Chapter 17
Karolina osiągnęła w swoim życiu ogrom wszelakich wymiarów upokorzenia, ale temu dzisiejszemu nic nie było w stanie dorównać. Wszyscy, dosłownie WSZYSCY w calutkiej szkole wiedzieli, co zaszło między nią i Krzysztofem owej feralnej nocy. Wszyscy, za wyjątkiem jej samej, rzecz jasna. Zdjęcie bielizny, porzuconej niedbale na podłodze sypialni Krzysztofa, zaczęło żyć swoim, niezależnym, życiem. Od wczoraj zdążyło wyjść do ludzi przez Snapa, zrobić dwie rundy po obrzeżach internetu, zawrócić, stać się lokalnym memem i pojawić się w każdym możliwym miejscu, związanym z social media.
Do klasy weszła z pochyloną głową, wśród oklasków, gwizdów i pohukiwań. Mimo iż starała się nie rozglądać zbytnio po sali, nie potrafiła nie zauważyć owianego już legendą, zawieszonego na szkolnej gazetce, zdjęcia formatu A4, okraszonego niewybrednym podpisem "Kiedy zbierasz na nowe buty... ". Stała jak słup soli, nie potrafiąc oderwać wzroku od gazetki. Żołądek podszedł jej do gardła tak wysoko, że przez chwilę nie potrafiła złapać powietrza. Kartkę zerwał Krzysztof, który wszedł do klasy chwilę po niej. Spokojnie zmiął ją w dłoniach i wśród zupełnej już ciszy, cisnął w stronę kosza.
- Jeżeli jeszcze raz ktoś puści jakiś debilny komentarz w tej sprawie, albo przyłapię kogokolwiek na ponownym rozwieszaniu tego gówna, to przypomną wam się czasy, kiedy sraliście w pampersy i żarliście papki przez słomki, zrozumiano? - powiedział niezwykle spokojnie i rozejrzał się po klasie, upewniając, że do każdego dotarło - A ty... - zwrócił się bezpośrednio do Judyty, pochylił nad jej ławką i zbliżył usta do jej ucha. Potem mruknął coś lakonicznie, z nieukrywaną przyjemnością. Przerażenie na jej twarzy wyraźnie mówiło, że zdaje sobie sprawę z tego, że Krzysztof nie żartuje.
***
- Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby Judyta się czegoś bała - wyszeptała Karolina, kiedy lekcja historii rozkręciła się już na dobre, a ona sama otrząsnęła z pierwszego szoku - Coś ty jej powiedział?
- Kazałem jej zamknąć dziób i skończyć pajacowanie. Przypomniałem jej uprzejmie, że mam na SD taki materiał, że jakby mnie naszła ochota na szantaż, to w zamian za wyczyszczenie karty pamięci, oddałaby mi obie nerki, wątrobę, jajniki i prawe płuco.
- Dlaczego...
- ...bo prawe jest większe od lewego - przerwał jej szeptem, z trudem zachowując powagę. Wiedział doskonale, że nie o to chciała zapytać - Po lewej stronie jest serce i to sprawia, że...
- Krzysztof! - zganiła go za nadmierną wesołość, a potem zamrugała gęsto, jakby w dalszym ciągu nie rozumiała, o co mu mogło chodzić.
- Foty mam. Całą galerię. I nagrania. Do moich ulubionych należy na przykład to, na którym widać, jak napruta jak meserszmit robi striptease na stole w Ambasadzie, a potem pod tymże stołem ciągnie druta kolesiowi, który nawet nie zdążył jej się przedstawić. O! Albo to, na którym wciąga kokainę z fujary syna dyrektorki tegoż tu oto przybytku - kontynuował rozradowany.
- Kokainę? - otworzyła usta ze zdziwienia.
- Kokainę - potwierdził spokojnie - W sumie to zastanawiające, że kokaina gorszy cię bardziej, niż obrabianie gały kompletnie obcemu facetowi - mruknął i popatrzył na nią z dezaprobatą.
- No ale skąd wiesz, że to była kokaina, a nie amfetamina na przykład? - upierała się, zupełnie ignorując jego prześmiewczy ton.
- Bo jak płacę trzy stówki za gram, to wierzę, że nie będę furał proszku do pieczenia. Wydaje mi się, że to kwestia zaufania do dealera. Tak! To z całą pewnością kwestia zaufania do dealera.
- Mówisz tak, jakbyś chciał mi przekazać, że ta koka była twoja - zmarszczyła nos.
- Do tego właśnie zmierzam - kiwnął nieznacznie głową, a potem wyprostował się, udając że słucha nauczyciela, bo ten zaczął już rozglądać się nerwowo po klasie, szukając źródła hałasu - Swoją drogą, jakby mi jej nie ukradła ze schowka w samochodzie, to bym w swojej łaskawości nie nagrywał jej upodlenia - dokończył po chwili.
- Zaczynam się ciebie bać - mruknęła cicho, zaciskając palce szczelniej na długopisie.
- Niepotrzebnie - zrobił minę niewiniątka i uśmiechnął się do niej łagodnie - Nic ci nie grozi, dopóki nie zaczniesz kraść moich dragów - puścił do niej oczko, a potem zajął się czymś na kształt zapisywania notatki, więc i ona postanowiła zrobić coś pożytecznego. Przypomniała sobie, jak mówił, że powinna przemyśleć zadawanie pytań, skoro nie jest gotowa na odpowiedzi. Tylko czy było możliwe jakiekolwiek przygotowanie na zderzenie z TAKĄ przeszłością?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top