokoju patrząc na zamknięte drzwi, za którymi zniknęła Evans. Pod wpływem impulsu zaczęła wolno iść, zeszła spokojnie po schodach, a kiedy już miała przejść przez obraz została zatrzymana przez głos.
- Gdzie się wybierasz?
Dziewczyna powoli odwróciła się i ujrzała nowego nauczyciela od OPCM. Przekrzywiła głowę i wzruszyła ramionami.
- Na nocny spacerek po okolicy.
- Mogę być twoim towarzyszem?
- W obecnej sytuacji wolę poszwędać się sama. Może kiedy indziej.
Ian skinął głową przyzwalająco, a Famous wyszła i już żywszym krokiem skierowała się do Bijącej Wierzby. Z łatwością prześlizgnęła się przez jej konary i szła podziemnym tunelem. Słyszała krzyki.

Syriusz natomiast, kiedy już doszli do Chaty zamknął drzwi pokoju i czekali na przemianę Remusa. Wtedy oni sami mieli skorzystać ze swoich animagicznych zdolności. Po około dziesięciu minutach usłyszeli kroki na korytarzu, a potem do pomieszczenia wpadła Lily. Pierwszy odezwał się James.
- Liluś? Co ty tu robisz?
- Lepiej powiedzcie mi co wy tu robicie.
Warknęła groźnie, a oni spojrzeli na siebie niepewnie, a potem na Remusa, który stał do nich tyłem, pod oknem.
- Lily, ja jestem wilkołakiem. I oni, pomagają mi przetrwać przemianę.
- Niby jak? Wilkołaki atakują ludzi!
- Jesteśmy animagami - wyszeptał Peter.
Wtedy usłyszeli szepty.
- Są wszyscy. Ta szlama też. Widziałam jak biegła.
- To dobrze. Zajmijcie pozycje.
Wtedy Lupin zaczął jęczeć. Przemiana się dokonywała. Jednak, żaden z chłopców się nie przemienił. Stali z szeroko otwartymi oczami, kiedy w pomieszczeniu pojawili się państwo Black i Malfoy. Zaraz po nich w czarnych obłokach zjawił się sam Lord Voldemort. Wilkołak zawył, a kobieta z czarnymi włosami uniosła brwi.
- Synku, ile razy trzeba ci powtarzać, żebyś nie zadawał się z takimi... Stworzeniami? Nie dość, że jesteś zdrajcą krwi to jeszcze się pogrążasz.
- Czego tutaj szukacie?
- Ogólnie rzecz biorąc szukaliśmy ciebie.
- Po co?
- Żeby cię wykończyć.
Powiedział złowróżbnie jego ojciec.
- Czemu to robicie?!
- Służymy naszemu panu. To nasze nowe zadanie.
- Poświęcicie życie własnego syna dla jakiegoś beznosego kretyna!?
Wyraźnie oburzył się Potter.
- Zważaj na słowa!
Wykrzyczała mu w twarz rodzicielka jego najlepszego przyjaciela. W końcu odezwał się Voldemort.
- Potter, Pettigrew i szlama. Idziecie pod okno. Nie bójcie się, ten wasz koleżka nic wam nie zrobi.
Trójka uczniów niepewnie podeszła do wyznaczonego miejsca. Tam wilkołaki rzucił się na nim jednak został zatrzymany przez Walburgię Black.
- Crucio!
Przemieniony Remus zawył z bólu. Wtedy Riddle rzucił to samo zaklęcie na Syriusza.
- Zaraz zginiesz. Jesteś zwyczajną zakałą rodu. Nikogo nie będzie obchodził twój los. Avada Kedavra!
- Nie!

Przed chłopaka nagle wbiegła Lotta i odbiła zaklęcie. Śmierciożercy z czarnoksiężnikiem na czele teleportowali się, a dziewczyna straciła przytomność.

- Lotta!
- Zostawcie mnie! Odejdźcie!
- Nie córko! Musisz przestać!
- Przecież go uratowałam!
- Gdybyś go nie zdradziła nie było by potrzeby go ratować! On się za tobą wstawił! Pomógł ci! Zaufał! A ty wykorzystałaś to i go zdradziłaś! I to nie tylko jego, ale także jego przyjaciół i Lily! Sama uknułaś ten plan!
- Co ja mam niby robić!
Krzyknęła zrozpaczona opatulona gęstniejącymi kłębami mgły.
- Przestać. Postawić się. Powiedzieć nie, tak jak zrobiłaś to teraz! Nie chcemy, żebyś przez kontakt z nami zrobiła to co robili inni! My chcemy ci pomóc! Ale to TY musisz chcieć!
- Chcę! Tylko nie wiem co mam zrobić!
- Powiedz im. Powiedz im prawdę. Wyznaj swoje najczerniejsze sekrety. Odkryj przed nimi swoją tajemnicę. Sama Wiesz Kto będzie chciał się na tobie zemścić za nieposłuszeństwo i zniszczenie planu. Wie, że nie będzie miał drugiej szansy. Spróbuję w inny sposób. Musisz się pilnować.
- Zawsze ktoś z mojego otoczenia ginie! To ja jestem tą pechową liczbą! Kulą u nogi!
- Więc musisz wyznać im prawdę...

Mgła opadła, a dziewczyna zamiast plam krwi ujrzała drewniany sufit...

I jak? Może jednak Lotta nie jest taka zła? Teraz czekam na wasze opinie czy opowie im o swoich najczerniejszych sekretach...
Pozdrawiam Czarne Łapy Ponuraki 😍😍😍😘😘😘
Lighteagle15

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top